10-09-2023, 03:43 PM
Pascal miał w jakiś sposób zaraźliwy śmiech, bo gdy zaczął się śmiać sam ze swoich tekstów, Zosia nie mogła się opanować i momentami wypadała z roli, próbując nie chichotać.
O tym też zdecydowanie będzie musiała napisać. Gdy słyszała o tym eliksirze, myślała bardziej o bełkotaniu podobnym do pijanych ludzi- a jak widać, zdecydowanie się pomyliła.
Miała ochotę nad tym już kminić, rozmyślać, notować i testować. Ale miała misję do skończenia- challenge z Pascalem. I choć póki co szło jej nieźle, nie mogła spuszczać gardy ani przez chwilkę. Jednak tego typu zadania Zosia (czasami całkowicie tego nie planując) brała bardzo na poważnie. Czy było to logiczne? Raczej nie. Ale z jakiegoś powodu miała ogromną ochotę wygrać ten głupiutki zakład.
Mimo, ze w sumie nawet nie ustalili nagrody. Nawet nie wiedziała, o co rywalizują.
Wdech, wydech. Poważna mina, ściągnięte brwi, uśmieszek. Tym razem jednak ręce powędrowały na biodra. Wyprostowała się i ponownie, przerysowanie niskim głosem zaczęła:
- Nie wiem co pana tak bawi, panie Boleyn. Igranie z naturą może się źle skończyć! Jak z krasnalami! - zaczęła. Dobra, nie jest źle. Nie wiedziała co prawda, skąd jej się tu nagle wzięły krasnale, ale może z tego jakoś wybrnie. Dopraw to trochę, może dramaturgią?- Krasnale zawsze noszą kapelusze, bo pomaga im utrzymać równowagę, jak kotom ogon! I teraz są skazane nosić te dziwne czapki do końca świata i jeden dzień dłużej przez jedno głupie zaklęcie rzucone wieki temu! Tak pana bawi cierpienie krasnali?
Pan Beaufort bohater krasnali? No dobrze Zosiu, niech będzie. Mogło być lepiej, ale jakby koniec końców przynajmniej reszta trzymała się w miarę kupy.
Rzut kością d20 15
Czy brzmi jak profesor? Tak
O tym też zdecydowanie będzie musiała napisać. Gdy słyszała o tym eliksirze, myślała bardziej o bełkotaniu podobnym do pijanych ludzi- a jak widać, zdecydowanie się pomyliła.
Miała ochotę nad tym już kminić, rozmyślać, notować i testować. Ale miała misję do skończenia- challenge z Pascalem. I choć póki co szło jej nieźle, nie mogła spuszczać gardy ani przez chwilkę. Jednak tego typu zadania Zosia (czasami całkowicie tego nie planując) brała bardzo na poważnie. Czy było to logiczne? Raczej nie. Ale z jakiegoś powodu miała ogromną ochotę wygrać ten głupiutki zakład.
Mimo, ze w sumie nawet nie ustalili nagrody. Nawet nie wiedziała, o co rywalizują.
Wdech, wydech. Poważna mina, ściągnięte brwi, uśmieszek. Tym razem jednak ręce powędrowały na biodra. Wyprostowała się i ponownie, przerysowanie niskim głosem zaczęła:
- Nie wiem co pana tak bawi, panie Boleyn. Igranie z naturą może się źle skończyć! Jak z krasnalami! - zaczęła. Dobra, nie jest źle. Nie wiedziała co prawda, skąd jej się tu nagle wzięły krasnale, ale może z tego jakoś wybrnie. Dopraw to trochę, może dramaturgią?- Krasnale zawsze noszą kapelusze, bo pomaga im utrzymać równowagę, jak kotom ogon! I teraz są skazane nosić te dziwne czapki do końca świata i jeden dzień dłużej przez jedno głupie zaklęcie rzucone wieki temu! Tak pana bawi cierpienie krasnali?
Pan Beaufort bohater krasnali? No dobrze Zosiu, niech będzie. Mogło być lepiej, ale jakby koniec końców przynajmniej reszta trzymała się w miarę kupy.