Ravenclaw |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 84
Zośce się w jakiś sposób zrobiło... przykro chłopaka. Na tyle ile mogło, skoro go prawie wcale nie zna, ale widać było że dużo go trapi i że czuje się zagubiony.
Może to też przez poczucie, że gdyby sama piła to pewnie nie wyglądałaby czy zachowywałaby się jakoś lepiej, i może dlatego że sama, gdyby była w takiej sytuacji, to chciałaby, by ktoś z nią rozmawiał. Bez względu na powód, i pomimo tego że nie tak wyobrażała sobie ten wieczór czy dzień, to jakoś podskórnie czuła że nie był to czas zmarnowany.
- Aish, nie no, spokojnie... - powiedziała, trochę nieśmiało poklepując go po ramieniu - to był ciężki dzień, pełen... uhh, wrażeń.
Na kolejne jego słowa zareagowała ze... zdziwieniem, lekkim, prawie niezauważalnym, ale nadal podszytym grubą nicią zrozumienia. Temat terapii czy innych pomocy mentalnych jest zawsze specyficzny, a ilość ludzi którym wydaje się że "im to w ogóle nie potrzeba" jest nadal bardzo duża. Zdziwienie wzięło się głównie z tego, że wyglądało jakby to z... psycholożką, a nie z psychologią ogólnie miał chłopak problem. Hm. Dziwne.
- Rozumiem... naciskać nie będę. - powiedziała po chwili Zośka z przyjaznym uśmiechem.- Ale może poszukaj kogoś z kim mógłbyś otwarcie pogadać... tak wiesz, na spokojnie, choćby tylko po to żeby zrantować. Mi psycholożka pomaga, ale jeśli nie jesteś przekonany do niej to to się mija z celem. - dodała, wspominając podprogowo własne przeprawy z psychologami. Niestety jest to taki typ usługi, która by działać musi opierać się na relacji, a jeśli ktoś ci nie siądzie to będzie to tylko zmarnowany czas i często też pieniądz.
A ani czasu ani pieniędzy marnować nie należy w tej przykrej ekonomii.
Na jego wspomnienie o gitarze ożywiła się nieco, od razu zasypując go, co prawda nieświadomie ale jednak, serią pytań.
- Ooo! Gitara? Ale fajnie, a jaka? Akustyk czy elektryk? A może bass?
Po chwili jednak zauważyła jego badawczy wzrok. Po kilku dodatkowych sekundach, oraz pojedynczych kołach zębatych przewracających się w jej umyśle szybko dodała, unosząc delikatnie dłonie w geście poddania.
- O nie nie nie, nie zrozum mnie źle, kocham muzykę, ale nie mam ani grama talentu do tego. Dlatego podziwiam każdego kto ma do tego jakieś podejście, bo to zupełnie nie moja bajka.
Z jej ust uleciał cichy, nieco nerwowy i autokrytyczny śmiech.
- Miałam co prawda próbę z kalimbą i ukulele, ale na pierwszej zwrotce "Somewhere over the rainbow" się skończyło...
Bo chciała! Miała takie marzenie, romantyczne, że się nauczy... czegoś. Pianinka, gitarki, czy czegoś z niskim progiem wejścia. Natomiast przez brak smykałki oraz cierpliwości, w połączeniu z jej wysokimi wymaganiami i częstym poddawaniem się jeśli jej nie wyjdzie sprawiło, że jedynym instrumentem który umie obsługiwać jest małe kazoo kupione na odpuście w pobliskiej parafii.
Ze względu jednak na to, że nie chciała sobie robić wrogów na starcie, postanowiła, że nie weźmie go ze sobą do Hogwartu. A szkoda.
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
To nie do końca był ciężki dzień... Zdaje się, że każdy kolejny dzień tego roku zdawał mu się tylko cięższy. Każdy moment, kiedy nie miał czym zająć myśli, przywoływał cały ten pesymizm i strach przed przyszłością. To z kolei owocowało rosnącą niechęcią do wykonywania obowiązków szkolnych, które naturalnie były tu ich jednym z głównych zajęć. Brak zainteresowania nauką, dawał mu coraz więcej czasu na myślenie, a ono... Cóż, tu problem zataczał koło.
Machnął na nią ręką, nie chcąc nawet zaczynać tłumaczyć jej, że to nie wina obecnego dnia.
Kolejny pomysł dziewczyny również nie przypadł mu do gustu. Bo co, miałby nagle zacząć opowiadać przyjaciołom o wszystkich swoich problemach, obawach i rosnącej, dobrze pielęgnowanej w nim niepewności? Tego właśnie unikał! Nawet ta dziwna rogata istota nie powinna była słyszeć choćby połowy z jego rantu, co uświadomił sobie mniej więcej w tej chwili.
Pokręcił głową.
- Nie, no bo... Właściwie wszystko okej.
Z jakiegoś powodu żyła w nim wiara, że to nie tylko zamknie temat, ale również sprawi, że co najmniej jedno z nich uwierzy, że faktycznie było okej. Nieważne, na które z nich miało paść.
Uniósł lekko brwi, widząc nagłe zaangażowanie dziewczyny w nowy temat.
- Elektryczna. Jak dobrze pójdzie, to usłyszysz nas zanim-... - urwał nagle, kiedy tylko włączyło mu się w głowie filtrowanie własnych wypowiedzi.
Zanim rzucę się z wieży astronomicznej?
Zanim rzucę to wszystko w cholerę?
Zanim... Zanim...
- Zanim koniec roku... No, wiesz.
Nie potrzebował powrotu do tematu o pani psycholog, której rodzinę i tak zdarzało mu się widywać na tych wszystkich czystokrwistych imprezach pełnych nadęcia...
- Ale to w sumie wcale nie trudne, nawet ja mógłbym cię nauczyć!
Czasem pod wpływem alkoholu podejmuje się decyzje nieprzemyślane oraz mówi się rzeczy, które nawet nie przeszłyby mu przez myśl na trzeźwo... Oto jedna z nich. Jutrzejszy Ethan mógł mieć tylko nadzieję, że dziewczyna nie przyjmie oferty. Dzisiejszy nie widział problemu - w końcu była miła.
Ravenclaw |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 84
-Po prostu to przemyśl. - powiedziała, widząc że chłopak nie za bardzo chce ciągnąć temat psycholożki czy ogólnie zdrowia psychicznego. A skoro on nie chce, to i ona nie miała zamiaru.
Jego, niemalże entuzjastyczna propozycja nauki gry na gitarze trochę ją zaskoczyła. Może dlatego, że była nieco w innym tonie niż wcześniejsze wypowiedzi. Natomiast Zośka nie miała zamiaru w żadnym wypadku jakiegokolwiek entuzjazmu gasić- a nawet więcej, miała nadzieję że uda się tę, niejako, wesołość utrzymać.
- Hahah, oj nie, nie... - zaśmiała się, chyba pierwszy raz od kiedy ją spotkał. - Chyba nie wiesz na co się piszesz. Ale, powtórz mi to jutro jak wytrzeźwiejesz, to to przemyślę!
Bo co jak co, to nie miała zamiaru wymuszać od niego żadnych obietnic gdy nie jest w pełni, stuprocentowo świadomy. Potem by to się wiązało z odplątywaniem, niesmakiem czy innymi nieprzyjemnościami. Jeśli jutro, po bólu głowy i wszystkich innych konsekwencjach uzna że tak, nauka Zośki grania na gitarze to super pomysł, to wtedy się zastanowi czy jego i jej nerwy są na to gotowe.
No ale, on przecież tak nie pomyśli- pomyślała Zośka. I to nie dlatego, że chodzi o kwestię gry na gitarze; tylko dlatego, że on nawet nie wie, jak się nazywa.
- W sumie to no, w ogóle, to Zośka jestem. Różańska. - dodała po chwili, wyciągając rękę w jego stronę, naprawiając wcześniejszy błąd nie przedstawienia się. Ale, kto by o tym pamiętał w tym całym chaosie który się dział? Tu się ktoś kłóci, tu trzeba obraz przepraszać, tu psychologiczne rozmowy... gdzie tu wcisnąć takie błahostki?
Może i ta sekunda pomiędzy słowem "zanim" a "koniec roku" była trochę za długa by jej Zośka nie wyczuła- a co za tym idzie włączyła się jej umyśle cała machina zastanawiania się, o jakim "zanim" pierwotnie myślał chłopak.
Ale, skoro przyjęła że do tematu psycholog nie wraca, to nie wraca i tyle.
- Aaah, no tak. Ale to jeszcze cały rok, to może zdążę was jeszcze gdzieś usłyszeć!- odpowiedziała radośnie, próbując trochę rozbić nadal dziwnie wisielczą atmosferę rozmowy.
Zaczęła się zastanawiać, jak to Zośka. Ma zespół, szukali członka, pewnie mają jakiegoś wokalistę lub wokalistkę, może bębny, on na gitarze... może mogliby zagrać na balu? Albo jakiejś imprezie? tyle ich już było, a to dopiero listopad. Może trzeba porobić ulotki, rozpromować ich trochę? Porozrzucać w Hogs, porobić koncerty...
Czekaj, czekaj. Hold up, jak to mówią.
Elektrycznej, Zośka? Elektrycznej?
Nagle w głowie zapaliła się mała lampka, która oświetlała sekcję "pomysły i wynalazki", a była ona nieco zakurzona podczas tej rozmowy.
- Czekaj... ale jak ty grasz na gitarze elektrycznej w Hogwarcie? - zapytała tonem, który wskazywał na lekkie wymieszanie zdziwienia ze... swego rodzaju nadzieją? Nadzieją, że może to przedziwne spotkanie, jakkolwiek przypadkowe, da jej jakąś wskazówkę co do jej kolejnych badań?
Może jednak miała zamiar wyperswadować na nim jakąś obietnicę. Ale, to będzie zależało tylko od jego odpowiedzi.
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Pokręcił głową, nie kryjąc się wcale z faktem, że wcale nie planował o tym myśleć. Właściwie w ogóle starał się nie myśleć o swoich problemach... Czasem tylko zdarzały się noce takie, jak ta.
Dopiero po usłyszeniu kolejnych słów dziewczyny, zastanowił się nad realną chęcią uczenia kogokolwiek i to kiedykolwiek.
W końcu machnął ręką, nie przejmując się Ethanem z przeszłości. Ten obecny nie miał nic przeciwko i to się liczyło.
- Po prostu upomnij się, jak będziesz miała ochotę. No bo ja cię nie znajdę.
A przynajmniej podejrzewał, że na codzień wyglądała nieco inaczej.
Bez zawahania, choć powoli, wyciągnął do niej rękę i uścisnął jej dłoń. Był pewien, że już się jej przedstawiał, ale postanowiłby od razu pójść za jej przykładem i upewnić się, że odpowiednio się poznali... Gdyby nie mała, choć nagła konsternacja, w jaką go wprawiła.
- Jak? - zapytał, tylko trochę obawiając się, że być może faktycznie mógł wypić za dużo. A jeśli nie... Mógł mieć tylko nadzieję, że to pierwsze było imieniem.
- Jestem Ethan. Dubois. - rzucił dopiero po chwili, przypominając sobie, że to jego kolej.
Oczywiście jako osoba z takim nazwiskiem, nie powinien wcale oceniać Zośki, ale mimo upojenia trochę bał się powtórzyć jej imienia po ledwie jednorazowym usłyszeniu go.
- Może. Jeśli dobrze pójdzie... A jak nie... Nie wiem, pewnie będę jeszcze grał w Londynie. Albo... Gdzieś. W ostatnie wakacje się udało - wzruszył ramionami, zupełnie jakby nie był z siebie cholernie dumny. Gdyby tylko spotkała go w lepszych okolicznościach, pewnie zacząłby opowiadać jej, jaki był zajebisty grając w tamtej knajpie, ale teraz wszelkie kompleksy i niepewność nie pozwalały mu nawet spróbować przekonać ani jej, ani siebie, że tak było.
Uśmiechnął się lekko, słysząc jej zdziwienie, choć źle zinterepretował jej słowa.
- Jak? Stanowczo za mało. Znaczy, na ostatnim roku jest, wiesz... W chuj do zrobienia. Nie to, żebym... Robił to wszystko, no bo to głupie, w sumie. Dosłownie i tak... Do niczego takiego nie prowadzi. A nikogo nie obchodzi muzyka, no bo jesteśmy w Hogwarcie, i co miałbym zrobić, zapisać się do chóru?
Pozostawało życzyć Zośce powodzenia w naprowadzenie go na odpowiedni tor w tej rozmowie.
Ravenclaw |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 84
-... Ah, no tak - odpowiedziała po chwili. W końcu jest przebrana, może mieć problem ze znalezieniem jej.- ...Tylko ja mam pamięć złotej rybki i social anxiety. Ale nic, dam radę! - dodała, z nieco autokrytycznym, nerwowym chichotem.
Na imię chłopaka zdziwiła się nieco, ale pokiwała głową. Jak na szkołę w Anglii zaskakująco dużo tu nie-angielskich nazwisk. A może to ona miała do nich po prostu szczęście? No i czy ona w ogóle powinna mieć coś do powiedzenia w tym przypadku, skoro sama nie jest z Wielkiej Brytanii?
No dobra, ale polaków w Anglii to akurat dużo jest, no nie? Niby tak, ale ale jesteśmy też globalną wioską, to że ty nie miałaś styczności z obcokrajowcami zanim tu przyjechałaś nie znaczy, że w innych krajach nie ma wszystkich wszędzie. - pomyślała, wchodząc z samą sobą w wewnętrzny dialog.
- Ethan. Dubois. Du...bois. Du-bła? Dibła? Dibła. - powiedziała kilka razy pod nosem, zdeterminowana by zapamiętać sposób wypowiadania jego nazwiska. Mimo większej styczności z językiem francuskim w ostatnich tygodniach, nie mogła jeszcze powiedzieć że był to język dla niej prosty.
Widząc natomiast konsternację na jego twarzy, uśmiechnęła się i machnęła ręką.
- Jak ci będzie prościej, możesz mówić Sophie czy coś. To prawie to samo, a moje imię i tak większość zangielszcza...
Na jego, chyba stosunkowo nieśmiało-niepewne wspomnienie o koncercie, ona zareagowała większym entuzjazmem niż sam zainteresowany.
- O proszę, ale fajnie! To już coś, powoli was ludzie zaczną kojarzyć i się będzie jakoś toczyć!
Wydawała się szczerze ucieszona z tego faktu- mimo, że w sumie nie znała go, a jego imię poznała moze z pół minuty temu, to w jakiś sposób cieszyła się sukcesami tego obcego jej chłopaka. Może dlatego, że sama chciałaby kiedyś odnosić sukcesy i by ktoś się nimi cieszył? Może by podnieść go na duchu z i tak dopiero co, stosunkowo ciężkiej rozmowy? A może po prostu, po ludzku, z tego że komuś coś się udaje?
Standardowo, jak na Zośkę, nie wiedziała. I, tu też brak nowości- nie miała zamiaru się zastanawiać.
Miała natomiast zamiar pochwycić tę krztę wesołości i pociągnąć ją aż tak długo, jak będzie w stanie, by z miarę przyjemnym akcentem doprowadzić bezpiecznie upojonego chłopaka do jego dormitorium.
Dlatego, mimo że trochę nie załapał o co jej chodziło (za co, tak szczerze, nie mogła go winić), pobrnęła w jego słowa dalej- bo, zaskakująco, się z nimi zgadzała.
-... Otóż to! Jest strasznie mało czegokolwiek artystycznego ze strony Hogwartu! W innych szkołach są zajęcia pozalekcyjne, jakieś lekcje muzyki, tańca, rysunku... a tu większość związana z przedmiotami! Jak my mamy rozwijać pasje? Mamy się tylko uczyć, czy jak?
I jest, "Bingo Zośka" zostało otwarte, mamy to. Udało Ci się poruszyć temat wybrakowanego systemu edukacji nawet w rozmowie z nieco podchmielonym kolegą ze szkoły. Ty to jesteś. Jak inni, normalni ludzie prowadzą rozmowy? Czy uda ci się kiedyś opanować tę niesamowicie trudną sztukę?- pomyślała, krytykując swoje nagminne wyskakiwanie z przemyśleniami tam gdzie jej nie chcą.
Dlatego, by nie wyjść znów na opętaną anarchistkę (choć na dobrą sprawę to a- nie ona zaczęła i b-nie były to nie wiadomo jak dzikie opinie) uznała, że zejdzie trochę z tematu. Zostańmy przy muzyce Zośka, w końcu dążysz do gitary elektrycznej.
- Choć chór wcale nie jest zły, ogarnięty może robić naprawdę piękne rzeczy... byle może nie "Hogwart's School song", bo to cringe w chuj. - dodała chichocząc. No bo do cholery, mogliby trochę zaktualizować repertuar. Albo ogarnąć jakiegoś ghostwritera by napisał ten pseudo-hymn jednak trochę lepiej.
No ale teraz, gdy już podstawa została zrobiona, czas na atak- zadanie tego pytania, na którym zależało jej jednak od jakiś pięciu minut.
- No dobra, ale jak ci działa ta gitara tutaj? Przecież w Hogwarcie nie ma prądu?
Zapytała, niby od niechcenia, ale oczy zdradzały że była w jakiś sposób podekscytowana potencjalną odpowiedzią chłopaka.
Chyba nawet wstrzymała oddech na chwilę?
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Zamrugał kilkakrotnie, koncentrując na niej wzrok, zanim odpowiedział.
- To czemu rozmawiamy?
Z tego, co pamiętał (choć pamięć mogła go teraz równie dobrze zawodzić), to ona go zagadnęła. Czemu jej social anxiety pozwalało jej trwać w tej rozmowie? Nie wolałaby na przykład... Odwrócić się, odejść w stronę dormitorium i zapomnieć o całej rozmowie? A jednak tu była i troska o całkowicie obcą jej osobę, nie przeszła mu przez myśl - i to nie tylko dlatego, że nie sądził, by wymagał teraz akurat troski.
- Dubois. - powtórzył, i choć wymowa była teoretycznia prawidłowa, zdecydowanie kaleczył własne nazwisko angielskim akcentem. Język francuski go przerastał, źle mu się kojarzył, a samo nazwisko było tylko jedynym, co zostało mu po matce. Oraz, chwilami, tematem drażliwym, bo stanowiło też to, czego jego ojciec nie chciał mu dać. Na szczęście jego myśli nie powędrowały teraz w tym kierunku i Sophie nie musiała wiedzieć, jaki żal ma do większości swojej rodziny.
- Sophie brzmi dużo lepiej... Znaczy, do wymówienia. - przyznał, automatycznie zapominając jej oryginalne imię. Nie mógł też wiedzieć, na ile będzie pamiętał i to kolejnego dnia.
Zaraz pokręcił lekko głową.
- Raczej nie... Raczej nie w tej formie. - wzruszył ramionami, jakby cały temat wcale nie był dla niego tak poważny. - Raczej na... Dalszym etapie, byłaby to kariera solowa, z tym że... O ile byłaby to kariera. Pewnie raczej coś na boku.
Chyba jeszcze nigdy nie mówił o swoich planach na głos... Nie wspominając już o tym, że sam nie do końca chciał nazywać je właśnie planami. Wiele o tym myślał, ale niczego nie wiedział na pewno i zdecydowanie wolał skupiać się na tym, co było tu i teraz. Ale to takie trudne, kiedy tu i teraz zdawało się kończyć w zaledwie kilka miesięcy i wypchnąć go ku kompletnie innej ścieżce życiowej, na jaką nijak nie był gotowy.
- Raczej miałbym nadzieję, że ktoś mi porządnie jebnie, jak tylko pomyślę o zapisaniu się do chóru... - odparł z zaskakującą powagą... Albo może zmęczeniem?
Nie skomentował jednak kwestii hymnu, która jakoś mu umknęła. Na trzeźwo pewnie wszedłby z nią w dyskusję - dla niego była to przecież nieodłączna część Hogwartu już od pierwszego roku. Nawet z taką treścią, hymn zyskiwał po pewnym czasie. Był... Cóż, charakterystyczny. Miał coś w sobie, mimo że Ethan faktycznie nie nazwałby tego zbyt ochoczo muzyką.
W końcu ponownie skupił na niej wzrok, marszcząc brwi, jakby odpowiedź na jej pytanie była oczywista.
- No... Bo nie potrzebuje prądu? Przecież od zawsze radzimy sobie bez, nie?
Nie rozumiał, że Sophie była tak bliska przełomu w swoich eksperymentach.
Ravenclaw |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 84
- ... bo jesteś pijany, ja przebrana i jest ciemno. Poza tym, nie chciałam by ci się coś stało.- odparła, jakby to była niesamowicie logiczne argumentowanie.
Bo to w końcu prawda- było po prostu wiele czynników wspomagających. Oprócz, oczywiście głównego- czyli pijany uczeń włóczący się po szkole. To aż prosiło się o problem- z dwojga złego więc lepiej, ze to Zośka go znalazła niż dyżurni, nauczyciel czy co gorsza- kolejny bogin.
- Jeśli ci tylko prościej to okay. -powiedziała, wzruszając ramionami. Nie była jeszcze pewna co sądzi o zangielszaniu jej imienia. W końcu mało kto do niej mówi ogólnie rzecz biorąc, a co dopiero zwracać się do niej po imieniu.
Tylko czy nie będzie miał i tak problemu z jej znalezieniem? W końcu w angielskojęzycznej szkole pewnie jest wiele "Sophie".
- Oh... kariera solowa? Ok, ok, rozumiem- odparła, kiwając głową ze zrozumieniem- znaczy... a tak na dobrą sprawę dlaczego nie kariera? Na zasadzie, pewnie na początku będzie side-gigiem, ale pełnoetatowych muzyków wśród magicznych nie mamy chyba jakoś wiele?- dodała ostrożnie, czujnie obserwując jego reakcje.
Nie byłaby sobą gdyby semi-ideologicznie nie próbowałaby go jednak przekonać do pójścia w muzykę. W końcu czy ona sama nie dążyła do tego, by zostać wynalazcą? Gdyby mu teraz mówiła, by za tym nie szedł, czułaby się jak hipokrytka.
-Nie zrozum mnie źle, zawsze warto mieć plany B, C i D, ale nie odpuszczaj na starcie planu A.- dodała po chwili, starając uderzyć swoim zdaniem tym razem gdzieś pomiędzy zdrowy rozsądek a motywacyjne gadanie.
Na tekst Ethana o jebnięciu po zapisaniu się do chóru zaśmiała się dźwięcznie, za co się trochę skarciła w głowie- w końcu było już późno, a ona nie chciała by ktoś teraz na nich wpadł. I tak z każdą minutą było coraz niebezpieczniej.
Ale nie miała zamiaru się ruszyć, dopóki nie postawi na swoim, to pewne.
- E tam, może to nie głupi pomysł? W końcu zawsze jakieś dodatkowe kompetencje muzyczne! - dodała mimo wszystko, nadal rozbawiona wizją kogoś dostającego w pysk za to że się zgłosił do chóru.
To chór jest aż tak skandaliczny? A może to kwestia "fajności"? Coś jak kółko teatralne vs cheerleaderki w tych amerykańskich filmach które czasami lecą w telewizji.
Co prawda Zośka nie łapała jeszcze konceptu cheerleaderek za bardzo, ale zawsze w tych filmach wydawały się jakoś popularne, więc może o to chodzi?
Natomiast na jego stwierdzenie sama instynktownie zmarszczyła brwi, w jakiś sposób nieświadomie go naśladując. Z jednej strony jego stwierdzenie było oczywiste ale... jezu, że też nie skojarzył o co chodzi.
-... no tak, ale jak to jest że nie potrzebuje prądu? Jakiś czar, runy, coś coś? Chodzi mi o to jak to zrobili, że działa? - zapytała, zdając sobie jednak sprawę, że jej tłumaczenie może być niewystarczające, szczególnie z jego stanem, westchnęła cichutko i zaczesała włosy do tyłu.
-... czy mogłabym ją zobaczyć? Nie mówię że dziś czy jutro, kiedyś? Chciałabym po prostu zobaczyć jak to działa.- powiedziała z pełnym nadziei wzrokiem i proszącym, lekko niepewnym uśmiechem.
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Nieznacznie machnął na nią ręką.
- Prawie nie - mruknął brzmiąc niemal na urażonego.
Był już na etapie, na którym mógł przyznać się dziwnej dziewczynie, która urwała się najwyraźniej z lasu, że coś tam wypił, ale nie powinna była od razu zakładać, że był pijany!
Jednak nie tylko ze względu na swój stan nie pomyślał, że Sophie mogłaby w jakikolwiek sposób przeszkadzać nie tylko jego niezdolność do wymówienia jej imienia oraz nazwiska, ale też brak najmniejszych prób. Zdaje się, że mierzył wszystkich własną miarą - skoro wymowa jego nazwiska nie była tak ważna, pozostali również musieli liczyć się z tym, że jeśli tylko mieli zagraniczne korzenie, on nie zainteresuje się aż tak poprawną wymową. Zwłaszcza, kiedy chodziło o osoby, z którymi rozmawiał pierwszy raz w życiu oraz które kolejnego dnia mogą wydać mu się nieprawdziwe.
- Całe życie mam karierę solową - wymamrotał z niezadowoleniem, powoli podnosząc się z miejsca, by wreszcie stanąć pewniej, niż jeszcze chwilę temu.
Całkowicie pominął przy tym tę część wypowiedzi Sophie, która miała motywować go do działania, a skupił się jedynie na tej, która go dołowała.
Uniósł brwi, kiedy kontynuowała rozmowę o chórze, spoglądając na nią odpowiednio - tak aby z samego spojrzenia mogła odczytać, co o tym myślał. I nie było to z pewnością nic pochlebnego. Szanował działanie chóru, póki nikt nie nazywał go kompetentnym muzycznie.
- Chyba by je obniżyło... Albo co najmniej szanse na karierę, solową też.
Bo co z tego, że nikt nie chciałby z nim już grać... Pewnie nikt nie chciałby też słuchać!
Utkwił w niej łagodniejsze spojrzenie, kiedy mrużył lekko oczy i zastanawiał się nad jej prośbą. Może nie był w stanie teraz opowiadać, jak gitara działała, ale...
- Mogę po nią pójść. - zdecydował po rozważeniu wszystkich za i... Nie znajdowszy przeciw.
Nie wiedział jednak, że nie mógł jej tego obiecać, bo kiedy tylko przekroczyłby próg swojego dormitorium, siła przyciągania własnego łóżka stałaby się zbyt silna, by pamiętał o czekającej na zewnątrz rogatej Sophie.
Ravenclaw |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 84
Na jego próby brnięcia w to że on nie jest jednak pijany, Zośka zaśmiała się dźwięcznie
- Jasne, jasne! Wydawało mi się że jesteśmy na takim etapie że nie musisz mi wciskać kitu!
Gdy podniósł się z ziemi, rzucając przy tym oniryczno-tajemniczy fragment, Zośka ponownie wróciła myślami do tego że wszystko fajnie, wszystko pięknie, ale jednak musi pamiętać że prawdopodobnie nie jest tak w porządku jak próbuje wmówić jej chłopak. Zaklnęła w myślach, karcąc sama siebie że najwyraźniej nieświadomie uderzyła w jakieś triggerujące nuty w rozmowie.
Lekko zmrużyła oczy, próbując lepiej przyjrzeć się jego twarzy w i tak nikłym świetle. Czy czuje się samotny? Uważa, że jest sam, nie ma znajomych? Mogła sobie dać rękę uciąć że widziała go kilka razy na korytarzu, i to w towarzystwie ludzi. Chyba nawet jakiejś dziewczyny...?
Cóż, można się czuć samotnym w tłumie.
- Jakbyś chciał kiedyś pogadać w normalnych warunkach czy coś to no, wiesz... - zaczęła nieco niepewnie i ostrożnie, co zaraz potem dogoniło zwątpienie czy aby na pewno nie brzmi to śmiesznie. Bo dlaczego miałby gadać z jakąś obcą, do tego z młodszych roczników... eeh, kozą? Bo pewnie w taki sposób ją zapamięta?
Na szczęście około smutnawy humor nie trwał jakoś zbyt długo, bo zaraz Ethan zaproponował przyniesienie gitary.
Teraz, zaraz, w tym momencie. Na co Zosia ponownie się zaśmiała.
Wychodzi na to, że przy tym spotkaniu miała więcej powodów do śmiechu niż niemal przez całą resztę dnia, co jest nieco smutne biorąc pod uwagę że wraca z imprezy na którą poszła ze znajomymi.
Którzy, jak to oni, zaginęli gdzieś w tłumie adoratorów. Jakby się tego wcale nie spodziewała, no nie?
Ale, postanowiła chwycić się tego radośniejszego przebłysku i z udawaną powagą, ale radosnym błyskiem w oku, oparła ręce na biodrach i powiedziała:
-Panie Dubois, jest pierwsza w nocy, to nie czas na gitarę!
Następnie prychnęła i uniosła się z podłogi, otrzepując spódnicę z kurzu i brudu którego i tak nie widziała w ciemności.
- A tak serio - dodała po chwili, poprawiając rogi, by nie spadły przez przypadek- Ostatnie czego dziś mi brakuje to jojczenia dyżurnych jakby nas złapali z gitarą w środku nocy. Ale przypomnę ci się za kilka dni.
Następnie rozglądnęła się po korytarzu, i łapiąc się na cichym ziewnięciu zdała sobie sprawę, że to może czas na bezpieczne odholowanie delikwenta pod drzwi dormitorium. Dlatego machnęła ręką w kierunku schodów.
- Chodź, odprowadzę cię. Żebyś się znów nie zgubił.
Z/t x2
|