07-05-2023, 10:49 PM
Z całą pewnością Lavi miał pewne zdolności samodestruktywne, które prezentował w tym momencie. Zdrowy rozsądek podpowiadał mu, że powinien odpuścić, ponieważ nie mogło przynieść to niczego innego, jak bólu, niemniej był na tyle uparty, że zgasił swój umysł, który krzyczał, podsyłając mu najróżniejsze scenariusze i argumenty. Nie jego wina, że im bardziej Tim się wypierał, tym usilniej Lloyd chciał go przekonać, że to właśnie po stronie młodszego Krukona leżała racja. Wystarczyło przeprosić, niczego więcej nie oczekiwał.
Nie był ślepy, widział, że wyraz twarzy jego rozmówcy się zmieniał. To było kolejnym sygnałem, znakiem, który przemawiał za odejściem. A jednak trwał tutaj, niczym jakiś roztargniony Puchon (nie obrażając ich) i czekał, co się dalej wydarzy. Pod tym względem nie wyróżniał się na tle innych uczniów z jego domu - był ciekawski i lubił obserwować ludzi, poznając ich zachowania. Teraz przykładowo wiedział, że Tima wyjątkowo łatwo było wyprowadzić z równowagi.
Widział, jak się do niego zbliża. Wciągnął powietrze, kiedy złapał go za przód koszuli. Nie miał w planach patrzenia na niego z tak bliska, ale grunt to umieć dostosować się do sytuacji.
-Trochę agresywne zachowanie, nie sądzisz? - spytał, teraz ciszej. Nie musiał krzyczeć. Poza tym mimowolnie serce zaczęło mu bić znacznie szybciej. Zachowanie chłopaka stało się bowiem nieprzewidywalne. - Masz zamiar mnie pobić tylko dlatego, że zapytałem o przeprosiny za coś, co niesłusznie mi zrobiłeś? Mało honorowe - dodał. No tak, musiał brnąć w to wszystko dalej. Mediator był z niego raczej słaby, bo niestety w takich sytuacjach włączało mu się mędrkowanie.
-Traktujesz tak każdego, kto z tobą rozmawia? - spytał, zerkając na różdżkę, którą trzymał. Miał w tej chwili władzę i jeśli będzie chciał, może posłać Laviego do szpitala, zdawał sobie z tego sprawę. - Równie dobrze może się nie udać, bo nie wyglądasz na kogoś, kto może liczyć teraz na skupienie, a chyba to właśnie jego ci zabrakło - wyrzucił z siebie, zupełnie nieprzemyślanie. Wcale nie podobała mu się ta sytuacja. Nie, kiedy chłopak przed nim był wyższy, zapewne silniejszy i jeszcze celował w niego różdżką.
Nie był ślepy, widział, że wyraz twarzy jego rozmówcy się zmieniał. To było kolejnym sygnałem, znakiem, który przemawiał za odejściem. A jednak trwał tutaj, niczym jakiś roztargniony Puchon (nie obrażając ich) i czekał, co się dalej wydarzy. Pod tym względem nie wyróżniał się na tle innych uczniów z jego domu - był ciekawski i lubił obserwować ludzi, poznając ich zachowania. Teraz przykładowo wiedział, że Tima wyjątkowo łatwo było wyprowadzić z równowagi.
Widział, jak się do niego zbliża. Wciągnął powietrze, kiedy złapał go za przód koszuli. Nie miał w planach patrzenia na niego z tak bliska, ale grunt to umieć dostosować się do sytuacji.
-Trochę agresywne zachowanie, nie sądzisz? - spytał, teraz ciszej. Nie musiał krzyczeć. Poza tym mimowolnie serce zaczęło mu bić znacznie szybciej. Zachowanie chłopaka stało się bowiem nieprzewidywalne. - Masz zamiar mnie pobić tylko dlatego, że zapytałem o przeprosiny za coś, co niesłusznie mi zrobiłeś? Mało honorowe - dodał. No tak, musiał brnąć w to wszystko dalej. Mediator był z niego raczej słaby, bo niestety w takich sytuacjach włączało mu się mędrkowanie.
-Traktujesz tak każdego, kto z tobą rozmawia? - spytał, zerkając na różdżkę, którą trzymał. Miał w tej chwili władzę i jeśli będzie chciał, może posłać Laviego do szpitala, zdawał sobie z tego sprawę. - Równie dobrze może się nie udać, bo nie wyglądasz na kogoś, kto może liczyć teraz na skupienie, a chyba to właśnie jego ci zabrakło - wyrzucił z siebie, zupełnie nieprzemyślanie. Wcale nie podobała mu się ta sytuacja. Nie, kiedy chłopak przed nim był wyższy, zapewne silniejszy i jeszcze celował w niego różdżką.