08-06-2023, 11:29 PM
Zaśmiał się serdecznie na to stwierdzenie, że jak już kac moralny, to chociaż z Pascalem w roli głównej. Nawet mile połechtało to jego ego i aż jakby wyprostował się nieco bardziej unosząc i swoją laskę lukrecji.
- Nic się nie bój, Sophie, nie zostawię cię samej w tym eksperymencie. I masz też okazję poszerzyć swój eksperyment i sprawdzić co się stanie, jak dwie osoby jednocześnie zjedzą lukrecję, patrząc na siebie nawzajem. - Brzmiał wyjątkowo entuzjastycznie na perspektywę... ciężko powiedzieć, czy samego przedsięwzięcia naukowego, czy domniemanego efektu amortencji. Podchodził trochę sceptycznie do działania słodycza, ale przecież nie dowie się jak jest naprawdę, dopóki nie spróbuje.
Nie odwlekając i będąc słownym w swojej obietnicy, ugryzł kawałek lukrecji w tym samym czasie co Sophie, z nieznacznym uśmiechem odznaczającym się lekko napęczniałymi radością policzkami i nie odrywając od blondynki równie radosnego spojrzenia.
Ta radość w spojrzeniu stopniowo zmieniała się w rosnącą fascynację. Odkąd zaczęli rozmawiać wtedy w Hogsmeade, Sophie obudziłą w Pascalu zainteresowanie swoją osobą, ale jakoś do tej pory nie poświęcił uwagi na przemyślenie jak bardzo inteligentną i bystra osóbką jest ta niepozorna blondyneczka. Zdecydowanie odznaczała się urodą na tle innych uczniów Hogwartu, ale poza tym miała tak niesamowity umysł i pomysły, że Pascal aż miał w tej chwili ochotę paść przed nią na kolana i prawić komplementy, wychwalać jej mądrość, urodę, kreatywność, ale również wspaniałomyślność i troskę, jaką otacza znajomych. Przecież podarowała mu bransoletkę przyjaźni nie tak dawno temu! W tej konkretnej chwili, właśnie teraz była to najcenniejsza rzecz, jaką posiadał. Aż bez zastanowienia objął własny nadgarstek drugą dłonią i kciukiem potarł materiał. Spojrzałby na kolor bransoletki, ale nie potrafił zmusić się do oderwania spojrzenia od jej lśniących oczu.
Niby wiedział, że tak właśnie powinna zadziałaś lukrecja, że to działanie amortencji, ale czy to uczucie motyli w brzuchu i nagłego zastrzyku adrenaliny mogły być wynikiem magii innej niż prawdziwe zauroczenie? Czy to wszystko naprawdę mogło być nieprawdziwe? I czy akurat on byłby w stanie rozpoznać różnicę, nie będąc nigdy wcześniej prawdziwie ustrzelonym przez strzałę amora? Nie, to musiała być prawda, te uczucia z pewnością były prawdziwe, potwierdzało to mocne bicie serca!
Puścił własny nadgarstek i bez zawahania sięgnął do jej twarzy i odgarnął jakiś zbłąkany kosmyk, może nawet pojedynczy włos za ucho.
- Sophie... Jesteś genialna, wiesz? I ten pomysł z eksperymentem... wiesz, nie jestem pewien, czy ta lukrecja działa, bo przecież jesteś wciąż tą samą cudowną, piękną i fascynującą Sophie. - Opuściwszy rękę z wysokości jej twarzy, przesunął lekko palcami wzdłuż jej ramienia do dłoni, tak jakby nieco nieśmiało zatrzymując jeden na wysokości jej bransoletki przyjaźni określającej jego emocje w tej chwili. Jarzyła się na pomarańczowo. - I te bransoletki przecież pokazują prawdziwe emocje. - Ha, oszukali naukę, po prostu Pascal zrozumiał, że ta sympatia do Sophie nie była przypadkowa! I to nie tylko przyjaźń! Przecież tak świetnie się dogadywali, potrafili rozbawiać się nawzajem, podnosić na duchu. Jak nic są sobie pisani!
- Nic się nie bój, Sophie, nie zostawię cię samej w tym eksperymencie. I masz też okazję poszerzyć swój eksperyment i sprawdzić co się stanie, jak dwie osoby jednocześnie zjedzą lukrecję, patrząc na siebie nawzajem. - Brzmiał wyjątkowo entuzjastycznie na perspektywę... ciężko powiedzieć, czy samego przedsięwzięcia naukowego, czy domniemanego efektu amortencji. Podchodził trochę sceptycznie do działania słodycza, ale przecież nie dowie się jak jest naprawdę, dopóki nie spróbuje.
Nie odwlekając i będąc słownym w swojej obietnicy, ugryzł kawałek lukrecji w tym samym czasie co Sophie, z nieznacznym uśmiechem odznaczającym się lekko napęczniałymi radością policzkami i nie odrywając od blondynki równie radosnego spojrzenia.
Ta radość w spojrzeniu stopniowo zmieniała się w rosnącą fascynację. Odkąd zaczęli rozmawiać wtedy w Hogsmeade, Sophie obudziłą w Pascalu zainteresowanie swoją osobą, ale jakoś do tej pory nie poświęcił uwagi na przemyślenie jak bardzo inteligentną i bystra osóbką jest ta niepozorna blondyneczka. Zdecydowanie odznaczała się urodą na tle innych uczniów Hogwartu, ale poza tym miała tak niesamowity umysł i pomysły, że Pascal aż miał w tej chwili ochotę paść przed nią na kolana i prawić komplementy, wychwalać jej mądrość, urodę, kreatywność, ale również wspaniałomyślność i troskę, jaką otacza znajomych. Przecież podarowała mu bransoletkę przyjaźni nie tak dawno temu! W tej konkretnej chwili, właśnie teraz była to najcenniejsza rzecz, jaką posiadał. Aż bez zastanowienia objął własny nadgarstek drugą dłonią i kciukiem potarł materiał. Spojrzałby na kolor bransoletki, ale nie potrafił zmusić się do oderwania spojrzenia od jej lśniących oczu.
Niby wiedział, że tak właśnie powinna zadziałaś lukrecja, że to działanie amortencji, ale czy to uczucie motyli w brzuchu i nagłego zastrzyku adrenaliny mogły być wynikiem magii innej niż prawdziwe zauroczenie? Czy to wszystko naprawdę mogło być nieprawdziwe? I czy akurat on byłby w stanie rozpoznać różnicę, nie będąc nigdy wcześniej prawdziwie ustrzelonym przez strzałę amora? Nie, to musiała być prawda, te uczucia z pewnością były prawdziwe, potwierdzało to mocne bicie serca!
Puścił własny nadgarstek i bez zawahania sięgnął do jej twarzy i odgarnął jakiś zbłąkany kosmyk, może nawet pojedynczy włos za ucho.
- Sophie... Jesteś genialna, wiesz? I ten pomysł z eksperymentem... wiesz, nie jestem pewien, czy ta lukrecja działa, bo przecież jesteś wciąż tą samą cudowną, piękną i fascynującą Sophie. - Opuściwszy rękę z wysokości jej twarzy, przesunął lekko palcami wzdłuż jej ramienia do dłoni, tak jakby nieco nieśmiało zatrzymując jeden na wysokości jej bransoletki przyjaźni określającej jego emocje w tej chwili. Jarzyła się na pomarańczowo. - I te bransoletki przecież pokazują prawdziwe emocje. - Ha, oszukali naukę, po prostu Pascal zrozumiał, że ta sympatia do Sophie nie była przypadkowa! I to nie tylko przyjaźń! Przecież tak świetnie się dogadywali, potrafili rozbawiać się nawzajem, podnosić na duchu. Jak nic są sobie pisani!