07-05-2023, 11:14 PM
Zaśmiała się lekko na jego odpowiedź, niemal bezgłośnie.
- Stereotypy w końcu nie biorą się znikąd, oui? - skomentowała przyjaźnie, skinieniem głowy i uśmiechem dziękując za nalanie jej kawy.
Sięgnęła po swoją filiżankę, postawiła ją bliżej, by mieć swobodny dostęp do energizującego napoju bogów, do magicznego porannego eliksiru w którym miejsce magii zajmowała kofeina. Oczywista musiała dać jej nieco ostygnąć ale co tam, dużo to nie zajmie!
Stereotypy są zabawną, w gruncie rzeczy, sprawą. Nie brały się znikąd ale bardzo często też nie brały się z prawdy. I wszystko jedno skąd wypełzły na dzienne światło rozpleniały się w powszechnej świadomości jak zaraźliwe choróbsko: trudne do wytępienia, czasem śmiertelne, często krzywdzące, równie często zostawiające za sobą skutki uboczne.
Zaraz po ustawieniu filiżanki w logicznym miejscu, to jest: na lewo od przygotowanych książek, które leżały w górę i na lewo od pergaminu przygotowanego pod referat, sięgnęła po podręcznik najgęściej przetykany świstkami papieru zaznaczającymi strony z przydatnymi informacjami. Otworzyła go po prawej, bezmyślnie przygryzając końcówkę ołówka.
Tak, była ołówkowym żuwaczem. Była też piórowym żuwaczem, długopisowym żuwaczem i zasadniczo żuła rzeczy kiedy była skupiona. Dlatego też często lubiła mieć jakąś drobną, niebrudzącą przekąskę - jak winogrona. Jedząc owocki przedłużała życie swoich artykułów piśmienniczych i na dodatek wrzucała do żołądka coś dobrego, win-win.
Noah jednak nie dał jej zacząć się skupiać - i żuć - swoim pytaniem.
Uniosła na niego ciemne spojrzenie, co zdążyło już powędrować ku zaznaczonemu paragrafowi tekstu, z twarzą ogólnie nie zdradzającą emocji.
Przetoczyła ołówek między palcami, nieco mrużąc lewe oko. Jeśli Noah był równie sprawnym obserwatorem ludzkich przyzwyczajeń, drobnych dziwności, pewnie już zdążył zauważyć, że podobna asymetria w mrużeniu oczu oznaczała zastanowienie.
Bo odpowiedź była bardziej złożona niż "Oui." czy "Non.". Potrząsnęła w końcu głową, jak gdyby w wyrazie dezaprobaty dla samej siebie, dla braku umiejętności dania zwięzłej odpowiedzi.
- Trudne pytania zadajesz, mon ami - rzuciła, w końcu pozwalając twarzy przyjąć jakiś wyraz. To jest: uniosła kącik ust, w tym typie rozbawienia, jakie pojawia się jedynie w poważnych konwersacjach. - Kłamałabym mówiąc, że nie lubię tematu buntów per se. Mam jednak duży problem ze sposobem w jaki się o nich mówi w podręcznikach i na zajęciach. Bardzo jednostronnie, bez namysłu, ze skupieniem na czarodziejach. Irytuje mnie z jaką łatwością malują uciskaną mniejszość jako agresora, tych złych.
Opuściła rękę z ołówkiem na stół, najwidoczniej gotowa się rozgadać o ile Noah ją tylko popchnie do rozwinięcia tematu. Zerknęła ku chłopakowi z jakimś sensem niepewności czającym się w okolicach brwi albo może oczu?
- Ma to jakiś sens?
Pytanie podkreśliła wzruszeniem jednego ramienia.
Bo chyba po raz pierwszy analizowała czy lubi czy nie lubi tematu buntów. Potrzebowała więc ludzkiej ściany o którą będzie mogła odbijać piłeczkę swojej opinii póki nie będzie perfekcyjnie ukształtowana.
- Stereotypy w końcu nie biorą się znikąd, oui? - skomentowała przyjaźnie, skinieniem głowy i uśmiechem dziękując za nalanie jej kawy.
Sięgnęła po swoją filiżankę, postawiła ją bliżej, by mieć swobodny dostęp do energizującego napoju bogów, do magicznego porannego eliksiru w którym miejsce magii zajmowała kofeina. Oczywista musiała dać jej nieco ostygnąć ale co tam, dużo to nie zajmie!
Stereotypy są zabawną, w gruncie rzeczy, sprawą. Nie brały się znikąd ale bardzo często też nie brały się z prawdy. I wszystko jedno skąd wypełzły na dzienne światło rozpleniały się w powszechnej świadomości jak zaraźliwe choróbsko: trudne do wytępienia, czasem śmiertelne, często krzywdzące, równie często zostawiające za sobą skutki uboczne.
Zaraz po ustawieniu filiżanki w logicznym miejscu, to jest: na lewo od przygotowanych książek, które leżały w górę i na lewo od pergaminu przygotowanego pod referat, sięgnęła po podręcznik najgęściej przetykany świstkami papieru zaznaczającymi strony z przydatnymi informacjami. Otworzyła go po prawej, bezmyślnie przygryzając końcówkę ołówka.
Tak, była ołówkowym żuwaczem. Była też piórowym żuwaczem, długopisowym żuwaczem i zasadniczo żuła rzeczy kiedy była skupiona. Dlatego też często lubiła mieć jakąś drobną, niebrudzącą przekąskę - jak winogrona. Jedząc owocki przedłużała życie swoich artykułów piśmienniczych i na dodatek wrzucała do żołądka coś dobrego, win-win.
Noah jednak nie dał jej zacząć się skupiać - i żuć - swoim pytaniem.
Uniosła na niego ciemne spojrzenie, co zdążyło już powędrować ku zaznaczonemu paragrafowi tekstu, z twarzą ogólnie nie zdradzającą emocji.
Przetoczyła ołówek między palcami, nieco mrużąc lewe oko. Jeśli Noah był równie sprawnym obserwatorem ludzkich przyzwyczajeń, drobnych dziwności, pewnie już zdążył zauważyć, że podobna asymetria w mrużeniu oczu oznaczała zastanowienie.
Bo odpowiedź była bardziej złożona niż "Oui." czy "Non.". Potrząsnęła w końcu głową, jak gdyby w wyrazie dezaprobaty dla samej siebie, dla braku umiejętności dania zwięzłej odpowiedzi.
- Trudne pytania zadajesz, mon ami - rzuciła, w końcu pozwalając twarzy przyjąć jakiś wyraz. To jest: uniosła kącik ust, w tym typie rozbawienia, jakie pojawia się jedynie w poważnych konwersacjach. - Kłamałabym mówiąc, że nie lubię tematu buntów per se. Mam jednak duży problem ze sposobem w jaki się o nich mówi w podręcznikach i na zajęciach. Bardzo jednostronnie, bez namysłu, ze skupieniem na czarodziejach. Irytuje mnie z jaką łatwością malują uciskaną mniejszość jako agresora, tych złych.
Opuściła rękę z ołówkiem na stół, najwidoczniej gotowa się rozgadać o ile Noah ją tylko popchnie do rozwinięcia tematu. Zerknęła ku chłopakowi z jakimś sensem niepewności czającym się w okolicach brwi albo może oczu?
- Ma to jakiś sens?
Pytanie podkreśliła wzruszeniem jednego ramienia.
Bo chyba po raz pierwszy analizowała czy lubi czy nie lubi tematu buntów. Potrzebowała więc ludzkiej ściany o którą będzie mogła odbijać piłeczkę swojej opinii póki nie będzie perfekcyjnie ukształtowana.
“Je peux résister à tout, sauf à la tentation”.