26-06-2023, 12:17 AM
Pascal nie był zły, nikt nie ma problemów że Zosia istnieje, sytuacja opanowana, odbiór.
Z każdym jego słowem, zarówno tym teraz jak i tymi, które już padły, czuła, że zaczyna się denerwować mniej. Po prostu, uwierzyła mu, że nie ma dramatu. Na tyle, że bransoletka z jej emocjami zmieniła swój kolor na bladożółty.
- Wiesz, teraz to wiem. Pół godziny temu jeszcze tego nie wiedziałam - zaczęła, już trochę wolniej, a na jej twarzy pojawił się nawet uśmiech - Z doświadczenia wiem że ludzie różnie reagują, i spanikowałam po prostu że możesz mieć z mojego powodu jakieś problemy.
Osłuchała się, swego czasu, o tym co powinna robić, czego nie powinna, z kim się zadawać, z kim nie. Wiedziała, że ludzie w jej otoczeniu takie problemy robili- i po ludzku się bała.
Natomiast, jej wychowanie w "dobrej rodzinie" jeszcze kilka lat temu nie miało podjazdu do bycia rodziną pochodzącą od królów. I to miałoby sens- ci szlachcice, którzy nie są tak pewni swojej pozycji będą się takimi rzeczami przejmować- on w sumie nie musi.
I ty, szczęśliwie też, Zosiu.
Na jego pytanie musiała dać sobie chwilę na przemyślenie.
- ... nie wiem. Szczerze- zaczęła powoli, zerkają na niego- nie wiem czy umiem nazwać to co czuję, nie mówiąc o nazywaniu tego w języku angielskim.
Chaos, może? To słowo było, zdaje się, takie samo w języku polskim i angielskim, no nie?
- może... irytację? I przykrość, ale nie że ktoś to kierował do mnie, tylko że ktoś... po prostu uznał że to zrobi? I że wykazał się przy tym taką ignorancją w kontekście kim jestem, skąd pochodzę, cokolwiek? Skołowanie, bo nie wiedziałam co robić? Nie wiem jak to nazwać... - zaczęła powoli, ze względu na to że więcej czasu potrzebowała na znalezienie w głowie odpowiednich słów w tym języku- Złość też, ale tekstami, które padały w moim kierunku przez ten artykuł, a nie przez sam artykuł... wiesz, nie wszystkim się podoba że gadasz ze mną a nie... cóż, z kimkolwiek innym, I guess.
Bała się też, a raczej zasmuciła ją, jedna specyficzna rzecz. Przestała być anonimowa- a tamten stan rzeczy jej pasował. I o ile nowa łatka "dziewczyny ze wsi" nie była może najwspanialszą, tak dawała jej jakąś dziwną namiastkę bycia losowym człowiekiem...
Zośka, i tak byś była l o s o w y m człowiekiem, w tej szkole jest prawdopodobnie pół na pół ludzi z "normalnych" domów czy innych farmerów jak i wyższych sfer- spojrzeli na ciebie tylko bo jesteś już trochę za stara na Tiarę Przydziału. Odpalił ci się nagle mental jakbyś była jakąś Hannah Montaną, podwójne życie, uspokój się. - pomyślała, mówiąc do siebie w głowie. Przynajmniej jest samoświadoma.
- Głównie jednak to się bałam waszej reakcji, ale, to już mówiłam. Chyba. - dodała, bo w sumie próbując sobie przypomnieć czy dokładnie ten statement padł.
Pozostawała jeszcze jedna kwestia, którą niejako Pascal poruszył, to jest- co teraz. Czy szukać tej osoby? Jak się zachowywać? Ukrywać się? Dowalić do pieca?
- Z jednej strony chciałabym wiedzieć... ale chyba tylko po to, by wiedzieć, jaka osoba reprezentuje takie... wartości? - zaczęła, zastanawiając się nad jego pytaniem w trakcie odpowiedzi. W pierwszym odruchu, oczywiście, to miała wiele różnych planów na sekundę- wpadnie do siedziby gazetki, wysadzi brokatem siedzibę, ucieknie ze śmiechem. Postawi im na środku sali kozę. Ukradnie im wszystkie pióra. Skopie ich tam, że już nigdy nie spróbują nawet przeczytać na głos jej nazwiska.
Ale tak z perspektywy czasu, co było lepszym rozwiązaniem? Albo, co było fajniejszym rozwiązaniem?
- No, i to zależy od tego, czy obieramy jakiś plan działania, czy coś. A raczej, jakie opcje zakłada twój plan postępowania w takich sytuacjach. Jestem otwarta na propozycje.
Z każdym jego słowem, zarówno tym teraz jak i tymi, które już padły, czuła, że zaczyna się denerwować mniej. Po prostu, uwierzyła mu, że nie ma dramatu. Na tyle, że bransoletka z jej emocjami zmieniła swój kolor na bladożółty.
- Wiesz, teraz to wiem. Pół godziny temu jeszcze tego nie wiedziałam - zaczęła, już trochę wolniej, a na jej twarzy pojawił się nawet uśmiech - Z doświadczenia wiem że ludzie różnie reagują, i spanikowałam po prostu że możesz mieć z mojego powodu jakieś problemy.
Osłuchała się, swego czasu, o tym co powinna robić, czego nie powinna, z kim się zadawać, z kim nie. Wiedziała, że ludzie w jej otoczeniu takie problemy robili- i po ludzku się bała.
Natomiast, jej wychowanie w "dobrej rodzinie" jeszcze kilka lat temu nie miało podjazdu do bycia rodziną pochodzącą od królów. I to miałoby sens- ci szlachcice, którzy nie są tak pewni swojej pozycji będą się takimi rzeczami przejmować- on w sumie nie musi.
I ty, szczęśliwie też, Zosiu.
Na jego pytanie musiała dać sobie chwilę na przemyślenie.
- ... nie wiem. Szczerze- zaczęła powoli, zerkają na niego- nie wiem czy umiem nazwać to co czuję, nie mówiąc o nazywaniu tego w języku angielskim.
Chaos, może? To słowo było, zdaje się, takie samo w języku polskim i angielskim, no nie?
- może... irytację? I przykrość, ale nie że ktoś to kierował do mnie, tylko że ktoś... po prostu uznał że to zrobi? I że wykazał się przy tym taką ignorancją w kontekście kim jestem, skąd pochodzę, cokolwiek? Skołowanie, bo nie wiedziałam co robić? Nie wiem jak to nazwać... - zaczęła powoli, ze względu na to że więcej czasu potrzebowała na znalezienie w głowie odpowiednich słów w tym języku- Złość też, ale tekstami, które padały w moim kierunku przez ten artykuł, a nie przez sam artykuł... wiesz, nie wszystkim się podoba że gadasz ze mną a nie... cóż, z kimkolwiek innym, I guess.
Bała się też, a raczej zasmuciła ją, jedna specyficzna rzecz. Przestała być anonimowa- a tamten stan rzeczy jej pasował. I o ile nowa łatka "dziewczyny ze wsi" nie była może najwspanialszą, tak dawała jej jakąś dziwną namiastkę bycia losowym człowiekiem...
Zośka, i tak byś była l o s o w y m człowiekiem, w tej szkole jest prawdopodobnie pół na pół ludzi z "normalnych" domów czy innych farmerów jak i wyższych sfer- spojrzeli na ciebie tylko bo jesteś już trochę za stara na Tiarę Przydziału. Odpalił ci się nagle mental jakbyś była jakąś Hannah Montaną, podwójne życie, uspokój się. - pomyślała, mówiąc do siebie w głowie. Przynajmniej jest samoświadoma.
- Głównie jednak to się bałam waszej reakcji, ale, to już mówiłam. Chyba. - dodała, bo w sumie próbując sobie przypomnieć czy dokładnie ten statement padł.
Pozostawała jeszcze jedna kwestia, którą niejako Pascal poruszył, to jest- co teraz. Czy szukać tej osoby? Jak się zachowywać? Ukrywać się? Dowalić do pieca?
- Z jednej strony chciałabym wiedzieć... ale chyba tylko po to, by wiedzieć, jaka osoba reprezentuje takie... wartości? - zaczęła, zastanawiając się nad jego pytaniem w trakcie odpowiedzi. W pierwszym odruchu, oczywiście, to miała wiele różnych planów na sekundę- wpadnie do siedziby gazetki, wysadzi brokatem siedzibę, ucieknie ze śmiechem. Postawi im na środku sali kozę. Ukradnie im wszystkie pióra. Skopie ich tam, że już nigdy nie spróbują nawet przeczytać na głos jej nazwiska.
Ale tak z perspektywy czasu, co było lepszym rozwiązaniem? Albo, co było fajniejszym rozwiązaniem?
- No, i to zależy od tego, czy obieramy jakiś plan działania, czy coś. A raczej, jakie opcje zakłada twój plan postępowania w takich sytuacjach. Jestem otwarta na propozycje.