02-07-2023, 11:34 PM
Lavi z całą pewnością był na fali, nabuzowany wewnętrznie, tym samym zaskakując samego siebie wszystkim tym, co tak bezpośrednio wypowiadał. Zdawać by się mogło, że aktualnie role się odwróciły i to właśnie Lloyd jest tym bardziej dominującym, co dla pierwszego lepszego obserwatora musiałoby wyglądać dość komicznie. Nie dość, że widocznie niższy, to jeszcze jego twarz wyglądała raczej jak buźka potulnego dzieciaczka, niż groźnego tyrana i oprawcy. Nie był badassem, tę rolę zgarnął Timothy, który teraz zachowywał się, cóż, lekko mówiąc dziwnie, co kazało Leviemu mieć się na baczności. Nigdy nie podchodził do kolegi z takim dystansem, ale najwidoczniej ostatnie spotkanie zostawiło rysę na jego umyśle. Wszak nie każdy lubi być spetryfikowany i pozostawiony na łaskę pierwszej lepszej osoby. A co, gdyby akurat przechodził ktoś z kim Lavi miał poważniejszą spinę? To byłoby dla Krukona jeszcze mniej przyjemne.
Patrzył na niego, coraz bardziej zdezorientowany. Han nie wyglądał na kogoś, kto się jąka, ani na kogoś, kto nie wie co powiedzieć. Ostatnio dał tego dowód, więc czemu teraz grał takiego?
-To? - powtórzył, jakby trochę naciskając na niego, by dokończył. Jeśli chciał coś powiedzieć, miał ku temu sposobność idealną. Lavi dał mu tę możliwość uznając, że nie łamie swojego postanowienia. To on miał nie szukać interakcji z Timem, a skoro ten pierwszy podszedł, można było przymknąć oko na tę drobną wymianę zdań.
Wpatrywał się w niego przez dłuższą chwilę, jakby zastanawiając się czy dobrze zrozumiał. Czy aby na pewno Timothy mówił po angielsku?
-Co nadal nie upoważnia cię do atakowania bez powodu innych. A tym bardziej do pozostawiania ich po spetryfikowaniu - powiedział, lekko marszcząc nos. Wyjątkowo mu to siedziało na umyśle, zwłaszcza, że jego zdaniem było aktem tchórzostwa. To niemal tak, jakby Tim obawiał się prawdziwego pojedynku.
Widząc, jak chłopak wyciąga coś w jego stronę, lekko się cofnął. No co, może chciał go uderzyć? Widząc jednak niewielkie pudełeczko poczuł się… dziwnie. Tak to było właściwie określenie.
-Co ty robisz? Co to jest? - wyrzucił z siebie czując, jak mimowolnie trochę się czerwieni. Czy on właśnie dawał mu słodkości? Żenujące i zawstydzające!
Patrzył na niego, coraz bardziej zdezorientowany. Han nie wyglądał na kogoś, kto się jąka, ani na kogoś, kto nie wie co powiedzieć. Ostatnio dał tego dowód, więc czemu teraz grał takiego?
-To? - powtórzył, jakby trochę naciskając na niego, by dokończył. Jeśli chciał coś powiedzieć, miał ku temu sposobność idealną. Lavi dał mu tę możliwość uznając, że nie łamie swojego postanowienia. To on miał nie szukać interakcji z Timem, a skoro ten pierwszy podszedł, można było przymknąć oko na tę drobną wymianę zdań.
Wpatrywał się w niego przez dłuższą chwilę, jakby zastanawiając się czy dobrze zrozumiał. Czy aby na pewno Timothy mówił po angielsku?
-Co nadal nie upoważnia cię do atakowania bez powodu innych. A tym bardziej do pozostawiania ich po spetryfikowaniu - powiedział, lekko marszcząc nos. Wyjątkowo mu to siedziało na umyśle, zwłaszcza, że jego zdaniem było aktem tchórzostwa. To niemal tak, jakby Tim obawiał się prawdziwego pojedynku.
Widząc, jak chłopak wyciąga coś w jego stronę, lekko się cofnął. No co, może chciał go uderzyć? Widząc jednak niewielkie pudełeczko poczuł się… dziwnie. Tak to było właściwie określenie.
-Co ty robisz? Co to jest? - wyrzucił z siebie czując, jak mimowolnie trochę się czerwieni. Czy on właśnie dawał mu słodkości? Żenujące i zawstydzające!