29-06-2023, 10:18 PM
Zaśmiał się krótko, prawie bezgłośnie, na moment spuszczając wzrok na ich złączone dłonie i zawiesił się w tym spojrzeniu na kilka sekund. Pogładził ją kciukiem po skórze i z uśmiechem i dopiero podniósł spojrzenie na jej oczy. Rozbawione tematem tej konwersacji i może odrobinkę zamyślone, jakby jednocześnie kontemplował coś zupełnie nie związanego z tematem.
- Jeśli do tej pory się nie rozhulało istnieje duża szansa, że mimo wszystko uda mi się uniknąć jego przerostu. Jakby jednak to nastąpiło, nie wiem czy sprowadzenie mnie do parteru i temperowanie mojego temperamentu byłoby takie łatwe. - Bardzo mocno pomyślał w tej chwili o tym, jak jemu samemu było trudno nad sobą panować tuż przed pełnią, ale mimo że Heather nie wiedziała o źródle pewnych jego zachowań (a przynajmniej tak sądził), to zdawało jej się to nie przeszkadzać. A przecież nie raz to ona była bardzo bezpośrednim odbiorcą jego instynktów kiedy księżyc zaczynał uderzać mu do głowy za bardzo.
Jeśli w jakiś sposób wprowadził napięcie oczekiwania na informację jak mogłaby mu pomóc nie wychodzić cały dzień z łóżka, to zrobił to nieświadomie. Pewnie gdyby się zorientował jak potencjalnie mogło to zabrzmieć, to akurat z Hatheway spróbowałby obrócić to w żart. Bardzo sugestywny żart, ale nadal żart, bo znał ją dobrze i wiedział, że się martwiła i brała tę sprawę na poważnie.
Westchnął w sposób sugerujący ulgę i zarazem zrezygnowani i gotowość na spędzenie czasu w taki, a nie inny sposób. Może w innych okolicznościach byłby bardziej uparty i mniej ugodowy, ale nie chciał wywoływać niepotrzebnych konfliktów.
Wydał z siebie krótkie "ha!", pełne rozbawienia na sugestię, że obok łóżka ma prawdopodobnie kilka wież książkowych.
- Nie będę żadnej z was narażał na dźwiganie kilku ton. Na szafce nocnej powinna leżeć książka z transmutacji i książka z dziurką od klucza na okładce, te dwie powinny uratować mnie na najbliższe kilka godzin, zanim może znowu ktoś zechce mnie odwiedzić i sprawdzić, czy nie umarłem na frustrację bycia przykutym do łóżka. - Troszkę sugestywniej spojrzał Heather w oczy, żeby wybadać, czy może przyjdzie jeszcze dzisiaj się z nim zobaczyć i umilić mu czas, rozwiać tę frustrację, która z pewnością go po ryju wytrzaska. Przecież obydwoje dobrze wiedzą, że jest osobą aktywną i z pewnością przeleżenie całego dnia w łóżku samemu będzie dla niego trudne. - Chociaż, z drugiej strony... - Przymrużył odrobinę oczy, przyglądając się blondynce. - Niech Camden podźwiga kilka ton. Przekażesz mu, żeby mi przyniósł tę książkę z dziurką od klucza, książkę do transmutacji, run, zielarstwa i eliksirów? - Posłał jej niewinny uśmiech, sugerujący, że wcale nie zamierza nadwyrężać umysłu, skoro nie może się ruszyć z łóżka. Absolutnie, ależ skąd.
Jak tylko Heather oddaliła się od jego łóżka i opuściła Skrzydło Szpitalne, opadł na poduszkę z ciężkim westchnieniem, starając się przypomnieć sobie cokolwiek od czasu kolacji.
- Jeśli do tej pory się nie rozhulało istnieje duża szansa, że mimo wszystko uda mi się uniknąć jego przerostu. Jakby jednak to nastąpiło, nie wiem czy sprowadzenie mnie do parteru i temperowanie mojego temperamentu byłoby takie łatwe. - Bardzo mocno pomyślał w tej chwili o tym, jak jemu samemu było trudno nad sobą panować tuż przed pełnią, ale mimo że Heather nie wiedziała o źródle pewnych jego zachowań (a przynajmniej tak sądził), to zdawało jej się to nie przeszkadzać. A przecież nie raz to ona była bardzo bezpośrednim odbiorcą jego instynktów kiedy księżyc zaczynał uderzać mu do głowy za bardzo.
Jeśli w jakiś sposób wprowadził napięcie oczekiwania na informację jak mogłaby mu pomóc nie wychodzić cały dzień z łóżka, to zrobił to nieświadomie. Pewnie gdyby się zorientował jak potencjalnie mogło to zabrzmieć, to akurat z Hatheway spróbowałby obrócić to w żart. Bardzo sugestywny żart, ale nadal żart, bo znał ją dobrze i wiedział, że się martwiła i brała tę sprawę na poważnie.
Westchnął w sposób sugerujący ulgę i zarazem zrezygnowani i gotowość na spędzenie czasu w taki, a nie inny sposób. Może w innych okolicznościach byłby bardziej uparty i mniej ugodowy, ale nie chciał wywoływać niepotrzebnych konfliktów.
Wydał z siebie krótkie "ha!", pełne rozbawienia na sugestię, że obok łóżka ma prawdopodobnie kilka wież książkowych.
- Nie będę żadnej z was narażał na dźwiganie kilku ton. Na szafce nocnej powinna leżeć książka z transmutacji i książka z dziurką od klucza na okładce, te dwie powinny uratować mnie na najbliższe kilka godzin, zanim może znowu ktoś zechce mnie odwiedzić i sprawdzić, czy nie umarłem na frustrację bycia przykutym do łóżka. - Troszkę sugestywniej spojrzał Heather w oczy, żeby wybadać, czy może przyjdzie jeszcze dzisiaj się z nim zobaczyć i umilić mu czas, rozwiać tę frustrację, która z pewnością go po ryju wytrzaska. Przecież obydwoje dobrze wiedzą, że jest osobą aktywną i z pewnością przeleżenie całego dnia w łóżku samemu będzie dla niego trudne. - Chociaż, z drugiej strony... - Przymrużył odrobinę oczy, przyglądając się blondynce. - Niech Camden podźwiga kilka ton. Przekażesz mu, żeby mi przyniósł tę książkę z dziurką od klucza, książkę do transmutacji, run, zielarstwa i eliksirów? - Posłał jej niewinny uśmiech, sugerujący, że wcale nie zamierza nadwyrężać umysłu, skoro nie może się ruszyć z łóżka. Absolutnie, ależ skąd.
Jak tylko Heather oddaliła się od jego łóżka i opuściła Skrzydło Szpitalne, opadł na poduszkę z ciężkim westchnieniem, starając się przypomnieć sobie cokolwiek od czasu kolacji.