05-09-2023, 09:07 PM
Dotychczas, w Beauxbatons, Pascal nie miał za dużo życia towarzyskiego i bardzo mocno skupiał się na rozwoju artystycznym, który tam był ułatwiony. Odkąd z Oriane przybyli do Hogwartu... zdecydowanie dużo więcej uwagi zaczął skupiać na poszerzaniu siatki znajomych i wychodzeniu ze swojej skorupki. Wcześniej jego jedynym kompanem psot, plotek, poważnych rozmów i spędzania czasu wolnego była właśnie siostra, a jak się okazuje i inni ludzie byli chętni do płatania figli, przygód eksploracji nowego miejsca, angażowania się w niby głupiutkie osobiste projekty, zabawy i innych form zacieśniania więzi.
Zdecydowanie nie będzie uczniem, który po prostu przetrwa od września do czerwca, w końcu jest Boleynem w Hogwarcie, to niemalże jego królewski obowiązek zapisać się na kartach historii!
Zaśmiał się krótko w szczerym, przyjaznym rozbawieniu tym, jak Sophie nagle zdała sobie sprawę z tej małej niedogodności w zakładanym planie wyciszania bomby.
- Może rzucić je lekko w miejscach bardziej zatłoczonych, gdzie ciężko byłoby zorientować się czyja to sprawka? Chociaż z drugiej strony... - Postukał lekko własne odrobinę wydęte wargi w geście zastanowienia. - Raczej niemożliwe żeby udało nam się uniknąć efektów bomby, więc jeśli nie masz nic przeciwko bycia skąpanej w brokacie, to może po prostu... upuścić bombę w tłumie? - Była to opcja o największym prawdopodobieństwie nie zostania namierzonym, bo kto w tłumie będzie patrzył na wysokość mniej więcej bioder? - Aaaalbo może lewitować je zaklęciem i upuścić w dwóch różnych miejscach? - Opcji było tak wiele!
Sophie - bardzo możliwe, że zupełnie nieświadomie - tknęła bardzo czułą strunę w umyślę Pascala. Na słowo wyzwanie, aż oczy mu zabłysnęły, a usta rozciągnęły się w znacznie szerszym uśmiechu. Tak, uwielbiał wyzwania i zdrowe konkurowanie. Nawet jeśli w tym przypadku nie ma konkretnej nagrody za wygranie tego osobistego wyzwania.
- Jestem zdumiony jak bardzo mówisz moim językiem, Sophie! Jestem bardzo za, przyjmuję wyzwanie! - Nawet wyciągnął w jej kierunku otwartą dłoń, żeby przyklepać.
Zdecydowanie nie będzie uczniem, który po prostu przetrwa od września do czerwca, w końcu jest Boleynem w Hogwarcie, to niemalże jego królewski obowiązek zapisać się na kartach historii!
Zaśmiał się krótko w szczerym, przyjaznym rozbawieniu tym, jak Sophie nagle zdała sobie sprawę z tej małej niedogodności w zakładanym planie wyciszania bomby.
- Może rzucić je lekko w miejscach bardziej zatłoczonych, gdzie ciężko byłoby zorientować się czyja to sprawka? Chociaż z drugiej strony... - Postukał lekko własne odrobinę wydęte wargi w geście zastanowienia. - Raczej niemożliwe żeby udało nam się uniknąć efektów bomby, więc jeśli nie masz nic przeciwko bycia skąpanej w brokacie, to może po prostu... upuścić bombę w tłumie? - Była to opcja o największym prawdopodobieństwie nie zostania namierzonym, bo kto w tłumie będzie patrzył na wysokość mniej więcej bioder? - Aaaalbo może lewitować je zaklęciem i upuścić w dwóch różnych miejscach? - Opcji było tak wiele!
Sophie - bardzo możliwe, że zupełnie nieświadomie - tknęła bardzo czułą strunę w umyślę Pascala. Na słowo wyzwanie, aż oczy mu zabłysnęły, a usta rozciągnęły się w znacznie szerszym uśmiechu. Tak, uwielbiał wyzwania i zdrowe konkurowanie. Nawet jeśli w tym przypadku nie ma konkretnej nagrody za wygranie tego osobistego wyzwania.
- Jestem zdumiony jak bardzo mówisz moim językiem, Sophie! Jestem bardzo za, przyjmuję wyzwanie! - Nawet wyciągnął w jej kierunku otwartą dłoń, żeby przyklepać.