15-06-2023, 02:21 PM
W pewien sposób to on był tu zawiedziony. Konkretnie samym sobą. Oczywiście, podobnie jak Zofia, miał mnóstwo projektów, zapisków i marzeń dotyczących własnych wynalazków, jednak od pewnego czasu czuł silną potrzebę odtworzenia jednego z największych, swoim zdaniem, wynalazku świata magicznego. Wierzył, że jeśli tylko uda mu się to osiągnąć, będzie o krok bliżej zrozumienia wielkich umysłów, które opracowały podobny projekt po raz pierwszy. Jeśli tylko to miałoby mu się udać, jeśli zrozumiałby pewne mechanizmy...
Ale o czym on właściwie myślał? Nie potrafił odtworzyć stworzenia głupiej przypominajki. Tak, jasne, jego prace ostatecznie doprowadziły do innego wynalazku, ale nie równało się to niczemu wielkiemu. Nie o przypominajkę chodziło. Miała być tylko prostym, krótkim przystankiem w drodze do odtworzenia czegoś naprawdę poważnego.
Z kolei przed nim stała Zofia, która zdawała się być o parę kroków przed nim, myśląc o łączenia technologii ludzkiej i magicznej. Czy to nie była prawdziwa innowacja?
Milczał przez chwilę, bezwiednie mierząc ją wzrokiem, który mógł wydać się oceniający, jednak w rzeczywistości powinno to mimo wszystko przypominać raczej podziw... Niestety, jego mimika bywała chwilami uboga, albo nieodgadniona.
- To skomplikowane, ale wydaje mi się, że to dobra droga... Zwłaszcza, że chyba nikt inny jeszcze się tym nie zajmował. Albo być może zajmowali się, ale nikt nie osiągnął w tym kierunku żadnych sukcesów?
Co nie znaczy, że droga była całkowicie zamknięta... Trzeba było tylko zrozumieć więcej.
Zawahał się chwilę, jednak zebrał w sobie wystarczająco odwagi, by pozornie beznamiętnym tonem rzucić propozycję:
- Jeśli potrzebowałabyś pomocy, mogłabyś dać znać... To znaczy, może wspólnie łatwiej byłoby na coś wpaść.
A jeśli tylko wolałaby pracować sama, przecież mogli zwyczajnie nie wracać do tematu nigdy. W dodatku, absolutnie by to zrozumiał. On zdecydowanie wolał pracować sam. Dlatego też jego propozycja była tak naprawdę przełomowa. Długo zajmowało mu przyzwyczajenie się do nowej osoby, nie mówiąc już o zaufaniu, a podobne propozycje były zarezerwowane tylko i wyłącznie dla najbliższych, których rzecz jasna nie było wielu. Może ze dwie osoby?
Nie śmiał nawet zaprzeczył, kiedy uznała, że brzmi jak debil. Tak, było to dla niego na tyle nie do pojęcia, że zwyczajnie nie potrafił uwierzyć w to, co mówiła. Było to całkowicie wbrew logice, wbrew wszystkiemu, co wiedział do tej pory i choć starał się znajdować nowe rozwiązania, to było o krok za daleko. Nie łamało się pewnych naturalnych zasad, a to o czym mówił Zofia, zdecydowanie burzyło wszystko to, co wiedział i w co wierzył. Gdyby była kimkolwiek innym, wytknąłby jej, że to absolutne bzdury. Ale była Zofią, która jakimś cudem urosła w jego oczach do rozmiarów jakiegoś wschodniego geniusza, szalonego wynalazcy, który wbrew wszystkiemu ma ogromne pokłady wiedzy, pomysłów, projektów. Należał jej się szacunek... I może przymknięcie oka na to, co wydawało mu się nie mieć sensu.
- Chyba na ten moment nie potrafię tego jeszcze pojąć - odparł dyplomatycznie, tym samym umniejszając nieco sobie, a to tylko kolejny przełom!
Zmarszczył brwi, słuchając dalej o tym całym tłumaczu. Właściwie o tym również nie wiedział, co myśleć. Mimo wszystko bariery językowe nie zdawały mu się być na co dzień dużym problemem, ale trzeba przyznać, że wynalazek musiał być godny podziwu.
- To jest... W jakiś sposób niesamowite... - zastanowił się chwilę. - Ale na pewno miałoby jeszcze więcej zastosowań, gdyby dałoby się stworzyć coś na podobnej zasadzie, tylko rozpoznającego języki innych stworzeń? Na przykład język trytoński, ten jest bardzo skomplikowany.
Pozwolił sobie założyć, że wynalazek mugoli nie potrafiłby zajść tak daleko, aby tłumaczyć języki, jakich nie znają sami ludzie.
Ale o czym on właściwie myślał? Nie potrafił odtworzyć stworzenia głupiej przypominajki. Tak, jasne, jego prace ostatecznie doprowadziły do innego wynalazku, ale nie równało się to niczemu wielkiemu. Nie o przypominajkę chodziło. Miała być tylko prostym, krótkim przystankiem w drodze do odtworzenia czegoś naprawdę poważnego.
Z kolei przed nim stała Zofia, która zdawała się być o parę kroków przed nim, myśląc o łączenia technologii ludzkiej i magicznej. Czy to nie była prawdziwa innowacja?
Milczał przez chwilę, bezwiednie mierząc ją wzrokiem, który mógł wydać się oceniający, jednak w rzeczywistości powinno to mimo wszystko przypominać raczej podziw... Niestety, jego mimika bywała chwilami uboga, albo nieodgadniona.
- To skomplikowane, ale wydaje mi się, że to dobra droga... Zwłaszcza, że chyba nikt inny jeszcze się tym nie zajmował. Albo być może zajmowali się, ale nikt nie osiągnął w tym kierunku żadnych sukcesów?
Co nie znaczy, że droga była całkowicie zamknięta... Trzeba było tylko zrozumieć więcej.
Zawahał się chwilę, jednak zebrał w sobie wystarczająco odwagi, by pozornie beznamiętnym tonem rzucić propozycję:
- Jeśli potrzebowałabyś pomocy, mogłabyś dać znać... To znaczy, może wspólnie łatwiej byłoby na coś wpaść.
A jeśli tylko wolałaby pracować sama, przecież mogli zwyczajnie nie wracać do tematu nigdy. W dodatku, absolutnie by to zrozumiał. On zdecydowanie wolał pracować sam. Dlatego też jego propozycja była tak naprawdę przełomowa. Długo zajmowało mu przyzwyczajenie się do nowej osoby, nie mówiąc już o zaufaniu, a podobne propozycje były zarezerwowane tylko i wyłącznie dla najbliższych, których rzecz jasna nie było wielu. Może ze dwie osoby?
Nie śmiał nawet zaprzeczył, kiedy uznała, że brzmi jak debil. Tak, było to dla niego na tyle nie do pojęcia, że zwyczajnie nie potrafił uwierzyć w to, co mówiła. Było to całkowicie wbrew logice, wbrew wszystkiemu, co wiedział do tej pory i choć starał się znajdować nowe rozwiązania, to było o krok za daleko. Nie łamało się pewnych naturalnych zasad, a to o czym mówił Zofia, zdecydowanie burzyło wszystko to, co wiedział i w co wierzył. Gdyby była kimkolwiek innym, wytknąłby jej, że to absolutne bzdury. Ale była Zofią, która jakimś cudem urosła w jego oczach do rozmiarów jakiegoś wschodniego geniusza, szalonego wynalazcy, który wbrew wszystkiemu ma ogromne pokłady wiedzy, pomysłów, projektów. Należał jej się szacunek... I może przymknięcie oka na to, co wydawało mu się nie mieć sensu.
- Chyba na ten moment nie potrafię tego jeszcze pojąć - odparł dyplomatycznie, tym samym umniejszając nieco sobie, a to tylko kolejny przełom!
Zmarszczył brwi, słuchając dalej o tym całym tłumaczu. Właściwie o tym również nie wiedział, co myśleć. Mimo wszystko bariery językowe nie zdawały mu się być na co dzień dużym problemem, ale trzeba przyznać, że wynalazek musiał być godny podziwu.
- To jest... W jakiś sposób niesamowite... - zastanowił się chwilę. - Ale na pewno miałoby jeszcze więcej zastosowań, gdyby dałoby się stworzyć coś na podobnej zasadzie, tylko rozpoznającego języki innych stworzeń? Na przykład język trytoński, ten jest bardzo skomplikowany.
Pozwolił sobie założyć, że wynalazek mugoli nie potrafiłby zajść tak daleko, aby tłumaczyć języki, jakich nie znają sami ludzie.