25-06-2023, 01:56 PM
Uniósł wysoko brwi. Niezłą Maxwell sobie ułożył teorię spiskową, nie ma co. Domyślał się, że nie ufał ludziom i widział, że doszukiwał się we wszystkim jakiejś zmowy przeciwko niemu, ale zdawało się, że było to w większym stopniu niż się spodziewał. Ciekawe jakie teorie ma o nim? Znaczy, o kilku wiedział, bo sam powiedział próbując go od siebie przegonić, ale poza oczywistymi, że niby po prostu się z niego naśmiewa (a to nieprawda! Jeśli się śmieje, to z sympatii!), pewnie były i takie z piekła rodem.
- Wiesz, nie znam innej osoby przekonanej tak bardzo, że wszyscy chcą cię unicestwić, jak ty - Skomentował jego teorię z rozbawieniem.
Skrzywił się zaraz na sugestię Maxwella. Dziewczyny urocze? Od jakiej strony? Nie widział żadnej, wszystkie dziewczyny były okropnymi zołzami albo laluniami. Niektóre tylko były przy tym nawet w porządku, zatem te cechy dało się tolerować. Na przykład Harper, ją lubił! Albo Kaia. A poza tym... Chyba nie miał za dużo koleżanek, w sumie.
- Dziewczyny urocze? Od jakiej strony? Większość z nich to zadufane księżniczki albo złośliwe harpie. Poza tym wiecznie mają humorki i za jedno źle użyte słowo chcą ci odgryźć łeb przy dupie. Wariatki. - Nie mówił tego agresywnie, ale jednak odrobinkę prześmiewczo. - A przynajmniej miażdżąca większość z nich taka jest.
Aczkolwiek Max go rozbrajał chyba każdym komentarzem. Parsknął śmiechem nieopanowanie, zasłaniając na chwilę usta i odwracając wzrok, by zaraz wrócić do niego spojrzeniem nadal mimo wszystko przyjaznym.
- Uspokój się, gamoniu, jesteś nagi, nie idziesz tak do szkoły. A mi jest zawsze ciepło, tak poza tym. Jeśli cię to pocieszy, moim ziomkom też bym pożyczył, tylko z mniejszą wiarą, że aktualnie ją oddadzą. - Prawda, pewnie chamy by specjalnie spierdalali jeszcze z tą kurtką żeby go zezłościć, a potem do końca szkoł mściliby się wzajemnie na sobie w prankach. Życie! - Poza tym hej, jeśli już to chłopakiem, to, że jesteś uroczy, cię nie zbabia, spokojnie.
Ale kilka rzeczy ciut mogło... Acz lubił go takiego! Może dlatego, że poza urokiem też przy okazji on czuł się pewniejszy siebie, dominujący, męski, jak by tego nie nazwać. Ale w takim pozytywnym sensie!
Ale pewne rzeczy jednak jeszcze były niewypowiedziane i Max wyraźnie nie chciał o nich mówić. Nie musiał, trochę było to widać, chociaż Ian nie mógł wiedzieć o wszystkich powodach. Ale niektóre były doprawdy oczywiste. Znał zresztą Ślizgonów dość by wiedzieć jak się traktuje niektóre typy ludzi z innych domów. Westchnął, poddając się, i machnął na Maxa jakby zbywająco ręką.
- Jak uważasz. - Wstał, przechodząc bliżej drzewa. - Accio torba. - I tym razem nawet zaklęcie mu się udało! No bo jakby jebane accio mu nie poszło, to już siara na całego. Złapał torbę zaraz w łapki, jak tylko sfrunęła do niego, i nawet oszczędził sobie złośliwości, od razu podał ją Maxowi. Nawet nie komentował, nie było potrzeby, i tak chłopak się wszystkiego wyprze.
Kostka na zakłócenia: 7
- Wiesz, nie znam innej osoby przekonanej tak bardzo, że wszyscy chcą cię unicestwić, jak ty - Skomentował jego teorię z rozbawieniem.
Skrzywił się zaraz na sugestię Maxwella. Dziewczyny urocze? Od jakiej strony? Nie widział żadnej, wszystkie dziewczyny były okropnymi zołzami albo laluniami. Niektóre tylko były przy tym nawet w porządku, zatem te cechy dało się tolerować. Na przykład Harper, ją lubił! Albo Kaia. A poza tym... Chyba nie miał za dużo koleżanek, w sumie.
- Dziewczyny urocze? Od jakiej strony? Większość z nich to zadufane księżniczki albo złośliwe harpie. Poza tym wiecznie mają humorki i za jedno źle użyte słowo chcą ci odgryźć łeb przy dupie. Wariatki. - Nie mówił tego agresywnie, ale jednak odrobinkę prześmiewczo. - A przynajmniej miażdżąca większość z nich taka jest.
Aczkolwiek Max go rozbrajał chyba każdym komentarzem. Parsknął śmiechem nieopanowanie, zasłaniając na chwilę usta i odwracając wzrok, by zaraz wrócić do niego spojrzeniem nadal mimo wszystko przyjaznym.
- Uspokój się, gamoniu, jesteś nagi, nie idziesz tak do szkoły. A mi jest zawsze ciepło, tak poza tym. Jeśli cię to pocieszy, moim ziomkom też bym pożyczył, tylko z mniejszą wiarą, że aktualnie ją oddadzą. - Prawda, pewnie chamy by specjalnie spierdalali jeszcze z tą kurtką żeby go zezłościć, a potem do końca szkoł mściliby się wzajemnie na sobie w prankach. Życie! - Poza tym hej, jeśli już to chłopakiem, to, że jesteś uroczy, cię nie zbabia, spokojnie.
Ale kilka rzeczy ciut mogło... Acz lubił go takiego! Może dlatego, że poza urokiem też przy okazji on czuł się pewniejszy siebie, dominujący, męski, jak by tego nie nazwać. Ale w takim pozytywnym sensie!
Ale pewne rzeczy jednak jeszcze były niewypowiedziane i Max wyraźnie nie chciał o nich mówić. Nie musiał, trochę było to widać, chociaż Ian nie mógł wiedzieć o wszystkich powodach. Ale niektóre były doprawdy oczywiste. Znał zresztą Ślizgonów dość by wiedzieć jak się traktuje niektóre typy ludzi z innych domów. Westchnął, poddając się, i machnął na Maxa jakby zbywająco ręką.
- Jak uważasz. - Wstał, przechodząc bliżej drzewa. - Accio torba. - I tym razem nawet zaklęcie mu się udało! No bo jakby jebane accio mu nie poszło, to już siara na całego. Złapał torbę zaraz w łapki, jak tylko sfrunęła do niego, i nawet oszczędził sobie złośliwości, od razu podał ją Maxowi. Nawet nie komentował, nie było potrzeby, i tak chłopak się wszystkiego wyprze.
Kostka na zakłócenia: 7