06-05-2023, 02:27 AM
Jeśli pojawiłby się choćby cień sugestii, że może mu zależy, to z pewnością wyparłby się wszystkiego i jeszcze oburzył za takie insynuacje. Więc generalnie to miał naprawdę totalnie gdzieś z kim Rose się spotyka po nocach i ilu ma kochanków na zawołanie. Ale jakby się o którymś z nich dowiedział, to dziwnym trafem typ nagle zacząłby mieć problemy, których wcześniej nie miał. Ale to nie zazdrość, ani nic! Ot, Dexter broni honoru Rose i upewnia się, że jakiś debil jej nie skrzywdzi. Nie żeby uważał, że byłaby niezdolna sama sobie poradzić, po prostu...
Może lepiej nie drążyć tematu.
Zaśmiał się takim krótkim, może trochę ironicznym parsknięciem.
- Ta, to akurat bez wątpienia. - Otaksował ją spojrzeniem, jakby oceniał wymiar tych kłopotów. I nadal bawiło go, że jeszcze nie tak dawno temu faktycznie byłby w tarapatach i pewnie doszłoby tu do wielkiej kłótni, a teraz sytuacja była całkowicie odwrotna, a ewentualne już wspomniane kłopoty nie miały nic wspólnego z szlabanami i odbieraniem punktów.
- My mamy za dużo? Chyba miałaś na myśli Krukonów, ci to przesadzają, a mamy dopiero październik. - Generalnie to niekoniecznie przejmował się punktacją i tym, który z domów jest na prowadzeniu, bo według niego nie to było miara prawdziwego intelektu i potencjału, ale widząc codziennie te przeklęte klepsydry w drodze na posiłek nie sposób było nie wiedzieć kto jest na prowadzeniu.
Powstrzymał chęć ponownego roześmiania się, jedynie na moment zagryzł własne wargi i uśmiechnął się szerzej.
- Aha, może jeszcze sama mnie o łóżeczka zaprowadzisz, przykryjesz, zaśpiewasz kołysankę, dasz buzi w czółko? - Ewidentnie się z nią droczył. - Niestety nie masz wstępu do Slythernu, nie wiesz czy pójdę grzecznie spać, czy może jednak zdecyduję się być niegrzeczny i nadal łamać regulamin w jakiś sposób. - No nie, raczej by tego nie robił, ale to wszystko w ramach droczenia.
- Nie mniej, prowadź mnie, dzielna i obowiązkowa pani prefekt. - I w uprzejmym, grzecznym geście wyciągnął przed siebie jedną rękę jakby w zaproszeniu, wskazując tym samym kierunek, drugą chowając za plecami i pochylając górną część ciała odrobinę w dół w jakby połowicznym ukłonie. I jak tylko ruszyła, to ruszył za nią.
Może lepiej nie drążyć tematu.
Zaśmiał się takim krótkim, może trochę ironicznym parsknięciem.
- Ta, to akurat bez wątpienia. - Otaksował ją spojrzeniem, jakby oceniał wymiar tych kłopotów. I nadal bawiło go, że jeszcze nie tak dawno temu faktycznie byłby w tarapatach i pewnie doszłoby tu do wielkiej kłótni, a teraz sytuacja była całkowicie odwrotna, a ewentualne już wspomniane kłopoty nie miały nic wspólnego z szlabanami i odbieraniem punktów.
- My mamy za dużo? Chyba miałaś na myśli Krukonów, ci to przesadzają, a mamy dopiero październik. - Generalnie to niekoniecznie przejmował się punktacją i tym, który z domów jest na prowadzeniu, bo według niego nie to było miara prawdziwego intelektu i potencjału, ale widząc codziennie te przeklęte klepsydry w drodze na posiłek nie sposób było nie wiedzieć kto jest na prowadzeniu.
Powstrzymał chęć ponownego roześmiania się, jedynie na moment zagryzł własne wargi i uśmiechnął się szerzej.
- Aha, może jeszcze sama mnie o łóżeczka zaprowadzisz, przykryjesz, zaśpiewasz kołysankę, dasz buzi w czółko? - Ewidentnie się z nią droczył. - Niestety nie masz wstępu do Slythernu, nie wiesz czy pójdę grzecznie spać, czy może jednak zdecyduję się być niegrzeczny i nadal łamać regulamin w jakiś sposób. - No nie, raczej by tego nie robił, ale to wszystko w ramach droczenia.
- Nie mniej, prowadź mnie, dzielna i obowiązkowa pani prefekt. - I w uprzejmym, grzecznym geście wyciągnął przed siebie jedną rękę jakby w zaproszeniu, wskazując tym samym kierunek, drugą chowając za plecami i pochylając górną część ciała odrobinę w dół w jakby połowicznym ukłonie. I jak tylko ruszyła, to ruszył za nią.