11-06-2023, 02:24 PM
Jego słowa trochę kołatały Zosię, która tak naprawdę dopiero wychodziła z pierwotnego wstrząsu. Kołatały jednak bardziej ze względu na to, że mówił... inaczej. Tak troszkę... z humorem? W języku angielskim chyba mają na to określenie "quirky"?
-... no mam nadzieję, że jestem, i będę stosunkowo jak najdłużej.
Jego inny sposób bycia i poczucie humoru sprawiały, że czuła się bardziej wyluzowana w tej i tak już dziwnej sytuacji. Dlatego miała dziwnie dobre pierwsze wrażenie o chłopaku. Powoli zaczynała sądzić, jakby był tym samym fontem co ona, tylko innym formatowaniem.
- Czysta ciekawość nowicjusza. Poza tym, w jaskiniach można znaleźć ładne kamyczki i minerały. - odpowiedziała po chwili, zdając sobie sprawę jak głupio to brzmi. Wewnętrzny głos podpowiadał jej, że może nie powinna, ale cóż, nie było sensu ukrywać swojej fascynacji przed kimś, kto może jej potencjalnie pomóc.
Cóż, nie była przyzwyczajona do przyznawania się przed ludźmi że jest mentalnie pół człowiekiem, pół gnomem-zbieraczem, który lubuje wszystko, co ma jakiekolwiek objawy świecenia się, mienienia, lub po prostu wygląda fajnie. But here we are, Zosia wpadła do jaskini bo chciała pozbierać kamyczki. I tak dostała już przez te kilka miesięcy bycia w szkole trochę ciekawych łatek socialnych, kolejna już raczej niczego nie zmieni.
Na jego słowa o kojarzeniu podniosła ręce delikatnie, jakby w geście poddania się.
- Całkowicie zrozumiałe. To jednak specyficzne miejsce i czas na zapoznawanie się z nieznajomymi.
Bo jednak spotkanie kogokolwiek w takiej sytuacji jest, ogólnie rzecz biorąc, niespotykane. Coć niespotykane może być nadal niestarcząco odpowiednim słowem.
Więc jego ostrożność ani trochę Zosię nie dziwiła. W końcu to niezwykłe miejsce, w którym się znaleźli, wymagało pewnej rezerwy od obojga. Jednak z jej strony sytuacja wymagała, żeby przekonać go, że nie jest ani duchem, ani sklątkiem, ani innym nie-ludzkim tworkiem.
- No właśnie zależy mi najbardziej na wydostaniu się. Nogę póki co opatrzyłam Ferulą, ale znając moje szczęście, gdzie dodatkowo kuleję, to przy próbie wejścia tam na czworaka spadnę znowu.
Była trochę w rozterce. Teraz i tak, powoli bo powoli, wracało jej logiczne myślenie. Jednak strach oraz bycie delikatnie sponiewieranym dzieckiem bo się spadło z kilku metrów robi swoje w kwestii wymyślania planu.
- Więc bardziej pomoc w obmyśleniu planu jak mogę stąd wyjść.
Co dwie głowy, to nie jedna, prawda?
-... no mam nadzieję, że jestem, i będę stosunkowo jak najdłużej.
Jego inny sposób bycia i poczucie humoru sprawiały, że czuła się bardziej wyluzowana w tej i tak już dziwnej sytuacji. Dlatego miała dziwnie dobre pierwsze wrażenie o chłopaku. Powoli zaczynała sądzić, jakby był tym samym fontem co ona, tylko innym formatowaniem.
- Czysta ciekawość nowicjusza. Poza tym, w jaskiniach można znaleźć ładne kamyczki i minerały. - odpowiedziała po chwili, zdając sobie sprawę jak głupio to brzmi. Wewnętrzny głos podpowiadał jej, że może nie powinna, ale cóż, nie było sensu ukrywać swojej fascynacji przed kimś, kto może jej potencjalnie pomóc.
Cóż, nie była przyzwyczajona do przyznawania się przed ludźmi że jest mentalnie pół człowiekiem, pół gnomem-zbieraczem, który lubuje wszystko, co ma jakiekolwiek objawy świecenia się, mienienia, lub po prostu wygląda fajnie. But here we are, Zosia wpadła do jaskini bo chciała pozbierać kamyczki. I tak dostała już przez te kilka miesięcy bycia w szkole trochę ciekawych łatek socialnych, kolejna już raczej niczego nie zmieni.
Na jego słowa o kojarzeniu podniosła ręce delikatnie, jakby w geście poddania się.
- Całkowicie zrozumiałe. To jednak specyficzne miejsce i czas na zapoznawanie się z nieznajomymi.
Bo jednak spotkanie kogokolwiek w takiej sytuacji jest, ogólnie rzecz biorąc, niespotykane. Coć niespotykane może być nadal niestarcząco odpowiednim słowem.
Więc jego ostrożność ani trochę Zosię nie dziwiła. W końcu to niezwykłe miejsce, w którym się znaleźli, wymagało pewnej rezerwy od obojga. Jednak z jej strony sytuacja wymagała, żeby przekonać go, że nie jest ani duchem, ani sklątkiem, ani innym nie-ludzkim tworkiem.
- No właśnie zależy mi najbardziej na wydostaniu się. Nogę póki co opatrzyłam Ferulą, ale znając moje szczęście, gdzie dodatkowo kuleję, to przy próbie wejścia tam na czworaka spadnę znowu.
Była trochę w rozterce. Teraz i tak, powoli bo powoli, wracało jej logiczne myślenie. Jednak strach oraz bycie delikatnie sponiewieranym dzieckiem bo się spadło z kilku metrów robi swoje w kwestii wymyślania planu.
- Więc bardziej pomoc w obmyśleniu planu jak mogę stąd wyjść.
Co dwie głowy, to nie jedna, prawda?