07-05-2023, 10:59 PM
Teddy zastanowił się chwilę nad słowami Liv. Fakt, gajowy miał jakąś taką ponurą aurę i swoją postawą potrafił porządnie onieśmielić. Było w nim coś dzikiego, z tym jego mrocznym spojrzeniem.
- Może jest wilkołakiem? - Wzruszył ramionami, rzucając pierwsze, co mu na myśl przyszło. No bo też był włochaty, nie? Istniały spore szanse, że to miało znaczenie! Wykonał gest zamykania usta na zamek błyskawiczny, że już słowa nie piśnie, bo chce z nią iść do lasu. - Są wśród nas i szaleni Puchoni. Aurora bywa w Zakazanym Lesie chyba częściej, niż na lekcjach. Ja też bym pewnie częściej bywał, gdyby udało mi się tam w końcu wejść. - Za każdym razem kończyło się na utracie punktów albo szlabanem, więc Gilmore po prostu zrezygnował z dalszych prób. Nie czuł się dobrze, kiedy koledzy z domu patrzyli na niego z wyrzutem za utratę ciężko zarabianych punktów. Szlabany to przynajmniej jakieś urozmaicenie i wcale nie były takie złe, ale relacje z przyjaciółmi były dla Tadzia zbyt ważne.
Czy brakowało mu asertywności? Nie, to chyba nie to było problemem, bo potrafił powiedzieć "nie", kiedy coś mu się nie podobało. Zdecydowanie chodziło o jego łatwowierność. Jeśli dobrze mu sprzedać opowieść, to łyknie ją, niczym alkoholik setkę. Oczywiście jak mu rzucić byle jak informację bez poparcia jej szczegółową historią, to zastanowi się trzy razy, zanim zadecyduje, czy w nią wierzy. Może powinien zacząć pytać kogoś o zdanie, zanim cokolwiek zrobi z otrzymanymi danymi? - W takim razie będę musiał znaleźć niezłe sitko. Chcesz być moim sitkiem? - No bo skoro sama przed chwilą stwierdziła, że nie powinno się we wszystko wierzyć, to może wyłapie w co nie powinien?
Uśmiechną się, posyłając jej rozbawione spojrzenie, w którym przemknął jakiś nieokreślony błysk. Jakoś nie mógł uniknąć wyobrażenia sobie sytuacji, gdzie znajdują się w jakimś odosobnionym miejscu, gdzie te zgrabne paluszki Liv mogłyby sobie zbadać jego całkiem zgrabny tyłek. To mogłoby prowadzić do bardzo ciekawego rozwoju sytuacji. A przynajmniej tak to się formowało w myślach Tadzia.
- W takim razie propozycja stoi otwarta. No wiesz, macaj kiedy chcesz. - Teddy będzie w gotowości, jak Liv zdecyduje się wykorzystać propozycję.
Zaraz jednak zmarszczył brwi w niezrozumieniu.
- Czekaj, coś złamałem, że pytasz, czy nie złamałem czegoś innego? Nie czuję się połamany. - No przecież może się ruszać, nie czuje żadnego potwornego bólu, oddycha... czy Livka mu o czymś nie mówiła?!
- Może jest wilkołakiem? - Wzruszył ramionami, rzucając pierwsze, co mu na myśl przyszło. No bo też był włochaty, nie? Istniały spore szanse, że to miało znaczenie! Wykonał gest zamykania usta na zamek błyskawiczny, że już słowa nie piśnie, bo chce z nią iść do lasu. - Są wśród nas i szaleni Puchoni. Aurora bywa w Zakazanym Lesie chyba częściej, niż na lekcjach. Ja też bym pewnie częściej bywał, gdyby udało mi się tam w końcu wejść. - Za każdym razem kończyło się na utracie punktów albo szlabanem, więc Gilmore po prostu zrezygnował z dalszych prób. Nie czuł się dobrze, kiedy koledzy z domu patrzyli na niego z wyrzutem za utratę ciężko zarabianych punktów. Szlabany to przynajmniej jakieś urozmaicenie i wcale nie były takie złe, ale relacje z przyjaciółmi były dla Tadzia zbyt ważne.
Czy brakowało mu asertywności? Nie, to chyba nie to było problemem, bo potrafił powiedzieć "nie", kiedy coś mu się nie podobało. Zdecydowanie chodziło o jego łatwowierność. Jeśli dobrze mu sprzedać opowieść, to łyknie ją, niczym alkoholik setkę. Oczywiście jak mu rzucić byle jak informację bez poparcia jej szczegółową historią, to zastanowi się trzy razy, zanim zadecyduje, czy w nią wierzy. Może powinien zacząć pytać kogoś o zdanie, zanim cokolwiek zrobi z otrzymanymi danymi? - W takim razie będę musiał znaleźć niezłe sitko. Chcesz być moim sitkiem? - No bo skoro sama przed chwilą stwierdziła, że nie powinno się we wszystko wierzyć, to może wyłapie w co nie powinien?
Uśmiechną się, posyłając jej rozbawione spojrzenie, w którym przemknął jakiś nieokreślony błysk. Jakoś nie mógł uniknąć wyobrażenia sobie sytuacji, gdzie znajdują się w jakimś odosobnionym miejscu, gdzie te zgrabne paluszki Liv mogłyby sobie zbadać jego całkiem zgrabny tyłek. To mogłoby prowadzić do bardzo ciekawego rozwoju sytuacji. A przynajmniej tak to się formowało w myślach Tadzia.
- W takim razie propozycja stoi otwarta. No wiesz, macaj kiedy chcesz. - Teddy będzie w gotowości, jak Liv zdecyduje się wykorzystać propozycję.
Zaraz jednak zmarszczył brwi w niezrozumieniu.
- Czekaj, coś złamałem, że pytasz, czy nie złamałem czegoś innego? Nie czuję się połamany. - No przecież może się ruszać, nie czuje żadnego potwornego bólu, oddycha... czy Livka mu o czymś nie mówiła?!