25-05-2023, 12:49 AM
Zdarzało się tak, że Teddy starał się być pilnym uczniem. A im bliżej do egzaminów, tym częściej mu się to udawało (nie oszukujmy się, w dużej mierze zawdzięczał to któremuś z przyjaciół, którzy zdolni była przywiązać go do krzesła, żeby z miejsca się nie ruszał, choć ostatnio jego Puchoni coś przycichli...). Na przykład dzisiaj! Nie spóźnił się na dotychczasowe zajęcia, udało mu się zrobić jakieś notatki i nawet zamierzał poświęcić piętnaście minut (bo dłużej nie da rady), na przejrzenie materiału do kolejnej lekcji. I zamierzał zrobić to na świeżym powietrzu, a jakże!
Pewnie poszedłby od razu na błonia, gdyby gdzieś odrobinę ponad głowami innych uczniów nie ujrzał znanej rudej czupryny. Uśmiechnął się pod nosem, wzrokiem śledząc poczynania Livki. Coś w brzuchu wywinęło radosnego pirueta, kiedy tylko skierował kroki w kierunku Gryfonki. Nie mogła go widzieć, bo był kilka metrów za nią. Zbliżał się z każdym krokiem, ale ona wciąż była zbyt zajęta spacerkiem na wysokości. Zwolnił, kiedy był około półtorej metra za nią, właśnie miała przeskoczyć na drugą stronę kolumny, więc nie chciał jej zdekoncentrować nagłym "no siema", bo nie chciał żeby spadła.
Los miał jednak inne plany - postanowił sprawdzić refleks Tadzia. Kiedy tylko zauważył, że dłoń Reagan ześliznęła się z kolumny w najmniej odpowiednim momencie, a jej całe ciało zaczęło niebezpiecznie przechylać się w stronę podłoża, jednym susem znalazł się tuż obok. Wyciągnął przed siebie ręce na czas, żeby złapać lecącą dziewczynę w bardzo zgrabny sposób, jakby ćwiczyli to setki razy. W międzyczasie wypuścił książkę, którą trzymał w dłoni, bo jak inaczej miałby ratować damę w opałach?
Uśmiechnął się bohatersko, kiedy tylko Livka zorientowała się co się stao, dlaczego nie walnęła w podłogę.
- Siema Reagan. Jak tak dalej pójdzie, to uznam, że na mnie lecisz. - Raz dosłownie na niego zleciała, teraz to on sam się podłożył i nikt zębów nie pogubił ani tyłka nie obił. Tadzio sam by na siebie leciał, jakby się ratował od tylu upadków! W sensie dosłownym, bo jakby spadał, a później łapał... No dobra, wolał jednak myśleć o tym, że to trzymana w ramionach rudowłosa dziewoja na niego leci. To była znacznie przyjemniejsza myśl i wywoływała aż gęsią skórkę na ramionach ukrytych pod szatą.
Nie odstawił jej tak od razu na ziemię, jakoś tak przyjemnie było trzymać ją w ramionach, tym bardziej ze świadomością, że właśnie się ją uratowało. A co, jeśli roztrzęsiona tym upadkiem nie będzie mogła stać stabilnie na miękkich od emocji nogach? Bezpieczniejsza była w stabilnym chwycie Teddy'ego.
Pewnie poszedłby od razu na błonia, gdyby gdzieś odrobinę ponad głowami innych uczniów nie ujrzał znanej rudej czupryny. Uśmiechnął się pod nosem, wzrokiem śledząc poczynania Livki. Coś w brzuchu wywinęło radosnego pirueta, kiedy tylko skierował kroki w kierunku Gryfonki. Nie mogła go widzieć, bo był kilka metrów za nią. Zbliżał się z każdym krokiem, ale ona wciąż była zbyt zajęta spacerkiem na wysokości. Zwolnił, kiedy był około półtorej metra za nią, właśnie miała przeskoczyć na drugą stronę kolumny, więc nie chciał jej zdekoncentrować nagłym "no siema", bo nie chciał żeby spadła.
Los miał jednak inne plany - postanowił sprawdzić refleks Tadzia. Kiedy tylko zauważył, że dłoń Reagan ześliznęła się z kolumny w najmniej odpowiednim momencie, a jej całe ciało zaczęło niebezpiecznie przechylać się w stronę podłoża, jednym susem znalazł się tuż obok. Wyciągnął przed siebie ręce na czas, żeby złapać lecącą dziewczynę w bardzo zgrabny sposób, jakby ćwiczyli to setki razy. W międzyczasie wypuścił książkę, którą trzymał w dłoni, bo jak inaczej miałby ratować damę w opałach?
Uśmiechnął się bohatersko, kiedy tylko Livka zorientowała się co się stao, dlaczego nie walnęła w podłogę.
- Siema Reagan. Jak tak dalej pójdzie, to uznam, że na mnie lecisz. - Raz dosłownie na niego zleciała, teraz to on sam się podłożył i nikt zębów nie pogubił ani tyłka nie obił. Tadzio sam by na siebie leciał, jakby się ratował od tylu upadków! W sensie dosłownym, bo jakby spadał, a później łapał... No dobra, wolał jednak myśleć o tym, że to trzymana w ramionach rudowłosa dziewoja na niego leci. To była znacznie przyjemniejsza myśl i wywoływała aż gęsią skórkę na ramionach ukrytych pod szatą.
Nie odstawił jej tak od razu na ziemię, jakoś tak przyjemnie było trzymać ją w ramionach, tym bardziej ze świadomością, że właśnie się ją uratowało. A co, jeśli roztrzęsiona tym upadkiem nie będzie mogła stać stabilnie na miękkich od emocji nogach? Bezpieczniejsza była w stabilnym chwycie Teddy'ego.