26-06-2023, 09:01 PM
Dobrze, przynajmniej póki co uniknęli większej kłótni. Co prawda to imię nie mówiło Philipowi nic, ale przynajmniej wreszcie je znał... I być może miał właśnie zacząć zwracać więcej uwagi na piątoklasistów. Nie w nachalny sposób, oczywiście, ale gdyby tylko usłyszał to imię na korytarzu, z pewnością odwróciłby się, aby zobaczyć, do kogo w końcu należało!
Miał jednak jedną obserwację.
- Czyli to pewnie nie Ślizgon?
Oczywiście Philip nie należał do tej chyba już jedynie garstki osób, które zamykały się jedynie na swój dom i nazywało wszystkich innych wrogami. Sądził jedynie, że raczej zna uczniów Slytherinu, zwłaszcza tych, którzy byli zbliżeni do niego wiekiem i chyba nie było tam ani jednego Maxa. Gdyby miał w tej chwili strzelać, na podstawie naprawdę małej garstki informacji, które do tej pory wyciągnął od Iana, stawiałby, że to Puchon. A jednak wiedział, że Tiara czasem się myliła. Na przykład ich młodszy brat Puchonem nie był, a z początku mógłby się założyć, że trafi właśnie do Hufflepuffu! Więc może Krukon? A może nawet był kolegą Sherlocka. Nie otwierał się jednak bardziej z własnymi przemyśleniami.
Zaraz zresztą jego mysli zaczęła zaprzątać inna sprawa. Zmarszczył brwi, starając się ułożyć sobie w głowie, co tak naprawdę mówił Ianowi na temat Aarona i... Cóż, faktycznie niefortunnie się zdarzyło. W dodatku chciał go teraz bronić, ale czy to na pewno miało sens? Czy ich ostatnia rozmowa tak wiele zmieniała? Co najmniej uświadomiła Philipowi, że wcale nie chciał i co ważniejsze, nie był w stanie tego tak zostawić. Wiedział, że będzie musiał w jakiś sposób podejść do kolejnej rozmowy. Nie miał pojęcia jak oraz co właściwie miał powiedzieć, ale czuł, że musiał. Do tego chciał też wierzyć, że wszystko pójdzie po jego myśli i być może mieli mieć jeszcze jakąś szansę na to... Na to coś, co ich łączyło, a Philip trochę nie potrafił, a trochę bał się to nazwać.
To właśnie ta resztka optymizmu, która wciąż tliła się gdzieś, prawdopodobnie w jego sercu, bo w głowie nie miała już absolutnego prawa bytu. To ona pchnęła go do ocieplenia wizerunku Aarona przed bratem. Jeszcze żeby tylko miał na to pomysł...
- Więc... - bąknął na początek, ponownie unikając wzroku Iana i szukając odpowiedzi gdzieś w krzakach przed sobą. - Mogłem też trochę przesadzić.
W to akurat sam nie wierzył. Czuł się zraniony, czuł się głupi, że dał się wciągnąć w grę starszego Ślizgona i czuł, że wszystko miało skończyć się, kiedy ten się znudzi. I chyba wszystko się zgadzało... Tyle że Aaron wcale się nie znudził. Co najmniej jeszcze nie.
- Jest... Po prostu jest trudny i to dlatego - mówiąc to uniósł palec wskazujący i wykreślił nim niewielkie koło, wskazując tym samym na wszystko dookoła.
Dokładniej miał na myśli, że wszystkie te problemy i dramaty wiązały się z tym, że Aaron był trudną osobą. Poza tym, że naprawdę chciał jakoś ocieplić jego wizerunek, było to dosyć szczere.
- Poza tym jest raczej spoko... Jest...
Miły? Nie pasowało do Aarona.
Westchnął głęboko.
- Generalnie... Wydaje mi się, że on się stara... No i dlatego na przykład ta sytuacja... I potem gadaliśmy więcej... I chyba... Może... Może moglibyśmy się bardziej dogadać, nie wiem. Raczej tak. I... Raczej tak...
Naprawdę w tym momencie chciał otworzyć sie przed Ianem oraz wymienić wszystko dobre chwile z Aaronem, albo opowiedzieć dla odmiany o jego pozytywnych cechach, ale zwyczajnie nie potrafił. Przerastało go to. Nigdy nie musiał prowadzić podobnych tematów i nie miał najmniejszego pojęcia, jak się za to zabrać.
- Nie no, widziałem go wczoraj. Znaczy, tak żeby pogadać, był na to czas i... Ma się dobrze - odparł wzruszając ramionami.
Miał jednak jedną obserwację.
- Czyli to pewnie nie Ślizgon?
Oczywiście Philip nie należał do tej chyba już jedynie garstki osób, które zamykały się jedynie na swój dom i nazywało wszystkich innych wrogami. Sądził jedynie, że raczej zna uczniów Slytherinu, zwłaszcza tych, którzy byli zbliżeni do niego wiekiem i chyba nie było tam ani jednego Maxa. Gdyby miał w tej chwili strzelać, na podstawie naprawdę małej garstki informacji, które do tej pory wyciągnął od Iana, stawiałby, że to Puchon. A jednak wiedział, że Tiara czasem się myliła. Na przykład ich młodszy brat Puchonem nie był, a z początku mógłby się założyć, że trafi właśnie do Hufflepuffu! Więc może Krukon? A może nawet był kolegą Sherlocka. Nie otwierał się jednak bardziej z własnymi przemyśleniami.
Zaraz zresztą jego mysli zaczęła zaprzątać inna sprawa. Zmarszczył brwi, starając się ułożyć sobie w głowie, co tak naprawdę mówił Ianowi na temat Aarona i... Cóż, faktycznie niefortunnie się zdarzyło. W dodatku chciał go teraz bronić, ale czy to na pewno miało sens? Czy ich ostatnia rozmowa tak wiele zmieniała? Co najmniej uświadomiła Philipowi, że wcale nie chciał i co ważniejsze, nie był w stanie tego tak zostawić. Wiedział, że będzie musiał w jakiś sposób podejść do kolejnej rozmowy. Nie miał pojęcia jak oraz co właściwie miał powiedzieć, ale czuł, że musiał. Do tego chciał też wierzyć, że wszystko pójdzie po jego myśli i być może mieli mieć jeszcze jakąś szansę na to... Na to coś, co ich łączyło, a Philip trochę nie potrafił, a trochę bał się to nazwać.
To właśnie ta resztka optymizmu, która wciąż tliła się gdzieś, prawdopodobnie w jego sercu, bo w głowie nie miała już absolutnego prawa bytu. To ona pchnęła go do ocieplenia wizerunku Aarona przed bratem. Jeszcze żeby tylko miał na to pomysł...
- Więc... - bąknął na początek, ponownie unikając wzroku Iana i szukając odpowiedzi gdzieś w krzakach przed sobą. - Mogłem też trochę przesadzić.
W to akurat sam nie wierzył. Czuł się zraniony, czuł się głupi, że dał się wciągnąć w grę starszego Ślizgona i czuł, że wszystko miało skończyć się, kiedy ten się znudzi. I chyba wszystko się zgadzało... Tyle że Aaron wcale się nie znudził. Co najmniej jeszcze nie.
- Jest... Po prostu jest trudny i to dlatego - mówiąc to uniósł palec wskazujący i wykreślił nim niewielkie koło, wskazując tym samym na wszystko dookoła.
Dokładniej miał na myśli, że wszystkie te problemy i dramaty wiązały się z tym, że Aaron był trudną osobą. Poza tym, że naprawdę chciał jakoś ocieplić jego wizerunek, było to dosyć szczere.
- Poza tym jest raczej spoko... Jest...
Miły? Nie pasowało do Aarona.
Westchnął głęboko.
- Generalnie... Wydaje mi się, że on się stara... No i dlatego na przykład ta sytuacja... I potem gadaliśmy więcej... I chyba... Może... Może moglibyśmy się bardziej dogadać, nie wiem. Raczej tak. I... Raczej tak...
Naprawdę w tym momencie chciał otworzyć sie przed Ianem oraz wymienić wszystko dobre chwile z Aaronem, albo opowiedzieć dla odmiany o jego pozytywnych cechach, ale zwyczajnie nie potrafił. Przerastało go to. Nigdy nie musiał prowadzić podobnych tematów i nie miał najmniejszego pojęcia, jak się za to zabrać.
- Nie no, widziałem go wczoraj. Znaczy, tak żeby pogadać, był na to czas i... Ma się dobrze - odparł wzruszając ramionami.