25-06-2023, 03:43 PM
- Niesamowita sprawa... - pokiwała głową niby to w zadumie, chociaż obaj po prostu wygłupiali się, bo no właśnie, przestali być już wrogami. Nawet jak się nie zgadzali w czymś do końca, chociaż nie umknęło jej uwadze, że nagle tych niezgód zrobiło się cholernie mało i mieli więcej wspólnych przekonań niż zapamiętała z zeszłego semestru. Dziwne...
Wytknęła go niemal od razu palcem niby to w groźbie, gdy się tak zaszokował.
- Nikt ci nie uwierzy, a ja się wyprę, od razu uprzedzam.
Mimo tej niby groźby jednak powiedziała to z rozbawieniem, jasne było, że dalej sobie żartuje. W sumie kiedyś może miałaby uniesienia dumą, ale ostatnio jak i Dexter przestał się tak puszyć, naturalnie jej przychodziło obchodzenie takich emocji i zachowywanie się, cóż, normalnie.
Uniosła brwi z zaciekawieniem, spoglądajac na Dextera. Dla wąskiego grona? Aż była ciekawa co to za grono, chociaż jakoś tak cieplej jej się zrobiło, że w ogóle się w nie wliczyła. Nie byłaby jednak sobą gdyby nie obróciła tego w lekki żarcik.
- A co, wszystkim kochankom najpierw grasz? - rzuciła z rozbawieniem. - No ładnie, wszystko jasne... - Oczywiście zupełnie nie miała mu za złe ani nic, ładnie grał. Ale aż się prosiło czepnąć doboru słów. - Cholera, no i bez sensu, wszystko zaprzepaściłeś. A mogliśmy właśnie dzielić twoją nagrodę na pół, jako partnerzy w zbrodni. - Wzruszyła ramieniem. - Nie to nie, ale ciekawa jestem i tak co to jest. Pewnie pół imprezy się rzuci na te wyzwania więc w sumie może być ciekawe patrzenie na to wszystko.
I chociaż raz to nie ona się głupio upodli, a na imprezach niestety zdarzało jej się to dużo częściej niż chciałaby się przyznać. Takie własne skrzywienie, chciała się rozluźnić i wyrzucić emocje, a kończyło się na moralniaku z rana i połamanej dumie. Takie życie...
Nie mogła wiedzieć, że mimo nie brania udziału w bingo, właśnie, inni biorą. I na kartce była też pozycja zagrażająca jej mniej jub bardziej bezpośrednio. Nawet nie wiedziała co i kiedy się stało, ale nagle jakoś tak poczuła ruch powietrza, stłumiony jakby hałas i... Lunął deszcz. Deszcz?! Spojrzała nad głowę, jakby kuląc się w szoku nagłego bycia moczoną, i zobaczyła małe chmurki błyskające się co i raz. Odruchowo zasłoniła głowę rękami przed deszczem.
- Co do cholery jasnej!? - rzuciła, automatycznie rozglądając się za sprawcą. Ale nie będzie stać i szukać przecież, zaraz pospiesznie zaczęła uciekać gdzieś poza chmurę, rzucając pod nosem słowa zdecydowanie nie przeznaczone ani dla uszu nieletnich, ani nawet niespecjalnie przystojące kobiecie tak ogólnie. Wszyscy się patrzyli, a śmiało się pół sali, odgadnięcie kto akurat był sprawdzą było zwyczajnie niemożliwe. A ona była przemoczona do suchej nitki... - Nosz kurwa mać, człowiek nawet nie może napić się w spokoju, całe życie pod górę, pierdolony Syzyf, i tak toczę tą kulę... - mamrotała poza chmurą, wyzymając włosy. Pewnie zaraz jej makijaż spłynie i w ogóle, zmokła kura. Jakoś też się głupio przejęła tym, że wygląda pewnie jak wywłok teraz, a Dexter jest obok. Powinna mieć wywalone, ale nie miała. Popatrzyła i tak gdzie jest, spoglądając na burzę z piorunami parę metrów poza jej zasięgiem.
Wytknęła go niemal od razu palcem niby to w groźbie, gdy się tak zaszokował.
- Nikt ci nie uwierzy, a ja się wyprę, od razu uprzedzam.
Mimo tej niby groźby jednak powiedziała to z rozbawieniem, jasne było, że dalej sobie żartuje. W sumie kiedyś może miałaby uniesienia dumą, ale ostatnio jak i Dexter przestał się tak puszyć, naturalnie jej przychodziło obchodzenie takich emocji i zachowywanie się, cóż, normalnie.
Uniosła brwi z zaciekawieniem, spoglądajac na Dextera. Dla wąskiego grona? Aż była ciekawa co to za grono, chociaż jakoś tak cieplej jej się zrobiło, że w ogóle się w nie wliczyła. Nie byłaby jednak sobą gdyby nie obróciła tego w lekki żarcik.
- A co, wszystkim kochankom najpierw grasz? - rzuciła z rozbawieniem. - No ładnie, wszystko jasne... - Oczywiście zupełnie nie miała mu za złe ani nic, ładnie grał. Ale aż się prosiło czepnąć doboru słów. - Cholera, no i bez sensu, wszystko zaprzepaściłeś. A mogliśmy właśnie dzielić twoją nagrodę na pół, jako partnerzy w zbrodni. - Wzruszyła ramieniem. - Nie to nie, ale ciekawa jestem i tak co to jest. Pewnie pół imprezy się rzuci na te wyzwania więc w sumie może być ciekawe patrzenie na to wszystko.
I chociaż raz to nie ona się głupio upodli, a na imprezach niestety zdarzało jej się to dużo częściej niż chciałaby się przyznać. Takie własne skrzywienie, chciała się rozluźnić i wyrzucić emocje, a kończyło się na moralniaku z rana i połamanej dumie. Takie życie...
Nie mogła wiedzieć, że mimo nie brania udziału w bingo, właśnie, inni biorą. I na kartce była też pozycja zagrażająca jej mniej jub bardziej bezpośrednio. Nawet nie wiedziała co i kiedy się stało, ale nagle jakoś tak poczuła ruch powietrza, stłumiony jakby hałas i... Lunął deszcz. Deszcz?! Spojrzała nad głowę, jakby kuląc się w szoku nagłego bycia moczoną, i zobaczyła małe chmurki błyskające się co i raz. Odruchowo zasłoniła głowę rękami przed deszczem.
- Co do cholery jasnej!? - rzuciła, automatycznie rozglądając się za sprawcą. Ale nie będzie stać i szukać przecież, zaraz pospiesznie zaczęła uciekać gdzieś poza chmurę, rzucając pod nosem słowa zdecydowanie nie przeznaczone ani dla uszu nieletnich, ani nawet niespecjalnie przystojące kobiecie tak ogólnie. Wszyscy się patrzyli, a śmiało się pół sali, odgadnięcie kto akurat był sprawdzą było zwyczajnie niemożliwe. A ona była przemoczona do suchej nitki... - Nosz kurwa mać, człowiek nawet nie może napić się w spokoju, całe życie pod górę, pierdolony Syzyf, i tak toczę tą kulę... - mamrotała poza chmurą, wyzymając włosy. Pewnie zaraz jej makijaż spłynie i w ogóle, zmokła kura. Jakoś też się głupio przejęła tym, że wygląda pewnie jak wywłok teraz, a Dexter jest obok. Powinna mieć wywalone, ale nie miała. Popatrzyła i tak gdzie jest, spoglądając na burzę z piorunami parę metrów poza jej zasięgiem.