17-06-2023, 02:38 PM
Hogwart był niezaprzeczalnie miejscem niezwykłym. Nie tylko ze względu na magię, którą był wypełniony, czy magicznymi stworzeniami pałętającymi się po Zakazanym Lesie lub w pomieszczeniach szkolnych, do których lepiej było nie wchodzić. Był niezwykły ponieważ ilekroć ludzie chcieli zachować coś dla siebie, w sekrecie, szkoła wiedziała o tym wyjątkowo szybko. Dotyczyło to niemal wszystkiego - romansów pomiędzy uczniami, nauczycielami, sekretnych spotkań mających na celu studiowanie zakazanej magii, czy zwykłych psikusów, od których Hogwart aż huczał.
Nic dziwnego, że Aaron dowiedział się o wizycie Philipa w skrzydle szpitalnym. Nie znał dokładnych szczegółów, nie miał jeszcze okazji porozmawiać z chłopakiem. Ot, znał jedynie podstawowe informacje, które uzyskał dzięki grupie dziewcząt plotkujących na korytarzu. Zbiły się w gromadę, niczym sępy żądne padliny i obgadywały wszystko, co tylko przyszło im na myśl. Normalnie nie zwróciłby na nie uwagi, a tym bardziej nie skupiał się na tym, co wylatywało z ich ust, gdyby nie tak dobrze znane nazwisko. Mogło dotyczyć paru osób, co należało sprawdzić. Prefektem jednak był tylko jeden z nich. ten, którym Moon interesował się najbardziej.
Stąd dowiedział się o szpitalu. Powód mógł być różnoraki - tego niestety panny nie umiały dokładnie zweryfikować, zapytane o więcej. Zmiana tematu pojawiła się szybko, wszak żadna nie chciała gadać o innym kolesiu, kiedy obok stał Aaron. Niespecjalnie zainteresowany, ale im to nie przeszkadzało.
Bez słowa pożegnania oddalił się od dziewcząt, które teraz miały swoją konwersację skupić właśnie na Ślizgonie i udał się do szpitala licząc, że jeszcze zastanie tam Leightona. Znał jego podejście do tego miejsca, znał też swoje do pielęgniarza, którego uważał za nadętego, zakompleksionego podrywacza. Jakoś nie wyobrażał sobie, że Philip z chęcią pozostanie pod jego opieką.
Zastał go na jedny z łóżek. Nie wyglądał najlepiej, tyle dało się wywnioskować z takiej odległości. Musiało być jednak na tyle poważnie, że dał się tutaj uwięzić.
Stanął przy jego łóżku, rzucając cień na jego osobę. Powoli lustrował jego twarz, a przynajmniej część, której nie zakrywała ręka. Wyglądał okropnie, niczym po spotkaniu ze stadem rozwścieczonych centaurów. Pytaniem było, kto właściwie był prawdziwym sprawcą, bo jakoś w wypadek Moon uwierzyć nie miał zamiaru.
-Stawiam, że nie zderzyłeś się ze ścianą - skomentował, zwracając tym samym uwagę na swoją obecność.
Nic dziwnego, że Aaron dowiedział się o wizycie Philipa w skrzydle szpitalnym. Nie znał dokładnych szczegółów, nie miał jeszcze okazji porozmawiać z chłopakiem. Ot, znał jedynie podstawowe informacje, które uzyskał dzięki grupie dziewcząt plotkujących na korytarzu. Zbiły się w gromadę, niczym sępy żądne padliny i obgadywały wszystko, co tylko przyszło im na myśl. Normalnie nie zwróciłby na nie uwagi, a tym bardziej nie skupiał się na tym, co wylatywało z ich ust, gdyby nie tak dobrze znane nazwisko. Mogło dotyczyć paru osób, co należało sprawdzić. Prefektem jednak był tylko jeden z nich. ten, którym Moon interesował się najbardziej.
Stąd dowiedział się o szpitalu. Powód mógł być różnoraki - tego niestety panny nie umiały dokładnie zweryfikować, zapytane o więcej. Zmiana tematu pojawiła się szybko, wszak żadna nie chciała gadać o innym kolesiu, kiedy obok stał Aaron. Niespecjalnie zainteresowany, ale im to nie przeszkadzało.
Bez słowa pożegnania oddalił się od dziewcząt, które teraz miały swoją konwersację skupić właśnie na Ślizgonie i udał się do szpitala licząc, że jeszcze zastanie tam Leightona. Znał jego podejście do tego miejsca, znał też swoje do pielęgniarza, którego uważał za nadętego, zakompleksionego podrywacza. Jakoś nie wyobrażał sobie, że Philip z chęcią pozostanie pod jego opieką.
Zastał go na jedny z łóżek. Nie wyglądał najlepiej, tyle dało się wywnioskować z takiej odległości. Musiało być jednak na tyle poważnie, że dał się tutaj uwięzić.
Stanął przy jego łóżku, rzucając cień na jego osobę. Powoli lustrował jego twarz, a przynajmniej część, której nie zakrywała ręka. Wyglądał okropnie, niczym po spotkaniu ze stadem rozwścieczonych centaurów. Pytaniem było, kto właściwie był prawdziwym sprawcą, bo jakoś w wypadek Moon uwierzyć nie miał zamiaru.
-Stawiam, że nie zderzyłeś się ze ścianą - skomentował, zwracając tym samym uwagę na swoją obecność.