Gryffindor |
100% |
Klasa V |
15 |
b. bogaty |
Bi |
Pióra: 115
Westchnął krótkim "aw" i uśmiechnął się niby to rozczulony, w takie aż do przesady skromny sposób, bo nie mógł przyłożyć dłoni do piersi - obecnie ręce musiały pozostać w bezruchu, bo powstawało na nich dzieło sztuki. Ale tak, jego ego zostało bardzo mile połechtane komplementem tak lekko wypływającym z siostrzanych ust.
- To prawda. Nie mniej może jednak ostał się ktoś, komu udało się oprzeć mojemu urokowi. - Mówił to żartobliwie. Ale czy aby na pewno tak serio żartobliwie? Oriane znała brata bardzo dobrze, więc mogła mieć pewność, że Pascal mówił częściowo poważnie, bo jego ego tak było skonstruowane. Natomiast Sophie... mogła widzieć w tym tylko żarcik, ale mogła też wyłapać nutę pewności siebie i maniery typowej dla osób pochodzących z wyższych sfer. O ile skupiała się w tej chwili na niuansach w tonie. Niemniej była w tym bardzo duża doza żartobliwości, żeby podtrzymywać tę nieco bardziej rozluźnioną atmosferkę.
Na wspomnienie o pozostawieniu dłoni, zerknął na własne palce i znowu na Ori, odpowiadając jej o angielsku, zanim Sophie się odezwała. I właśnie po to, żeby i ona mogła zrozumieć o czym mówią.
- Oczywiście, siostrzyczko. Zostawmy dłonie na koniec, żebym mógł i tobie pomóc z fryzurą i Sophie z kostiumem, jeśli tylko będzie wymagać pomocy. Jak już wszyscy będziemy prawie gotowi, możemy zająć się moimi dłońmi. - Uśmiechnął się do krukonki, która już czytała tekst a tubce z farbą i mogła tego ni zauważyć. A kiedy tknęła lekko palcem jego tors, aż głupkowato zachichotał, bo z jakiegoś powodu wydało mu się to odrobinę abstrakcyjne. Całą ta sytuacja! Dopiero co prali się z boginem, zjedli śmiej-żelki i teraz dziewczęta go malowały. Groteska.
- Zastanowimy się nad wnętrzem dłoni też, zobaczymy jak farba się zachowa, kiedy będę się ruszał w trakcie pomocy wam. - Biorąc pod uwagę, że to magiczna farba, nie powinna mieć takiego problemu z łatwym odpadaniem, jak ot, mugolskie przybory malarskie.
Zupełnie nie poświęcając w tej chwili zbytniej uwagi temu gestowi przekręcania bransoletki (którą, nota bene, i tak będzie musiał zdjąć na czas imprezy, bo mogła nie pasować do jego przebrania), chcąc z całych sił podtrzymać przynajmniej względnie dobre humory, bo chciał żeby wszyscy dobrze się bawili, zerknął znowu to na Sophie, to na Oriane.
- Może chcecie zrobić sobie małą przerwę od malowania i zaczniemy przynajmniej częściowo z waszymi przebraniami? Na tyle, na ile będzie to dla was wygodne, żeby później kontynuować to dzieło sztuki zwane moi. - Uśmiechnął się powalająco czarującym uśmiechem numer trzy.
Slytherin |
100% |
Klasa VI |
16 |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 26
Oriane nie znała Zośki wystarczająco dobrze by móc ocenić jej zachowanie: czy podobna cisza jest w jej przypadku normalna kiedy się skupia? Czy może jedna galaretka to zbyt mało, by zagłuszyć negatywność po konfrontacji z boginem? Cóż, zapewne właśnie ze względu na to małe zaznajomienie z zachowaniami dziewczyny, nie poświęciła mu tak wiele uwagi jak Zośka zdawała się potrzebować. Zwłaszcza, że nie była to sytuacja, gdzie jedynie obserwuje rozmówcę. Miała przed sobą ciepłe, ludzkie płótno, które trzeba było pomalować by mogło udawać, że jest dużo mniej ciepłe i dużo mniej ludzkie.
- Bien - skinęła głową na znak, że przyjęła Pascalową zgodę co do wiadomości.
Na słowa o potencjalnym zachowaniu farby przerwała na moment malowanie brata, odchyliła się lekko spod przymrużonych powiek przyglądając się jego twarzy, próbując ocenić czy farba w okolicy zmarszczek mimicznych zareagowała w jakiś dziwny sposób na ruch. Czy widać było jakieś drobne linie, pajęcze siateczki pęknięć?
Nie widziała nic podobnego.
Pascal musiał wybrać dobrą farbę. Nietrudna w sumie rzecz kiedy miało się Boleynowskie fundusze. Oczywiście wciąż istniała szansa, że coś się pokaże; na razie jednak wyglądało wszystko jak powinno.
Na jego kolejne słowa cmoknęła językiem o zęby potrząsając lekko głową. Zerknęła ku milczącej Sophie, poszukując jej uwagi, chcąc kolejną swoją wypowiedź skierować bardziej do niej niż do brata.
- Mój kostium nie jest skomplikowany. Nie wiem jak ty, Sophie, ja jednak preferowałabym skończyć babranie się w farbie zanim się przebiorę.
W końcu tak naprawdę miała jedynie buty, sukienkę i pasek z pereł do założenia. Najbardziej czasochłonne będą włosy, do których potrzebowała Pascalowej pomocy, najbardziej skomplikowanym elementem zaś był makijaż. Głównie dlatego, że kosmetyki, których będzie używać były mugolskie. Odkąd magia zaczęła szaleć przestała, w ostrożności, ufać magicznym środkom. Być może była piękna i powabna, jednak nawet ona nie była odporna na potencjalne skutki uboczne. Wolała nie skończyć z nabytym trądzikiem czy zielonym odcieniem skóry.
Skończywszy z pokrywaniem braterskiego przodu farbą przestąpiła naokoło, zabierając się za kark. Wziąwszy dodatkową porcję koloru na dłonie zaczęła z dokładnością malować krawędź linii włosów. Słuchała łazienki, wyczekując odpowiedzi, palcami rozprowadzając farbę niżej, wzdłuż kręgów, skręcając ku ramionom, planując potem przenieść się na łopatki.
“Je peux résister à tout, sauf à la tentation”.
Ravenclaw |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 84
Czy cichość Zośki była normalna? Niekoniecznie. Skupiała się co prawda mocno specyficznie- w skrajnych warunkach zapominając nawet o jedzeniu- ale to nie był ten przypadek.
Czy potrzebowała uwagi? Może. Ale oh, jak bardzo miała nadzieję że jej nie dostanie.
Nie teraz- to tylko doprowadziłoby do większego rozdarcia się tego i tak rozlatującego się worka na śmieci, a potem śmierdziałoby jeszcze chwilę. Na to sobie nie mogła pozwolić przed imprezą.
Próbowała się skupić. W jakiś sposób hiperfiksacja na próbie osiągnięcia w miarę realnego efektu marmuru na ciele Pascala dawało jej w jakiś sposób spokój, możliwość odcięcia się od myśli jakie przebijały się gdzieniegdzie pod tą niezrównoważoną kopułką.
Dlatego na słowa Oriane wyrwała się trochę z zamyślenia, próbując w głowie odtworzyć ostatnie słowa jakie padły w jej kierunku. Po kilku sekundach, gdy już przyswoiła komunikat, odparła:
- Decyzję zostawiam Wam. Mój strój może być, uh... pobrudzony.
Zmieniając lekko miejsce malowania, zerknęła na włosy Oriane. Skoro była w jakiś sposób wilą, to jej włosy miały pewnie mniej bądź bardziej działanie czystej wili. Nie była pewna czy śmiałaby ich dotknąć, a tym bardziej czy byłoby dane jej dotknąć.
Zaplatanie wilowatej burzy blond niech pozostanie w kwestii rodzeństwa, ona może dalej zawijać w sreberka.
Co, w sumie podsunęło jej pewną myśl.
- ... To, może... - zaczęła, nie odrywając wzroku od malowanego wzorku. - ... skończ malować go na biało, i w czasie jak Pascal będzie zaplatał Ci warkocze, ja będę kończyła na spokojnie wzorek na jego plecach? Powinno Ci zejść szybciej niż mi.
W kwestii decyzyjności co do sposobu postępowania wolała zdać się na nich; szybko połączyła fakty cze ich stroje są trochę bardziej w stronę ładnych i estetycznych niż, jak w jej przypadku, chałupniczo niepokojących.
Dlatego jeśli jej kostium się pobrudzi, to może nawet lepiej- bardziej w klimacie. No i na pewno mniejsza strata finansowa.
No i ona, niejako, nie planowała skorzystać z pomocy jako takiej- a raczej nie miała jak z niej skorzystać, biorąc pod uwagę że upatrzyła sobie już jedną z kabin toaletowych w której mogłaby się zamknąć i rozebrać w spokoju, bez stresu.
|