25-06-2023, 12:42 PM
Ian sam w sumie nie wiedział jak się do tego odnieść. To nawet nie tak, że zatajał jakieś informacje, a przynajmniej nie wydawało mu się. Nie chciał robić z tego tajemnicy i też nie krył się przed kolegami czy kimkolwiek w zaprzątaniu Maxwellowi głowy. A jednak jakoś tak... No dziwnie mu ostatecznie było, łatwiej było zupełnie tego nie rozkminiać i po prostu być w tej relacji takiej, jaka była, niż rozkładać na części pierwsze do czego dążyli. Tylko jak teraz już Philip dopytywał i trzeba było jakoś się rozwinąć, nagle zaczął mieć problem z nazwaniem... Tego.
Zerknął więc na niego trochę zmieszany, choć próbował grać spokój i pewność siebie, jak zwykle.
- Różnie, tak też mi się zdarza - rzucił, przewracając oczami. Westchnął zaraz cicho. - To skomplikowane, po prostu jest gość, co ma pecha chyba ze wszystkim, do czego się dotknie, aż nawet bawił. Ale w sumie jest spoko, jak się z nim zagada to zyskuje bardzo i... No, jest spoko. - Pokiwał głową, krzywiąc się ciut, bo absolutnie słyszał, że brzmi co najmniej dziwnie. Ale w sumie nic, co mówił, nie było nieprawdą! Ale imienia nadal nie powiedział. Dlaczego? Nie wiedział, chyba po prostu poczuł jakiś rodzaj protekcyjności wobec Maxwella i nie chciał żeby jego brat albo ktokolwiek coś mu zaczął psuć. Dopiero co zaczęli robić jakiekolwiek postępy...
W sumie to skoro Aaron się za nim wstawił przy tym bydlaku przerośniętym... To nawet heroiczne. Odrobinkę nawet ratowało jego obraz w głowie Iana. Niedużo! Ale ciutkę się odkuł.
- Może faktycznie nie jest tak tragiczny jak go opisałeś. - Pauza. - Tylko ciut mniej.
Nawet posłał Philipowi krzywy, trochę nieśmiały uśmiech, troszkę obracając ich rozmowę na adrenalinie w cichy żarcik, bo chyba tak ironicznie im się lepiej rozmawiało.
- Ale żyje, nie? W sensie Aaron. - To nie było oczywiste! Atakujący to jakiś chory pojeb wielkolud.
Zerknął więc na niego trochę zmieszany, choć próbował grać spokój i pewność siebie, jak zwykle.
- Różnie, tak też mi się zdarza - rzucił, przewracając oczami. Westchnął zaraz cicho. - To skomplikowane, po prostu jest gość, co ma pecha chyba ze wszystkim, do czego się dotknie, aż nawet bawił. Ale w sumie jest spoko, jak się z nim zagada to zyskuje bardzo i... No, jest spoko. - Pokiwał głową, krzywiąc się ciut, bo absolutnie słyszał, że brzmi co najmniej dziwnie. Ale w sumie nic, co mówił, nie było nieprawdą! Ale imienia nadal nie powiedział. Dlaczego? Nie wiedział, chyba po prostu poczuł jakiś rodzaj protekcyjności wobec Maxwella i nie chciał żeby jego brat albo ktokolwiek coś mu zaczął psuć. Dopiero co zaczęli robić jakiekolwiek postępy...
W sumie to skoro Aaron się za nim wstawił przy tym bydlaku przerośniętym... To nawet heroiczne. Odrobinkę nawet ratowało jego obraz w głowie Iana. Niedużo! Ale ciutkę się odkuł.
- Może faktycznie nie jest tak tragiczny jak go opisałeś. - Pauza. - Tylko ciut mniej.
Nawet posłał Philipowi krzywy, trochę nieśmiały uśmiech, troszkę obracając ich rozmowę na adrenalinie w cichy żarcik, bo chyba tak ironicznie im się lepiej rozmawiało.
- Ale żyje, nie? W sensie Aaron. - To nie było oczywiste! Atakujący to jakiś chory pojeb wielkolud.