19-09-2023, 03:00 AM
Harper nie potrzebowała dziś więcej negatywnych bodźców. Wystarczyło, że nie była jeszcze w pełni gotowa na wieczór, właśnie przemierzała szkołę w poszukiwaniu swoich rzeczy, które chyba przez nieuwagę zostawiła poprzedniego dnia w jednej z sal i... Aha, no tak, i najważniejsze. Chodziła, a może raczej snuła się za nią nieprzyjemna myśl, która stale pobudzała uczucie niepokoju. Wspomnienie ostatniej imprezy towarzyszyło jej niemal bez przerwy, a gdy tylko ustępowało na rzecz skupienia na temacie zajęć, czy rozmowy, nie mogła pozbyć się uczucia, że coś jest nie tak i nie powinna się rozluźnić. Prześladował ją moment, w którym popełniła bezmyślny błąd i straciła kontrolę. Im więcej myślała o całym zajściu, tym mniej chodziło o samego Cavingtona - choć również przyznała to przed sobą z trudem. Dużo łatwiej było obwiniać go za każdy krok, gest, słowo. Poziom obrzydzenia całą sytuacją ustąpił miejsca przerażeniu. Towarzyszył jej trwały, nieprzyjemny strach przed bezsilnością i byciem tak podatną, jak w tamtym momencie. Nie chodziło już nawet o to, co się wydarzyło, a o szereg rzeczy, jakie mogły mieć miejsce.
Nic nie zmieniało jednak faktu, że Mickey był bucem. Zdawała sobie sprawę z tego, że Ślizgon nie zostawi tak całej sytuacji - przecież to za dobry materiał! O nie, on z pewnością miał w końcu przyjść, wypomnieć jej całe zajście, a następnie płynnie przejść do drwin... Choć zwykle była w stanie stanąć z nim twarzą w twarz i odeprzeć jego słowa, nie dając mu tym samym satysfakcji z dominacji w jakiejkolwiek wymianie zdań, teraz nie miała najmniejszej ochoty na podobne starcie. Nie przyznałaby się przed nikim, jednak unikała go cały ostatni tydzień, licząc, że jeśli tylko będzie umykała przed nim wystarczająco długo, wspomnienie tamtego wieczoru zniknie. Nie tylko z jej głowy, ale i jego.
Na szczęście nikomu nie przyszło do głowy biegać po zamku w sobotę o tej porze i nie musiała martwić się niechcianym towarzystwem. Właściwie, był to pierwszy dzień, kiedy poczuła się nieco mniej spięta. Dziś nie czekały jej lekcje z kimś, kogo usilnie unikała, a więc całe zadanie automatycznie stało się dużo prostsze... A przynajmniej aż do wieczoru, jednak wtedy planowała skryć się gdzieś wśród grona swoich znajomych i spędzić miło czas - tak dla odmiany.