26-12-2023, 03:18 PM
- Mais oui - skinęła głową na słowa Noah o skonsultowaniu grafiku. Bardzo odpowiedzialna decyzja, wedle jej opinii. Zaśmiała się krótko na wspominkę o ich powoli klarującej się dziwnej tendencji do znajdowania się w najdziwniejszych z miejsc: ogród, szkolny dach - i zagłębiania w rozmowie. - Będę oczekiwać informacji z niecierpliwością żywiąc jednocześnie szczerą nadzieję, że data pozostanie aktualna pomimo potencjalnych spotkań z przypadku.
Referat, referat, zapachy gotującej się kolacji, referat, referat, referat, więcej zapachów.
Ogólnie rzecz biorąc był to przyjemny wieczór, nie można było narzekać.
Och!
Zamierzał zostać. Zamierzał zostać?
Jak miło! Szczerze miłe zaskoczenie!
Nawet jeśli nie dowiedziała się nic - poza potencjalnym drugim znaczeniem słów mówiącym coś w stylu: "Jesteś coś na tyle interesująca, że chętnie tu zostanę." - to, niczym piękne lustro, odbiła jego uśmiech.
- Bah! Oczywiście, że nie mam nic przeciwko, mon ami - potwierdziła słownie, na wypadek gdyby uśmiech nie wystarczał.
Przysłoniła koniuszkami palców usta rozbawiona widokiem przeładowanej skrzatki zabierającej koledze naczynia choć wedle wszelkich praw logiki powinna była już dawno nie być w stanie nieść ani trzymać nawet ziarnka kurzu więcej. Już dawno przekonała się jak bardzo kompetentna była Hogwarcka pomoc domowa. Można wręcz było powiedzieć, że jeśli chodziło o ich umiejętności nic nie mogło jej już zaskoczyć.
- Owszem. Ruch w tle pomaga mi się skupić lepiej niż kompletna cisza biblioteki i kiedy raz się nieco zasiedziałam, jak my dzisiaj, skrzaty zaproponowały żebym zjadła. Zostałam zapytana o moje preferencje i, z ręką na sercu, - położyła dłoń na mostku dla podkreślenia tychże słów - podany mi posiłek nie tylko od razu był skomponowany z wieczorowych wyborów, był też całkowicie perfekcyjny.
Uśmiechnęła się widząc jednego ze skrzatów próbującego ukryć pełen dumy wyraz twarzy.
Nie zamierzała powiedzieć, że samotność posiłku pozwalała nieco opuścić gardę - coś czego nawet by nie rozważała w zatłoczonej Wielkiej Sali - co z kolei pozwalało rozkoszować się smakami zamiast przykładać całość uwagi korzystaniu z właściwych sztućców, elegancji, poprawnej postawie, grzecznym szczerze wyglądającym uśmiechom, już nawet nie wspominając o braku konieczności znoszenia hałasu setek głosów prowadzących setki płytkich konwersacji.
Zamierzała jednak powiedzieć coś innego.
- Muszę też dodać, że ciepełko kuchni jest dużo przyjemniejsze niż przeciągi w Wielkiej Sali albo chłodna wilgoć ślizgońskich dormitoriów. Same pozytywy, non?
Opuściła dłoń, uśmiechnięta. Oczekiwała paru dań. Bywała wokół kuchni na tyle często - i była dużo powyżej wystarczająco grzeczna a pełna szacunku wobec pracowników - by być ugaszczaną hors d'œuvre w postaci jakiejś zupy, potem czymś nieco bardziej sycącym: typowym drugim daniem, i ofertą deseru przyjmowaną bądź nie w zależności od chęci na słodycze.
Okazuje się, że spokojna a niewymagająca osóbka siedząca w kącie kuchni nie jest wielkim obciążeniem, jeśli chodziło o ilość pracy. Zwłaszcza kiedy jedynym jej wymaganiem jeżeli chodziło o jedzenie było: "Coś lżejszego niż typowa angielska kuchnia.".
Referat, referat, zapachy gotującej się kolacji, referat, referat, referat, więcej zapachów.
Ogólnie rzecz biorąc był to przyjemny wieczór, nie można było narzekać.
Och!
Zamierzał zostać. Zamierzał zostać?
Jak miło! Szczerze miłe zaskoczenie!
Nawet jeśli nie dowiedziała się nic - poza potencjalnym drugim znaczeniem słów mówiącym coś w stylu: "Jesteś coś na tyle interesująca, że chętnie tu zostanę." - to, niczym piękne lustro, odbiła jego uśmiech.
- Bah! Oczywiście, że nie mam nic przeciwko, mon ami - potwierdziła słownie, na wypadek gdyby uśmiech nie wystarczał.
Przysłoniła koniuszkami palców usta rozbawiona widokiem przeładowanej skrzatki zabierającej koledze naczynia choć wedle wszelkich praw logiki powinna była już dawno nie być w stanie nieść ani trzymać nawet ziarnka kurzu więcej. Już dawno przekonała się jak bardzo kompetentna była Hogwarcka pomoc domowa. Można wręcz było powiedzieć, że jeśli chodziło o ich umiejętności nic nie mogło jej już zaskoczyć.
- Owszem. Ruch w tle pomaga mi się skupić lepiej niż kompletna cisza biblioteki i kiedy raz się nieco zasiedziałam, jak my dzisiaj, skrzaty zaproponowały żebym zjadła. Zostałam zapytana o moje preferencje i, z ręką na sercu, - położyła dłoń na mostku dla podkreślenia tychże słów - podany mi posiłek nie tylko od razu był skomponowany z wieczorowych wyborów, był też całkowicie perfekcyjny.
Uśmiechnęła się widząc jednego ze skrzatów próbującego ukryć pełen dumy wyraz twarzy.
Nie zamierzała powiedzieć, że samotność posiłku pozwalała nieco opuścić gardę - coś czego nawet by nie rozważała w zatłoczonej Wielkiej Sali - co z kolei pozwalało rozkoszować się smakami zamiast przykładać całość uwagi korzystaniu z właściwych sztućców, elegancji, poprawnej postawie, grzecznym szczerze wyglądającym uśmiechom, już nawet nie wspominając o braku konieczności znoszenia hałasu setek głosów prowadzących setki płytkich konwersacji.
Zamierzała jednak powiedzieć coś innego.
- Muszę też dodać, że ciepełko kuchni jest dużo przyjemniejsze niż przeciągi w Wielkiej Sali albo chłodna wilgoć ślizgońskich dormitoriów. Same pozytywy, non?
Opuściła dłoń, uśmiechnięta. Oczekiwała paru dań. Bywała wokół kuchni na tyle często - i była dużo powyżej wystarczająco grzeczna a pełna szacunku wobec pracowników - by być ugaszczaną hors d'œuvre w postaci jakiejś zupy, potem czymś nieco bardziej sycącym: typowym drugim daniem, i ofertą deseru przyjmowaną bądź nie w zależności od chęci na słodycze.
Okazuje się, że spokojna a niewymagająca osóbka siedząca w kącie kuchni nie jest wielkim obciążeniem, jeśli chodziło o ilość pracy. Zwłaszcza kiedy jedynym jej wymaganiem jeżeli chodziło o jedzenie było: "Coś lżejszego niż typowa angielska kuchnia.".
“Je peux résister à tout, sauf à la tentation”.