06-06-2023, 11:07 PM
Gdyby nagle Lycoris została poproszona o opisanie wszystkich dziwnych sytuacji, w których miała okazję się znaleźć, a które nie działały jej na nerwy na tyle, by zaraz coś wokół siebie rozwaliła, z całą pewnością opisałaby tych kilka ostatnich, mających miejsce z Teddym. To, jak ostatnim razem na niego wpadła, kiedy naszło ją łażenie po drzewach. To, jak zajął się nią w Zakazanym Lesie, kiedy na chwilę oślepiło ją światło. To wszystko z całą pewnością pokazywało abstrakcyjność, której dawno nie doświadczyła. Co gorsza, jakoś nie miała niczego przeciwko, że Puchon się koło niej kręcił, służąc pomocą zawsze, kiedy było trzeba. Był w porządku, co ustaliła już wcześniej i to nie tylko dlatego, że grał z nią w Quidditcha. Po prostu był jakiś taki bezproblemowy i tak bardzo podatny na manipulację, że aż chciało się to w pewien sposób wykorzystać.
-O proszę, czyli jednak będziesz to wykorzystywał. A już myślałam, że jesteś jednym z tych, który nie chwali się wszystkim. Tylko Gilmore, jak już, proszę bez koloryzowania. Pamiętaj, że to jest szkoła, a ja dowiem się o wszystkich pomówieniach - skomentowała, patrząc na niego niebieskimi tęczówkami. W połowie żartowała, w połowie niekoniecznie. Mógł opowiadać co tam chciał, póki wszystko miało pokrycie w rzeczywistości, bo tym, czego Reagan naprawdę nie lubiła były kłamstwa na jej temat. Ewentualnie na temat jej przyjaciół bo i w ich obronie potrafiła stanąć. Wyglądała na twardą, wyglądała na taka, która nijak nikim się nie przejmuje, ale miała swój honor i ludzi, o których mogła powiedzieć, że byli dla niej naprawdę ważni. Jak chociażby Kira. Z tym, że z nią aktualnie miała ostro na pieńku.
Wygładziła ubranie, kiedy postawił ją na ziemi. Śmiech Ślizgona? Tym z pewnością się nie przejmowała. Oni zawsze wydawali z siebie dziwne dźwięki.
-Wspaniale. W takim razie jesteśmy umówieni. Z tym, że nie oczekuj, że znam się na kawie - stwierdziła, nie widząc najmniejszego problemu, a już z pewnością niczego dziwnego w tym, że mieli się spotkać w ramach rekompensaty. Wiedziała, jak działa ten świat. Nie było nic za darmo.
-Przyznaj się Teddy, że chciałeś popatrzeć na mój tyłek jak się obracałam - powiedziała, nachylając się trochę w jego stronę. Droczyła się z nim, bo z jakiegoś powodu zabawnie reagował. Zaraz jednak odsunęła się o krok. - W każdym razie ponownie w porę. Przynajmniej nie obiłam sobie twarz, ani niczego innego. Obrałeś sobie za cel bycie moim Rycerzem? Zawsze myślałam, że istnieją jedynie w mugolskich książkach - powiedziała, tym razem siadając na murku. Na jakiś czas miała dość skakania.
- Możesz usiąść obok. Ostatecznie ustaliliśmy, że w takich sytuacjach nie gryzę - uśmiechnęła się do niego lekko, robiąc mu miejsce obok siebie.
-O proszę, czyli jednak będziesz to wykorzystywał. A już myślałam, że jesteś jednym z tych, który nie chwali się wszystkim. Tylko Gilmore, jak już, proszę bez koloryzowania. Pamiętaj, że to jest szkoła, a ja dowiem się o wszystkich pomówieniach - skomentowała, patrząc na niego niebieskimi tęczówkami. W połowie żartowała, w połowie niekoniecznie. Mógł opowiadać co tam chciał, póki wszystko miało pokrycie w rzeczywistości, bo tym, czego Reagan naprawdę nie lubiła były kłamstwa na jej temat. Ewentualnie na temat jej przyjaciół bo i w ich obronie potrafiła stanąć. Wyglądała na twardą, wyglądała na taka, która nijak nikim się nie przejmuje, ale miała swój honor i ludzi, o których mogła powiedzieć, że byli dla niej naprawdę ważni. Jak chociażby Kira. Z tym, że z nią aktualnie miała ostro na pieńku.
Wygładziła ubranie, kiedy postawił ją na ziemi. Śmiech Ślizgona? Tym z pewnością się nie przejmowała. Oni zawsze wydawali z siebie dziwne dźwięki.
-Wspaniale. W takim razie jesteśmy umówieni. Z tym, że nie oczekuj, że znam się na kawie - stwierdziła, nie widząc najmniejszego problemu, a już z pewnością niczego dziwnego w tym, że mieli się spotkać w ramach rekompensaty. Wiedziała, jak działa ten świat. Nie było nic za darmo.
-Przyznaj się Teddy, że chciałeś popatrzeć na mój tyłek jak się obracałam - powiedziała, nachylając się trochę w jego stronę. Droczyła się z nim, bo z jakiegoś powodu zabawnie reagował. Zaraz jednak odsunęła się o krok. - W każdym razie ponownie w porę. Przynajmniej nie obiłam sobie twarz, ani niczego innego. Obrałeś sobie za cel bycie moim Rycerzem? Zawsze myślałam, że istnieją jedynie w mugolskich książkach - powiedziała, tym razem siadając na murku. Na jakiś czas miała dość skakania.
- Możesz usiąść obok. Ostatecznie ustaliliśmy, że w takich sytuacjach nie gryzę - uśmiechnęła się do niego lekko, robiąc mu miejsce obok siebie.