26-06-2023, 05:00 PM
No nie uniknie. Nie był z tego zadowolony, miał opory jednak przed wyjaśnieniem o co chodzi, ale też właśnie, nie chciał zatajać rzeczy przed Philipem. Kto jak kto, ale Phil? Okej, wkurwiał go i teraz mieli trochę kosę ze sobą, ale taką w granicach normy i nadal chciał się z nim dzielić tym, co się u niego działo. Byli zespołem w końcu. Westchnął cicho.
- Max.
Nawet nie pełnym imieniem, Maxwell, po prostu Max. Ale to chyba nie miało takiego znaczenia. Nieświadomie też uniknął kolejnej kłótni, także to taki plus!
- Nie musiałeś mówić wprost, tak go przedstawiłeś. Nie wiem, nie usłyszałem dobrej rzeczy o nim chyba ani jednej poza tą teraz, więc nie miej do mnie pretensji, że gościa nie trawię, lekko mówiąc.
Bo faktycznie, dowiedział się o nim dopiero kiedy Phila zranił, a wtedy będąc w emocjach ten nagadał na niego garści raczej złych rzeczy, przedstawił go z miejsca w świetle złamasa, co to go potraktował po świńsku. Naturalnie, nie mógł go jakkolwiek tolerować czy lubić, bo i z jakiego powodu? Fajnie, że zdawał się stać po jego stronie przynajmniej w krytycznych sytuacjach, to chociaż ten jeden plus sytuacji.
- Aha... - Przyglądał mu się chwilę jakby trochę nieprzekonany, a trochę doszukując się właśnie tych niewypowiedzianych emocji. Czasem może znali się aż za dobrze, potrafiło być to zarówno zaletą, jak i utrapieniem. - Możesz zawsze kogoś zapytać chyba... - Bo skoro widać sam nie chciał sprawdzić, a Ian na pewno nie zamierzał go do tego namawiać, to chyba jest dobra opcja? Tak w imię spokoju ducha.
- Max.
Nawet nie pełnym imieniem, Maxwell, po prostu Max. Ale to chyba nie miało takiego znaczenia. Nieświadomie też uniknął kolejnej kłótni, także to taki plus!
- Nie musiałeś mówić wprost, tak go przedstawiłeś. Nie wiem, nie usłyszałem dobrej rzeczy o nim chyba ani jednej poza tą teraz, więc nie miej do mnie pretensji, że gościa nie trawię, lekko mówiąc.
Bo faktycznie, dowiedział się o nim dopiero kiedy Phila zranił, a wtedy będąc w emocjach ten nagadał na niego garści raczej złych rzeczy, przedstawił go z miejsca w świetle złamasa, co to go potraktował po świńsku. Naturalnie, nie mógł go jakkolwiek tolerować czy lubić, bo i z jakiego powodu? Fajnie, że zdawał się stać po jego stronie przynajmniej w krytycznych sytuacjach, to chociaż ten jeden plus sytuacji.
- Aha... - Przyglądał mu się chwilę jakby trochę nieprzekonany, a trochę doszukując się właśnie tych niewypowiedzianych emocji. Czasem może znali się aż za dobrze, potrafiło być to zarówno zaletą, jak i utrapieniem. - Możesz zawsze kogoś zapytać chyba... - Bo skoro widać sam nie chciał sprawdzić, a Ian na pewno nie zamierzał go do tego namawiać, to chyba jest dobra opcja? Tak w imię spokoju ducha.