17-10-2023, 09:19 PM
Tak jak dziewczęta - co było do przewidzenia - musiały przytargać ze sobą całe torby pełne przyborów mających pomóc im w przygotowaniach do imprezy, tak Pascal miał ze sobą minimalistycznie tylko torbę szkolną, choć może troszkę wypchaną. Tak naprawdę nie potrzebował wiele, żeby skompletować swoje przebranie. Tak jak strój Oriane wymagał wysyłania wielu listów, tak on swoje potrzeby zawarł na jednej stronie pergaminu.
W ten oto sposób jego szkolna torba wypchana była w tej chwili miękkim, oddychającym, wysokiej jakości połyskującym lekko materiałem, który przywodził na myśl szarawy drogi kamień, kilkoma tubkami magicznej szarej i białej farby do ciała, kilka sporych rozmiarów kamiennych broszek, szary pleciony sznurek, paskowe sandały z szarej, miękkiej skóry i jedyny odrobinę kolorystyczny element - koronę oliwną z białego, czystego złota, ręcznie robioną na zamówienie. Odłożył cały ten nawet nie ciężki bagaż na kamienną ławkę, gdzie spoczywały ręczniki i szlafroki, żeby móc rozejrzeć się nieco uważniej po pomieszczeniu, w oczekiwaniu na pojawienie się siostry. Spojrzał na Sophie, kiedy zapytała o wybrany strój i uśmiechnął się tajemniczo. Tak naprawdę nie było już sensu ukrywać jaki ma pomysł, bo przecież po to też w trójkę się utaj spotykają - żeby pomóc sobie nawzajem w przygotowaniach.
- Chciałem żeby było to zaskoczeniem, ale i tak będziesz obecna przy całym procesie, więc chyba stracę i tak na tajemniczości. - Pokiwał przy tym lekko głową, trochę jakby był to gest godzenia się z porażką. Ale tak żartobliwie. - Otóż przebiorę się, z waszą pomocą, jeśli tylko obydwie będziecie tak miłe, za rzeźbę greckiego boga. - Ori oczywiście już zgodziła się pomóc (z wzajemnością). Wypiął nieco pierś i wyprostował się, unosząc brodę, jakby już przybierał pozę posągowego bożyszcza. Nie miał za bardzo możliwości bożyszczować więcej, bo oto dołączyła do nich jedyna brakująca osoba, Oriane. Uśmiechnął się szeroko na widok siostry i grzecznie poczekał, aż najpierw przywita Sophie, po czym rozłożył lekko ramiona w ciepłym, stonowanym geście ogromnej radości, że ją widzi. Odpowiedział na to typowo francuskie powitanie bez choćby krzty zawahania, jaby była to dla nich codzienność. Bo, tak prawdę powiedziawszy, była.
- Ah, ma chère soeur! Ça va très bien. Mam nadzieję, że schody były łaskawe. - Przywitał się szczebiocząc po francusku, dobrze też wiedząc jak bardzo Ori nie lubi hogwardzkich klatek schodowych. Od razu po tym automatycznie przerzucił się znowu na język angielski, bo przecież nie byli sami i niegrzecznym byłoby prowadzić rozmowę w języku, którego trzecia osoba nie rozumie. Tym bardziej, że była to osoba lubiana przynajmniej przez pięćdziesiąt procent reprezentacji rodu Boleynów tutaj, w Hogwarcie. - Właśnie rozmawialiśmy z Sophie o naszych kostiumach na dzisiejszą imprezę. - Wiedział co miała zaplanowane siostra, ale przebranie Krukonki nadal pozostawało nieodkrytą tajemnicą. Spojrzał na nią z ciekawsko uniesionymi brwiami i czarującym uśmiechem zachęcającym do zwierzeń.
W ten oto sposób jego szkolna torba wypchana była w tej chwili miękkim, oddychającym, wysokiej jakości połyskującym lekko materiałem, który przywodził na myśl szarawy drogi kamień, kilkoma tubkami magicznej szarej i białej farby do ciała, kilka sporych rozmiarów kamiennych broszek, szary pleciony sznurek, paskowe sandały z szarej, miękkiej skóry i jedyny odrobinę kolorystyczny element - koronę oliwną z białego, czystego złota, ręcznie robioną na zamówienie. Odłożył cały ten nawet nie ciężki bagaż na kamienną ławkę, gdzie spoczywały ręczniki i szlafroki, żeby móc rozejrzeć się nieco uważniej po pomieszczeniu, w oczekiwaniu na pojawienie się siostry. Spojrzał na Sophie, kiedy zapytała o wybrany strój i uśmiechnął się tajemniczo. Tak naprawdę nie było już sensu ukrywać jaki ma pomysł, bo przecież po to też w trójkę się utaj spotykają - żeby pomóc sobie nawzajem w przygotowaniach.
- Chciałem żeby było to zaskoczeniem, ale i tak będziesz obecna przy całym procesie, więc chyba stracę i tak na tajemniczości. - Pokiwał przy tym lekko głową, trochę jakby był to gest godzenia się z porażką. Ale tak żartobliwie. - Otóż przebiorę się, z waszą pomocą, jeśli tylko obydwie będziecie tak miłe, za rzeźbę greckiego boga. - Ori oczywiście już zgodziła się pomóc (z wzajemnością). Wypiął nieco pierś i wyprostował się, unosząc brodę, jakby już przybierał pozę posągowego bożyszcza. Nie miał za bardzo możliwości bożyszczować więcej, bo oto dołączyła do nich jedyna brakująca osoba, Oriane. Uśmiechnął się szeroko na widok siostry i grzecznie poczekał, aż najpierw przywita Sophie, po czym rozłożył lekko ramiona w ciepłym, stonowanym geście ogromnej radości, że ją widzi. Odpowiedział na to typowo francuskie powitanie bez choćby krzty zawahania, jaby była to dla nich codzienność. Bo, tak prawdę powiedziawszy, była.
- Ah, ma chère soeur! Ça va très bien. Mam nadzieję, że schody były łaskawe. - Przywitał się szczebiocząc po francusku, dobrze też wiedząc jak bardzo Ori nie lubi hogwardzkich klatek schodowych. Od razu po tym automatycznie przerzucił się znowu na język angielski, bo przecież nie byli sami i niegrzecznym byłoby prowadzić rozmowę w języku, którego trzecia osoba nie rozumie. Tym bardziej, że była to osoba lubiana przynajmniej przez pięćdziesiąt procent reprezentacji rodu Boleynów tutaj, w Hogwarcie. - Właśnie rozmawialiśmy z Sophie o naszych kostiumach na dzisiejszą imprezę. - Wiedział co miała zaplanowane siostra, ale przebranie Krukonki nadal pozostawało nieodkrytą tajemnicą. Spojrzał na nią z ciekawsko uniesionymi brwiami i czarującym uśmiechem zachęcającym do zwierzeń.