26-12-2023, 07:31 PM
Kiedy zdarzało się Oriane wpaść w furię harpii świat stawał się nieco inny; jak gdyby zakończenia nerwowe przedłużały się, wystawały ponad skórę, wyłapując najdrobniejsze zmiany otoczenia. Poruszenie powierza, temperaturę podnoszącą się o jeden stopień, przesuwające się światło. Kolory były wyraźniejsze - kontrasty ocienionych miejsc względem oświetlonych niemal oślepiał. Dźwięki? Jak gdyby ktoś przekręcił gałkę głośników i nagle szepty brzmiały jak zwyczajne rozmowy; zwyczajne rozmowy niemal jak pokrzykiwanie.
Tak więc kiedy jej najulubieńszy Humbert Humbert się pojawił pierwszą ochotą było odrzucenie różdżki na podłogę by skoczyć nań z pazurami i drzeć, i gryźć, i szarpać póki nie zostaną z niego same krwawe strzępy.
Całe szczęście, że nawet w tej całej swojej furii harpii Oriane wciąż miała swoją ćwiartkę człowieczeństwa pozwalającą zachować odrobinę zdrowego rozsądku. Przetoczyła gładkość drewna między palcami jakby rozkoszując się wizją tego, co miało wywołać jej śmiech. Tak, rozkoszowała się, dziko, zwierzęco szczęśliwa. Nie było szansy, że się nie uda.
Nawet odrzut na ścianę spowodowany zaklęciem Sophie nie mógł wybić jej ze skupienia.
Przyglądała się sczerniałymi oczyma jak bogin podnosi się z powrotem do pionu, jak znowu wskazuje w jej stronę palcem, znowu zaczyna krzyczeć.
Jej wina! Obelga tych słów starła z wyostrzonej twarzy półuśmieszek; górna warga nieco się uniosła obnażając zęby.
- Riddiculus - oznajmiła zimno zamiast wykrzykiwać, jej głos niższy a wręcz chropowaty.
Powtarzające się "C'était ta faute!" zmieniło się nagle w przyduszony, krótki okrzyk - niemal identyczny jak ten, który pamiętała z dnia gdy zdecydowała się go ugryźć zamiast usłużyć. Dlaczego się zmieniło? Cóż, przypuszczalnie przez lśniący miecz co przeszył od tyłu jego spodnie powodując rozkwit wilgotnej plamy na szarym materiale. Nietrudno było odgadnąć jakim płynem zabarwiała się tkanina - zwłaszcza gdy spojrzało się nieco niżej i dostrzegło jak z jednej nogawki spodni wytoczył się gładko ucięty penis, z drugiej zaś jądra.
Najważniejsze w zaklęciu było to, co się działo po nim. Śmiech.
Powrócił ten zezwierzęcony uśmiech krwiożerczej harpii; oczy chłonęły widok a niski, niemal bezdźwięczny śmiech odbijał się po ścianach.
Zbyt była wściekła, zbyt zagłębiona w swojej furii, by zastanawiać się jak bardzo ona mogła być przerażająca w danej chwili.
Torturowanie Humberta Humberta zdecydowanie przynosiło jej radość. Bogin musiał to wyczuć, bo wyglądał na coraz bardziej wymęczonego życiem.
Kostka: 10+2
Boguś: 36/50
Tak więc kiedy jej najulubieńszy Humbert Humbert się pojawił pierwszą ochotą było odrzucenie różdżki na podłogę by skoczyć nań z pazurami i drzeć, i gryźć, i szarpać póki nie zostaną z niego same krwawe strzępy.
Całe szczęście, że nawet w tej całej swojej furii harpii Oriane wciąż miała swoją ćwiartkę człowieczeństwa pozwalającą zachować odrobinę zdrowego rozsądku. Przetoczyła gładkość drewna między palcami jakby rozkoszując się wizją tego, co miało wywołać jej śmiech. Tak, rozkoszowała się, dziko, zwierzęco szczęśliwa. Nie było szansy, że się nie uda.
Nawet odrzut na ścianę spowodowany zaklęciem Sophie nie mógł wybić jej ze skupienia.
Przyglądała się sczerniałymi oczyma jak bogin podnosi się z powrotem do pionu, jak znowu wskazuje w jej stronę palcem, znowu zaczyna krzyczeć.
Jej wina! Obelga tych słów starła z wyostrzonej twarzy półuśmieszek; górna warga nieco się uniosła obnażając zęby.
- Riddiculus - oznajmiła zimno zamiast wykrzykiwać, jej głos niższy a wręcz chropowaty.
Powtarzające się "C'était ta faute!" zmieniło się nagle w przyduszony, krótki okrzyk - niemal identyczny jak ten, który pamiętała z dnia gdy zdecydowała się go ugryźć zamiast usłużyć. Dlaczego się zmieniło? Cóż, przypuszczalnie przez lśniący miecz co przeszył od tyłu jego spodnie powodując rozkwit wilgotnej plamy na szarym materiale. Nietrudno było odgadnąć jakim płynem zabarwiała się tkanina - zwłaszcza gdy spojrzało się nieco niżej i dostrzegło jak z jednej nogawki spodni wytoczył się gładko ucięty penis, z drugiej zaś jądra.
Najważniejsze w zaklęciu było to, co się działo po nim. Śmiech.
Powrócił ten zezwierzęcony uśmiech krwiożerczej harpii; oczy chłonęły widok a niski, niemal bezdźwięczny śmiech odbijał się po ścianach.
Zbyt była wściekła, zbyt zagłębiona w swojej furii, by zastanawiać się jak bardzo ona mogła być przerażająca w danej chwili.
Torturowanie Humberta Humberta zdecydowanie przynosiło jej radość. Bogin musiał to wyczuć, bo wyglądał na coraz bardziej wymęczonego życiem.
Kostka: 10+2
Boguś: 36/50
“Je peux résister à tout, sauf à la tentation”.