07-05-2023, 11:51 PM
-Nie, zdecydowanie nie jest. Trafiłam niefortunnie na niego kiedyś podczas pełni, bo byłam ciekawa, czy mamy w lesie wilkołaki i miał się całkiem dobrze. Oczywiście nadal się nie odzywał, co jest dla mnie niebywale dziwne, ale nie wyglądał, jakby zaraz miał zacząć wyć - odpowiedziała, spoglądając w stronę chatki gajowego. Co prawda teraz były to ruiny, a sam mężczyzna mieszkał w stodole, ale i tak dość często kręcił się po okolicy, głównie, żeby patrolować tereny zielone. I zapewne wyłapywać niesfornych uczniów, którzy zamiast się uczyć, szukali przygód w lesie. Coś jak Lycoris. - Proszę, proszę. Czyli jednak jesteście buntownikami, a wyobrażenie o was jest mylne. Co prawda z pewnością nie macie tak świetnych imprez jak my, ale kto wie, może jest u was weselej, niż u Ślizgonów - powiedziała lekko zaskoczona. Jasne, znała kilka wyjątków wśród uczniów Hufflepuffu, ale żeby było ich tak wielu? Najwidoczniej pozory mylą i tylko udają takich miłych, kochanych i nieśmiałych. Może zamiast imprez urządzają dzikie orgie. Kto ich tam teraz wiedział.
-Merlinie, chyba nie mówisz tak każdej dziewczynie, co? Bo brzmi dość dziwnie - zaśmiała się na jego słowa. Czy on tak poważnie? O, chyba faktycznie. Tak wnioskowała po jego minie. - Jeśli zostanę twoim sitkiem, twoje grono znajomych może się wyjątkowo uszczuplić. Pamiętaj Teddy, że akurat ja jestem szczera. I nie owijam w bawełnę - powiedziała, lekko ramionami wzruszając. Taka była prawda i wiedział to chyba każdy. Nie lubiła kłamstwa, pewnie dlatego kłóciła się z tak dużą ilością ludzi.
-Zapamiętam to sobie i rzucę się na ciebie w najmniej oczekiwanym momencie, możesz być tego pewien - powiedziała, lekko się nad nim nachylając. Żarty były fajne, bo oczywiście tym to wszystko było, przynajmniej w oczach Gryfonki, która flirtować nie umiała, albo nawet nie zdawała sobie z tego sprawy.
-Jeśli możesz ruszać i cię piekielnie boli, to niczego nie złamałeś - powiedziała. Ona w życiu złamała kończyny kilka razy, a to ze względu na wyjątkowo aktywny tryb życia. - Dobra, ale idziemy jeszcze do pielęgniarza żeby cię obejrzała. Szkoda byłoby stracić zawodnika - rzuciła.
Pomogła mu wstać, ostatecznie faktycznie do pielęgniarki odstawiając.
zt. x2
-Merlinie, chyba nie mówisz tak każdej dziewczynie, co? Bo brzmi dość dziwnie - zaśmiała się na jego słowa. Czy on tak poważnie? O, chyba faktycznie. Tak wnioskowała po jego minie. - Jeśli zostanę twoim sitkiem, twoje grono znajomych może się wyjątkowo uszczuplić. Pamiętaj Teddy, że akurat ja jestem szczera. I nie owijam w bawełnę - powiedziała, lekko ramionami wzruszając. Taka była prawda i wiedział to chyba każdy. Nie lubiła kłamstwa, pewnie dlatego kłóciła się z tak dużą ilością ludzi.
-Zapamiętam to sobie i rzucę się na ciebie w najmniej oczekiwanym momencie, możesz być tego pewien - powiedziała, lekko się nad nim nachylając. Żarty były fajne, bo oczywiście tym to wszystko było, przynajmniej w oczach Gryfonki, która flirtować nie umiała, albo nawet nie zdawała sobie z tego sprawy.
-Jeśli możesz ruszać i cię piekielnie boli, to niczego nie złamałeś - powiedziała. Ona w życiu złamała kończyny kilka razy, a to ze względu na wyjątkowo aktywny tryb życia. - Dobra, ale idziemy jeszcze do pielęgniarza żeby cię obejrzała. Szkoda byłoby stracić zawodnika - rzuciła.
Pomogła mu wstać, ostatecznie faktycznie do pielęgniarki odstawiając.
zt. x2