18-02-2021, 11:28 PM
Pokręciła energicznie głową na znak, że Saoirse wcale nie musi wspominać dziadkowi o ich wyprawie tutaj.
- Nie, nie, nie ma potrzeby, dzięki. Pewnie i tak znajdzie idealny temat na monolog! Albo przesiąknie przez ścianę akurat w momencie, jak będziemy o tym miejscu rozmawiać. - April miała przedziwne wrażenie, że jakby już celowo zostało dziadkowi wspomniane gdzie były, to czułaby się zobowiązana wysłuchać całej historii, która z pewnością trwałaby nie tylko cały wieczór, ale i sporą część nocy. Nie była pewna, czy jest na to gotowa.
- No tak, piszecie, ale podziękował kiedyś za zdjęcia? No wiesz, moim zdaniem to byłoby zupełnie naturalne, bo to jednak znaczy, że poświęcasz trochę swojego czasu na fotografowanie, nawet jeśli niekoniecznie tylko z myślą o wysyłaniu wszystkiego do niego. - Biorąc pod uwagę fakt, że April osobiście miała zerowe doświadczenia z płcią przeciwną i nawet nie za bardzo miała kolegów, to nawet nie do końca wiedziała jak powinna taka, hm, przyjaźń wyglądać. Okej, dobra, jej najlepsza przyjaciółka (poza Sao) byłą szkolną kokietką, ale jakby miała opierać swoją wiedzę na podejściu Heather, to chyba straciłaby wiarę w możliwość jakiejkolwiek przyjaźni damsko-męskiej. A w każdym razie przyjaźni, która nie opiera się na seksie, bo jakby nie patrzeć, to na tym właśnie opiera się większość relacji panny Hatheway. Z drugiej strony przynajmniej dzięki Gryfonce April mogła niebezpośrednio przezywać romanse, których w jej własnym życiu brakowało i od których uciekała w popłochu. A już szczególnie ten jeden konkretny romans z tym jednym konkretnym chłopakiem, na którego wspomnienie serce szybciej zaczynało jej bić. o, dokładnie tak jak w tej chwili!
- Niewypały kryją w sobie nieoczywiste piękno! Tak jak... Romilly? - W lekkiej konsternacji ściągnęła brwi, przez moment wpatrując się w jakiś odległy punkt, ale jak tylko usłyszała pogardliwy śmiech dobiegający od strony wcześniej obserwowanego nagrobka, otrząsnęła się z chwilowej zawiechy. - Znaczy się... każdy z nas ma w sobie nieoczywiste piękno, o to mi chodziło. Więc pozornie niewypałowe zdjęcia ostatecznie mogą okazać się nową, ciekawą perspektywą. - Choć przez te kilak sekund wydawałoby się, że faktycznie nieco zmieszała się własnymi słowami, to zaraz zawtórowała kuzynce w szerokim uśmiechu. Dobrze wiedziała, że ten "ponury" ton był tylko wygłupami. Jej własne udawanki zawsze miały w sobie wiele powagi, ale to też dlatego, że umysł bez przerwy pozostawał czujny - nie znała innego stanu dzięki obecności Vatesa.
- Mogę ci też zrobić kilka zdjęć, żebyś mogła mu wysłać. Mistrzowskie nie będą, bo chyba jednak lepiej sobie radzę po drugiej stronie obiektywu, ale przynajmniej będzie miała fotkę, gdzie nie widać, że cykasz ją sama. A z koncertu koniecznie też chcę kilka zdjęć, wyślę do Heather. Może to ją zmotywuje do odwiedzenia mnie jeszcze w te wakacje. - Odruchowo zakręciła jeden z kosmyków włosów na palcu wskazującym, zastanawiając się jak przyjaciółka spędziła ostatnie dwa miesiące.
- Nie, nie, nie ma potrzeby, dzięki. Pewnie i tak znajdzie idealny temat na monolog! Albo przesiąknie przez ścianę akurat w momencie, jak będziemy o tym miejscu rozmawiać. - April miała przedziwne wrażenie, że jakby już celowo zostało dziadkowi wspomniane gdzie były, to czułaby się zobowiązana wysłuchać całej historii, która z pewnością trwałaby nie tylko cały wieczór, ale i sporą część nocy. Nie była pewna, czy jest na to gotowa.
- No tak, piszecie, ale podziękował kiedyś za zdjęcia? No wiesz, moim zdaniem to byłoby zupełnie naturalne, bo to jednak znaczy, że poświęcasz trochę swojego czasu na fotografowanie, nawet jeśli niekoniecznie tylko z myślą o wysyłaniu wszystkiego do niego. - Biorąc pod uwagę fakt, że April osobiście miała zerowe doświadczenia z płcią przeciwną i nawet nie za bardzo miała kolegów, to nawet nie do końca wiedziała jak powinna taka, hm, przyjaźń wyglądać. Okej, dobra, jej najlepsza przyjaciółka (poza Sao) byłą szkolną kokietką, ale jakby miała opierać swoją wiedzę na podejściu Heather, to chyba straciłaby wiarę w możliwość jakiejkolwiek przyjaźni damsko-męskiej. A w każdym razie przyjaźni, która nie opiera się na seksie, bo jakby nie patrzeć, to na tym właśnie opiera się większość relacji panny Hatheway. Z drugiej strony przynajmniej dzięki Gryfonce April mogła niebezpośrednio przezywać romanse, których w jej własnym życiu brakowało i od których uciekała w popłochu. A już szczególnie ten jeden konkretny romans z tym jednym konkretnym chłopakiem, na którego wspomnienie serce szybciej zaczynało jej bić. o, dokładnie tak jak w tej chwili!
- Niewypały kryją w sobie nieoczywiste piękno! Tak jak... Romilly? - W lekkiej konsternacji ściągnęła brwi, przez moment wpatrując się w jakiś odległy punkt, ale jak tylko usłyszała pogardliwy śmiech dobiegający od strony wcześniej obserwowanego nagrobka, otrząsnęła się z chwilowej zawiechy. - Znaczy się... każdy z nas ma w sobie nieoczywiste piękno, o to mi chodziło. Więc pozornie niewypałowe zdjęcia ostatecznie mogą okazać się nową, ciekawą perspektywą. - Choć przez te kilak sekund wydawałoby się, że faktycznie nieco zmieszała się własnymi słowami, to zaraz zawtórowała kuzynce w szerokim uśmiechu. Dobrze wiedziała, że ten "ponury" ton był tylko wygłupami. Jej własne udawanki zawsze miały w sobie wiele powagi, ale to też dlatego, że umysł bez przerwy pozostawał czujny - nie znała innego stanu dzięki obecności Vatesa.
- Mogę ci też zrobić kilka zdjęć, żebyś mogła mu wysłać. Mistrzowskie nie będą, bo chyba jednak lepiej sobie radzę po drugiej stronie obiektywu, ale przynajmniej będzie miała fotkę, gdzie nie widać, że cykasz ją sama. A z koncertu koniecznie też chcę kilka zdjęć, wyślę do Heather. Może to ją zmotywuje do odwiedzenia mnie jeszcze w te wakacje. - Odruchowo zakręciła jeden z kosmyków włosów na palcu wskazującym, zastanawiając się jak przyjaciółka spędziła ostatnie dwa miesiące.