Ravenclaw |
0% |
Absolwent |
|
b. bogaty |
? |
Pióra: 5
Esy i Floresy Księgarnia, w której uczniowie Hogwartu kupują swoje podręczniki szkolne. Sklep ten prowadzi również serwis, który pozwala na zakup książek poprzez dostawę sową. Przyjmowali niegdyś również zamówienia na takie książki jak Życie i kłamstwa Albusa Dumbledore'a.
Slytherin |
75% |
Klasa VII |
17 |
bogaty |
Hetero |
Pióra: 70
poniedziałek, 17 sierpnia, 13:47
Wakacje spędzone w rodzinnym domu tak naprawdę nigdy nie były dla Jaspera prawdziwym odpoczynkiem. Ponura atmosfera panująca w leżącym pod Londynem dworkiem jego rodziców przyprawiała go o dreszcze, zwłaszcza w momencie, kiedy w domu nie było Amandy, która mogłaby nieco rozgonić ciemne chmury nad głową młodszego brata. Aktualnie na stałe mieszkała w Londynie, ale miała taki zapieprz w Świętym Mungu, że do tej pory widzieli się z Jasperem tylko raz i to na dodatek krótko.
Dlatego Ślizgon co i rusz przypominał sobie, że akurat zapomniał czegoś kupić i z miłą chęcią wyrywał się na całe dnie do Londynu tylko po to, by połazić na Pokątnej i poczuć odrobinę prawdziwej wolności. Na taką eskapadę rzekomo po przybory szkolne wybrał się już dwa razy w ostatnim tygodniu, ale tym razem było inaczej - bo faktycznie przypomniał sobie, że ma do kupienia nową Standardową Księgę Zaklęć.
Campbell nigdy nie był kujonem, ale nie stronił od nauki, zatem nie powinno nikogo dziwić gdy po odnalezieniu upatrzonej wcześniej książki ruszył w kierunku obszernego działu Uroki i zaklęcia użytkowe. Chwilę buszował na półce z nieco zakurzonymi, dawno nie oglądanymi książkami, po czym już miał przejść do kolejnej półki, gdy nagle zobaczył...
Jego usta rozciągnęły się w na poły łobuzerskim, a na poły ironicznym uśmieszku, kiedy spostrzegł pewną rudowłosą Gryfonkę wspinającą się na palce, by dosięgnąć książki z najwyższej półki... na co rzecz jasna, nie miała żadnych szans. Jasper podkradł się do skupionej Lycoris Reagan we własnej osobie, oczywiście nie odmawiając sobie popatrzenia na jej tyłek.
— Może cię podsadzić? — zapytał bardzo uprzejmym tonem.
Gryffindor |
25% |
Klasa V |
15 |
średni |
Bi |
Pióra: 131
ubranie
Nienawidziła zakupów. Tak po prostu, zwyczajnie za nimi nie przepadała, nie rozumiejąc, co takiego inni widzieli w łażeniu po sklepach i wybieraniu poszczególnych rzeczy. Przecież to była strata czasu, który można było przeznaczyć na coś znacznie ciekawszego. Jak chociażby przygody. Ewentualnie, w przypadku Lycoris, kłopoty.
Niestety, w raczej szkoła, wymagała od dziewczyny udania się na ulicę Pokątną i wydaniu tych kilku galeonów na uzupełnienie rzeczy potrzebnych na nowy rok szkolny. Same podręczniki to była katorga, nie mówiąc o reszcie. Ach, gdyby tylko mogła, pewnie z miejsca wysłałaby tatę z listą, ale oboje wiedzieli, że to się dobrze nie skończy. Nie dość, że ten człowiek nijak nie odnalazłby się w tym miejscu, to pewnie miałby poważne problemy z kupieniem chociażby składników do eliksirów.
W pierwszej kolejności udała się do księgarni. Przynajmniej jeden problem będzie miała z głowy, a widząc po drodze jakie tłumy panowały w sklepach z przyborami piśmienniczymi, czy u kwarca, odechciało jej się tam zaglądać.
Spojrzała na listę podręczników, kierując się do odpowiedniego działu. No tak, oczywiście książka, na której jej zależało musiała znajdować się tak wysoko. No przecież to oczywiste, że całe życie szmatą w pysk. Kim jednak byłaby Reagan, gdyby nie miała zamiaru za wszelką cenę jej zdobyć? W szkole rzuciłaby zaklęci, tu musiała radzić sobie inaczej.
Wspięła się na palce, wyciągając rękę. Życie kurdupla było momentami naprawdę przytłaczające. Nawet podskoczenie nic nie pomogło.
-Kurwa - zaklęła, ale o pomoc nikogo nie miała zamiaru prosić. Trochę ujma na honorze. Jak będzie trzeba, zwali cały ten regał tylko po to, by dostać podręcznik.
Niespodziewanie usłyszała za sobą komentarz. Jeden z tych, za który chciało się odwrócić i przywalić temu, kto go powiedział. Westchnęła, nawet się nie odwracając. Doskonale wiedziała, kto był autorem słów.
- Nie, dzięki. Idź podrywać w ten sposób panny, które faktycznie będą tego chciały - powiedziała jedynie. I nawet nie liczyła na to, że Ślizgon sobie pójdzie. Za dobrze go znała, by chociaż pokusić się o podobne myśli.
Slytherin |
75% |
Klasa VII |
17 |
bogaty |
Hetero |
Pióra: 70
Zainteresowanie rzeczami pozornie niedostępnymi zawsze było dla Jaspera jedną z bardziej charakterystycznych cech. Po co zdobywać coś, co jest łatwodostępne dla każdego i niemalże na wyciągnięcie ręki, kiedy można postarać się o coś unikatowego. Ambicja, tak właściwa dla Ślizgonów, wypełniała go czasami aż do granic możliwości. Mowa nie tylko o nauce czy jakichś wyróżnieniach, bo Jasper w zasadzie kujonem nie był; niemniej czerpał dużą satysfakcję z uczenia się trudniejszych zaklęć, z opanowania czegoś skomplikowanego. Ta chęć zdobywania szczytów zamiast pagórków oddziaływała w zasadzie na każdą sferę jego życia, w tym tę związaną z relacjami damsko-męskimi. Kimże byłby, gdyby wyciągnął rękę tylko po to, co przychodzi łatwo i samo kładzie się na srebrnym półmisku? Jak chociażby te wszystkie lepiące się do niego, nużące koleżanki ze Slytherinu. To, czego nienawidził w ludziach najbardziej, to ich przewidywalne, żałosne zachowania, zdecydowanie lepiej działał na niego suspens, ognisty temperament i nieprzewidywalność.
I właśnie dlatego w ubiegłym roku szkolnym zainteresował się Liv.
Można by pomyśleć, że dzielące ich aż trzy lata różnicy to przepaść nie do przeskoczenia, a Reagan powinna być dla Jaspera trzpiotką. Wystarczyło jednak kilka razy, gdy widział ją w akcji - raz, gdy rzucała na kogoś klątwę na środku zatłoczonych schodów. Innym razem tak zgasiła chłopaka, który chyba - sądząc po jej słowach - próbował zaprosić ją na randkę, że Jasper przez dobre kilka minut nie mógł wyjść z podziwu, jak można przelać w słowa tyle jadu i jednocześnie nawet nie zmienić za bardzo mimiki twarzy. Nic dziwnego, że niejako ją sobie upatrzył i raz na jakiś czas obdarzał podobnym tekstem, jak teraz, nie narzucając jej się jednak zbyt natarczywie.
— Czy ja cię podrywam? Ależ Lycoris, przecież tylko chciałem pomóc! — Uniósł dłonie w obronnym geście i popatrzył na nią z góry z uśmiechem, który jednak nie sięgał jego oczu. — Jakiej książki potrzebujesz, wystarczy, że poprosisz, a ci ją sięgnę.
Gryffindor |
25% |
Klasa V |
15 |
średni |
Bi |
Pióra: 131
No i dlaczego nawet udając się na zakupy, które same w sobie były uciążliwe, musiała dodatkowo trafić na osobę, która nie mogła niczego ułatwić. Czy świat w ten sposób próbował jej coś przekazać? A może postanowił jeszcze bardziej zniechęcić rudowłosą do zakupów? Jeśli tak, był na całkiem dobrej drodze, biorąc pod uwagę fakt, że Lycoris nie miała teraz zupełnie ochoty na użeranie się z napuszonym samcem alfa, który postanowił w dość perfidny sposób wykorzystać swoją przewagę. Gryffonka pewnie na jego miejscu zrobiłaby to samo, ale przecież każdy w szkole wiedział, że akurat z Reagan się nie pogrywa. Chyba, że wyjątkowo komuś zależało na podrapanej twarzy, pozostałościach po mało przyjemnej klątwie, czy innych obrażeniach, które to małe tornado mogło spowodować.
Powstrzymała westchnienie, które aż cisnęło się na jej drobna pierść. Nie ma mowy, aby dała satysfakcję takiemu dupkowi. Wystarczająco była zirytowana faktem, że ta cholerna książka była tak wysoko. Jasper nie wyprowadzi jej z równowagi. Chociaż zaraz, czemu nie. Zawsze mogła przywalić mu w łeb jakimś opasłym tomem. Pełno ich było dookoła.
-Widzisz, a tak się składa, że ja wcale nie potrzebuję twojej pomocy. Patrz, tamta blondynka z pewnością będzie skakała z radości, że poświęcasz jej uwagę - odpowiedziała. Tym razem obróciła się do niego przodem, bo nie opuszczało jej wrażenie, że Ślizgon zaraz wywinie jakiś numer. Nijak mu nie ufała i miała ku temu podstawy. Był w Slytherinie, to mówiło samo za siebie. Zresztą wiedziała na co było go stać i chyba to drażniło ją w nim jeszcze bardziej.
-Chyba sobie żartujesz - prychnęła, patrząc na niego jasnymi oczami tak, jakby zastanawiała się, czy jest głupi, czy jednak udaje. - Ostatnie, co bym zrobiła, to poproszenie cię o cokolwiek. SAMA dostanę tę książkę, więc nie musisz tracić czasu na stanie tutaj. W końcu przecież z pewnością jest cenny - rzuciła ironicznie. Czyli jak zawsze, kiedy miała z nim styczność.
Slytherin |
75% |
Klasa VII |
17 |
bogaty |
Hetero |
Pióra: 70
Jasper miał przedziwną umiejętność denerwowania Lycoris Reagan nawet wtedy, kiedy jego intencje były zupełnie czyste i podyktowane resztkami dobrych manier, które chłopak posiadał. No dobrze, może teraz niezupełnie bezinteresownie proponował jej pomoc; w końcu mieli już okazję kilka razy się ze sobą skonfrontować i doskonale wiedział, jak Liv zareaguje na kolejną tego typu sytuację. Zawsze odpowiadała mu, że nie zamierza się o nic prosić ani nawet korzystać z jego propozycji, ale wywoływanie rumieńców zdenerwowania na jej twarzy sprawiało mu dziwnie dużą satysfakcję. Być może dlatego wciąż do niej podchodził i zagadywał zawsze w podobny sposób; neutralnie bądź całkiem uprzejmie, często zaczynając rozmowę nawet od jakiegoś komplementu czy pytania, czy aby na pewno Liv nie potrzebuje pomocy; zawsze to było jednak przesycone nieco jadowitą uprzejmością i okraszone szerokim, ale mało wesołym uśmiechem. Może to ją tak denerwowało? No cóż, zawsze warto próbować!
— To urocze z twojej strony, że próbujesz zapewnić męską uwagę dziewczynie, której nawet nie znasz, ale tak się składa, że ona kompletnie mnie nie interesuje — odparł spokojnie, krzyżując ramiona na piersi i opierając się o bok regału. — Prawdę mówiąc wątpię, żebyś miała dać radę, brakuje ci ze trzydziestu centymetrów — dodał jeszcze, z rozbawieniem obserwując jej wysiłki. — Swoją drogą, skoro uważasz mój czas za cenny, to tym bardziej powinnaś się cieszyć, że to tobie go poświęcam. — Wykorzystanie jej słów przeciwko niej było oczywiście jednym z ulubionych zagrań Jaspera. Nie spodziewał się, że dziewczyna pozwoli mu mieć ostatnie słowo w tej konwersacji; zdążył już na tyle ją poznać, że wiedział, iż ona nie potrafi odpuścić. Zawsze jej musiało być na wierzchu, zawsze musiała odpyskować czy sprostować coś co niej powiedział, podczas gdy najlepsze co mogła zrobić, by się go pozbyć, to go zignorować. Wdając się z Jasperem w kłótnie tak naprawdę sama lała mu wodę na młyn i nie mogła się uwolnić od jego obecności.
Gryffindor |
25% |
Klasa V |
15 |
średni |
Bi |
Pióra: 131
Początkowo wiele razy zastanawiała się, czemu właściwie Campbell nie da jej świętego spokoju, przyczepiając się do kogoś, kto być może będzie skłonny nabrać się na ten jego urok, którym próbował emanować. Jej zupełnie nie interesował Ślizgon pod żadnym względem. Był denerwujący, należał do Slytherinu (a jak wiadomo z nimi Lycoris nie za bardzo się lubiła, pewnie dlatego, że sama była narwaną Gryfonką) i ogólnie zachowywał się w taki sposób, który jedynie doprowadza dziewczynę do szału.
Jak teraz, kiedy zamiast przejść obojętnie, postanowił rzucić komentarzami, na dźwięk których Reagan podniosło się wewnętrznie ciśnienie. Każdy wiedział, że ona nie potrzebowała pomocy, więc nic dziwnego, że słowa chłopaka odebrała na swój sposób, nie dostrzegając w nich niczego, co można by było uznać za miłe. Zresztą umówmy się, niespecjalnie połączenie Jasper i miłe ze sobą współgrało.
-Może powinna zacząć? Jestem pewna, że dałaby ci wszystko to, na czym tak ci zależy - odpowiedziała, patrząc na niego jasnymi tęczówkami, które wyglądały niczym lód. Tak specjalnie dla niego.
Słyszała wiele o podbojach Ślizgona, co jeszcze bardziej sprawiało, że miała o nim takie, a nie inne zdanie. Patrząc jednak na dziewczynę, która robiła do niego maślane oczy, pewnie faktycznie dałaby mu dosłownie wszystko.
-Pierdol się. Znajdę sposób, że dostać to, czego chcę - rzuciła chłodno, tym razem spojrzeniem go gromiąc. To, że on był wysoki nie znaczyło, że miał prawo do obrażania osób troszeczkę niższych. Zresztą małe było piękne i tego się Liv trzymała.
-A od kiedy to jestem godna tego, byś mi go poświęcał, hm? Jestem pewna, że jacyś twoi koledzy się tutaj kręcą, a przecież to hańba widzieć Ślizgona z Gryfonką. Może lepiej idć się pokręcić przy jakiejś pannie z własnego domu - rzuciła, podskakując, byleby tylko dosięgnąć książkę. Już niewiele, jeszcze troszeczkę. Niestety, nic to nie dało, więc trzeba było skorzystaj z kolejnego planu - wspinaczki.
Slytherin |
75% |
Klasa VII |
17 |
bogaty |
Hetero |
Pióra: 70
Reagan stanowiła najlepszą ofiarę dla osób takich jak Jasper; co tu dużo mówić, trochę był z niego wampir energetyczny. Potrzebował atencji, bo karmił się uwagą innych ludzi, a gdy ci nie odpowiadali na jego zaczepki, to jaki był sens w ogóle się odzywać? Tymczasem Lycoris tak idealnie reagowała na wszystkie jego drobne uszczypnięcia, że nie mógł sobie odmówić tej niezwykłej przyjemności doprowadzania jej do szału za każdym razem. Ktoś mógłby to nazwać końskimi zalotami i pewnie poniekąd tak było; ileż razy zdarzyło się Jasperowi zabawiać w ten sposób tylko po to, by skończyć z konkretną dziewczyną w jednym z hogwarckich schowków lub zakamarków gdzieś na błoniach. Z Liv nie było zresztą inaczej, plan miał podobny, jednak każde ich spotkanie przekonywało Ślizgona coraz bardziej, że nie będzie z nią tak łatwo jak z innymi złośnicami, które trzeba było najpierw poskromić.
— Ciekaw jestem, od kiedy to stałaś się specjalistką od moich pragnień, Lycoris — mruknął, patrząc na nią z góry (siłą rzeczy). — Nie wiedziałem, że aż tak dużo czasu poświęcasz na zgłębianie moich pobudek i cech charakteru, ale nie powiem, całkiem mi to schlebia — dodał jeszcze, wiedząc oczywiście o tym, że rozsierdzi ją tylko jeszcze bardziej.
— Ostre słowa. Czemu zawsze raczysz mnie tylko takimi? Ja do ciebie z sercem na dłoni, ty do mnie z darciem pizdy, niefajnie. — Pokręcił głową z dezaprobatą, dalej przyglądając się jej wysiłkom, które oczywiscie przynosiły mizerny skutek. Liv była po prostu za mała, by dosięgnąć tę książkę. Oboje o tym wiedzieli, ale tylko ona upierała się, że na pewno da radę. Jej komentarze były chwilami zupełnie pozbawione sensu, ale Jasper zrzucał to na karb stresu spowodowanego jego wspaniałością. — Zawsze masz dla mnie jakieś idiotyczne złote rady, które nie mają żadnego przełożenia na rzeczywistość. Kiedy skończysz mi sugerować, co powinienem robić według twojej spaczonej wizji rzeczywistości? — zapytał spokojnie, zastanawiając się, czy już powinien sięgnąć po książkę, czy jeszcze nie.
|