16-05-2023, 09:14 PM
Naiwnie myślał, że będzie miał chwilę spokoju od uczniów, którzy pojawiali się ciągle z różnego rodzaju przypadłościami. Na wiele z nich patrzył z politowaniem, bo nie rozumiał, jak właściwie można było się dać pogryźć sowie, czy roślinie, która z założenia jest łagodna. Najwidoczniej istniały persony w szkole, którym udawało się robić wszystkie głupoty, które innym nawet nie przyszły na myśl.
Niestety, w momencie, w którym w szpitalu pojawiło się dwóch młodziaków, którzy wyglądali jakby podeptało ich stado centaurów (może by w to uwierzył, ale gdyby coś podobnego miało miejsce, zapewne by tego nie przeżyli), Ezra wiedział, że o spokoju może zapomnieć. Podobnie, jak o pysznej porcji ciasta, którą dostał od jednej z nauczycielek. Wyglądało idealnie i aż prosiło się o to, by zatopić w nim zęby.
Wstał z krzesła, wychodząc z gabinetu na spotkanie z uczniami.
-Nielegalna bójka? Za to należy się szlaban, a nie opatrunek - stwierdził, przyglądając się ich ranom. Wystarczył rzut oka, by domyślić się, że się połamali - ręka jednego zwisała bezwładnie, a noga drugiego, cóż, wyglądał co najmniej jakby ją ciągnął za sobą przez całą drogę, niczym zombie. - Na łóżka, już. I bez marudzenia, bo nigdy nie wiecie, czy eliksir nie zawiera trucizny - uśmiechnął się milutko. Trochę creepy.
-I z łaski swojej nie rzucajcie się za bardzo, bo te łóżka niebywale skrzypią - dodał, prowadząc ich chamsko do dwóch wyjątkowo głośnych legowisk, obok siebie. - I macie się stąd nie ruszać, jestem pewien, że się rozumiemy - dodał i na chwilę zniknął, by przynieść odpowiednie eliksiry. Zadrapania na ich kończynach nie mogły być spowodowane zaklęciami, domyślił się, że chodziło o magiczne stworzenia.
-Porcja dla pana i dla pana - wręczył im niewielkie kubeczki. - Randka wam się chyba nie udała. No chyba, że lubicie takie sadystyczne gierki - wzruszył ramionami.
Machnął różdżką, doprowadzając ich złamania do porządku.
-Do rana was wypuszczę, nie wcześniej. Może to oduczy was kozaczenia - stwierdził, by zniknąć u siebie. Miał zamiar ich obserwować, bo to napięcie jedynie świadczyło o tym, że daleko im do przyjaciół.
Niestety, w momencie, w którym w szpitalu pojawiło się dwóch młodziaków, którzy wyglądali jakby podeptało ich stado centaurów (może by w to uwierzył, ale gdyby coś podobnego miało miejsce, zapewne by tego nie przeżyli), Ezra wiedział, że o spokoju może zapomnieć. Podobnie, jak o pysznej porcji ciasta, którą dostał od jednej z nauczycielek. Wyglądało idealnie i aż prosiło się o to, by zatopić w nim zęby.
Wstał z krzesła, wychodząc z gabinetu na spotkanie z uczniami.
-Nielegalna bójka? Za to należy się szlaban, a nie opatrunek - stwierdził, przyglądając się ich ranom. Wystarczył rzut oka, by domyślić się, że się połamali - ręka jednego zwisała bezwładnie, a noga drugiego, cóż, wyglądał co najmniej jakby ją ciągnął za sobą przez całą drogę, niczym zombie. - Na łóżka, już. I bez marudzenia, bo nigdy nie wiecie, czy eliksir nie zawiera trucizny - uśmiechnął się milutko. Trochę creepy.
-I z łaski swojej nie rzucajcie się za bardzo, bo te łóżka niebywale skrzypią - dodał, prowadząc ich chamsko do dwóch wyjątkowo głośnych legowisk, obok siebie. - I macie się stąd nie ruszać, jestem pewien, że się rozumiemy - dodał i na chwilę zniknął, by przynieść odpowiednie eliksiry. Zadrapania na ich kończynach nie mogły być spowodowane zaklęciami, domyślił się, że chodziło o magiczne stworzenia.
-Porcja dla pana i dla pana - wręczył im niewielkie kubeczki. - Randka wam się chyba nie udała. No chyba, że lubicie takie sadystyczne gierki - wzruszył ramionami.
Machnął różdżką, doprowadzając ich złamania do porządku.
-Do rana was wypuszczę, nie wcześniej. Może to oduczy was kozaczenia - stwierdził, by zniknąć u siebie. Miał zamiar ich obserwować, bo to napięcie jedynie świadczyło o tym, że daleko im do przyjaciół.