26-12-2023, 12:59 AM
Coś błysnęło w jego spojrzeniu przez ułamek sekundy, a mięśnie twarzy drgnęły na tyle, że usta rozciągnęły się w szelmowskim uśmiechu tylko na mgnienie oka. Oczywiście, że również potrafił na poczekaniu wyliczyć kilka ciekawszych sposobów na zarywanie nocy i oczywiście, że w duchu ich bardzo dwuznacznych konwersacji, jego umysł skręcił na chwilę w typowo męskim kierunku. Szybko odzyskał rezon, może nawet Oriane nie zauważyła tej chwilowej zmiany.
- Bez wątpienia jest takich rzeczy bardzo wiele. I gdyby nie nasze plany na dzisiaj, również moglibyśmy wymienić się tymi wizjami. - Czy to była sugestia, czy zaproszenie, może obietnica, a może rzucenie zanęty, niezależnie od tego jak Oriane to odbierze, Noah z pewnością nie będzie narzekał.
- Spełnianie życzeń, czy też nie, pozwól mi skonsultować mój grafik i z pewnością dam ci znać która niedziela będzie dla mnie najodpowiedniejsza. Zakładając, że nie wpadniemy na siebie całkiem przypadkiem w wolnej chwili i bardzo spontanicznie nie rozpoczniemy niezobowiązującej rozmowy, która urośnie do rozmiarów długiej, stymulującej konwersacji. - Mógłby wybrać którąś niedziele w ciemno, ale dużo bezpieczniej było sprawdzić kalendarz księżycowy i dostosować się do niego, bo nie chciałby być pod wpływem wilczych instynktów, lub umierający na ból głowy po pełni.
Pozwolił sobie dać pochłonąć się nauce, z chwilowymi drobnymi spojrzeniami na koleżankę i popijanie herbaty i zupełnie stracił poczucie czasu. Tak naprawdę nos podpowiedział mu, że w kuchni zaczynają się chyba przygotowywania do kolacji, ale nie skupił się na tym wystarczająco, żeby świadomie móc wskazać która jest godzina.
Pojawienie się skrzata przyjął z zaskoczeniem, że nadeszła już pora posiłku. Nie zakładał jedzenia w kuchni, ale właściwie nie zakładał również, że Oriane będzie chciała tu jeść. Spojrzał na nią tak, jakby chciał zadać jakieś pytanie, ale odpowiedź nadeszła sama wraz z bardzo uprzejmym poinformowaniem skrzata, że zje tutaj. Przesunął wzrokiem po swoich rozłożonych podręcznikach i już zaczął je przesuwać, żeby i dla siebie wygospodarować miejsce na talerz, kiedy to do niego skierowane zostały kolejne słowa. Podniósł znowu spojrzenie na Ori i uśmiechnął się do niej łagodnie.
- Nie bardzo mam dzisiaj ochotę na socjalizowanie się z tłumami, więc jeśli nie przeszkadza ci moje towarzystwo przy posiłku, z chęcią również zjem tutaj. - Może i między jego słowami nie dało rady wyczytać tej informacji, na jaką polowała panna Boleyn, ale z pewnością jasnym było, że wolał jej towarzystwo niż spęd całej szkolnej gawiedzi i towarzyszący temu harmider.
Jeśli nie został wygoniony na rzecz samotnej kolacji, to poskłądał podręczniki na kilka bezpiecznych kupek i odsunął bezpiecznie na bok, żeby nie przeszkadzały żadnemu z nich. Dopił również herbatę i miał zamiar odnieść naczynia tam, gdzie skrzaty chciałyby żeby je odniósł, ale zanim w ogóle zdążył wstać, zostały mu zabrane z rąk przez przechodzącą energiczną skrzatkę niosącą w drugiej rączce kilka talerzy, a na głowie tacę z kilkoma szklankami. Imponujące. Usiadł więc znowu w wygodnej pozycji i z lekkim uśmiechem spojrzał na Oriane.
- Często tu jadasz? Skrzaty w ogóle nie wydają się być zaskoczone twoją obecnością i decyzją o zjedzeniu kolacji w kuchni. - Nie wpadłby na to, ze ktoś może faktycznie przychodzić właśnie tu na posiłki.
- Bez wątpienia jest takich rzeczy bardzo wiele. I gdyby nie nasze plany na dzisiaj, również moglibyśmy wymienić się tymi wizjami. - Czy to była sugestia, czy zaproszenie, może obietnica, a może rzucenie zanęty, niezależnie od tego jak Oriane to odbierze, Noah z pewnością nie będzie narzekał.
- Spełnianie życzeń, czy też nie, pozwól mi skonsultować mój grafik i z pewnością dam ci znać która niedziela będzie dla mnie najodpowiedniejsza. Zakładając, że nie wpadniemy na siebie całkiem przypadkiem w wolnej chwili i bardzo spontanicznie nie rozpoczniemy niezobowiązującej rozmowy, która urośnie do rozmiarów długiej, stymulującej konwersacji. - Mógłby wybrać którąś niedziele w ciemno, ale dużo bezpieczniej było sprawdzić kalendarz księżycowy i dostosować się do niego, bo nie chciałby być pod wpływem wilczych instynktów, lub umierający na ból głowy po pełni.
Pozwolił sobie dać pochłonąć się nauce, z chwilowymi drobnymi spojrzeniami na koleżankę i popijanie herbaty i zupełnie stracił poczucie czasu. Tak naprawdę nos podpowiedział mu, że w kuchni zaczynają się chyba przygotowywania do kolacji, ale nie skupił się na tym wystarczająco, żeby świadomie móc wskazać która jest godzina.
Pojawienie się skrzata przyjął z zaskoczeniem, że nadeszła już pora posiłku. Nie zakładał jedzenia w kuchni, ale właściwie nie zakładał również, że Oriane będzie chciała tu jeść. Spojrzał na nią tak, jakby chciał zadać jakieś pytanie, ale odpowiedź nadeszła sama wraz z bardzo uprzejmym poinformowaniem skrzata, że zje tutaj. Przesunął wzrokiem po swoich rozłożonych podręcznikach i już zaczął je przesuwać, żeby i dla siebie wygospodarować miejsce na talerz, kiedy to do niego skierowane zostały kolejne słowa. Podniósł znowu spojrzenie na Ori i uśmiechnął się do niej łagodnie.
- Nie bardzo mam dzisiaj ochotę na socjalizowanie się z tłumami, więc jeśli nie przeszkadza ci moje towarzystwo przy posiłku, z chęcią również zjem tutaj. - Może i między jego słowami nie dało rady wyczytać tej informacji, na jaką polowała panna Boleyn, ale z pewnością jasnym było, że wolał jej towarzystwo niż spęd całej szkolnej gawiedzi i towarzyszący temu harmider.
Jeśli nie został wygoniony na rzecz samotnej kolacji, to poskłądał podręczniki na kilka bezpiecznych kupek i odsunął bezpiecznie na bok, żeby nie przeszkadzały żadnemu z nich. Dopił również herbatę i miał zamiar odnieść naczynia tam, gdzie skrzaty chciałyby żeby je odniósł, ale zanim w ogóle zdążył wstać, zostały mu zabrane z rąk przez przechodzącą energiczną skrzatkę niosącą w drugiej rączce kilka talerzy, a na głowie tacę z kilkoma szklankami. Imponujące. Usiadł więc znowu w wygodnej pozycji i z lekkim uśmiechem spojrzał na Oriane.
- Często tu jadasz? Skrzaty w ogóle nie wydają się być zaskoczone twoją obecnością i decyzją o zjedzeniu kolacji w kuchni. - Nie wpadłby na to, ze ktoś może faktycznie przychodzić właśnie tu na posiłki.