20-12-2023, 04:10 AM
Uwielbiała te jego asymetryczne uśmiechy. Pokazywały, że jest pod powierzchnią monsieur gentilhomme coś ciekawszego nawet jeśli nie nawiązywało do jego sekretu.
Oriane była gotowa przyznać: widziała w Noah osobę interesującą nawet bez tej tajemnicy na którą polowała.
Nie była jednakże gotowa szczerze się przed sobą przyznać, że aktualnie zwyczajnie lubiła jego towarzystwo; te ich seduktywne konwersacje o wielu dnach i te ciężkie w gabarytach, poruszające społeczne problemy a pobudzające do życia całkiem inne emocjonalne struny.
Ktoś by mógł pomyśleć: więc uważa, że jest interesujący, ale nie przyznaje, że lubi się z nim kontaktować? Jaki to ma sens.
Otóż żadnego. Ale lata nastoletnie nie istnieją w ludzkim po to żeby rzeczy miały sens.
- Cóż, nie wiem jak ty, mon amie, osobiście jednak potrafię wymyśleć na poczekaniu parę wiele przyjemniejszych powodów dla zarwania nocy niż najbardziej nawet stymulujące z dyskusji - zaśmiała się niemal samym oddechem widząc w słowach chłopaka smakowitą kotwicę dla jeszcze smakowitszej dwuznaczności.
Gdyby spytać ją kiedy powinno się dyskutować powiedziałaby: podczas pięciodaniowej kolacji w gronie filozofów i intelektualistów.
Gdy Noah pytał czy spotka się z nim w weekend powie: tak.
- Głosuję na niedzielę, wybierz którąś i się pojawię, by spełniać życzenia. - Nawiązała do ich podgwiezdnej rozmowy sprzed dwóch dni, rzucając dla dodatkowego smaku kolejną dwuznacznością, bo powiedzmy sobie szczerze: nie umiała się powstrzymać; i w taki oto sposób powiedziała swoje tak.
Pewnie byłoby łatwiej po prostu użyć słowa "tak".
Po tej całej rozkoszności a smakowitości flirtu musiała ugasić nieco pragnienie - wszystko jedno czego pragnienie - upiła więc parę łyków kawy i zabrała się do pracy. Plan się rozwijał. Podpunkty zyskiwały notatki, notatki zaczynały przypominać akapity, i kiedy skrzat pojawił się z informacją o kolacji referat zaczynał nabierać kształtu cóż... Referatu.
Spojrzała na skrzata z pewną dozą zdziwienia. Już? Tak szybko?
- Zjem tutaj, jeśli to nie problem, monsieur - odparła z wdzięcznym uśmiechem nim przeniosła wzrok na towarzysza. - Oczywiście nie spodziewam się, że zostaniesz w kuchni na posiłek. Z pewnością masz przyjaciół i przyjaciółki czekających w Wielkiej sali - oznajmiła z przyjemnym uśmiechem, równie wdzięcznie a słodko.
Czy próbowała zarzucić sondę i wybadać istnienie potencjalnej dziewczyny? Oczywista. Nie zamierzała jednak aktualnie zapytać wprost. Życie byłoby zdecydowanie za łatwe i za nudne gdyby się pytało wprost, duh. Poza tym, przy stwierdzeniu tak szerokim, mogła dowiedzieć się dużo więcej. Już nie wspominając o tym, że wypadała na pełną gracji i skromną w swojej wiedzy, że jest nowiutką w jego życiu osobą.
Zaczęła oczyszczać swoje stanowisko pracy zanim skrzat przyniósł jedzenie - bo to nie był pierwszy jej raz w kuchni, nawet jeśli mogło tak to zabrzmieć, gdy mówiła do szkolnej pomocy - i bardzo widoczne było w tym oczyszczaniu, że posiłek to jedynie przerwa w pracy. Książki nie wróciły do torby, papiery schowały się jedynie pod okładkę jednego z podręczników by się nie pobrudziły. Wsunęła ołówek pod koronę z warkocza tuż nad uchem.
Uśmiechała się czasem do Noah jeśli złapała akurat jego spojrzenie.
W sumie rzeczy spodziewała się, że sprzątnie swoje rzeczy i sobie pójdzie. Wolałaby żeby tego nie zrobił. Ale nie była typem człowieka o wielkim zasobie nadziei.
Oriane była gotowa przyznać: widziała w Noah osobę interesującą nawet bez tej tajemnicy na którą polowała.
Nie była jednakże gotowa szczerze się przed sobą przyznać, że aktualnie zwyczajnie lubiła jego towarzystwo; te ich seduktywne konwersacje o wielu dnach i te ciężkie w gabarytach, poruszające społeczne problemy a pobudzające do życia całkiem inne emocjonalne struny.
Ktoś by mógł pomyśleć: więc uważa, że jest interesujący, ale nie przyznaje, że lubi się z nim kontaktować? Jaki to ma sens.
Otóż żadnego. Ale lata nastoletnie nie istnieją w ludzkim po to żeby rzeczy miały sens.
- Cóż, nie wiem jak ty, mon amie, osobiście jednak potrafię wymyśleć na poczekaniu parę wiele przyjemniejszych powodów dla zarwania nocy niż najbardziej nawet stymulujące z dyskusji - zaśmiała się niemal samym oddechem widząc w słowach chłopaka smakowitą kotwicę dla jeszcze smakowitszej dwuznaczności.
Gdyby spytać ją kiedy powinno się dyskutować powiedziałaby: podczas pięciodaniowej kolacji w gronie filozofów i intelektualistów.
Gdy Noah pytał czy spotka się z nim w weekend powie: tak.
- Głosuję na niedzielę, wybierz którąś i się pojawię, by spełniać życzenia. - Nawiązała do ich podgwiezdnej rozmowy sprzed dwóch dni, rzucając dla dodatkowego smaku kolejną dwuznacznością, bo powiedzmy sobie szczerze: nie umiała się powstrzymać; i w taki oto sposób powiedziała swoje tak.
Pewnie byłoby łatwiej po prostu użyć słowa "tak".
Po tej całej rozkoszności a smakowitości flirtu musiała ugasić nieco pragnienie - wszystko jedno czego pragnienie - upiła więc parę łyków kawy i zabrała się do pracy. Plan się rozwijał. Podpunkty zyskiwały notatki, notatki zaczynały przypominać akapity, i kiedy skrzat pojawił się z informacją o kolacji referat zaczynał nabierać kształtu cóż... Referatu.
Spojrzała na skrzata z pewną dozą zdziwienia. Już? Tak szybko?
- Zjem tutaj, jeśli to nie problem, monsieur - odparła z wdzięcznym uśmiechem nim przeniosła wzrok na towarzysza. - Oczywiście nie spodziewam się, że zostaniesz w kuchni na posiłek. Z pewnością masz przyjaciół i przyjaciółki czekających w Wielkiej sali - oznajmiła z przyjemnym uśmiechem, równie wdzięcznie a słodko.
Czy próbowała zarzucić sondę i wybadać istnienie potencjalnej dziewczyny? Oczywista. Nie zamierzała jednak aktualnie zapytać wprost. Życie byłoby zdecydowanie za łatwe i za nudne gdyby się pytało wprost, duh. Poza tym, przy stwierdzeniu tak szerokim, mogła dowiedzieć się dużo więcej. Już nie wspominając o tym, że wypadała na pełną gracji i skromną w swojej wiedzy, że jest nowiutką w jego życiu osobą.
Zaczęła oczyszczać swoje stanowisko pracy zanim skrzat przyniósł jedzenie - bo to nie był pierwszy jej raz w kuchni, nawet jeśli mogło tak to zabrzmieć, gdy mówiła do szkolnej pomocy - i bardzo widoczne było w tym oczyszczaniu, że posiłek to jedynie przerwa w pracy. Książki nie wróciły do torby, papiery schowały się jedynie pod okładkę jednego z podręczników by się nie pobrudziły. Wsunęła ołówek pod koronę z warkocza tuż nad uchem.
Uśmiechała się czasem do Noah jeśli złapała akurat jego spojrzenie.
W sumie rzeczy spodziewała się, że sprzątnie swoje rzeczy i sobie pójdzie. Wolałaby żeby tego nie zrobił. Ale nie była typem człowieka o wielkim zasobie nadziei.
“Je peux résister à tout, sauf à la tentation”.