17-07-2023, 05:57 PM
Niemal od razu po zajęciach transmutacji, Zosia podreptała pod drzwi gabinetu pani Everett. Zrobiła swój research- nie wie, co prawda, dokładnie gdzie jest gabinet, ale mniej więcej kojarzy gdzie powinien się znajdować.
Bo dużo o tym myślała. Bo, od czasów jak Aidan powiedział jej o tym, że jest w Hogwarcie psycholog, to niemal nieustannie. No, średnio co dwa dni.
Wizja psychologa, przed którym nie będzie musiała ukrywać magicznych elementów swojej przeszłości, który jest w stanie pomóc się z tym uporać, sprawiało, że idąc do gabinetu była nawet podekscytowana.
Nawet, bo jednak nadal się stresowała. Znalezienie psychologa, nawiązanie z nim relacji, zaufania, sprawdzenie, w jakim nurcie prowadzi spotkania, i czy ten nurt odpowiada pacjentowi to złożony proces, na który Zosia musiała w sobie ponownie zebrać siłę.
A czas nie był znowu jakoś szczególnie łaskawy. Zmiana szkoły, przebodźcowanie różnicami programowymi, stres związany z nowymi ludźmi, bycie ,,nową"... było dodatkowo stresujące, nazywając to eufemistycznie.
Ale, czas coś zmienić. Samo martwienie się i babranie się w błocie przeszłości nic nie da. Trzeba nad tym pracować, najlepiej z profesjonalistką.
Szczególnie, że podobno Pani Everett studiowała psychologię na niemagicznym uniwersytecie. To jednak było dla Zosi wyznacznikiem że kobieta po drugiej stronie drzwi wie, co robi. No, i było to niejako drugim powodem, dla którego Zosia się zdecydowała.
Drzwi, pasowałoby w nie zapukać, prawda?
Zosia wzięła więc głęboki wdech, wydech i zapukała do drzwi trzy razy.
Wejść? Czekać, aż zawoła? Nie no, to psycholog, musi zawołać, bo jak ktoś tam już jest?
Nie musiała na szczęście długo czekać. Zza drzwi wydobyło się donośne "Proszę!", dlatego chwyciła klamkę i otworzyła drzwi. Jej oczom ukazał się, cóż, cudny gabinet. Jej poprzedni był trochę smętniejszy, a ten miał tyle roślin, książek, innych rzeczy...! Zapach fajek, który rozpoznała, zignorowała. Imagine, być psychologiem i słuchać problemów innych, fajka się należy jak psu buda.
Przejeżdżając wzrokiem po pomieszczeniu znalazła kobietę siedzącą przy biurku. Od razu zwróciła uwagę na rude loki pani psycholog, które Zosia od razu uznała za śliczne. Ukłoniła się lekko.
- D-dzień dobry...! Um.. - zaczęła, trochę nie wiedząc, jak zacząć- ja przyszłam z pytaniem... - Zośka, z dwoma!- w sumie dwoma, jednym stosunkowo oczywistym, w sumie.