06-05-2023, 02:43 AM
Skrzywił się nieznacznie, w jakiejś karykaturze uśmiechu.
- No tak nie do końca. Próbowałem kilkakrotnie, ale zawsze jakoś po wejściu kilkunastu metrów ktoś mnie zatrzymywał. No to zrezygnowałem z prób. - Wzruszył ramionami, co wywołało ukłucie bólu. Udało mu się nie skrzywić, bo nie było to gorsze od oberwania tłuczkiem.
Kiedy ze zdziwieniem zapytała o śpiewanie kołysanki, Teddy z nie mniejszym zaskoczeniem spojrzał w jej błękitne oczy.
- No tak. Ktoś mi powiedział, że to działa, więc chciałem spróbować. - Nie rozumiał jej reakcji! Czy jeśli ona dostałaby informację z wiarygodnego źródła, to nie spróbowałaby tego w praktyce? Teddy właśnie tak działał. Jak coś go zainteresowało i w to uwierzył - a wierzył w wiele rzeczy z dziecięca łatwością - to nie mógł usiedzieć na tym swoim bohaterskim tyłku, dopóki nie spróbował się w praktyce.
Pokręcił przecząco głową, kiedy zaproponowała miękką ochronę cenionego siedzenia.
- Coś ty, poduszka nie jest potrzebna. - Jakby na poduszce lądował, to by mu się dupka zbyt delikatna i kapryśna zrobiła. Nie mógł sobie pozwolić na marudzący tyłek w trakcie meczu, bo kto wtedy obroniłby Livkę przed wściekłymi tłuczkami? Niech się zadek hartuje. - A co, chcesz dotknąć? - Generalnie, to nie miałaby nic przeciwko, co nie? Więc jakby Liv faktycznie wyraziła taką chęć, to może sobie zmacać.
- Myślę, że to raczej jakieś otarcie. Spoko, przeżyję, nie takie rzeczy mnie spotykały. - Choćby to oberwanie od Wierzby Bijącej. Spiął się nieco, kiedy poczuł lekkie pieczenie, kiedy jej wyjątkowo ciepła dłoń zsunęła na bolące miejsce.
- Nie obwiniam cię. Sam bym tego lepiej nie rozwiązał. Byłaś po prostu... właściwym człowiekiem, na właściwym miejscu. - Uśmiechnął się z uznaniem, naprawdę wciąż pod wrażeniem tamtej sytuacji. I z pewnością do twarzy jej było z tą młodzieńczą gniewnością, która zaskakiwała przy tak niewielkiej osóbce.
Posłał jej nieco zaskoczone spojrzenie, kiedy tak po prostu poleciła mu zdjąć koszulkę. Ale posłusznie, choć z początku nieco niepewnie, w końcu podciągnął elastyczny materiał i uwolnił się z niego niemal całkowicie. Ręce zostały w rękawach, ale głowę uwolnił, burząc jakikolwiek ład we włosach.
- Nie sądzę, żeby była potrzeba użycia jakichkolwiek zaklęć... - Nie to, żeby jej nie ufał, ale na prawdę nie raz oberwał gorzej i nic mu nie było! Jedynie jakiś siniak mógł się już zacząć formować i faktycznie miał na skórze otarcie. Do wesela się zagoi.
- No tak nie do końca. Próbowałem kilkakrotnie, ale zawsze jakoś po wejściu kilkunastu metrów ktoś mnie zatrzymywał. No to zrezygnowałem z prób. - Wzruszył ramionami, co wywołało ukłucie bólu. Udało mu się nie skrzywić, bo nie było to gorsze od oberwania tłuczkiem.
Kiedy ze zdziwieniem zapytała o śpiewanie kołysanki, Teddy z nie mniejszym zaskoczeniem spojrzał w jej błękitne oczy.
- No tak. Ktoś mi powiedział, że to działa, więc chciałem spróbować. - Nie rozumiał jej reakcji! Czy jeśli ona dostałaby informację z wiarygodnego źródła, to nie spróbowałaby tego w praktyce? Teddy właśnie tak działał. Jak coś go zainteresowało i w to uwierzył - a wierzył w wiele rzeczy z dziecięca łatwością - to nie mógł usiedzieć na tym swoim bohaterskim tyłku, dopóki nie spróbował się w praktyce.
Pokręcił przecząco głową, kiedy zaproponowała miękką ochronę cenionego siedzenia.
- Coś ty, poduszka nie jest potrzebna. - Jakby na poduszce lądował, to by mu się dupka zbyt delikatna i kapryśna zrobiła. Nie mógł sobie pozwolić na marudzący tyłek w trakcie meczu, bo kto wtedy obroniłby Livkę przed wściekłymi tłuczkami? Niech się zadek hartuje. - A co, chcesz dotknąć? - Generalnie, to nie miałaby nic przeciwko, co nie? Więc jakby Liv faktycznie wyraziła taką chęć, to może sobie zmacać.
- Myślę, że to raczej jakieś otarcie. Spoko, przeżyję, nie takie rzeczy mnie spotykały. - Choćby to oberwanie od Wierzby Bijącej. Spiął się nieco, kiedy poczuł lekkie pieczenie, kiedy jej wyjątkowo ciepła dłoń zsunęła na bolące miejsce.
- Nie obwiniam cię. Sam bym tego lepiej nie rozwiązał. Byłaś po prostu... właściwym człowiekiem, na właściwym miejscu. - Uśmiechnął się z uznaniem, naprawdę wciąż pod wrażeniem tamtej sytuacji. I z pewnością do twarzy jej było z tą młodzieńczą gniewnością, która zaskakiwała przy tak niewielkiej osóbce.
Posłał jej nieco zaskoczone spojrzenie, kiedy tak po prostu poleciła mu zdjąć koszulkę. Ale posłusznie, choć z początku nieco niepewnie, w końcu podciągnął elastyczny materiał i uwolnił się z niego niemal całkowicie. Ręce zostały w rękawach, ale głowę uwolnił, burząc jakikolwiek ład we włosach.
- Nie sądzę, żeby była potrzeba użycia jakichkolwiek zaklęć... - Nie to, żeby jej nie ufał, ale na prawdę nie raz oberwał gorzej i nic mu nie było! Jedynie jakiś siniak mógł się już zacząć formować i faktycznie miał na skórze otarcie. Do wesela się zagoi.