07-05-2023, 03:29 PM
Był wyjątkowo zmęczony całym zajściem z chochlikami. Nie dość, że był cały podrapany przez te cholerne stworzenia, tak dodatkowo miał złamaną rękę, która wyjątkowo mu spuchła. Wolał nawet nie wyobrażać sobie jak musiała wyglądać jego kość.
Winił za to wszystko Aidana. Gdyby nie on, zapewne nie byłby tak uszkodzony. Czy on zawsze musiał się pchać tam, gdzie nie powinien? Co próbował udowodnić? Że jest w stanie sam poradzić sobie z bandą magicznych stworzeń? Jeśli tak, wyszło mu dość marnie, bo nie dość, że skończył ostatni, tak sam sobie coś złamał. Był trochę w gorszej sytuacji, bo jednak kuśtykanie na jednej nodze było znacznie bardziej męczące, niemniej Milo nie miał mu zamiaru współczuć.
A przynajmniej usilnie wmawiał sobie, że nie ma zamiaru tego robić, bo gdzieś tam bardzo, bardzo głęboko było mu szkoda kolegi. I gdyby tylko nie łączyły ich takie, a nie inne stosunki, pomógłby mu, zamiast iść obok niego jak gdyby nigdy nic.
Co jakiś czas jedynie zerkał ukradkiem, czy ten się nie wywala, ale większość drogi wypominał mu, że sam jest sobie winien i jeszcze wciągnął w to Lee.
-Może chociaż to cię nauczy, że nie warto kozaczyć jak się nie ma później szans - skomentował, wchodząc do skrzydła szpitalnego. Całe szczęście nie było specjalnie wielu osób, dzięki czemu mógł leżeć daleko od Aidana. Zresztą liczył, że pielęgniarz poda mu leki i za kilka godzin będzie mógł wrócić do dormitorium.