09-06-2023, 12:47 PM
Podczas tych kilku minut padło dużo różnych zdań, które Zosia próbowała chłonąć pomimo wielkiej burzy w głowie. Zastanawiało ją, dlatego tak spokojnie to przyjął. Pewnie ma większe doświadczenie w takich sytuacjach- Zosia wyobrażała sobie bowiem, że to nie pierwszy i nie ostatni przypadek, kiedy Pascal znajduje się w podobnej sytuacji. Może to ona zbyt pochopnie zareagowała? Może nie powinna się była tak martwić, skoro on- osoba która akurat najwięcej może stracić w tej sytuacji- nie przejmuje się tego typu plotkami aż tak bardzo?
Nie mogła jednak jeszcze zapanować nad emocjami, szczególnie nad uczuciem kłującego serca. Bo koniec końców, było jej po prostu szczerze przykro. Jak można robić takie rzeczy? Czemu ludzie plotkują, rozpowszechniają jakieś niepotwierdzone gdybania? Nie zdają sobie sprawy jak ich słowa mogą wpływać na innych? Do czego ich słowa mogą doprowadzić? Szczególnie, że nie był to miły artykuł, podszyty był dziwnym, pasywnoagresywnym tonem i cwaniactwem. I to nie tylko oni padli ich ofiarom, ale też masa innych, nowych uczniów. Czemu to robią? Jakby nowi uczniowie nie byli wystarczająco zagubieni rozpoczynaniem roku szkolnego w nowej szkole, w połowie swojej edukacji. Jaki mieli w tym cel? Ośmieszyć? Pokazać dominację już na samym początku? Kontrolnie zdeptać nasze mniemanie i pewność siebie, która dopiero zaczynała kiełkować na nowym podłożu?
Jest wiele rzeczy, których w zachowaniu ludzi Zosia nie była w stanie pojąć, a to była jedna z nich. A samo myślenie o tym teraz sprawiało, że ciśnienie zaczynało jej się podnosić, a oddech robił coraz płytszy. Zosia, spokojnie, oddychaj.
Najważniejsze jednak, że Pascal nie był zły. Nie obwiniał jej za to, nie chciał się odciąć, zasygnalizował, że niezbyt go plotki obchodzą. To troszeczkę uspokoiło Zosię- ale tylko troszkę. Dalej pozostawała kwestia planu- co dalej? Jak powinni reagować? Czy chcą podjąć działania w tym kierunku?
Na podaną przez Pascala ponownie rękę, skinęła głową i oparła się na niej delikatnie, być może trochę mocniej niż potrzeba zaciskając dłoń na jego ręce. Mimo, że próbowała się uspokoić, poukładać wszystko, widać było, że jeszcze nie jest całkowicie przekonana. Jeszcze walczyła z wizjami wytykających ją palcami uczniów, szeptów, ukradkowych spojrzeń i zasłyszanych rozmów. Ale próbowała, próbowała przemówić sobie do rozsądku- to nie twoja wina, nie zrobiłaś nic złego, nikt nie jest na ciebie zły, to nic takiego.
I w tym momencie z zamyślenia wyrwały ją słowa Pascala - Masz znacznie więcej wartości i odwagi, niż ktokolwiek, kto to napisał, Sophie.
Słowa te dziwnie dzwoniły jej w uszach, wyrywając ją z zamyślenia. Spojrzała na niego wzorkiem, będącym trochę połączeniem sarny na szosie a trochę dziecka, któremu przedstawiono prawdę objawioną. Rzadko kiedy słyszała takie słowa. Od biologicznego ojca słyszała dokładnie odwrotne określenia, a jej mama dopiero wychodziła z cienia i uczyła się życia na nowo. Najwięcej komplementowali ją tato i babcia, ale od czasu wyprowadzki zdążyła już trochę zapomnieć, że w sumie nie jest najgorszym co się przytrafiło.
Uśmiechnęła się delikatnie, w ten charakterystyczny sposób jakby próbowała się też trochę nie rozpłakać. Bo to była jednak jedna z milszych, jeśli nie najmilsza rzecz, jaką usłyszała od przyjazdu do Hogwartu.
- Może masz rację... - dodała cicho, odpowiadając na pierwszą część zdania chłopaka, jednocześnie wracając wzrokiem do podłogi- I, ty też masz, że wartości, więcej- dodała, dalej się nie patrząc.
Brawo Zośka, niesamowity z ciebie dyskutant, władasz językiem jakbyś zajmowała się tym zawodowo. Wcale nie odpowiadasz na tego typu podniosłe słowa zdaniami na poziomie rozwojowym ucznia szkoły podstawowej.
Ale powoli. Bodźce, za dużo bodźców.
Nie mogła jednak jeszcze zapanować nad emocjami, szczególnie nad uczuciem kłującego serca. Bo koniec końców, było jej po prostu szczerze przykro. Jak można robić takie rzeczy? Czemu ludzie plotkują, rozpowszechniają jakieś niepotwierdzone gdybania? Nie zdają sobie sprawy jak ich słowa mogą wpływać na innych? Do czego ich słowa mogą doprowadzić? Szczególnie, że nie był to miły artykuł, podszyty był dziwnym, pasywnoagresywnym tonem i cwaniactwem. I to nie tylko oni padli ich ofiarom, ale też masa innych, nowych uczniów. Czemu to robią? Jakby nowi uczniowie nie byli wystarczająco zagubieni rozpoczynaniem roku szkolnego w nowej szkole, w połowie swojej edukacji. Jaki mieli w tym cel? Ośmieszyć? Pokazać dominację już na samym początku? Kontrolnie zdeptać nasze mniemanie i pewność siebie, która dopiero zaczynała kiełkować na nowym podłożu?
Jest wiele rzeczy, których w zachowaniu ludzi Zosia nie była w stanie pojąć, a to była jedna z nich. A samo myślenie o tym teraz sprawiało, że ciśnienie zaczynało jej się podnosić, a oddech robił coraz płytszy. Zosia, spokojnie, oddychaj.
Najważniejsze jednak, że Pascal nie był zły. Nie obwiniał jej za to, nie chciał się odciąć, zasygnalizował, że niezbyt go plotki obchodzą. To troszeczkę uspokoiło Zosię- ale tylko troszkę. Dalej pozostawała kwestia planu- co dalej? Jak powinni reagować? Czy chcą podjąć działania w tym kierunku?
Na podaną przez Pascala ponownie rękę, skinęła głową i oparła się na niej delikatnie, być może trochę mocniej niż potrzeba zaciskając dłoń na jego ręce. Mimo, że próbowała się uspokoić, poukładać wszystko, widać było, że jeszcze nie jest całkowicie przekonana. Jeszcze walczyła z wizjami wytykających ją palcami uczniów, szeptów, ukradkowych spojrzeń i zasłyszanych rozmów. Ale próbowała, próbowała przemówić sobie do rozsądku- to nie twoja wina, nie zrobiłaś nic złego, nikt nie jest na ciebie zły, to nic takiego.
I w tym momencie z zamyślenia wyrwały ją słowa Pascala - Masz znacznie więcej wartości i odwagi, niż ktokolwiek, kto to napisał, Sophie.
Słowa te dziwnie dzwoniły jej w uszach, wyrywając ją z zamyślenia. Spojrzała na niego wzorkiem, będącym trochę połączeniem sarny na szosie a trochę dziecka, któremu przedstawiono prawdę objawioną. Rzadko kiedy słyszała takie słowa. Od biologicznego ojca słyszała dokładnie odwrotne określenia, a jej mama dopiero wychodziła z cienia i uczyła się życia na nowo. Najwięcej komplementowali ją tato i babcia, ale od czasu wyprowadzki zdążyła już trochę zapomnieć, że w sumie nie jest najgorszym co się przytrafiło.
Uśmiechnęła się delikatnie, w ten charakterystyczny sposób jakby próbowała się też trochę nie rozpłakać. Bo to była jednak jedna z milszych, jeśli nie najmilsza rzecz, jaką usłyszała od przyjazdu do Hogwartu.
- Może masz rację... - dodała cicho, odpowiadając na pierwszą część zdania chłopaka, jednocześnie wracając wzrokiem do podłogi- I, ty też masz, że wartości, więcej- dodała, dalej się nie patrząc.
Brawo Zośka, niesamowity z ciebie dyskutant, władasz językiem jakbyś zajmowała się tym zawodowo. Wcale nie odpowiadasz na tego typu podniosłe słowa zdaniami na poziomie rozwojowym ucznia szkoły podstawowej.
Ale powoli. Bodźce, za dużo bodźców.