29-06-2023, 04:38 PM
Zmarszczył brwi. Czuł natychmiast w sumie odruch by wstawić się za Maxem, bo jego zdaniem absolutnie nie był pojebany. A na pewno nie w ten negatywny sposób... Zerknął na Philipa nieświadomie trochę z urazą.
- Nie, po prostu... Umie postawić na swoim, nie jest nie wiem, jak taki Sherlock.
Czyli w ich rozumieniu, to nie frajer, którego już lata temu zdominowali i biedaczek nie miał z nimi żadnych szans. Do tego jeszcze bezczelnie jeśli chcieli określić kogoś mianem beznadziei, jego imię często padało w pierwszym rzucie... Ah, ta miłość rodzeństwa.
- To teraz dałeś porównanie, aż nie wiem który z nas ma gorzej - rzucił ostatecznie, unosząc kącik ust lekko w rozbawieniu. Uraza tak szybko jak się pojawiła, znikła. Ostatecznie też Ian troszkę poczuł się nie tak całkiem sam w dziwnej relacji, Phil tez miał swoją.
- Ale nie wiem, w sumie. Znaczy... - Sapnął cicho. - Generalnie zadaję mu dużo pytań albo sugestii, właściwie to nawet bardzo bezpośrednich, ale nie wiem, nie umiem chwilami odczytać jak on to odbiera. Za każdym razem jak myślę, że wiem i robimy jakiś krok ku czemukolwiek, to znowu dupa. - Zerknął na Philipa krótko. - To nie znaczy, że się poddaję, jedynie... No.
Absolutnie niech Maxwell nie łudzi się, że Ian jakkolwiek zamierza odpuścić czy dać mu spokój. Był zdeterminowany, tak długo, jak jasno i dosadnie nie zostanie mu wbite do głowy i przekazane, że nie ma na co liczyć i Max nie przyjmuje w żaden sposób jego zalotów. Nie zmieniało to jednak faktu, że bywał frustrujący. Chwilami troszkę to demotywowało, ale potem Ślizgon tylko pewniej badał pewne granice, też chcąc może trochę więcej odczytać z ekspresji Gryfona.
- Nie, po prostu... Umie postawić na swoim, nie jest nie wiem, jak taki Sherlock.
Czyli w ich rozumieniu, to nie frajer, którego już lata temu zdominowali i biedaczek nie miał z nimi żadnych szans. Do tego jeszcze bezczelnie jeśli chcieli określić kogoś mianem beznadziei, jego imię często padało w pierwszym rzucie... Ah, ta miłość rodzeństwa.
- To teraz dałeś porównanie, aż nie wiem który z nas ma gorzej - rzucił ostatecznie, unosząc kącik ust lekko w rozbawieniu. Uraza tak szybko jak się pojawiła, znikła. Ostatecznie też Ian troszkę poczuł się nie tak całkiem sam w dziwnej relacji, Phil tez miał swoją.
- Ale nie wiem, w sumie. Znaczy... - Sapnął cicho. - Generalnie zadaję mu dużo pytań albo sugestii, właściwie to nawet bardzo bezpośrednich, ale nie wiem, nie umiem chwilami odczytać jak on to odbiera. Za każdym razem jak myślę, że wiem i robimy jakiś krok ku czemukolwiek, to znowu dupa. - Zerknął na Philipa krótko. - To nie znaczy, że się poddaję, jedynie... No.
Absolutnie niech Maxwell nie łudzi się, że Ian jakkolwiek zamierza odpuścić czy dać mu spokój. Był zdeterminowany, tak długo, jak jasno i dosadnie nie zostanie mu wbite do głowy i przekazane, że nie ma na co liczyć i Max nie przyjmuje w żaden sposób jego zalotów. Nie zmieniało to jednak faktu, że bywał frustrujący. Chwilami troszkę to demotywowało, ale potem Ślizgon tylko pewniej badał pewne granice, też chcąc może trochę więcej odczytać z ekspresji Gryfona.