25-05-2023, 12:59 AM
Tak jak i niepozorna Livka okazywała się mieć dużo siły w ramionach, tak i Teddy mógł zaskoczyć. Przecież obydwoje grali na pozycji pałkarza, musieli mieć wystarczająco siły, żeby odbijać rozpędzone tłuczki, jak inaczej mieliby być skuteczni? Gimore obronił Reagan dwa razy od dwóch tłuczków niemalże na raz, miałby zawalić w roli prywatnego rycerzyka w aluminiowej zbroi i nie złapać jej, kiedy spadała? Więc złapał tak, jak się należy.
Nie znaczy to, że podszedł do tego super spokojnie, jakby takie rzeczy działy się codziennie. Adrenalinka troszkę mu skoczyła i pewnie jak ją już odstawi, to ręce zaczną mu drżeć odrobinę. Na dodatek zarumienił się blado, kiedy Livka wręcz potwierdziła, że na niego leci! Aż poczuł, jak robi mu się trochę gorąco, na samą myśl... um, może lepiej nie wchodzić na tę ścieżkę myślową.
Pomimo chwilowego zmieszania, uśmiechnął się nieco głupkowato, wyobrażając sobie, jak mówi Kitty, albo jeszcze lepiej, Arthurowi, że ostatnio Reagan całkiem często znajduje się w jego ramionach. Z pewnością im o tym powie, bo teraz to było ewidentne, halo. Nie będzie takich rzeczy przed przyjaciółmi ukrywał. I podejrzewał czego może się spodziewać po każdym z nich.
- Jeszcze tego nie zrobiłem. Ale chyba zacznę. - Parsknięcie przechodzącego obok Ślizgona wyrwało go z toku myślowego, przez co wrócił na ziemię. I choć potrzymałby Livkę jeszcze trochę, to sytuacja chyba zaczęłaby robić się niezręczna. Dlatego odstawił ją bezpiecznie i jak był już pewien, że sama utrzymuje stabilnie pion, odsunął się na pół kroku.
- Spoko, kawa załatwi sprawę. - Tak naprawdę wystarczyło już i samo podziękowanie, ale kawa to doskonały pretekst, żeby spędzić razem więcej czasu. Cóż, lubił z nią przebywać, nawet bardzo polubił jej towarzystwo i na dodatek uważał ją za ponadprzeciętnie ładną, nie zaprzeczyłby, gdyby ktoś zapytał go, czy mu się podoba.
Podrapał się po skroni, kiedy zadała następne pytanie. Hm, czy ją śledził? Nie ukrywał się z tym, że zaczął za nią w pewnej chwili podążać, mimo że szedł w odrobinę innym kierunku.
- Może troszkę. Zauważyłem cię spacerującą po murku, chyba to jakiś szósty zmysł kazał mi za tobą pójść. - Tak! To z pewnością było to, a nie nagła świadoma zmiana planów. No bo jakby poszedł jednak na błonia, to Liv stłukłaby sobie swój zgrabny tyłek i jaki byłby z niego wtedy rycerz?
Rozejrzał się po podłodze, bo przypomniało mu się właśnie, że przecież miał ze sobą książkę! Zauważył ją leżącą kartkami do podłogi - część z nich lekko zgięta - jakieś dwa metry za sobą. Podszedł po nieszczęsny wolumin i podniósł go, starając się od razu wyprostować kartki w drodze powrotnej do Gryfonki.
Nie znaczy to, że podszedł do tego super spokojnie, jakby takie rzeczy działy się codziennie. Adrenalinka troszkę mu skoczyła i pewnie jak ją już odstawi, to ręce zaczną mu drżeć odrobinę. Na dodatek zarumienił się blado, kiedy Livka wręcz potwierdziła, że na niego leci! Aż poczuł, jak robi mu się trochę gorąco, na samą myśl... um, może lepiej nie wchodzić na tę ścieżkę myślową.
Pomimo chwilowego zmieszania, uśmiechnął się nieco głupkowato, wyobrażając sobie, jak mówi Kitty, albo jeszcze lepiej, Arthurowi, że ostatnio Reagan całkiem często znajduje się w jego ramionach. Z pewnością im o tym powie, bo teraz to było ewidentne, halo. Nie będzie takich rzeczy przed przyjaciółmi ukrywał. I podejrzewał czego może się spodziewać po każdym z nich.
- Jeszcze tego nie zrobiłem. Ale chyba zacznę. - Parsknięcie przechodzącego obok Ślizgona wyrwało go z toku myślowego, przez co wrócił na ziemię. I choć potrzymałby Livkę jeszcze trochę, to sytuacja chyba zaczęłaby robić się niezręczna. Dlatego odstawił ją bezpiecznie i jak był już pewien, że sama utrzymuje stabilnie pion, odsunął się na pół kroku.
- Spoko, kawa załatwi sprawę. - Tak naprawdę wystarczyło już i samo podziękowanie, ale kawa to doskonały pretekst, żeby spędzić razem więcej czasu. Cóż, lubił z nią przebywać, nawet bardzo polubił jej towarzystwo i na dodatek uważał ją za ponadprzeciętnie ładną, nie zaprzeczyłby, gdyby ktoś zapytał go, czy mu się podoba.
Podrapał się po skroni, kiedy zadała następne pytanie. Hm, czy ją śledził? Nie ukrywał się z tym, że zaczął za nią w pewnej chwili podążać, mimo że szedł w odrobinę innym kierunku.
- Może troszkę. Zauważyłem cię spacerującą po murku, chyba to jakiś szósty zmysł kazał mi za tobą pójść. - Tak! To z pewnością było to, a nie nagła świadoma zmiana planów. No bo jakby poszedł jednak na błonia, to Liv stłukłaby sobie swój zgrabny tyłek i jaki byłby z niego wtedy rycerz?
Rozejrzał się po podłodze, bo przypomniało mu się właśnie, że przecież miał ze sobą książkę! Zauważył ją leżącą kartkami do podłogi - część z nich lekko zgięta - jakieś dwa metry za sobą. Podszedł po nieszczęsny wolumin i podniósł go, starając się od razu wyprostować kartki w drodze powrotnej do Gryfonki.