07-06-2023, 12:44 AM
Słuchał go, dla odmiany patrząc mu jednak w oczy, jakby zapomniał na moment, że w całej tej sytuacji było mu zwyczajnie głupio. Przez ten monolog, którym zamęczył go, gdy tylko tu weszli, przez łzy i jakoś... Przez to, że zupełnie inaczej sobie to wyobrażał. A jednak teraz poczuł się bardziej swobodnie? Może nieco pewniej? Coś było inne.
I choć w pewnym momencie był gotów wejść mu w słowo i otworzył usta, na dźwięk swojego nazwiska zamknął je z powrotem i skrzywił się lekko, odwracając wzrok. No właśnie, czy to moment, kiedy miał mu narzekać na wszystkie sposoby, w jakie się do niego zwracał?
Ledwie na moment spuścił wzrok i przesunął nim po posadzce w zastanowieniu. Może lepiej byłoby mieć to wyjaśnione.
- Po nazwisku też brzmi to jakoś chujowo... - mruknął, jakby na ten moment zabrakło mu pewności siebie sprzed chwili, jednak wreszcie znów na niego spojrzał i zdobył się na pewniejszy ton. - Nie, Moon?
Wzruszył lekko ramionami, jakby miało to zapełnić ciszę między jego wypowiedzią, a odpowiedzią Aarona.
- Nie no, po prostu-... - wypalił od razu, czując najwyraźniej potrzebę wyprowadzenia go z rzekomego błędu...
Oczywiście, że wolałby, żeby chłopak był o niego zazdrosny. To chyba też tłumaczyłoby trochę więcej odnośnie jego nastawienia do niego. Z tym, że Philip w całym tym wzbudzaniu zazdrości był na tyle nie poradny, że sam dostrzegł, iż nie ma zbyt dużych szans.
- Po prostu, wiesz, mam na myśli, że, no, nigdy nie wiesz... - dokończył tylko po to, aby domknąć temat, którego jakoś nie miał ochoty kontynuować. Pozostawło mu liczyć, że to obustronne.
Zaraz zmarszczył brwi i znów przez chwilę zastanowił się nad jego słowami. Odpowiedź była oczywista, z tym że pojawiały się pewne ale...
- Tak... Ale... To w sumie nie ma związku z tobą - zaciął się na moment i dopiero po paru sekundach zaczął precyzować. - Znaczy, może i ma, ale nie... Nie tak, że ty bezpośrednio to wywołałeś, tylko...
Gubił się wystarczająco sam ze sobą. Właściwie nawet nie był gotów na dokładne tłumaczenie tego wszystkiego komukolwiek innemu.
- Chodzi mi, że nie wszystko kręci się wokół-...
Ale nie chciał być też złośliwy. Pamiętał cel tego wszystkiego.
- Właściwie to wiesz, nie. Niewiele się zmieniło.
Kłamstwo po tych próbach wyjaśnienia, co działo się w jego głowie było oczywiście bezcelowe, ale to ostatnie, czego mógł się chwycić.
Dalej jednak przemilczał kolejne wypowiedzi Aarona, błądząc wzrokiem po jego twarzy. Wyraźnie chciał coś odpowiedzieć, może się wybronić, albo rzucić coś mądrego, ale zwyczajnie nic nie przychodziło mu do głowy. Tak, zawrócił mu w głowie i w jakiś dziwny sposób, Philip czuł, że jest w całej tej sytuacji na przegranej pozycji. Czuł, że uległ i wcale nie chciał przyznawać się do pewnych rzeczy na głos.
Pozwolił jednak Aaronowi na uniesienie dłoni do jego twarzy oraz przesunięcie kciukiem po ustach, które zaraz nieznacznie rozchylił. Szybko jednak złapał się na tej bezwiednej reakcji i zacisnął usta, zwracając wzrok na bok w zażenowaniu.
- A to nie twój typ tak od, nie wiem, zawsze? - mruknął ponuro, zerkając ku niemu.
Sądził, że jeśli sam się tak nazwie, to ewentualny podobny komentarz nie zaboli. A jednak był z niego wyraźnie niezadowolony. Zabrał sobie tylko pole do narzekania.
z/t x2
I choć w pewnym momencie był gotów wejść mu w słowo i otworzył usta, na dźwięk swojego nazwiska zamknął je z powrotem i skrzywił się lekko, odwracając wzrok. No właśnie, czy to moment, kiedy miał mu narzekać na wszystkie sposoby, w jakie się do niego zwracał?
Ledwie na moment spuścił wzrok i przesunął nim po posadzce w zastanowieniu. Może lepiej byłoby mieć to wyjaśnione.
- Po nazwisku też brzmi to jakoś chujowo... - mruknął, jakby na ten moment zabrakło mu pewności siebie sprzed chwili, jednak wreszcie znów na niego spojrzał i zdobył się na pewniejszy ton. - Nie, Moon?
Wzruszył lekko ramionami, jakby miało to zapełnić ciszę między jego wypowiedzią, a odpowiedzią Aarona.
- Nie no, po prostu-... - wypalił od razu, czując najwyraźniej potrzebę wyprowadzenia go z rzekomego błędu...
Oczywiście, że wolałby, żeby chłopak był o niego zazdrosny. To chyba też tłumaczyłoby trochę więcej odnośnie jego nastawienia do niego. Z tym, że Philip w całym tym wzbudzaniu zazdrości był na tyle nie poradny, że sam dostrzegł, iż nie ma zbyt dużych szans.
- Po prostu, wiesz, mam na myśli, że, no, nigdy nie wiesz... - dokończył tylko po to, aby domknąć temat, którego jakoś nie miał ochoty kontynuować. Pozostawło mu liczyć, że to obustronne.
Zaraz zmarszczył brwi i znów przez chwilę zastanowił się nad jego słowami. Odpowiedź była oczywista, z tym że pojawiały się pewne ale...
- Tak... Ale... To w sumie nie ma związku z tobą - zaciął się na moment i dopiero po paru sekundach zaczął precyzować. - Znaczy, może i ma, ale nie... Nie tak, że ty bezpośrednio to wywołałeś, tylko...
Gubił się wystarczająco sam ze sobą. Właściwie nawet nie był gotów na dokładne tłumaczenie tego wszystkiego komukolwiek innemu.
- Chodzi mi, że nie wszystko kręci się wokół-...
Ale nie chciał być też złośliwy. Pamiętał cel tego wszystkiego.
- Właściwie to wiesz, nie. Niewiele się zmieniło.
Kłamstwo po tych próbach wyjaśnienia, co działo się w jego głowie było oczywiście bezcelowe, ale to ostatnie, czego mógł się chwycić.
Dalej jednak przemilczał kolejne wypowiedzi Aarona, błądząc wzrokiem po jego twarzy. Wyraźnie chciał coś odpowiedzieć, może się wybronić, albo rzucić coś mądrego, ale zwyczajnie nic nie przychodziło mu do głowy. Tak, zawrócił mu w głowie i w jakiś dziwny sposób, Philip czuł, że jest w całej tej sytuacji na przegranej pozycji. Czuł, że uległ i wcale nie chciał przyznawać się do pewnych rzeczy na głos.
Pozwolił jednak Aaronowi na uniesienie dłoni do jego twarzy oraz przesunięcie kciukiem po ustach, które zaraz nieznacznie rozchylił. Szybko jednak złapał się na tej bezwiednej reakcji i zacisnął usta, zwracając wzrok na bok w zażenowaniu.
- A to nie twój typ tak od, nie wiem, zawsze? - mruknął ponuro, zerkając ku niemu.
Sądził, że jeśli sam się tak nazwie, to ewentualny podobny komentarz nie zaboli. A jednak był z niego wyraźnie niezadowolony. Zabrał sobie tylko pole do narzekania.