28-06-2023, 11:47 PM
Wtedy, w chwili konfliktu z Lavim, czy też po prostu wymianie zdań na adrenalinie, Tim nie był sobą. Był w ogromnych emocjach, które kontrolowały go w zupełności, a Lavi sprowokował do tego wyżycie się na nim. Ale nie było to żadnym usprawiedliwieniem i jak tylko Timothy trochę ochłonął, przemyślał, to sam też doszedł do tego, że zachował się tragicznie. Oczywiście, nie pierwszy raz, Jay jeden najlepiej mógł wiedzieć, że takie impulsywności się zdarzały oraz że po nich bezpośrednio, maks dobę po fakcie, rpzychodziła skrucha i wyrzuty sumienia. Wiecznie to samo koło...
Tu zatem też, następnego dnia z rana, gdy odespał i pomyślał o tym świeżą głową... Bogowie, aż się na chwilę bardziej w pościeli schował we wstydzie i złości na siebie, że znowu postawił siebie i kogoś w takiej sytuacji. Naturalnie, Lavi przecież miał rację, naskoczył na niego bez powodu. Miał prawo zwrócić mu uwagę. A z tego wszystkiego jeszcze go dokopał, jakby był winny czemukolwiek.
Naprawdę chciał go przeprosić, ostatecznie. Najpierw nie był pewien jak do tego podejść, też spodziewał się konsekwencji w postaci interwencji nauczycielskiej. Musiał w końcu komuś powiedzieć o tym zdarzeniu, prawda? Otóż nie, nic nie powiedział, jak się okazało, a Tim niemal tylko na to czekał. Już całą przemowę nawet ułożył! Skrucha, pokora, takie rzeczy. Ale nie przydała się, co sprawiło, że tylko gorzej poczuł się ze sobą. Niektórzy widać umieli się dobrze zachować, nie to co on, całe życie tak. Tym bardziej chciał zagadać do Krukona, ale nie umknęło jego uwadze, że tten unika go jak ognia. Nie patrzy nawet na niego, nic, zupełnie jakby był powietrzem. Raz nawet próbował do niego zagadać, ale zanim zdążył skończyć słowo, już Lavi odchodził. Musiał się więc bardziej postarać, to już była kwestia honoru. No i troszkę też spokoju mentalnego.
Zdecydował się więc na krok dalej - prezent przeprosinowy. Nic wielkiego, bo chyba dziwnie odwalać jakieś wielkie prezenty, zresztą nie znał go aż tak by trafnie coś mu wybrać, ale liczył się gest. Zdecydował się więc na bombonierkę z czekoladkami o kilku różnych smakach. Każdy chyba lubi czekoladę, prawda? Po zajęciach Lavi szybko się oddalał, zresztą nie miał jak go złapać na osobności skoro pod salami roiło się od uczniów. W sobotę jednak to była inna historia i miał dzielne postanowienie to wykorzystać. Szczególnie widząc jak ze złością zarządza wymarsz na jego widok. Albo może to paranoja, ale niemal był przekonany, że to przez jego obecność Lavi idzie gdziekolwiek indziej.
Zebrał się pospiesznie, zachodząc po bombonierkę do dormitorium i przekładając torbę przez ramię, poszedł na poszukiwania. Nie wiedział niby gdzie poszedł, ale z wieży mógł iść jedynie w dół, zatem po prostu tam się skierował, mając nadzieję, że go spotka. Jak nie od razu, był gotowy snuć się po zamku i pół dnia, i tak nie da mu to spokoju, mógł równie dobrze chociaż to rozchodzić. Na szczęście nie musiał jednak robić kilometrów, bo niedługo potem, schodząc, jego oczom ukazał się Krukon zbierający z podłogi swoje rzeczy. Aż się zestresował natychmiastowo, teraz kiedy faktycznie miało dojść do rozmowy. Zawahał się w kroku ledwie chwilę, by zaraz pewniej podejść i przejść przed niego.
- Cześć - rzucił, nawet posyłajac mu lekki, niepewny uśmiech, bardziej by zasygnalizować, że nie ma złych zamiarów. Nawet kucnął, zaczynając pomagać mu zbierać rzeczy! - Ale pech, rozerwała ci się torba? - Podążył wzrokiem od podnoszonej książki do właśnie torby z wyraźną dziurą na spodzie.
Small talk. Ważna rzecz, starał się.
Tu zatem też, następnego dnia z rana, gdy odespał i pomyślał o tym świeżą głową... Bogowie, aż się na chwilę bardziej w pościeli schował we wstydzie i złości na siebie, że znowu postawił siebie i kogoś w takiej sytuacji. Naturalnie, Lavi przecież miał rację, naskoczył na niego bez powodu. Miał prawo zwrócić mu uwagę. A z tego wszystkiego jeszcze go dokopał, jakby był winny czemukolwiek.
Naprawdę chciał go przeprosić, ostatecznie. Najpierw nie był pewien jak do tego podejść, też spodziewał się konsekwencji w postaci interwencji nauczycielskiej. Musiał w końcu komuś powiedzieć o tym zdarzeniu, prawda? Otóż nie, nic nie powiedział, jak się okazało, a Tim niemal tylko na to czekał. Już całą przemowę nawet ułożył! Skrucha, pokora, takie rzeczy. Ale nie przydała się, co sprawiło, że tylko gorzej poczuł się ze sobą. Niektórzy widać umieli się dobrze zachować, nie to co on, całe życie tak. Tym bardziej chciał zagadać do Krukona, ale nie umknęło jego uwadze, że tten unika go jak ognia. Nie patrzy nawet na niego, nic, zupełnie jakby był powietrzem. Raz nawet próbował do niego zagadać, ale zanim zdążył skończyć słowo, już Lavi odchodził. Musiał się więc bardziej postarać, to już była kwestia honoru. No i troszkę też spokoju mentalnego.
Zdecydował się więc na krok dalej - prezent przeprosinowy. Nic wielkiego, bo chyba dziwnie odwalać jakieś wielkie prezenty, zresztą nie znał go aż tak by trafnie coś mu wybrać, ale liczył się gest. Zdecydował się więc na bombonierkę z czekoladkami o kilku różnych smakach. Każdy chyba lubi czekoladę, prawda? Po zajęciach Lavi szybko się oddalał, zresztą nie miał jak go złapać na osobności skoro pod salami roiło się od uczniów. W sobotę jednak to była inna historia i miał dzielne postanowienie to wykorzystać. Szczególnie widząc jak ze złością zarządza wymarsz na jego widok. Albo może to paranoja, ale niemal był przekonany, że to przez jego obecność Lavi idzie gdziekolwiek indziej.
Zebrał się pospiesznie, zachodząc po bombonierkę do dormitorium i przekładając torbę przez ramię, poszedł na poszukiwania. Nie wiedział niby gdzie poszedł, ale z wieży mógł iść jedynie w dół, zatem po prostu tam się skierował, mając nadzieję, że go spotka. Jak nie od razu, był gotowy snuć się po zamku i pół dnia, i tak nie da mu to spokoju, mógł równie dobrze chociaż to rozchodzić. Na szczęście nie musiał jednak robić kilometrów, bo niedługo potem, schodząc, jego oczom ukazał się Krukon zbierający z podłogi swoje rzeczy. Aż się zestresował natychmiastowo, teraz kiedy faktycznie miało dojść do rozmowy. Zawahał się w kroku ledwie chwilę, by zaraz pewniej podejść i przejść przed niego.
- Cześć - rzucił, nawet posyłajac mu lekki, niepewny uśmiech, bardziej by zasygnalizować, że nie ma złych zamiarów. Nawet kucnął, zaczynając pomagać mu zbierać rzeczy! - Ale pech, rozerwała ci się torba? - Podążył wzrokiem od podnoszonej książki do właśnie torby z wyraźną dziurą na spodzie.
Small talk. Ważna rzecz, starał się.