20-12-2023, 03:17 AM
No tak, pod względem nieskromnej, acz subtelnej demonstracji swoich walorów, rodzeństwo Boleyn z pewnością świetnie będzie zgrywać się kostiumami. Jakby się uprzeć, to również można by znaleźć prawidłowość w postaci Pascal - grecki bóg, Ori i Sophie - kopytne ciągnące jego rydwan... Miałoby to całkiem zabawny ironiczny wydźwięk.
Tak jak Sophie oraz Oriane, również Pascal usłyszał ten niespodziewany, niepasujący do miejsca hałas. Teoretycznie był już względnie zaznajomiony z tym, że Hogwart pełen był zaskakujących dźwięków i sytuacji, ale wciąż potrafiło go to zbić z pantałyku.
Zanim zlokalizował źródło dźwięku, dziewczęta już zdawały się mieć to za sobą. Najpierw zauważył przerażenie cofającej się Sophie i niemal po tym usłyszał alarmujący ton siostry nawołujący do dobycia różdżki. I dopiero po tym spojrzał na czwartą postać w pomieszczeniu. Nie było tu nikogo, kiedy on i krukonka weszli, więc był więcej niż pewien, że nie przeoczyli tej dziwnej, zmutowanej postaci. Musiało być na to inne wyjaśnienie, a bardzo ważną wskazówką ku temu było przerażenie koleżanki. Boginy nie były niczym specjalnie zaskakującym, ale skąd ta zjawa w łazience prefektów? Zgodnie z poleceniem Oriane, doskoczył do swojej torby i szybko znalazł w niej różdżkę. Nie zwlekając od razu odwrócił się w stronę hybrydowego monstrum, które po rzuconym zaklęciu Ori wyglądało co najmniej śmiesznie, i w trzech krokach stanął tak, że zasłonił sobą wciąż bardzo przestraszoną krukonkę.
- Sophie, nic się nie bój, zostań za mną! - Taki z niego rycerz w lśniącej zbroi! Albo raczej bez zbroi w tej chwili. I niestety nie do końca taki rycerz, bo jak tylko wyszedł te pół kroku bliżej bogina, niż siostra, jego postać zamigotała, zagotowała się jakby i zmieniła się. Pascal aż otworzył szerzej oczy i nieco opuścił wyciągniętą dotychczas rękę z różdżką, kiedy spojrzał na swoje własne odbicie, równie prawie nagie, w samej bieliźnie - bardzo mało pochlebnej, z garbem, zdeformowaną, koślawą twarzą i uśmiechem pełnym nierównych, zaniedbanych zębów, z krawatem (o zgrozo...) niechlujnie wiszącym na szyi, kulejącego w jego kierunku. Aż wykonał krok w tył.
-Putain de merde... - Zaklął pod nosem, nie tylko totalnie zaskoczony, ale przede wszystkim szczerze przerażony tym, co widzi. Przecież tak nie wygląda, to nie może być on! I z pewnością nie taki los go czeka!... Prawda?
Kostka na strach: 5, Pascal epic fail...
Tak jak Sophie oraz Oriane, również Pascal usłyszał ten niespodziewany, niepasujący do miejsca hałas. Teoretycznie był już względnie zaznajomiony z tym, że Hogwart pełen był zaskakujących dźwięków i sytuacji, ale wciąż potrafiło go to zbić z pantałyku.
Zanim zlokalizował źródło dźwięku, dziewczęta już zdawały się mieć to za sobą. Najpierw zauważył przerażenie cofającej się Sophie i niemal po tym usłyszał alarmujący ton siostry nawołujący do dobycia różdżki. I dopiero po tym spojrzał na czwartą postać w pomieszczeniu. Nie było tu nikogo, kiedy on i krukonka weszli, więc był więcej niż pewien, że nie przeoczyli tej dziwnej, zmutowanej postaci. Musiało być na to inne wyjaśnienie, a bardzo ważną wskazówką ku temu było przerażenie koleżanki. Boginy nie były niczym specjalnie zaskakującym, ale skąd ta zjawa w łazience prefektów? Zgodnie z poleceniem Oriane, doskoczył do swojej torby i szybko znalazł w niej różdżkę. Nie zwlekając od razu odwrócił się w stronę hybrydowego monstrum, które po rzuconym zaklęciu Ori wyglądało co najmniej śmiesznie, i w trzech krokach stanął tak, że zasłonił sobą wciąż bardzo przestraszoną krukonkę.
- Sophie, nic się nie bój, zostań za mną! - Taki z niego rycerz w lśniącej zbroi! Albo raczej bez zbroi w tej chwili. I niestety nie do końca taki rycerz, bo jak tylko wyszedł te pół kroku bliżej bogina, niż siostra, jego postać zamigotała, zagotowała się jakby i zmieniła się. Pascal aż otworzył szerzej oczy i nieco opuścił wyciągniętą dotychczas rękę z różdżką, kiedy spojrzał na swoje własne odbicie, równie prawie nagie, w samej bieliźnie - bardzo mało pochlebnej, z garbem, zdeformowaną, koślawą twarzą i uśmiechem pełnym nierównych, zaniedbanych zębów, z krawatem (o zgrozo...) niechlujnie wiszącym na szyi, kulejącego w jego kierunku. Aż wykonał krok w tył.
-Putain de merde... - Zaklął pod nosem, nie tylko totalnie zaskoczony, ale przede wszystkim szczerze przerażony tym, co widzi. Przecież tak nie wygląda, to nie może być on! I z pewnością nie taki los go czeka!... Prawda?