30-06-2025, 08:04 PM
Silas William Silvershade

Data urodzenia
03.07.2004
Dom i klasa w Hogwarcie
Slytherin
Status krwi
100%
Status majątkowy
bogaty
Miejsce zamieszkania
Anglia, zamek Hever
Orientacja
heteroseksualna
Wizerunek
Ben Barnes
Freeform
Odkąd zaczął chodzić przejawiał duże skłonności do poznawania wszystkiego co go otacza. Interesował się wszystkim co mógł dotknąć, wspinał się na każdą napotkaną przeszkodę, tyle razy samo spadając, ale za każdym razem podnosząc się z jeszcze większym uporem. Gdy podrósł na tyle by rozumieć znaczenie pisanych literek przez dorosłe osoby zaczął się ich uczyć, tym samym odkrywając całkowicie nowy świat, który był tworzony za pomocą pisma i mieścił się w tak zwanych książkach. Uwielbiał czytać i poznawać nowe historie, zwłaszcza takie, które dotyczyły magii.
Życie w sierocińcu nie było takie złe, przynajmniej on tak myślał, ponieważ nie znał innego życia. Miejsce to posiadało werwę, było głośne, przez co nie raz irytujące, ale było dość wesoło. Jedyne co mu przeszkadzało to totalny brak prywatności, przez który jego egzystencja w tym miejscu się skomplikowała. Nigdy nie zapomni wakacyjnego dnia, w którym dzieciaki udały się do Centralnego Zoo w Nowym Jorku. Było to kilka tygodniu po jego ósmych urodzinach. Przechadzając się po kolejnych klatkach i terrariach z egzotycznymi zwierzętami usłyszał dziwny, nieludzki wręcz głos. Zaciekawił się tym i po zbadaniu sprawy głos dochodził ze szklanego, niewielkiego pomieszczenia, które było udekorowane na egzotyczny klimat dżungli. Był to dom zielonej Anakondy i wbrew wszystkiemu co wiedział, zamiast standardowego sykania słyszał od niej słowa. Podchodząc bliżej rozumiał coraz więcej i bez najmniejszego namysłu zapytał się jej "Potrafisz mówić?" co bardzo zwróciło uwagę jego magicznych kolegów, którzy ze zdziwieniem i jednoczesnym strachem patrzyli na Silasa rozmawiającego sobie swobodnie z wężem słysząc tylko i wyłącznie syk. To wydarzenie bardzo boleśnie nauczyło go, że nie powinien afiszować się z umiejętnościami, których sam nie jest w stanie zrozumieć. Inne dzieci w sierocińcu zaczęły się go bać, opiekunowie zrobili się chłodni i jednocześnie zmieszani z faktem, że jeden z ich podopiecznych jest wężoustny. Wrodzona umiejętność sprawiła, że został odsunięty na margines społecznego życia, co dość drastycznie wpłynęło na jego psychikę. Stał się bardziej zamknięty w sobie, często na jego ustach gościł wymuszony, fałszywy uśmiech, a szczerości mogli doczekać się tylko naprawdę najbliższe mu osoby. W tamtym okresie myślał, że został ukarany przez siły wyższe, lecz z czasem zaczął dostrzegać jasne strony tego wydarzenia.
Początkowe lata edukacji spędził na pilnej nauce pełnej dyscypliny i zacieśnianiu relacji z kilkoma, wybranymi uczniami, lecz nie zdobył nikogo, komu mógłby w stu procentach zaufać, dlatego też nikt się nie dowiedział o tym, że był wężousty. W tajemnicy rozwijał swoje wrodzone umiejętności rozmawiając z napotkanymi wężami, czytając o czarodziejach posiadających tą moc i trochę niepokojąc się faktem, że większość z nich była czarnoksiężnikami, którzy marnie skończyli. Na szczęście dowiedział się, że jest to umiejętność dziedziczna co by oznaczało, że któryś z jego rodziców też musiał być wężousty, a przynajmniej taka była teoria. Od tego momentu zaczął się zastanawiać kim tak dokładnie był, dlaczego wylądował w sierocińcu i kim byli jego rodzice. Zaczął dyskretnie zbierać informacje na temat wszystkich czarodziejów, którzy w historii rozmawiali z wężami. Badał genezę swojego nazwiska, ale nie miał pewności czy jego miano zostało nadane przez biologicznych rodziców, czy przez sierociniec. Jak można było się spodziewać szło mu to bardzo mozolnie.
Co się tyczy samej edukacji i postępów w szkole... upodobał sobie kilka zajęć, a były nimi Obrona Przed Czarną Magią, Transmutacja, Eliksiry, Zaklęcia i Historia Magii, którą studiował bardzo pilnie, ponieważ wierzył, że mógłby się dzięki niej zbliżyć do poznania prawdy o samym sobie. Podczas swojej przygody w szkole odkrył, że nie miał w ogóle ręki do roślin, które zazwyczaj umierały, lepiej mu szło z magicznymi stworzeniami, lecz nie był mistrzem. Tak też minęły mu pierwsze lata nauki, aż nastał piąty rok, który zmienił wszystko.
W szkole poświęcił się szukaniu wszelakich informacji na temat Wielkiej Brytanii i tamtejszej społeczności magicznej. Interesował się dosłownie wszystkim, edukacją, rządem i tamtejszym życiem. Niestety zdawał sobie sprawę z własnych ograniczeń, ponieważ nie był w stanie się tam dostać, dopóki nie osiągnie pełnoletności co go niesamowicie frustrowało. Z każdym dniem tracił cierpliwość, ale nie był w stanie wymyślić żadnego planu, który pozwoliłby mu dostać się tam szybciej. Przez tą niemoc zaczął zajmować się codziennymi czynnościami, wracając do pierwotnego planu wymyślania nowego języka.
Rok ten był pełen niespodzianek, ponieważ doskonale zauważał zmiany w swoim ciele, które świadczyły o dorastaniu. Bardzo szybko rósł, a nawet zaczął pojawiać się zarost, który nie raz denerwował jego kolegów. Nic na to nie mógł poradzić, ale też się nie skarżył. Podobała mu się ta przemiana, która też zaczęła bardziej przyciągać uwagę dziewczyn, czym mocniej denerwował kompanów z własnego domu. Ku ich szczęściu nie angażował się poważnie w żadne relacje, ponieważ miał inne rzeczy na głowie. Jedyne co robił to flirtował i uważał, żeby przypadkiem nie wypić jakiegoś eliksiru miłosnego.
Pod koniec piątego roku uczniowie dostali wycieczkę do Magicznego Kongresu Stanów Zjednoczonych i mogli zwiedzać wszystko to co było do zwiedzania dla zwykłych czarodziejów. Paradoksalnie nie chciałby pracować dla rządu, ale podobało mu się jak to wyglądało. Na pierwszy rzut oka wszystko działało jak w dobrej, naoliwionej maszynie. Podczas jednej z przerw od zwiedzania Silias zawędrował do miejsca, które wyglądało na jakiś dział prawniczy. Tam też spotkał pierwszy raz charłaka, czyli czarodzieja, który nie posiadał magicznych zdolności. Bardzo go ów osobnik zaciekawił więc bez żadnego skrępowania zaczął z nim rozmawiać, nie starając się być nachalnym, ale był bezpośredni. Być może właśnie tym też zainteresował swojego rozmówcę, który okazał się jednym z członków Brytyjskiej rodziny Boleyn. Słysząc to, szybko znaleźli wspólne tematy, ponieważ młody wężousty zaczął wypytywać go o jego ojczyznę. Zdradził mu nawet, że mieszkał w sierocińcu i bardzo chciałby się przeprowadzić do Wielkiej Brytanii, aby zbadać własne pochodzenie. Silas do dzisiaj nie wie co było przełomowym momentem w tej rozmowie, ale dostał propozycje, która była dla niego po prostu nie do odrzucenia. Rodzina Boleyn mogłaby stać się jego oficjalnym opiekunem co wiązałoby się z przeprowadzką do Wielkiej Brytanii i dokończeniem nauki w Hogwarcie. Nie zastanawiał się zbyt długo i zaakceptował te warunki. Te przypadkowe lub przeznaczone mu spotkanie całkowicie odmieniło jego życie.
Po zakończeniu piątego roku, doszło do oficjalnego podpisania wszystkich dokumentów dotyczących adopcji i tak też doszło do jego przeprowadzi trzy i pół tysiąca mil od Nowego Jorku. Na miejscu poznał swoje nowe, przyszywane rodzeństwo wciąż zastanawiając się czy akceptują decyzje ich rodziców. Tak też zaczęła się dla niego całkowicie nowa przygoda na innym kontynencie, w innej szkole.