25-08-2023, 01:07 AM
Harper mimo wszystko nie wczytywała się w bingo aż tak dokładnie i niedługo miała tego zdecydowanie pożałować. Bo co tam właściwie było? Blekot. Bla, bla bla... Lukrecja... Śpiewanie... Udawanie, tańczenie, jedzenie jakichś rzeczy... Oczywiście skupiła się na wyczynie na miotle! Reszta zdawała się nudna, przynajmniej póki co. Zdecydowanie ciekawiej byłoby wykonywać podobne zadania z kimś, a niestety nie widziała chwilowo swojego grona znajomych.
Cóż, chyba w takich sytuacjach najrozsądniej jest poczekać przy przekąskach, prawda? Każdy prędzej czy później trafi do przekąsek, omijając trwającą burzę na środku pomieszczenia.
Przysiadła więc z boku i zanurzyła rękę w jednej z misek, aby zaraz unieść swój największy błąd tego wieczoru i zacząć powoli go przeżuwać, przesuwając przy tym wzrokiem po zebranych. W oczy rzucił jej się Mickey, którego wypatrzyłaby wszędzie, bo oczywiście ten idiota musiał pojawiać się wszędzie, gdzie ona... I musiał mieć ten głupi uśmiech i... I to coś w sobie, co najwyraźniej zawsze przykuwało jej wzrok... Musiał stać, taki pewny siebie i było w tym coś zaskakująco... Atrakcyjnego?
Nagle złapała się na tym, że zaczęła przyglądać się mu dużo uważniej, niż do tej pory i tym samym zaczęła dostrzegać cechy, których wcześniej... Nie doceniała? A może powinna... Zdecydowanie powinna! Zwłaszcza że nagle poczuła, że chce być blisko niego. Chciała pokazać mu się z jak najlepszej strony. Chciała jego aprobaty. Objęcia. Pocałunku? Więcej?
Nie rozumiała tego uczucia, jednak rozumiała, że trzeba działać, w związku z czym ruszyła przed siebie. Na moment zapomniała o panującej obok burzy i dała się zmoczyć deszczowi na swojej drodze. Przez chwilę nie było to istotne i dalej brnęła do celu, jednak nagle odskoczyła na bok. Przecież nie mógłby jej tak zobaczyć. Pospiesznie poprawiła włosy, które stały się ledwie wilgotne od deszczu na skraju burzliwego obszaru i mogła iść dalej, licząc, że jej makijaż wyglądał równie idealnie, co wtedy, gdy opuszczała dormitorium - i tak zdecydowanie było. Gdyby nie nagła, dziwna obsesja, pewnie pozwoliłaby sobie zatrzymać się na dłużej z lusterkiem.
- Heeej... - rzuciła z miłym uśmiechem, którego Mickey mógł do tej pory nie doświadczyć, przeciągając wyraźnie sylabę w nienaturalny dla siebie sposób i opierając się o ścianę tuż obok nagle niesamowicie przystojnego Ślizgona. - Próbowałeś już tego zadania z beczką na miotle? Mi wyszło całkiem nieźle...
Może na ten moment brzmiało to, jakby jedynie się przechwalała, jednak cel był jasny - miała mu zaimponować. Potem wszystko poszłoby gładko.
Cóż, chyba w takich sytuacjach najrozsądniej jest poczekać przy przekąskach, prawda? Każdy prędzej czy później trafi do przekąsek, omijając trwającą burzę na środku pomieszczenia.
Przysiadła więc z boku i zanurzyła rękę w jednej z misek, aby zaraz unieść swój największy błąd tego wieczoru i zacząć powoli go przeżuwać, przesuwając przy tym wzrokiem po zebranych. W oczy rzucił jej się Mickey, którego wypatrzyłaby wszędzie, bo oczywiście ten idiota musiał pojawiać się wszędzie, gdzie ona... I musiał mieć ten głupi uśmiech i... I to coś w sobie, co najwyraźniej zawsze przykuwało jej wzrok... Musiał stać, taki pewny siebie i było w tym coś zaskakująco... Atrakcyjnego?
Nagle złapała się na tym, że zaczęła przyglądać się mu dużo uważniej, niż do tej pory i tym samym zaczęła dostrzegać cechy, których wcześniej... Nie doceniała? A może powinna... Zdecydowanie powinna! Zwłaszcza że nagle poczuła, że chce być blisko niego. Chciała pokazać mu się z jak najlepszej strony. Chciała jego aprobaty. Objęcia. Pocałunku? Więcej?
Nie rozumiała tego uczucia, jednak rozumiała, że trzeba działać, w związku z czym ruszyła przed siebie. Na moment zapomniała o panującej obok burzy i dała się zmoczyć deszczowi na swojej drodze. Przez chwilę nie było to istotne i dalej brnęła do celu, jednak nagle odskoczyła na bok. Przecież nie mógłby jej tak zobaczyć. Pospiesznie poprawiła włosy, które stały się ledwie wilgotne od deszczu na skraju burzliwego obszaru i mogła iść dalej, licząc, że jej makijaż wyglądał równie idealnie, co wtedy, gdy opuszczała dormitorium - i tak zdecydowanie było. Gdyby nie nagła, dziwna obsesja, pewnie pozwoliłaby sobie zatrzymać się na dłużej z lusterkiem.
- Heeej... - rzuciła z miłym uśmiechem, którego Mickey mógł do tej pory nie doświadczyć, przeciągając wyraźnie sylabę w nienaturalny dla siebie sposób i opierając się o ścianę tuż obok nagle niesamowicie przystojnego Ślizgona. - Próbowałeś już tego zadania z beczką na miotle? Mi wyszło całkiem nieźle...
Może na ten moment brzmiało to, jakby jedynie się przechwalała, jednak cel był jasny - miała mu zaimponować. Potem wszystko poszłoby gładko.
zadanie bingo: lukrecja