02-09-2023, 02:15 PM
Z jednej strony rozmowa teraz byłaby wskazana, ale z drugiej może obydwoje nadal byli troszkę za bardzo pod wpływem tych emocji i jednak nie byliby obiektywni? Pascal przede wszystkich chciał, żeby Sophie nie czuła się źle z tym co się stało! On, jako artysta i wolna dusza, chyba nie przeżywał tego wszystkiego z aż takim natężeniem. Znaczy, tak, bo lukrecja bardzo wzmogła te wszystkie uczucia, ale ten stan i świadomość teraz, po fakcie, był nieco inny. Tym bardziej, że dla niego nie była to już pierwszyzna, całować się! Z łagodnym, ale nadal czarującym i troskliwym uśmiechem, skinął głową na zgodę.
- Tak, na pewno o tym porozmawiamy, ale to nie czas i miejsce. Szkoda też stracić imprezę na rozmowy o podłożu emocjonalno-egzystencjalnym. - No bo halo, przyszli tutaj dobrze się bawić, a nie rozpatrywać uczucia i działanie lukrecji! To miał być zabawny, relaksujący wieczór, wszelkie nerwy związane z pewnymi wydarzeniami mogli odłożyć na inny dzień. A nawet wypadałoby tak zrobić.
Chciał oderwać myśli Sophie i pomóc jej (i sobie) na nowo się rozluźnić, ale zupełnie nie spodziewał się, że będzie miała przy sobie dokładnie taką samą bombę. Zaskoczony, ale i zafascynowany tym faktem, uśmiechnął się szeroko, a w oczach błysnęło coś łobuzerskiego. Sophie mogła tego jeszcze o nim nie wiedzieć, ale Pascalowi nie było obce płatanie psikusów. Dotychczas to Oriane była jego kompanką wszelkich psot, ale z wielką radością przyjął fakt, że i Krukonka nadawała na podobnych falach.
- To będzie najlepszy prank na skalę imprezy. Może nawet legendarny i anonimowo zapiszemy się na kartach historii Hogwartu. - Zdecydowanie był bardzo na tak, żeby pokryć całą imprezę brokatem! I nie przeszkadzało mu, że sam przy tym oberwie. Zastanowił się przez moment nad poruszonym przez Sophie problemem huku dwóch bomb na raz i troszkę jakby kontrolnie rozejrzał po piwnicy. Burza też do najcichszych nie należała, ale zdawało się, że nikt z organizatorów ani gości nie był tym przejęty. A byli tu przecież też prefekci.
- Hm, myślę że organizatorzy wyciszyli salę. Z tego co mi wiadomo, Puchoni mają całkiem zaskakujące doświadczenie w organizowaniu legendarnych imprez, więc pewnie też podejmują potrzebne środki bezpieczeństwa. Ale rzucenie Silencio na bombę też pomoże przy pranku! - Zamilkł na sekundę, patrząc na Sophie odrobinę może wyczekująco. - Znasz Silencio? - Cóż, on nie znał, nigdy nie miał okazji nauczyć się tego zaklęcia, więc jeśli chcieli go użyć, to cała nadzieja w dziewczynie!
Z niezmiennie czarującym uśmiechem stuknął kubeczek Sophie i napił się wina w bardzo elegancki - w miarę możliwości - sposób. Nawet jak pił z plastiku można było zauważyć tę królewską manierę i klasę. Może nie było to najlepsze wino jakiego w życiu kosztował, ale było naprawdę zaskakująco dobrej jakości jak na produkcję nastolatków w wieku szkolnym.
Zapytano o swoje zadania, przyjrzał się temu czego brakuje mu do najszybszego skreślenia linii, po czym spojrzał też na karteczkę Sophie i o mało nie zaśmiał się w głos, ostatecznie chichocząc krótko, pod nosem.
- Wiesz, Sophie, to chyba przeznaczenie, bo najwyraźniej mamy dokładnie takie same zadania do wykonania, żeby jednocześnie skreślić po linii w bingo. Patrz... - Wskazał na dwie krateczki, których jemu brakowało i na dwie krateczki, których jej brakowało, wywar z blekotu i udawanie nauczyciela. Czy los mógłby być mniej subtelny?
Tolerancja: 4 punkty (2d4/kubek)
Poziom upicia: 6/20 punktów
- Tak, na pewno o tym porozmawiamy, ale to nie czas i miejsce. Szkoda też stracić imprezę na rozmowy o podłożu emocjonalno-egzystencjalnym. - No bo halo, przyszli tutaj dobrze się bawić, a nie rozpatrywać uczucia i działanie lukrecji! To miał być zabawny, relaksujący wieczór, wszelkie nerwy związane z pewnymi wydarzeniami mogli odłożyć na inny dzień. A nawet wypadałoby tak zrobić.
Chciał oderwać myśli Sophie i pomóc jej (i sobie) na nowo się rozluźnić, ale zupełnie nie spodziewał się, że będzie miała przy sobie dokładnie taką samą bombę. Zaskoczony, ale i zafascynowany tym faktem, uśmiechnął się szeroko, a w oczach błysnęło coś łobuzerskiego. Sophie mogła tego jeszcze o nim nie wiedzieć, ale Pascalowi nie było obce płatanie psikusów. Dotychczas to Oriane była jego kompanką wszelkich psot, ale z wielką radością przyjął fakt, że i Krukonka nadawała na podobnych falach.
- To będzie najlepszy prank na skalę imprezy. Może nawet legendarny i anonimowo zapiszemy się na kartach historii Hogwartu. - Zdecydowanie był bardzo na tak, żeby pokryć całą imprezę brokatem! I nie przeszkadzało mu, że sam przy tym oberwie. Zastanowił się przez moment nad poruszonym przez Sophie problemem huku dwóch bomb na raz i troszkę jakby kontrolnie rozejrzał po piwnicy. Burza też do najcichszych nie należała, ale zdawało się, że nikt z organizatorów ani gości nie był tym przejęty. A byli tu przecież też prefekci.
- Hm, myślę że organizatorzy wyciszyli salę. Z tego co mi wiadomo, Puchoni mają całkiem zaskakujące doświadczenie w organizowaniu legendarnych imprez, więc pewnie też podejmują potrzebne środki bezpieczeństwa. Ale rzucenie Silencio na bombę też pomoże przy pranku! - Zamilkł na sekundę, patrząc na Sophie odrobinę może wyczekująco. - Znasz Silencio? - Cóż, on nie znał, nigdy nie miał okazji nauczyć się tego zaklęcia, więc jeśli chcieli go użyć, to cała nadzieja w dziewczynie!
Z niezmiennie czarującym uśmiechem stuknął kubeczek Sophie i napił się wina w bardzo elegancki - w miarę możliwości - sposób. Nawet jak pił z plastiku można było zauważyć tę królewską manierę i klasę. Może nie było to najlepsze wino jakiego w życiu kosztował, ale było naprawdę zaskakująco dobrej jakości jak na produkcję nastolatków w wieku szkolnym.
Zapytano o swoje zadania, przyjrzał się temu czego brakuje mu do najszybszego skreślenia linii, po czym spojrzał też na karteczkę Sophie i o mało nie zaśmiał się w głos, ostatecznie chichocząc krótko, pod nosem.
- Wiesz, Sophie, to chyba przeznaczenie, bo najwyraźniej mamy dokładnie takie same zadania do wykonania, żeby jednocześnie skreślić po linii w bingo. Patrz... - Wskazał na dwie krateczki, których jemu brakowało i na dwie krateczki, których jej brakowało, wywar z blekotu i udawanie nauczyciela. Czy los mógłby być mniej subtelny?