19-12-2023, 10:15 PM
Skinęła jedynie głową na słowa brata, zgadzając się z ich treścią. Zasadniczo w końcu powiedział niemal dokładnie to samo co ona.
- Ach, nie martw się, będziesz do mnie pasował elegancką nieskromnością - zażartowała tym samym sugerując, że i jej kostium zakładał nieco zbyt wielką powierzchnię nagości.
Przyjęła podane jej narzędzia malarskie. Zerknęła kątem oka ku Sophie zdającej się starannie unikać patrzenia wprost na rozbierającego się Pascala, co oczywiście rozbawiło ją wystarczająco by uniosła jeden kącik ust nieco wyżej.
Być może fakt, że to jej własny brat się rozbierał, przez co nie była rozkojarzona widokami, albo Orianowy naturalny stan gotowości - szczególnie, że znajdowali się w teoretycznie zakazanej dla całej ich trójki łazience - spowodował jej natychmiastową reakcję na szelesty. Spodziewała się bardziej czegoś w stylu prefekta, który ich przyłapał - dlatego też odruchowo uniosła nieco wyżej brodę, z godnością wysoko urodzonej damy, a uśmiech wyrównał się i złagodniał, nabierając tej nieprzeniknionej a enigmatycznej cechy, co pozwalała chłopcom wierzyć, że mają szansę a nauczycielom - że jest ona całkowicie niewinną, potulną uczennicą.
Dostrzegła jednakże coś całkowicie innego. Cienie, jak gdyby żywe, formowały się i zmieniały; gdyby cień był płynem Oriane powiedziałaby, że wręcz zdawały się bulgotać. Przymrużyła lewe oko pozwalając twarzy przybrać naturalny, niekontrolowany wyraz. Zapowiadało się bowiem na potyczkę innej maści. I przymrużenie oka w dziwny sposób pomagało analizować sytuację. Bogin czy okrutności Irytka?
Sytuacja za to przedstawiała się tak: Sophie znajdowała się najbliżej ruchomej ciemności nabierającej coraz wyraźniejszego kształtu, jakby krzyżówki człowieka i niedźwiedzia, Pascal dopiero kończył negliż bądź dopiero co go skończył. Szybkie spojrzenie - Sophie wykazywała dość wyraźne oznaki ataku paniki. Różdżka? W torbie na ławeczce. Ciężko było ocenić czy dopadnięcie torby ściągnie bogina na nią jednak nie było innej opcji.
Co sprawi, że niedźwiedzio-ludź będzie śmieszny?
Bo wiedziała jak poradzić sobie z własnymi boginami. Ba! Wręcz spodziewała się który tego dnia się zjawi i w tle świadomości zbierała siłę by być wściekłą na swojego Humberta Humberta. Nauczyła się tego podczas opanowywania zaklęcia: najważniejszym pierwszym krokiem było opanowanie strachu. Nie było jednak nigdy mowy, że opanować go trzeba śmiechem - jedynie trzeba było do śmiechu dotrzeć.
- Pascal! La baguette! - Chłodny, naglący ton. Zdecydowanie nie krzyk ale ostrzejszy niż zwykła mowa. Zasadniczo zakomenderowała, by wygrzebał własną różdżkę, nim w dwu zręcznych krokach znalazła się przy własnej torbie.
Rzuciła trzymaną dotąd farbę oraz pędzel na ławkę, wyciągnęła różdżkę z dedykowanej jej kieszeni.
Obróciła się ku stworzeniu. Skupiła się na wymyślonej komicznie wyglądającej wersji człowieko-niedźwiedzia, gdzie każda kolejna niedźwiedzia wstawka na ludzkim ciele wyglądała zabawniej i śmieszniej, niż straszniej i brutalniej jak w wersji aktualnej.
- Riddikulus!
Najwidoczniej bycie przygotowaną na obie opcje - własnego bogina jak i bogina Sophie - było właściwym krokiem do podjęcia. Bogin nie wyglądał bowiem na szczególnie zadowolonego z otrzymanych obrażeń.
Trzeba przyznać, że zaobserwowany sukces dodatkowo podniósł Ori na duchu. Była na to gotowa. Da sobie radę. Strach nie będzie problemem.
Kostka: 10+2
Boguś: 12/50
- Ach, nie martw się, będziesz do mnie pasował elegancką nieskromnością - zażartowała tym samym sugerując, że i jej kostium zakładał nieco zbyt wielką powierzchnię nagości.
Przyjęła podane jej narzędzia malarskie. Zerknęła kątem oka ku Sophie zdającej się starannie unikać patrzenia wprost na rozbierającego się Pascala, co oczywiście rozbawiło ją wystarczająco by uniosła jeden kącik ust nieco wyżej.
Być może fakt, że to jej własny brat się rozbierał, przez co nie była rozkojarzona widokami, albo Orianowy naturalny stan gotowości - szczególnie, że znajdowali się w teoretycznie zakazanej dla całej ich trójki łazience - spowodował jej natychmiastową reakcję na szelesty. Spodziewała się bardziej czegoś w stylu prefekta, który ich przyłapał - dlatego też odruchowo uniosła nieco wyżej brodę, z godnością wysoko urodzonej damy, a uśmiech wyrównał się i złagodniał, nabierając tej nieprzeniknionej a enigmatycznej cechy, co pozwalała chłopcom wierzyć, że mają szansę a nauczycielom - że jest ona całkowicie niewinną, potulną uczennicą.
Dostrzegła jednakże coś całkowicie innego. Cienie, jak gdyby żywe, formowały się i zmieniały; gdyby cień był płynem Oriane powiedziałaby, że wręcz zdawały się bulgotać. Przymrużyła lewe oko pozwalając twarzy przybrać naturalny, niekontrolowany wyraz. Zapowiadało się bowiem na potyczkę innej maści. I przymrużenie oka w dziwny sposób pomagało analizować sytuację. Bogin czy okrutności Irytka?
Sytuacja za to przedstawiała się tak: Sophie znajdowała się najbliżej ruchomej ciemności nabierającej coraz wyraźniejszego kształtu, jakby krzyżówki człowieka i niedźwiedzia, Pascal dopiero kończył negliż bądź dopiero co go skończył. Szybkie spojrzenie - Sophie wykazywała dość wyraźne oznaki ataku paniki. Różdżka? W torbie na ławeczce. Ciężko było ocenić czy dopadnięcie torby ściągnie bogina na nią jednak nie było innej opcji.
Co sprawi, że niedźwiedzio-ludź będzie śmieszny?
Bo wiedziała jak poradzić sobie z własnymi boginami. Ba! Wręcz spodziewała się który tego dnia się zjawi i w tle świadomości zbierała siłę by być wściekłą na swojego Humberta Humberta. Nauczyła się tego podczas opanowywania zaklęcia: najważniejszym pierwszym krokiem było opanowanie strachu. Nie było jednak nigdy mowy, że opanować go trzeba śmiechem - jedynie trzeba było do śmiechu dotrzeć.
- Pascal! La baguette! - Chłodny, naglący ton. Zdecydowanie nie krzyk ale ostrzejszy niż zwykła mowa. Zasadniczo zakomenderowała, by wygrzebał własną różdżkę, nim w dwu zręcznych krokach znalazła się przy własnej torbie.
Rzuciła trzymaną dotąd farbę oraz pędzel na ławkę, wyciągnęła różdżkę z dedykowanej jej kieszeni.
Obróciła się ku stworzeniu. Skupiła się na wymyślonej komicznie wyglądającej wersji człowieko-niedźwiedzia, gdzie każda kolejna niedźwiedzia wstawka na ludzkim ciele wyglądała zabawniej i śmieszniej, niż straszniej i brutalniej jak w wersji aktualnej.
- Riddikulus!
Najwidoczniej bycie przygotowaną na obie opcje - własnego bogina jak i bogina Sophie - było właściwym krokiem do podjęcia. Bogin nie wyglądał bowiem na szczególnie zadowolonego z otrzymanych obrażeń.
Trzeba przyznać, że zaobserwowany sukces dodatkowo podniósł Ori na duchu. Była na to gotowa. Da sobie radę. Strach nie będzie problemem.
Kostka: 10+2
Boguś: 12/50
“Je peux résister à tout, sauf à la tentation”.