Ravenclaw |
0% |
Absolwent |
|
b. bogaty |
? |
Pióra: 5
Sala Witraży Do pomieszczenia wiedzie korytarz, którego okna pokryte są kolorowymi witrażami, co stanowi równocześnie cichą zapowiedź tego, co czeka każdego wędrowca na końcu drogi. Witraże zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz sali nie przedstawiają może nic konkretnego, jednak nadają klimatu temu zakamarkowi zamku. Piękne kolory pokrywają całą salę, co najlepiej obserwować przy sprzyjającej pogodzie. Walory tego pomieszczenia nie są z pewnością szczególnie doceniane przez uczniów Hogwartu - przecież nie ma tu absolutnie nic! - w związku z czym z pewnością często można liczyć tu na odpoczynek w samotności.
Ravenclaw |
50% |
Klasa VI |
17 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 0
3 września 2020; 18:00
Bywały dni, że Rue było pełno, o dziwo, że wszędzie chciała być, z każdym rozmawiać, potrzebowała być jednością z rówieśnikami i czuć, że też funkcjonuje w ich życiach, nie jest odciętym, niepotrzebnym elementem. Bywały dni, że podziwiała każdą minutę, szukała natury i elementów przypominających jej dlaczego życie jest najlepszym, co można otrzymać. Była mistrzynią w docenianiu tego, co się ma, choć wielu nie rozumiało dlaczego skoro miała niewiele. Ale może właśnie dlatego?
Jednak czasem, ku niewiedzy chyba niemal każdego, oddalała się sama gdzieś, gdzie nikt jej nie przeszkodzi by realizować to, co kochała jeszcze na długo przed tym, jak straciła wzrok, i oddała się temu jeszcze bardziej kiedy go jej odebrano.
Taniec.
Nie było nic, czego by Rue bardziej nie kochała. Nigdy nie czuła się tak wolna i w zgodzie ze sobą jak wtedy. I teraz nie było wyjątku kiedy pojawiła się w tej sali, upewniła grzecznym pytaniem czy jest sama, po czym kucnęła by włączyć swój magiczny odtwarzacz. Chwilę przeskakiwała między piosenkami by w końcu włączyć tą właściwą. Uśmiechnęła się lekko, pogłosiła aż muzyka rozbrzmiała echem w całym pomieszczeniu. Odeszła kawałek by z zamkniętymi oczami zacząć powoli poruszać się z gracją w rytm muzyki. Najlepsze w takiej praktyce było to, że poza samą przyjemnością uczyła się polegać na swoim ciele, na tym, że nie upadnie, że utrzyma się, że jej mięśnie jej nie zawiodą. Poruszała się z każdym bitem, każdym pociągnięciem smyczka jakby była jednością z płynącymi dźwiękami, jakby jej ciało oddawało to, co było słychać. Pozwalała by jej nogi, ręce, kręgosłup, wiły się i układały tak, jak tylko chciały, podążając za swoim sercem i tym, co czuła najbardziej i co oddawało ją. Sama nie zwróciła uwagi kiedy z jej ust dało się słyszeć miękki, przyjemny głos śpiewanej piosenki:
- I walk this empty street, on the boulevard of broken dreams. Where the city sleeps and I'm the only one and I walk alone.
Zanuciła przegrywkę, a jej kąciki ust uniosły się kiedy z samym nuceniem podążała za muzyką w tańcu.
Ravenclaw |
25% |
Klasa V |
15 |
b. ubogi |
Homo |
Pióra: 14
Miała poczucie, że czegoś jej brakuje. Czegoś nieuchwytnego, co zbliżało się powoli, by zaraz umknąć, gdy tylko za bardzo się zbliżyła.
Wena.
Czemu dzisiaj była tak mocno niedostępna? Znacznie bardziej, niż w inne dni, kiedy miała jej tak dużo, iż nie potrafiła w pełni jej wykorzystać. Marnowała ją i to marnowanie zawsze przyprawiało ją o mało przyjemny nastrój. Jakby melancholijny. Wtedy jeszcze bardziej uciekała w głąb swoich myśli, nie chcąc ani przez chwilę narazić na nieprzyjemności otoczenia. Na co komu warczenie na przypadkowe osoby, jeśli można było się skupić na sobie i rozegrać wszystko wewnątrz własnego umysłu? Tak było bezpiecznie i zdecydowanie bardziej sprawiedliwie.
Minęła kilka pomieszczeń, nie wiedząc, do którego chce zajrzeć. W szkole było zdecydowanie zbyt wiele fascynujących miejsc, przez co człowiek mógł czuć się trochę zagubiony. Jak ona teraz.
Rozejrzała się, nie dostrzegając niczego fascynującego. Może źle szukała? Może już teraz powinna udać się na błonia, gdzie miała znacznie więcej przestrzeni. Natura zawsze jej pomagała, więc czemu tym razem miałaby nie zadziałać?
Plan sam w sobie wydawał się Krukonce na tyle logiczny i atrakcyjny, że postanowiła wcielić go w życie. Nie miała pewności, czy faktycznie znajdzie tam wenę, jednak warto było spróbować. Do stracenia wiele nie miała, poza kaloriami spalanymi podczas chodzenia.
Zmierzając w dół, mijając wiele klas, nagle przystanęła. Coś doleciało do jej uszu, a owe coś było wyjątkowo interesujące. Wzbudził jej ciekawość, budząc w środku coś jeszcze. Czy to miało być jej natchnienie?
Zbliżyła się do zamkniętych drzwi zza których dolatywała muzka. Wyjątkowo piękna.
Zajrzała do środka, dostrzegając Rue, która wirowała emocjonalnie do melodii. Wyglądała pięknie i tak beztrosko.
Uśmiechnęła się lekko, cicho wchodząc do komnaty. Nie chciała jej przerywać, ale nie chciała też odejść. Nie, kiedy usłyszała, jak ładnie śpiewa. Nie, kiedy jej ruchy miały być jej muzą.
Opadła na podłogę, krzyżując ze sobą nogi, oczarowana przyglądając się każdemu ruchowi. Zaledwie na chwilę wzrok oderwała, kiedy okazało się, że usiadła na fragmencie lusterka, który schowała do kieszeni.
Ravenclaw |
50% |
Klasa VI |
17 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 0
Oczywiście nie miała pojęcia, że ktoś jest w środku, skąd miałaby wiedzieć? Nie usłyszała najmniejszego szmeru, pochłonięta tańcem i oddawaniem siebie w najlepszy sposób, jaki umiała. W końcu jednak piosenka zaczęła się kończyć, aż ucichła całkiem, a wraz z nią ruchy dziewczyny zatrzymały się. Odetchnęła cicho, ledwo słyszalnie, po czym wyprostowała się, odgarniając rozpuszczone włosy w tył. Z głośnika zaczęla grać kolejna piosenka, jednak Rue skierowała się ku niemu by zaraz przykucnąć przy nim i zatrzymać odtwarzacz. Kolejna chwila szukania odpowiedniej piosenki do tańca.
Zanim jednak zmieniła nutę, poczuła pod głośnikiem coś ostrego. Znowu jakiś kawałek szkła czy coś? Wrzuciła do torebki żeby nikt potem się nie skaleczył, wracając do zmieniania piosenek, nie zdając sobie sprawy z pewnych oczu w nią wpatrzonych i cudownej obecności, którą zawsze doceniała. Z jakiegoś powodu Clove była dla niej wyjątkowo przyjemnym towarzystwem, nie wiedziała jednak zupełnie dlaczego. Było w niej coś... Komfortowego. Bezpiecznego. Coś świeżego, czego nie potrafiła ubrać konkretniej w słowa. Przy okacji nuciła pod nosem coś zupełnie innego, najwyraźniej tego szukając kiedy przeskakiwała po kolei piosenki.
Ravenclaw |
25% |
Klasa V |
15 |
b. ubogi |
Homo |
Pióra: 14
Clove czuła, że mogłaby tak spędzić resztę dnia. Siedzieć w klasie, w której do tej pory nie miała okazji być, patrzeć na tańczącą Rue. Podziwiać każdy jej ruch, zgranie mięśni, mimikę, która raz po raz zmieniała się na jej twarzy, dodając całości jeszcze bardziej emocjonalnego wydźwięku. Nie umiała i z pewnością nie chciała, odrywać od niej spojrzenie w obawie, że coś mogłoby umknąć jej uwadze.
Delikatny uśmiech wkradł się na jej usta, kiedy siedząc po turecku, oparła łokcie o nogi, następnie dłońmi podpierając głowę. Była oczarowana i nie ukrywała tego. Czy powinna dać o sobie znać? Z całą pewnością. Obawiała się jednak, że jedno słowo mogło wszystko zniszczyć, a przerwanie tego przedstawienia było prawdziwym grzechem.
Och, już miała w głowie zdania, które później spisze. Poszczególne myśli, które ostatecznie miały ułożyć się w całość, nadając końcową formę wierszowi, który aż chciał wyjść spod jej ręki. Ale nie teraz, jeszcze nie. Teraz gromadziła wenę, wpatrując się w swoją muzę, nieświadomą obecności widowni. Beztroskość, radość, chociaż gdzieś tam pojedyncza nitka smutku. Emocje biły od drobnej postaci, poruszającej ciałem w rytm każdej poszczególnej nuty. Czuła muzykę, Clove to wiedziała, bo dzięki Rue czuła i ona.
Nagle nastąpiła cisza, przerywana jedynie cichym oddechem. Krukona wyrwała się z transu, spoglądając na tańczącą, która już nie wirowała. Patrzyła, jak odgarnia włosy do tyłu, sprawiając, że coś uderzyło Blackwood. Coś przyjemnego.
-To było piękne, ale z pewnością o tym wiesz - powiedziała cicho, nie ruszając się z miejsca. Doszła do wniosku, że mimo wszystko powinna dać o sobie znać. Bo co, jeśli Rue nie chciała, by zakłócano jej taniec?
Ravenclaw |
50% |
Klasa VI |
17 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 0
Zupełnie nie spodziewała się, że ktoś jest oprócz niej w pokoju. Dlatego jak tylko Clove się odezwała, wydała z siebie cichy okrzyk zaskoczenia, niemal nie wyrzucając odtwarzacza z rąk. Chwyciła go mocno, przykładając jedną dłoń do piersi w odruchu przestrachu.
- Jezu, Clove. - sapnęła, łapiac oddech. - Na śmierć mnie przestraszyłaś, nie rób tak więcej.
Jedna sprawa, że faktycznie w cholerę się przeraziła, bo nie spodziewała się, że ktoś ją stalkował. Zupełnie inna sprawa była taka, że to było dla niej bardzo intymne i trochę mocno zawstydziła się, sądząc, że może wyglądała głupio albo coś było nie tak i ogólnie miała wrażenie, że się odkrywa i ktoś generalnie widział za dużo niż powien. Tym kimś była Clove, którą lubiła, ale co jeśli nie podobało jej się to, co widziała? Mimo że na głos twierdziła inaczej. Albo co jeśli generalnie coś zwaliła. Dużo obaw, dużo pytań, dużo niewiadomych.
Rumieniąc się, odwróciła nieznacznie głowę, niepewnie zakładając włosy za ucho. Nie wiedziała jak się zachować, szczerze.
- Um, jak długo tu jesteś...? - zapytała cicho, próbując ukryć stres, który w niej się pojawił. Nie wstydziła się swojego tańca, ale bała się jak ludzie go odbiorą, jako że wkładała w niego całą siebie. Podczas gdy przyciszyła żeby słyszeć Clove lepiej, w tle zaczęła płynąć piosenka, której szukała, na co westchnęła cicho, trochę z tęsknotą za nutami płynącymi z głośnika, a trochę z rezygnacją, że sobie już nie potańczy. Nie to żeby nie lubiła obecności Clove, bo bardzo lubiła, bardziej nawet niż by się spodziewała, zauważając swoje troszkę szybsze serce. Ale to na pewno przez ruch, przed chwilą skakała. Nie?
Ravenclaw |
25% |
Klasa V |
15 |
b. ubogi |
Homo |
Pióra: 14
W żaden sposób nie chciała wystraszyć Rue, jednak w chwili, w której dziewczyna zdała sobie sprawę z jej obecności, wystraszyła się na tyle, że gdzieś w środku Clove poczuła ukłócie wyrzutów sumienia. Nie powinna jej tak nachodzić, wiedziała o tym. Ale grzechem było nie zobaczenie tego wszystkiego.
-Przepraszam, nie chciałam ci przeszkadzać w trakcie - odpowiedziała przepraszającym tonem, mając nadzieję, że mimo wszystko Rue nie będzie miała jej tego za złe. - To było piękne, naprawdę. Po raz pierwszy widziałam, żeby ktoś tam bardzo stał się jednością z muzyką - powiedziała z uznaniem, lekko się uśmiechając. Nawet, jeśli druga Krukonka nie mogła tego zobaczyć, Blackwood nigdy nie odmawiała tego grymasu, kiedy przebywała z nią w jednym pomieszczeniu, rozmawiając. Była bowiem przekonana, że Ru potrafi dosłyszeć to w głosie. Skoro wczuwała się tak, kiedy muzyka płynęła z odtwarzacza, tak z pewnością umiała wczuć się w ludzkie emocje, którym akurat głos był niemal zawsze naszpikowany.
-Wystarczająco długo, żeby doświadczyć czegoś nadnaturalnego, oglądając cię. I zdecydowanie zbyt krótko, żeby się tym nacieszyć. Myślisz, że… - zaczęła, ale nie była pewna, czy powinna zadać to pytanie. Co, jeśli to wszystko było na tyle intymne, że Krukonka nie będzie chciała? Co, jeśli zaraz ją stąd przepędzi, zła na dziewczynę za to, że zakłóciła jej chwilę? Słowa jednak zaczęły padać i musiały paść do końca. - Myślisz, że mogłabyś to powtórzyć? - spytała ostatecznie licząc, że odpowiedź będzie twierdząca. Naprawdę chciała przeżyć jeszcze raz to, co przeżyła przed chwilą wpatrując się w wirującą Rue niczym w święty obrazek. Tym razem jednak chciała dostać przyzwolenie, aby nie czuć się tutaj nie na miejscu.
Ravenclaw |
50% |
Klasa VI |
17 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 0
Rue przysiadła przy odtwarzaczu żeby tak nie kucać bez sensu, zatrzymując piosenkę coby nie zagłuszała Clove. Jej serduszko już wracało do normy, pozwalając cieszyć się głosem nieoczekiwanego gościa i jej przyjaznym nastawieniem. Zaśmiała się krótko z zawstydzeniem. Normalnie nie uważała żeby tańczyła źle, przeciwnie, jednak było kilka powodów, dla których było to dla niej zawstydzające w tym momencie. Pierwszym było to, że zdanie Clove było jakoś... Inaczej odbierane. Też była swego rodzaju artystką, więc taka opinia jest znacznie bardziej świadoma zdaniem Rue. Kolejna rzecz była taka, że taniec sprzed chwili był uosobieniem jej samej. Był intymny, prywatny, niezwykle... Odsłaniający.
To tak jakby Clove właśnie podziwiała ją samą. Jej wnętrze, jej emocje, jej wizje świata. Nie w sposób dosłowny jako konkretne elementy, bo przecież nie znała ich za dobrze, ale jako złożoną całość przekazywaną w ruchach czy głosie. To znaczyło dla niej znacznie więcej i trzeba przyznać, że bardzo jej schlebiało.
- Dziękuję. Pewnie trochę przesadzasz. - Nie uważała żeby przesadzała, bo po co miałaby nadreagować sztucznie? Ale tak wypadało mówić, jak i czuła, że może to nawiązanie do podziwu, że nie przewracała się co dwa kroki, tyle. Chociaż czy na pewno?
- Z czasem to przychodzi samo jak ktoś nauczy się nie myśleć w tańcu, tylko czuć i pozwalać sobie robić cokolwiek, co ciało chce. Przynajmniej ja tak to widzę.
Widzi, he he.
- Powiedzmy, że nauczyłam się tego siłą rzeczy. Nic nadnaturalnego, zwykła fizyczność. - dodała lekko, wzruszając ramionami z uśmiechem. - Ale staram się rozwijać, nie wiem na ile to możliwe tutaj, ale...
Ale próbowała. To jakoś trzymało ją w kupie. Sprawiało, że nie czuła się taka bez sensu i bezużyteczna. i nie wstydziła się tego w żadnym razie, jednak na prośbę Clove zawstydziła się, jak i zaskoczyła jednocześnie.
- Znaczy... Zatańczyć dokładnie to samo czy po prostu coś? - zapytała, trochę zbita z tropu nieoczekiwaną prośbą.
Ravenclaw |
25% |
Klasa V |
15 |
b. ubogi |
Homo |
Pióra: 14
Mimowolnie, jakby nie do końca zdając sobie z tego sprawę, rejestrowała każdy ruch dziewczyny korzystając z tego, że nie mogła tego zobaczyć. Nie mogła wiedzieć, że często nawet na korytarzu Clove wodziła za nią wzrokiem, nie potrafiąc go od niej oderwać, gdy tylko spoczął na jej sylwetce. Sama Krukonka nie widziała w tym niczego złego - zrzucała to na zamyślenie, czy odruch bezwiedny. Bo czy nie zawsze było tak, że ludzie na kogoś patrzyli i nie zawsze widzieli go tak, jak rozumie się to stwierdzenie? Nie miała wpływu na to, że jej umysł kodował tak wiele na temat koleżanki, która znacznie wyróżniała się na tle innych osób. A Blackwood uwielbiała oryginalność i to do niej najbardziej ją ciągnęło. Zaprzeczeniu szarości i monotonii. Identyczności i chodzących klonów. Tym większe było jej zafascynowanie szczupłą tancerką.
-Nie ma sensu przeczyć komplementom. Po prostu je przyjmuj, bo może się okazać, że będziesz otrzymywała ich całkiem sporo. W kwestii tańca nie musisz być skromna, bo widać, że to czujesz - skomentowała lekko, przyjaźnie. Miała ochotę złapać ją za dłoń, ale to z pewnością był brak poszanowania dla prywatności i przestrzeni intymnej. A pytać nie wypadało. Może kiedyś, w innych okolicznościach, kiedy chwila będzie bardziej sprzyjająca.
-Wielu wprawnych tancerzy nawet po latach ćwiczeń nie osiąga takiego stadium zżycia z muzyką, jak w twoim przypadku. Nie wypieraj się tego, że jesteś inna, lepsza. W tym nie ma niczego złego - rzuciła ciągle tym samym miękkim tonem, którym uraczyła ją już na początku. Tonem, który był przeznaczony tylko i wyłącznie dla Rue, chociaż sama Clove jeszcze nie zdawała sobie z tego sprawy. Co innego słyszeć swój głos, a co innego, jak odbierali go inni.
-Myślę, że jest bardziej możliwe, niż sądzisz. Gdzie, jak nie w Hogwarcie, możesz się tego nauczyć? - spytała. Wierzyła w nią. Może nie wiedziała o niej wszystkiego, ale wierzyła.
-Zatańczyć to, co czujesz w danej chwili. Nie ja mam ci dyktować kroki, Ru. Twoje ciało będzie wiedziało na co może sobie pozwolić ze świadomością posiadania publiczności - uśmiechnęła się.
Ravenclaw |
50% |
Klasa VI |
17 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 0
Zachichotała niekontrolowanie, po czym zbyła Clove machnięciem ręki. Była zawstydzona, acz nie była nieśmiała więc sama sytuacja była dla niej nowa, to z pewnością. Czuła jak pieką ją policzki. Przy tym chciała żeby Clove mówiła trochę więcej, niekoniecznie pochlebstw, czegokolwiek, po prostu lubiła słuchać jej miękkiego, ciepłego głosu. Wyobrażała go sobie jako jedwabną tkaninę delikatnie powiewającą na wietrze, jeśli tylko tak można opisywać głosy. Ciekawa była czy dziewczyna potrafi śpiewać.
- Taniec to moja pasja, może dlatego przychodzi mi to naturalnie. - powiedziała cicho, jakby trochę czując potrzebę komentarza, ale nie będąc pewną co powiedzieć żeby było tym, co Clove mogłaby chcieć usłyszeć.
Dalej było to bardziej dyskusyjne. Zastanowiła się nad jej słowami nawet poważnie. Lubiła takie dyskusje, były ciekawe, możliwie otwierające spojrzenie na nowe aspekty widzenia świata, elementów, tematyki. A ona lubiła myśleć pod kątem wielu punktów widzenia, choć czasem niestety się w tym gubiła.
- Wiesz, może to szczęście w nieszczęściu. Byłam dużo słabsza zanim straciłam wzrok. Robiłam dużo błędów podstawowych, usztywniałam się. Teraz kiedy muszę ufać i w pełni czuć swoje ciało, to jest dla mnie zerowym problemem. Mam nauczyciela, tam gdzie mieszkam, który mi pomaga dopracowywać rzeczy, z którymi mam problemy. Dużo mnie nauczył, naprawdę fantastyczna osoba.
Uwielbiała swojego nauczyciela. Pracował z nią nawet kiedy jeszcze miała wzrok, więc teraz już od lat, i podczas gdy tak długo się znali, łatwo było zauważyć wszelkie nieprawidłowości i rozmawiać o nich. Pascal wiedział dokładnie kiedy i gdzie się usztywnia, od razu widział również jeśli coś złego chodziło jej po głowie, bo od razu przenosiło się na ruchy. Z czasem zaczął uczyć ją przenosić emocje w ciało i oddawać je zamiast pozwalać im blokować siebie. I tak nauczyła się łączyć głowę z ciałem w sposób jednolity.
- Tylko sama. A czasem przydaje się trzecie oko żeby powiedzieć czy i co robię nie tak. - wytłumaczyła cierpliwie.
Na jej prośbę zawahała się, jednak ostatecznie to nie tak, że nigdy nie występowała przed kimkolwiek. I tak naprawdę choć miała chwilę wątpliwości, może Clove być teraz jej trzecim okiem? Kimś, kto jej powie szczerze czy popełniła gdzieś błąd? Była dość otwarta i szczera żeby to zrobić. Więc się zgodziła. Piosenkę szukała chwilę, ostatecznie zostając przy piosence niezwykle spokojnej. Dlaczego ją wybrała? Bo wiedziała, że to ten dzień. Wiedziała, że nie spieprzy sprawy i czuła jak na pierwsze kilka nut jej ciało odpręża się, a jej dusza niemal tęskni już za ruchami do tej piosenki.
W zasadzie taniec dział się sam. Oczy miała zamknięte cały czas, nie były jej potrzebne. Jej nogi, ręce, kręgosłup, wszystko w perfekcyjnej harmoni utrzymywało jej drobne ciało w stałym ruchu, w stabilności. Pokazywała sobą wiele emocji, jednak z tych najbardziej kierujących nią była faktyczna tęsknota za przysłowiowym domem z piosenki, za wyobrażeniem perfekcyjnej przyszłości, za tą idyllą, jaka mogłaby być gdyby tylko udało jej się o to zawalczyć dodatecznie mocno. Tak bardzo chciała znaleźc się w tym momencie w swoim życiu... Niewielki domek z ogrodem zielonym tak intensywnie, z kwiatami, z pachnącymi różami przy akopaniamencie pszczół zbierających nektar dzielnie. Piękne, błękitne niebo zaburzone perfekcyjnymi, białymi obłokami, melodia płynąca z salonu. Zapach zielonej herbaty parującej w kubku.
I postać siedząca obok, trzymająca ją za rękę. Druga połówka, o jakiej marzyła, a jakiej jeszcze podejrzewała, że nie zna. A może już tak, ale o tym nie wie? Postać, za którą szalenie tęskniła chociaż nie wiedziała kim jest. To było dziwne uczucie, tęsknić za nieznanym. A jednak naprawdę tak było i nie mogła się doczekać aż w końcu kontur ukochanej czy ukochanego z jej wyobraźni przemieni się w faktyczną osobę. Nie mogła się doczekać aż jej oczy zobaczą to błękitne niebo, te kwiaty, uśmiechniętą twarz towarzysza, zieloną trawę. Chciała żeby było idealnie, i w jej głowie było. Najpiękniejsze minuty jej dnia.
Muzyka ucichła, a wraz z nią Rue zatrzymała się. Po jej ustach igrał delikatny uśmiech, a po policzku spłynęła pojedyncza łza wzruszenia. Clove nie mogła tego widzieć, jako że Rue odwrócona była plecami do niej. Dopiero po chwili wytarla policzek i odwróciła się nieznacznie do koleżanki, nadal z rozmarzonym uśmiechem i wzrokiem jakby naprawdę zobaczyła swoją wizję, choć naturalnie nie było o tym mowy. To właśnie dawało jej siłę. Taniec, nie dla samej pasji, ale dla tego, co tworzyła w transie, w który się pogrążała. Ta lepsza rzeczywistość, okruch nadziei i wiary, że to nie tylko ot sny i mrzonki kogoś, komu nie zostało wiele więcej, a cele, spisanie przyszłości do wykonania jak tylko będzie miała ku temu okazję. Czasem naprawdę czuła się jakby już teraz byłą tego częścią, jakby już zaraz miała się obudzić w tym lepszym świecie i naprawdę była szczęśliwa nawet na te minuty roztańczenia tam być. Była szczęśliwa, że to jest elementem jej życia, że jest w stanie wyprodukować nawet teraz coś, co budzi światło w jej duszy i pozostawia uśmiech na ustach, choć wszyscy wątpią, że ma ku temu powody. A wątpiło wielu, i może dlatego była na to odporna. Po prostu wiedziała lepiej, czuła lepiej i byłą zdeterminowana żeby dotrzeć do tego, o czym nie potrafiła nie myśleć i bez czego nie potrafiła funkcjonować.
- I jak? - zapytała cicho.
Ravenclaw |
25% |
Klasa V |
15 |
b. ubogi |
Homo |
Pióra: 14
Uśmiechnęła się lekko, spoglądając na dziewczynę. Widok jej radosnej, acz lekko speszonej twarzy sprawił, że Clove poczuła przyjemne ciepło w okolicach serca, które powoli rozlewało się po reszcie ciała, dając błogie uczucie lekkości. Gdyby teraz zatrzymał się czas, nie narzekałaby, mogąc bezustannie badać każdy skrawe buzi koleżanki. Jej długie rzęsy okalające ładne oczy. Cienkie wargi układające się w uroczy uśmiech. Z całą pewnością był to coś, do czego nie dało się przywyknąć, chcąc badać to każdego dnia na nowo.
-Warto mieć pasję. A to naprawdę dobrze ci wychodzi, dlatego musisz mi obiecać, że nigdy z tego nie zrezygnujesz - powiedziała, nieprzerwanie pozwalając sobie na uśmiech. Delikatny, bo nigdy nie szczerzyła się niczym koń, niemniej z całą pewnością radosny. Taki, który do niej pasował.
Z uwagą, jak zawsze, wysłuchała słów Rue, wyjątkowo skupiając się na barwie jej głosu. Przypominał jej rześki wiatr, który delikatnie targał wiosennymi liśćmi. Brzmiał naprawdę dobrze i z pewnością kojąco. Z rodzaju tych, których można było słuchać godzinami i człowiek nie dostałby nagle bólu głowy od natężenia niepożądanych dźwięków. Z takimi miała również do czynienia, chociaż mało kiedy mówiła wprost, że jej to nie odpowiada. Jeśli coś było dla niej nieprzyjemne, wyłączała się, skupiając na czymś innym. Przy Rue nie musiała się o to martwić, bo w tej delikatnej dziewczynie nie było niczego, co można by chcieć zmienić.
-Wyostrzyły ci się zmysły. Teraz zdecydowanie bardziej słuchasz muzyki, to pewne - lekko skinęła głową, z przyzwyczajenia, bo wiedziała, że koleżanka i tak tego nie zauważy. - To dobrze, że masz kogoś, kto cię w tym względzie kształci. Jestem pewna, że za jakiś czas, kiedy już skończysz szkołę, będziesz sławna. Bo kto powiedział, że czarodzieje muszą specjalizować się tylko w magii - powiedziała, rozbawiona. Fakt, że umiały czarować nie musiał być od razu wyznacznikiem ich ścieżki w przyszłości. Mogło pomóc, to prawda. Ale nie narzucało tego, kim chciało się być. Clove miała nadzieję, że druga Krukonka z tego nie zrezygnuje.
-Moje co prawda nie wyłapie żadnych błędów, ale jeśli coś będzie rażące, powiem ci - zaśmiała się cicho. Nie znała się na tańczeniu aż tak bardzo, jak można było zakładać. Znacznie bardziej sama sprawdzała się w innych dziedzinach sztuki. Nie ulegało jednak wątpliwości, że doceniała to, jak Rue się ruszała.
Odsunęła się, ponownie siadając na podłodze. Nie chciała jej zawadzać, a już z pewnością nie chciała być odpowiedzialna za żaden wypadek, który mógł się wydarzyć w chwili, w której koleżanka by na nią spadła, wirując w powietrzu.
Obserwowała każdy jej ruch, najbardziej skupiona na jej twarzy. To tam kryła się znaczna część emocji, które można było z miejsca zobaczyć. To było jak patrzenie na plątaninę uczuć, które samemu trzeba było zrozumieć.
Wstała, gdy taniec dobiegł końca.
-Było pięknie - powiedziała szeptem, bo właśnie szept najbardziej jej pasował do tego, co nadal unosiło się w powietrzu po przedstawieniu. - Nie wiem, jak jeszcze mogłabym to opisać, chociaż to pojedyncze słowo wydaje mi się być dość banalne w porównaniu z tym, co właśnie zobaczyłam. Wybaczysz mi, że chwilowo brakuje mi lepszego?
Ravenclaw |
50% |
Klasa VI |
17 lat |
średni |
Bi |
Pióra: 0
Rue pokręciła głową lekko na prośbę Clove. Nigdy nie zamierzała przestać tańczyć, choć nie miał to być jej plan na życie zawodowe. Ale to była część jej, nie istniała bez tańca.
- Nigdy, chociaż nie tak planuję zarabiać, bo pewnie umarłabym na głód. - wzruszyła ramieniem z niewzruszonym uśmiechem. - Ale na pewno w wolnym czasie regularnie będę do tego wracać.
Taniec zajął jej, jak czuła, całe wieki, choć to było ledwie minuty. Mimo to była już trochę inną osobą. Weselszą, silniejszą, ale też przy tym nieco odległą gdzieś w swoim świecie, o którym nikt nie miał pojęcia. Mimo to nie było dla niej trudne wrócić uwagą do Clove, którą uwielbiała słuchać. Jej głos po prostu brzmiał przyjemnie, melodyjnie i tak... Ciepło. A teraz kiedy się zbliżyła, Rue poczuła jej delikatny zapach, budzący podobne odczucia. Jej delikatny uśmiech nieznacznie się poszerzył, docierajac w pełnej krasie do oczu skierowanych w przypadkowy punkt przed sobą.
- Ale skąd, to cudowne, że tak uważasz. Bardzo mi to schlebia.
Ona nie mówiła szeptem, jednak jej głos był niewiele głośniejszy. Podeszła bliżej Clove, choć po kilku krokach zwolniła niepewnie, nie wiedząc czy przypadkiem jej nie zdepcze. W wyniku tej myśli zdecydowała się zatrzymać i przysiąść tam, gdzie stała, a więc jakieś dwa metry od dziewczyny.
- Opowiedz mi o twoich pasjach - poprosiła ze szczerym zainteresowaniem, pozwalając muzyce sobie lecieć w tle swobodnie. Zawsze milej w ten sposób.
zt x 2 - sesja przedawniona
|