Ravenclaw |
0% |
Absolwent |
|
b. bogaty |
? |
Pióra: 5
Kamienny krąg Stary zegar słoneczny, który obecnie powszechnie nazywany jest kamiennym kręgiem. Przez krótki czas używany przez uczniów Hogwartu do organizowania Wyścigów Sów, teraz miejsce na odpoczynek, spotkania z przyjaciółmi lub naukę. Z Kręgu można udać się na skraj Zakazanego Lasu, wybierając kamienną ścieżkę biegnącą w dół zbocza.
Hufflepuff |
50% |
Klasa V |
15 |
średni |
Homo |
Pióra: 28
3 września, czwartek, 17:31
Wczorajsze przypadkowe spotkanie z Danicą, jak również przyjemna rozmowa z dziewczyną, wyjątkowo opłaciły się Oliverowi, który nie dość, że zyskał nową koleżankę (taką miał nadzieję, ale miał ją za każdym razem, kiedy rozmawiał z kimś nowym), tak dodatkowo zyska przyjaciółkę dla Pana Kota, bo przecież nie było powodu, dla którego on i zwierzak Gryfonki mieliby się nie polubić. Był pewien, że Mina była kochana pomimo bycia szlachcianką. Nie to, żeby Oliver coś do szlachciców miał, ale z doświadczenia wiedział, że bywali nad wyraz aroganccy, dumni i pogardliwi w stosunku do osób, które nie mogły się takowym statusem pochwalić.
Po tym jak ustalili godzinę, widząc się przelotnie na śniadaniu, Kang udał się na zajęcia, na chwilę zapominając o tym, że Pan Kot miał mieć poniekąd kocią randkę w ciemno.
Dopiero obiad, jak również ostatnie zajęcia, przypomniały chłopakowi o tym, że za zaledwie dwadzieścia minut powinien zjawić się na błoniach, gdzie mieli poznać zwierzaki. Czy się cieszył? Jak najbardziej, bo zależało mu na tym, aby jego zwierzak miał z kim spacerować po szkolnych korytarzach, ewentualnie ganiać się po zielonych terenach. Był pewien, że czuł się trochę samotnie, bo miał tylko Olivera, który kochał go ponad życie i zrobiłby dla niego wszystko, ale wiadomo, kociego języka nie rozumiał. Dobrze więc było mieć kogoś ze swojej rasy.
-Dzisiaj, Panie Kocie, być może zmieni się całe twoje życie - powiedział, tuląc do siebie pupila, który zaczął cichutko mruczeć, zawsze zadowolony z pieszczot swojego pana. - Tylko zachowuj się, dobrze? Bo to jest szlachcianka - upomniał go, zachodząc do kamiennego kręgu.
Przysiadł na jednym z kamieni i w oczekiwaniu na Danicę, zaczął się bawić z Kotem.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
|
Pióra: 31
Po zaskakujących wydarzeniach dnia poprzedniego, Dani z największą ochotą umówiła się na spotkanie z Oliverem i Panem Kotem. Tym razem wzięła ze sobą Minę. Może "wzięła", to za wiele powiedziane, kotka nie opuszczała jej na krok odkąd dziewczyna wróciła z lekcji, jakby wyczuwała, że dzisiaj ma poznać innego czworonoga. Na dodatek dzień był przyjemny, aż chciało się wyjść na błonia!
Ból uderzenia już tak nie doskwierał i Dani bez najmniejszego problemu mogła nawet przebiec z zamku na miejsce spotkania. Mina to ją prześcigała, to znowu zatrzymywała się i chowała, żeby zaraz wyskoczyć znienacka i znowu zrównać się z Gryfonką. Dlatego też Davies pojawiła się na miejscu roześmiana i zaraz obok niej jej kotka albinoska.
- Cześć, Oliver! - Przywitała się z chłopakiem na odległość, nawet mu lekko pomachała. Nie podchodziła jeszcze, żeby koty miały okazję najpierw zauważyć swoją obecność. Zaaferowana zabawą po drodze Mina zaraz zauważyła innego czworonoga i zastygła w bezruchu, obserwując. Zaczęła też węszyć po kociemu w powietrzu, chcąc wyłapać zapach nieznajomego.
- Przedstawiam ci Guayarminę. Mina, to są Oliver i Pan Kot. - Najpierw zwróciła się do Puchona, a następnie do zwierzątka i powoli zbliżyła się do kamienia, gdzie akurat znajdywali się jej nowi znajomi. Nie wołała kotki, czekała na jej własne decyzje. Ta w końcu powoli się zbliżyła i zatrzymała metr od nich. Przysiadła, nie odrywając wzroku od przedstawiciela swojej rasy. Jest od niej ze trzy razy większy, więc była bardzo ostrożna.
- Są bardzo mili, nie ma się czego bać. - Kucnęła obok Oliego, ale wciąż patrzyła na swoją kicię.
Hufflepuff |
50% |
Klasa V |
15 |
średni |
Homo |
Pióra: 28
Był rad z tego, że pogoda na zewnątrz im sprzyjała. Bo co, jeśli zaczęłoby padać? Przecież Kot nie był fanem wody, co nie znaczy, że nie pozwalał sobie na kąpiel. Pozwalał, ale tylko wtedy, kiedy sam o tym zadecydował. Nie można było go wziąć i zmusić do wejścia do wanny. Próbował już wiele razy i za każdym razem kończył mocno podrapany, bo chociaż Pan Kot kochał swojego właściciela, trzeba było się szanować, co Kang rozumiał i po wielu próbach ostatecznie przyjął do wiadomości, iż istniały rzeczy do których nie mógł go zmusić. Co innego, że zwierzak zmuszał jego, ale to Oliver, on się godził niemal na wszystko. Bo co to wstać dwie godziny wcześniej, tylko dlatego, że pupil był głodny? Co to obudzić się w środku nocy, bo nasikał na pościel, nie mogąc wyjść z dormitorium. Nie był nigdy na niego o to zły, co Kot musiał wiedzieć.
Uniósł głowę, kiedy pojawiła się koleżanka.
-Cześć Dani. Hm, mogą ci tak mówić? Myślę, że brzmi bardzo ładnie - powiedział, szeroko się do niej uśmiechając. Uwielbiał skróty imion, były takie personalne i miłe. Rozumiał jednak, że nie każdy człowiek sobie tego życzył, bo przykładowo jego brat bliźniak nijak nie tolerował niczego, co Olek wymyślał.
-Cześć Mina! Kocie, przywitaj się ze swoją nową koleżanką - pozwolił kotu zejść mu z kolan i podejść bardzo, bardzo powoli bliżej kotki. Widział, jak na siebie patrząc, zachowując się w tym momencie tak bardzo po kociemu, że Oliver nie do końca rozumiał. - Myślisz, że się polubią? Bo chociaż mam Kota długo, mało kiedy widziałem go w sytuacji z innym zwierzakiem. Mam wrażenie, że głównie ich unika - stwierdził, z fascynacją patrząc na poczynania czworonogów, wewnętrznie jednak gotów, gdyby miały sobie skoczyć do gardeł.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
|
Pióra: 31
Wcześniejsze wstawanie przez potrzeby zwierzaka były Danice bardzo znane. Ileż to razy budziło ją miauczenie głodnego kota nad ranem. Najczęściej, jeśli jakimś cudem zwierzaczek został na noc poza sypialnią, a miska z jedzeniem była tuż obok łóżka dziewczyny.
Troszkę zaskoczyło ją, że Oliver zdrobnił jej imię, bo zwykle znajomi nieco później po poznaniu zaczynali próbować się tak do niej zwracać. Generalnie z jakiegoś powodu denerwowało ją, jak ledwo poznani ludzie zwracali się do niej tym skrótem. Oczywiście w domu i wśród tych najbliższych przyjaciół już tego nie zauważała, ale ktoś nowy... wydawało jej się to niezręczne, bo ledwo się znali. Jednak tak przyjazne usposobienie Puchona sprawiło, że nie poczuła się aż tak źle, słysząc zdrobnienie swojego imienia. Mogłaby zrobić wyjątek i komuś nowo poznanemu pozwolić nazywać się "Dani"? Niestety chyba jeszcze było na to za wcześnie.
- Wiesz... mam taką małą zasadę, że dopóki nie poznam kogoś troszkę bardziej, to wolę jak używają mojego pełnego imienia. Nie masz nic przeciwko? - Spojrzała na niego pytająco. Miała nadzieję, że nie poczuje się urażony, po prostu tak już miała, czuła się niewygodne. Nie znaczyło to, że w niedalekiej przyszłości sama mu nie oznajmi, że może się tak do niej zwracać.
Spojrzała na obserwujące się koty. Szeroko otwarte oczy, nastawione uszy i pozycja w gotowości na cokolwiek. Miała nadzieję, że jak już pierwsze zaskoczenie widokiem drugiego zwierzęcia minie, nawiążą bliższy kontakt i się dogadają.
- Mam nadzieję, że tak. Mina nie jest agresywna, a przez swoje rozmiary nie raz próbują ją atakować większe koty. Byłoby naprawdę ekstra, jakby miała większego od siebie przyjaciela do przechadzek. Nie jest agresywna, ale za to ciekawska. - Kotka zaczęła wyciągać szyję w kierunku zbliżającego się Pana Kota, jakby chciała wywęszyć jego zamiary. W końcu postąpiła dwa małe kroczki na przód i znowu przysiadła. Stopniowo, powolutku. - Może w przeszłości miał złe doświadczenia z innymi zwierzętami i teraz woli towarzystwo ludzi? W końcu człowiek mu pomógł. - Uśmiechnęła się szeroko do Olivera. Miała na myśli właśnie jego, bo to on pomógł zwierzęciu. A czworonogi takich rzeczy nie zapominają.
Hufflepuff |
50% |
Klasa V |
15 |
średni |
Homo |
Pióra: 28
-Jasne, nie ma najmniejszego problemu. Nie chciałem cię urazić. Po prostu nie wiem czemu, ale zawsze zdrabniam ludziom imiona. Wydaje mi się to znacznie bardziej kolorowe i przyjazne, ale nie naciskam - powiedział z uśmiechem, nie mając jej za złe tego, że zwróciła mu uwagę. Liczył się z faktem, iż ostatecznie nie każdemu przypada do gustu, jeśli druga osoba zwraca się do niej bardziej poufale. Typowy błąd, który Oliver notorycznie popełniał, pomimo znania konsekwencji.
Skierował głowę w stronę zwierząt, które nadal bacznie się sobie przyglądały. Miał wielką ochotę pogonienia Kota, żeby się pospieszył, ale czuł, że w tej chwili nikt nie powinien ich pospieszać. Ostatecznie one same musiały zdecydować, czy faktycznie chcą mieć ze sobą do czynienia. Nie chciałby, by nagle zaczęły się ganiać ze złością po szkolnych błoniach, czy korytarzach.
-Jak myślisz, co one sobie myślą? Wydają się być teraz totalnie w swoim świecie - uśmiechnął się i obrócił w stronę dziewczyny, która przyglądała się swojemu pupilowi. - Nawet, jeśli dzisiaj im nie wyjdzie, zawsze można spotykać ich częściej, żeby się do siebie przyzwyczaiły. Kot może jest z natury leniwy, ale jeśli trzeba bronić, to obroni - uśmiechnął się z dumą. Ile to razy skakał na plecy komuś, kto próbował zrobić krzywdę Puchonowi? Ile razy drapał po nogach, jeśli ktoś chciał podrapać Oliverowi twarz? Był świetnym obrońcą, chociaż znacznie mniejszy od oprawców. Ale prawdą było, że zarówno chłopak, jak i zwierzak, zrobiliby dla siebie wzajemnie wszystko. Symbioza i przywiązanie.
-Potrzebują czasu, tak myślę. Hmm… wydaje mi się, że z obu stron miał złe doświadczenia. Czasami chciałbym umieć czytać w myślach zwierzaków, żeby wiedzieć, co im się przytrafiło i jak im pomóc. To dopiero byłoby przydatne. W końcu jeśli zwierzę jest skrzywdzone, potrzebuje innej terapii niż reszta - stwierdził, wyciągając jakieś słodycze z kieszeni. - Chcesz? Myślę, że to może trochę potrwać - uśmiechnął się do niej. Ale mieli czas. Pogoda była ładna, Oliver polubił towarzystwo dziewczyny, więc idealnie.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
|
Pióra: 31
- Nic się nie stało, nie miałeś pojęcia. - Wciąż się uśmiechała. Skąd Oliver miałby wiedzieć? Dlatego też wytłumaczyła dlaczego woli pełne imię. Dopiero się poznają, takie malutkie wpadki są normalne.
- Hm, Mina wygląda na zainteresowaną, ale pewnie trochę ją peszą rozmiary Pana Kota. Może prowadzą kocią telepatyczną rozmowę i oceniają nawzajem swoje zamiary? - Troszkę rozbawiła ją ta myśl, bo czasem miała wrażenie, że zwierzęta mają umiejętność takiej komunikacji. Na pewno były świetnymi obserwatorami i dobrze odczytywały mowę ciała nie tylko swojego gatunku. Skąd inaczej wiedziałyby kiedy ich człowiekowi grozi niebezpieczeństwo, bardzo często jeszcze zanim w ogóle realnie się pojawi? Świat fauny był niesamowicie fascynujący, dlatego Dani chciała nauczyć się na jego temat najwięcej, jak tylko mogła. - Częstsze spotkania mogłyby pomóc. Widząc, że my się dobrze dogadujemy, może pomogłoby im to się rozluźnić w swoim towarzystwie. - Jeśli zwierzęta faktycznie upodabniają się do swoich właścicieli i wyczuwają intencje, wiedzą komu mogą zaufać, to i obserwacja swoich ludzkich rodziców pewnie byłaby jakiegoś rodzaju znakiem.
- Och, tak! To byłoby naprawdę fantastyczne, gdybyśmy mogli w jakiś sposób od razu rozumieć co im dolega. Właśnie to chcę robić w przyszłości, zająć się magiczną weterynarią. - Pokiwała stanowczo głową. W domu miała bardzo duży kontakt z tą dziedziną, bo taki był zawód jej taty. - A ty? Wiesz już co chciałbyś robić po skończeniu Hogwartu? - Ciekawiło ją jakie ścieżki kariery chcą obrać inni czarodzieje, było tyle możliwości, że nie raz ktoś mógł zaskoczyć bardzo oryginalnym pomysłem na życie.
- Jasne. Dziękuję. - Przyjęła poczęstunek z wdzięcznością i po chwili namysłu pogrzebała w kieszeni swojej szaty. Dzisiaj przyniosła ze sobą trochę kocich przysmaków, mogły okazać się pomocne. - Mam też coś dla nich. Ciasteczka wypełnione pastą na kłaczki. Myślisz, że się skuszą? - Wyciągnęła zamkniętą dłoń z kieszeni i potrząsnęła nią delikatnie. Mina najwyraźniej rozpoznała dźwięk, bo zastrzygła uszami i podniosła wyżej głowę, znowu węsząc w powietrzu. Zamiauczała raz, dopominając się o smakołyk, co wywołało chichot Dani. - No tak, jedzenie najważniejsze.
Kotka podniosła się i po kociemu wygięła grzbiet, rozciągając łapy, po czym podeszła powoli kilka kroczków bliżej nowego kolegi. Ostrożnie zatrzymała się na tyle, żeby nie oberwać łapą, ale wyciągała ciekawie szyję w kierunku Pana Kota. Chciała smakołyk, ale też była bardzo ciekawa nowego towarzysza. Danica wyciągnęła otwartą dłoń w kierunku Olivera. Może jak każde da swojemu kotu ciasteczko, to też zrozumieją, że nie muszą o nic rywalizować, wszyscy tutaj są przyjaźnie nastawieni.
Hufflepuff |
50% |
Klasa V |
15 |
średni |
Homo |
Pióra: 28
Nie dało się nie zauważyć, które ze zwierzaków jest jakiej płci. Pan Kot był znacznie większy, szerszy i miał ostrzej zarysowany pyszczek, przynajmniej tak widział to Oliver. Mina zaś miała bardziej filigranową budowę, a jej pyszczek był delikatniejszy. Prawdziwa dama wśród swojej rasy, nie dało się ukryć.
-Chciałbym jej powiedzieć, że nie musi się bać, bo Kot niczego jej nie zrobi. On nie atakuje innych. Może się bronić, ale z całą pewnością na nikogo się pierwszy nie rzuci - stwierdził, nie spuszczając wzroku z pupila. Był trochę jak Oliver. Nikomu nie zawadzał, był, kiedy ktoś go potrzebował, roztaczając wokół siebie pozytywną energię. A i tak obrywał od życia, starając się z całej siły zaciskać zęby i przeć naprzód przez życie. Pewnie dlatego obaj tak świetnie się dogadywali. Chciał, aby Mina to dostrzegła, akceptując Kota. - Myślisz, że można się nauczyć kociego języka? Albo języka zwierząt? To byłoby takie ułatwienie, które chętnie bym przyjął - stwierdził, tym razem wzrok przenosząc na dziewczynę. Podobały mu się jej oczy. Były takie jasne, niczym wiosenne niebo. Ich widok w pamięci śmiało mógł posłużyć jako podstawę do jakiegoś wiersza, które tak lubił pisać.
-Ale nic na siłę, bo jeśli będziemy ich zmuszać, specjalnie nie będą się lubić. To tak jak z ludźmi, ich też nie powinno się do niczego zmuszać, chociaż niektórzy tego nie rozumieją - westchnął. On chciał dla zwierzaka jak najlepiej, więc naciskać nie będzie. Nie będzie ich zamykał w jednej klatce. To pupile musiały się wyczuć, aby mieć pewność, że mogą sobie zaufać. Zero ingerencji człowieka.
Słuchał jej słów z uwagą, a oczy momentalnie mu się powiększyły z ekscytacji! Czyżby znalazł bratnią duszę, która mogła go w pełni zrozumieć? Jego i zamiłowanie do otaczającej go natury, włącznie ze zwierzętami? To byłoby takie… wspaniałe.
-Jeju, to wspaniałe. Znaczy ja w zupełności cię rozumiem. Pomoc zwierzakom jest najwspanialsza na świecie. Tak się cieszę, że chcesz to robić - klasnął w dłonie, w ostatnim momencie powstrzymując się, by nie złapać jej za ręce. Dystans, musiał zapamiętać. - Nie jestem jeszcze pewien na sto procent, ale zdecydowanie coś ze zwierzętami lub roślinami. A może obie te rzeczy. Zobaczymy jakie możliwości będę miał po SUMach - stwierdził. Co chciał robić? Nie miał jasnego celu, ale może zostanie Zielarzem? Wyjedzie gdzieś, gdzie będzie mógł uciec od zła i zajmie się hodowlą, ratując w ten sposób zarówno ludzi, jak i zwierzęta. A może postawi na hodowlę magicznych stworzeń?
-Jak to się mówi, przez żołądek do serca, więc warto spróbować - uśmiechnął się szeroko, zajadając się słodyczami. Przyjmował wszystko, co mogło pomóc.
Obserwowanie poczynań zwierzaków było fascynujące, serio. Aż nie mógł oderwać wzroku od ich podchodów. Odebrał ciasteczko od Gryfonki, wyciągając rękę w stronę Kota, który natychmiast znalazł się przy nim. Koszmarny był z niego łasuch, zupełnie jak Oliver.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
|
Pióra: 31
Danica miała szczerą nadzieję, że kocie smakołyki pomogą w zacieśnianiu więzi i kociaki przekonają się do siebie szybciej.
- Czasem miauczę do Miny i mi odpowiada, jakby rozumiała, ale nie mam pojęcia co jej mówię. - Zaśmiała się krótko. Może udałoby się stworzyć zaklęcie, które wspomagałoby interpretację zwierzęcych odgłosów? To mógłby być bardzo dobry pomysł na badania w przyszłości. Może nawet powinna to zaproponować tacie? - Na pewno możemy nauczyć się rozumieć ich mowę ciała, jeśli wystarczająco dużo czasu z nimi spędzamy i obserwujemy zachowania. - Na przykład Dani potrafiła określić kiedy Mina była przestraszona, ciekawska, obrażona. Poza tym, że koty potrafią być bardzo ekspresyjne, spędzanie czasu ze swoim pupilem owocuje w poznaniu go tak samo, jak pozna się drugiego człowieka. Z tą różnicą, że komunikacja werbalna była bardzo ograniczona.
- Mój tata ma klinikę, gdzie pomaga zwierzętom magicznym i również niemagicznym. Chociaż osobiście uważam, że wszystkie mają w sobie magię, po prostu niektóre nie chcą się nią dzielić z innymi. Jeśli chcesz, to mogłabym zapytać go o radę, może akurat podsunie jakiś pomysł, który ci się spodoba? - Gdyby sama nie była już zdecydowana na zawód, to sama pytałaby rodzicieli o rady, obydwoje pracowali w dziedzinach, które ją interesowały.
Kocie ciasteczka zadziałały, Pan Kot od razu podszedł do Olivera, a Mina zaraz po nim podbiegła do Dani. Stały obok siebie i zajadały ciasteczka, jakby nigdy nic. Guayarmina, jak tylko zjadła swój smakołyk, odwróciła głowę w stronę nowego kolegi i zaczęła obwąchiwać jego ucho już z bliska. Pierwsze lody przełamane!
Hufflepuff |
50% |
Klasa V |
15 |
średni |
Homo |
Pióra: 28
Że też sam nie pomyślał o tym, aby coś dla nich przynieść. Przecież może dzięki temu zwierzaki faktycznie zapałałyby większą i szybszą sympatią do siebie, biorąc pod uwagę, że Oliver faktycznie wychodził z założenia, że przez żołądek do siebie. Przecież sam wiele znajomości nawiązał właśnie w taki sposób - poprzez słodkości. W przypadku jego i Gryfonki było niemal podobnie. Może nie częstował jej osobiście, ale czekoladowa żaba była. Z kotami musiało być tak samo.
-Wiesz, to trochę zabawne. Znaczy ja też mówię do swojego kota, z tym, że używam naszego języka, a on miauczy. Myślisz, że rozumieją? Chociaż wyobraź sobie, że składasz jej jakąś ważną obietnicę, o której nie masz pojęcia - zaśmiał się. Jak chociażby, że to kot zostaje władcą. Ale zaraz, czy tak nie było w rzeczywistości? Ostatecznie przykładowo to Oliver częściej szedł na jakikolwiek kompromis, niż jego pupil.
-Z tym się akurat zgodzę, chociaż czasami mam wrażenie, że to za mało. Dokładnie wiem, kiedy Kot ma jaki nastrój, ale nie wiem, czy mu to wystarcza - rzucił. Jego zdaniem zoologia magiczna powinna się skupiać na czymś podobnym znacznie bardziej, niż do tej pory. Bo bo ostatecznie porozumiewanie się ze swoimi pupilami było niebywale ważne.
-Ale super! Musi być fajnie pracować w takiej klinice i czuć, że robi się coś dobrego - aż się rozpromienił na samo wyobrażenie. Nigdy nie miał okazji, by do takowej iść, ale może ostatecznie kiedyś mu się uda? Liczył na to. -Och, to byłoby wspaniałe. Jeśli oczywiście znajdzie czas. Wiesz, nie chcę go fatygować - skinął głową, nie chcąc być problemem dla kogoś, kogo nie znał.
Przyglądał się obu kotom z fascynacją, jak robił to zawsze bo… zwyczajnie było to godne nauki i sprawiało mu przyjemność.
Zaśmiał się, kiedy Kot, nie wiedząc chyba do końca, że ktoś go wącha, zaczął ruszać uchem, przy którym stała Mina. To wyglądało tak pięknie.
-Są cudowne - rzucił cicho, nie chcąc żadnego z nich spłoszyć.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
|
Pióra: 31
Jedzenie, nawet spadające z nieba i wyślizgujące się spod nóg, miało magiczna moc łączenia ludzi. Może to dlatego, że zwykle człowiek głodny - człowiek niezadowolony, a przy dzieleniu posiłku wizja zapełniającego się żołądka łagodzi obyczaje. Co prawda wśród zwierząt raczej obserwowało się walkę o pożywienie, ale w obecnej sytuacji nie musiały rywalizować i mogło to przynieść pożądany skutek.
- Hm... Może nie rozumieją całych zdań, ale pojedyncze, często używane słowa tak. I chyba bardziej zwracają uwagę na intencję, jaką słyszą w głosie. Skąd inaczej wiedziałyby, kiedy ktoś jest smutny, szczęśliwy albo rozgniewany? Albo kiedy nadajemy im imię, z czasem uczą się co znaczy. Nawet jeśli koty nie zawsze na nie reagują. - Ileż to razy Mina udawała, że to nie jej imię jest wypowiadane. Słyszała je, bo nawet przekręcała ucho w odpowiednim kierunku, ale nic poza tym. - Zdecydowanie zwierzęta dużo lepiej odczytują ludzi, niż na odwrót. Może poświęcamy za dużo czasu na bezsensowne gadanie, zamiast właśnie skupić się na zrozumieniu otaczającego nas świata? - Zastanowiła się nad tym chwilę. Czy byłoby to jakimś rozwiązaniem? Jeśli w jakiś sposób ograniczyć możliwość werbalnej komunikacji, ludzie musieliby wypracować nowy system porozumiewania się. Bardziej skupiać na tym, co mówi ciało drugiej osoby, a nie na tym co mogłaby nam przekazać w słowach. Nie był to moment na filozoficzne rozpatrywanie elementów egzystencji, obserwacja kotów była dużo prostsza. I przyjemniejsza.
- Jest dużo pracy, ale to takie satysfakcjonujące, jak widać poprawę u pacjentów. - Nawet jeśli nie mogła uczestniczyć w trudnych operacjach i zabiegach, to pomagała zajmować się zwierzątkami przed i po. Zarówno magicznymi, jak i popularnymi wśród mugoli. - Nie będzie problemu. Potrzeba ambitnych czarodziejów i mój tata wyznaje zasadę, że młodym umysłom trzeba pomóc, żeby mogły same dobrze wybrać swoją przyszłość. - Podejrzewała, że lista ewentualnych pomysłów na studia była już dla niej przygotowana. W razie jakby ostatecznie miała wątpliwości co do swojego wyboru kariery.
- Wygląda, jakby nie przeszkadzała im obecność drugiego. - Nie było żadnego fukania, puszenia ogonów i warczenia, co mogłoby mieć miejsce, gdyby kociaki miały być do siebie negatywnie nastawione. Mina to odsunęła lekko łebek za każdym razem, jak Pan Kot poruszył uchem. I zaraz znowu próbowała bliżej powąchać. Po chwili jednak oblizała się, odsunęła tylko odrobinkę i uniosła jedną łapkę, jak kot przymierzający się do złapania sznurka albo uderzenia. Jednak nie zrobiła nic gwałtownie, po chwili delikatnie oparła łapkę o bok nowego kolegi, wciąż uważnie go obserwując.
Hufflepuff |
50% |
Klasa V |
15 |
średni |
Homo |
Pióra: 28
Rozmowa z Gryfonką przychodziła mu z taką łatwością, że aż zaczął się w tym wszystkim zastanawiać, czemu właściwie nie mieli okazji porozmawiać wcześniej. Jasne, może nie było do tego specjalnej okazji, ale przecież mieli razem zajęcia i w ogóle. Zaskakujące, że tak wartościowe osoby poznawało się w dość nietypowych okolicznościach, później w trakcie rozmowy odkrywając, jak wiele ich łączy. Chociażby miłość do zwierząt. Ach, jak wspaniale było pogadać z kimś, kto zrozumie pasję Olivera.
-Może przez instynkt, tak myślę. Bo wiesz, czasami mam tak, że nie odzywam się do Pana Kota, ale on i tak wie, kiedy jest mi przykro i zawsze przy mnie wtedy jest. A na imię chyba reaguje, znaczy nigdy tego nie rozpracowałem, bo czasami się rusza, czasami nie, ale to może dlatego, że zwyczajnie jest leniwy - powiedział z czułością w głosie, spoglądając na swojego zwierzaka, którego tak kochał, a którego strata wyjątkowo by go zabolała. Wiele w życiu przeszli, to łączyło na resztę lat. - Myślę, że ludzie nie chcą tego za bardzo robić. Wiesz, skupiać się na świecie, skoro mogą na sobie. To trochę przykre, bo według mnie wspaniale jest rozumieć naturę - skomentował, czując się tak dobrze podczas tej rozmowy. Tego mu brakowało, bratniej duszy, która rozumie, co miał na myśli.
-Zazdroszczę ci, naprawdę. Kiedyś, jak już skończymy naukę w szkole, mam nadzieję, że będę miał z tym styczność. A tacie serdecznie podziękuj, naprawdę - uśmiechnął się do niej. Potrzebował rady, a wydawało się, że tata dziewczyny jest wystarczająco kompetentny, aby naprowadzić chłopaka na jakąś ścieżkę. Miał póki co zbyt wiele pomysłów, chociaż sam fakt, że chciał w przyszłości robić coś z roślinami i zwierzętami stanowił sporo.
-Czyli możemy uznać, że misja zaliczona. Akceptują się, bo Kotu nie przeszkadza Mina. Ani troszeczkę - powiedział, lekko w dłonie klaszcząc, ale nie za cicho, bo zwierzaki nadal się obwąchiwały, by raz zaszła między nimi większa interakcja. Pupil Olivera usiadł, spoglądając na łapę, która go uderzyła. Przechylił głowę, miaucząc, w czym nie było nic negatywnego, Kang to czuł. Zaraz podszedł pewniej do kotki i zaczął ją wąchać po głowie.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
|
Pióra: 31
Czasami podział uczniów na domy utrudniał szybkie odnalezienie siebie w tłumie. W końcu mieszkańcy każdego z nich byli skazani na spędzanie większości czasu razem. Siłą rzeczy przyjaźnie nawiązywały się w granicach tego samego Pokoju Wspólnego. Oczywiście mowa o nowych znajomościach, nie tych zawartych przed rozpoczęciem Hogwartu.
Na szczęście mieli siedem lat na poznanie kolegów z klasy i lepiej późno, niż wcale. Najwyraźniej potrzeba czasem przypadku, żeby zorientować się jak fajne osoby ma się koło siebie na zajęciach.
- To takie samolubne... - Danica skrzywiła się lekko w grymasie niezadowolenia z powodu takiego zapatrzenia ludzi w siebe. Odnosiła wrażenie, że cała ludzkość zamknęła oczy i zapomniała o posiadanym zmyśle wzroku. Pokręciła lekko głową, chcąc tę myśl odgonić. - Studiowanie natury powinno być przedmiotem obowiązkowym w szkołach. - Powiedziała to z taką pewnością, jakby chciała zaproponować dyrekcji rozpoczęcie takiego kursu.
Koty faktycznie wyglądały, jakby spotkały się już co najmniej kilka razy. Może gdzieś na korytarzu wyczuwały swój zapach? Mina odbiegła na kilka kroków, po czym przysiadła w typowej kociej pozycji polująco-zabawowej. Tuptające łapki, rozszerzone źrenice... i zaraz skoczyła w kierunku Pana Kota, chcąc sprowokować go do zabawy. Nie skoczyła NA niego, wylądowała obok. I znowu odbiegła. Danica zaśmiała się na te zaczepki.
- Najwyraźniej Minie wydał się zabawowym kolegą. - Czasem widywała ją ganiającą się z innymi kotami w Wieży Gryffindoru, ale nigdy nie miała okazji zaobserwować tak szybkiego nawiązania pozytywnej relacji z innym przedstawicielem swojego gatunku.
Hufflepuff |
50% |
Klasa V |
15 |
średni |
Homo |
Pióra: 28
Oliver nie posiadał jakichś specjalnych umiejętności w zawieraniu nowych znajomości, chociaż też nie można powiedzieć, że był odludkiem. Och, on zwyczajnie nie wiedział, jak powinien się czasami odezwać, żeby ludzie z góry go nie przekreślili, co się zdarzało. Ostatecznie nie każdy miał podobny system wartości, nie mówiąc już o sposobie myślenia. Tym bardziej każda znajomość była dla niego bardzo cenna i o każdą starał się dbać najlepiej, jak potrafił. Nie lubił, kiedy jakaś osoba czuła się przez niego zaniedbywana.
Z tego też powodu obiecał sobie, że co jakiś czas będzie się spotykał z Gryfonką, jeśli oczywiście będzie chciała, o czym chłopak będzie musiał ją zapytać, żeby chociażby wspólnie popatrzeć, jak ich koty się ze sobą bawią. Kociarze powinni się łączyć, takie miał zdanie.
-Owszem, ale wydaje mi się, że ludzi po prostu nikt nie nauczył, żeby baczniej obserwować naturę. A przecież od zwierząt człowiek może się tak wiele nauczyć. Może nie będzie ział ogniem niczym smoki, ale inne cechy też są pożyteczne. Jak chociażby dbanie o jednostkę - skomentował. Czytał też o normalnych zwierzętach, takich podchodzących bardziej pod mugolskie i prawdę powiedziawszy oczarowywały go za każdym razem równie mocno. -Teoretycznie mamy ONMS i zielarstwo, ale wiadomo, że niewiele osób w ogóle później chce to zdawać na egzaminie. A szkoda, to jest pożyteczne. No bo magomedycyna chociażby, opiera się właśnie na roślinach. Bez tego nie moglibyśmy poradzić sobie z wieloma chorobami - westchnął. Taka ignorancja ze strony społeczeństwa była dość bolesna i Oliver nie rozumiał, czemu kładło się na to niewielki nacisk, w sensie na naukę. To było potrzebne!
I chociaż oni niespecjalnie mogli to zmienić, tak miło było popatrzeć na ich zwierzaki, które ewidentnie się ze sobą zaprzyjaźniły. Może jeszcze nie na całe życie, ale grunt, że złapały wspólny język.
-Idealnie, może ona zmusi go do jakiejś zabawy! No już, Kocie, koleżanka chce się bawić, nie bądź taki - rzucił. To jakby podziałało, bo zaraz Kot wstał, otrzepał się nie wiadomo z czego i podbiegł do kociczki.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
|
Pióra: 31
Danica nie należała do osób wybitnie popularnych, więc z chęcią poznawała nowe osoby. Zawsze miło mieć z kim porozmawiać na różne tematy, te bardziej interesujące i te nudniejsze. No i każda nowa znajomość to też potencjalny towarzysz do nauki. Każdy jest w czymś lepszy i można też nauczyć się wiele od drugiej osoby.
- Może teraz, jak już wszystko uspokaja się powojnie, przyjdą zmiany. Znaczy... nasze pokolenie ma dużą szansę na przełomowe odkrycia. - Wziąwszy pod uwagę, że po upadku Voldemorta sytuacja stabilizowała się i na świecie było dużo bezpieczniej, otwierało się wiele możliwości dla młodych czarodziejów. To była ich szansa na zmianę świata.
- I umiejętność adaptacji. Zwierzęta są niesamowite w pokonywaniu przeciwności. To, jak szybko uczą się żyć w nowych warunkach i akceptują sytuację. Czasami wystarczy dać im troszkę uczucia i zmieniają się na twoich oczach. - Świat fauny miał do zaoferowania to, czego żadna szkoła nigdy nie nauczy.
- Niekoniecznie popularne przedmioty, ale ja osobiście na pewno będę je zdawać na egzaminach. - Jeśli chciała pracować w tej dziedzinie, co tata, to były to dla niej obowiązkowe owutemy. Choć Zielarstwo było ważnym przedmiotem już od pierwszej klasy i ściśle wiązało się z eliksirami, tak ONMS dołączało do listy przedmiotów dopiero na trzecim roku, jakby nie było ogromu wiedzy do zdobycia w tym temacie.
Danicę cieszyło niezmiernie, że ich koty tak szybko się zaakceptowały. Miło było widzieć Minę skaczącą wokół Pana Kota, zaczepiającą do zabawy. Najwyraźniej brakowało jej kompana do gonitw po zielonych terenach Hogwartu. Najwyższa pora to zmienić!
Hufflepuff |
50% |
Klasa V |
15 |
średni |
Homo |
Pióra: 28
Nie ciągnęła go do popularności. Był raczej typem człowieka, który chciał żyć w spokoju swoim własnym życiem, nie wchodząc nikomu w drogę i pragnąć, by inni nie robili tego samego. Chciał zadawać się jedynie z ważnymi dla siebie osobami oraz takimi, których się nie bał. To brzmiało niemal jak świat idealny, do którego nigdy nie będzie miał dostępu. Bo przecież taki nie istniał i Oliver wiedział o tym doskonale.
Tym bardziej potrzebował na około siebie tych wszystkich wartościowych osób, jak właśnie Danica. Z nią się dogadywał, ona go rozumiała. Przynajmniej takie odniósł wrażenie, kiedy z nią rozmawiał.
-Kto wie, może my będziemy jednymi z tych, którzy przyczynią się bardziej do rozwoju wiedzy o zwierzętach i roślinach. Przecież to jest możliwe, prawda? Skoro inni mogą, nam też się może udać - stwierdził. Miał dziwne wrażenie, że czarodzieje woleli pracować nad czymś innym, niż nad znalezieniem sposobu na perfekcyjną komunikacją ze zwierzętami. Rośliny, to było pewne, przecież używano ich do eliksirów. Ale zwierzęta? Było ważne dla świata, ale czy mogłyby stać się jeszcze ważniejsze?
-Dlatego właśnie uważam, że sami możemy się tak wiele od nich nauczyć - skomentował. Czy nie taka była prawda? Zwierzęta umiały bardziej kochać, umiały też żyć w zgodzie niezależnie od pochodzenia. Niektórzy ludzie nadal mieli z tym poważny problem.
Uśmiechnął się do niej, kiedy zdradziła mu, co ma zamiar zdawać. On zrobi dokładnie to samo, ostatecznie wiązał z tym swoją przyszłość. Nic dziwnego, że tak bardzo mu zależało, a to przekładało się na jeszcze pilniejszym studiowaniu obu dziedzin.
Siedzieli, obserwując, jak bawiły się ich pupile. To było doprawdy urocze, że oba zwierzaki tak dobrze się dogadywały. Ba, patrząc na to wszystko Kang był przekonany, że od tego dnia Pan Kot już nie będzie sam i co jakiś czas będzie znikał, byleby zobaczyć się ze soją nową koleżanką. To napełniało go nadzieją, bo może obu im się poszczęściło? W końcu i Oliver coraz bardziej lubił Gryfonką.
Kilkanaście minut później oboje udali się do zamku obiecując, że nie raz się jeszcze spotkają.
zt. x2
Slytherin |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 137
piątek, 4 września 2020, godzina 20:20
Wkrótce wyszli na błonia i zaczęli kierować się w ich głąb.
Nico był osobiście nieco zaskoczony tym, że Donovan nie miał dodatkowych pytań dotyczących całego zdarzenia. W końcu, gdy Ślizgon decydował się opowiadać coś innym, ten wkraczał z całym szeregiem pytań, a teraz? Czyżby faktycznie chciał tylko zwrócić jego uwagę i się z nim umówić? A Nico trafił w dziesiątkę całkowicie przypadkiem? Zakładając, że cokolwiek działo się przypadkiem i bez przyczyny, ale... Tak, taką wersję przyjął na teraz. Ciekawe. W takim razie naprawdę musiał podobać mu się co najmniej wizualnie. Uśmiechnął się na tę myśl, odwracając wzrok od Donovana, by nie musieć tłumaczyć się z bardzo losowego uśmiechu.
Niestety były też momenty, kiedy Gryfon trafiał nie tam, gdzie powinien... Na wspomnienie o trupie w szafie, myśli Nico poszybowały do wątpliwej moralności rodziców, jednak zwieńczyły to jedynie krótkim "ja nie". Ale i tu nie chciał zatrzymać się na zbyt długo w rozmyślaniach. Jego myśli raczej szybowały kolejno od jednej, do drugiej.
- Dwie głowy też mogłyby mieć swoje zastosowanie... Nie wspominając już o walorach estetycznych - tu ruchem ręki wskazał na swoją twarz.
Uśmiechnął się z kolei szerzej na kolejne słowa chłopaka.
- Sen dzisiejszej nocy może być cały twój.
Faktycznie, był w stanie opisać go i dać Donovanowi do przeczytania, jeśli tylko byłby zainteresowany oraz jeśli Nico nie byłby zbyt zażenowany treścią... Ale rzadko był!
Gryffindor |
25% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Homo |
Pióra: 103
Było naprawdę wiele powodów, dla których Donovan mu się wtrącał w te wymyślane i niespójne historie. Jednym była ciekawość czy będzie dość spontaniczny i kreatywny, by odpowiedzieć na pytania z sensem i pociągnąć to, co zaczął. Kolejnym, mniej świadoma potrzeba żeby zwrócić na siebie uwagę Nico. Udawał sam przed sobą, że jedynie się z nim droczy i po prostu jak każdy kumpel czy love-hate, lubi podtykać mu wyboje pod nogi i sprawdzać czy się wypierdoli. W rzeczywistości cholernie potrzebował i chciał być częścią jego rozmów, dnia, relacji po prostu, chciał istnieć w jego głowie i życiu, i potrzebował być widzianym. To trudne, kiedy ktoś się danej osobie cholernie podoba, ale mimo poczucia, że tak dobrze się znają... Wcale się nie znają. Nie obustronnie. I poczucie, że dla drugiej strony jeszcze nie istnieje, a tak bardzo chciał już tam być.
Mniejszej wagi pwoody były raczej proste: bo może, bo lubi drażnić ludzi, bo lubi być w centrum uwagi, lub chociaż obok niej. Mechanizmów wiele można się doszukiwać, ale to dwa pierwsze, najważniejsze, przeważały o tym, że akurat Nico był tak często na celowniku.
A potem ta sama flaga, która pojawiła się wcześniej, zaczęła niemalże łopotać na podzamkowym wietrze. Coś było mocno nie tak z rodziną Nico. Ale co? Co się dzieje? Jak wiele nie wiedział? Cholera, a był pewien, że zna go już niemal od podszewki. W końcu trochę się już za nim ugania. Tym razem jednak choć był ciekawy, nastała też pewna ostrożność, może nawet zmartwienie? Nie o siebie, o Nico. Ale przecież nie mógł ot tak zapytać, a głowa Nico była... Cóż, gdy zbliżali się do tematu rodziny, bardzo chaotyczna i niezrozumiała tak, jak by sobie życzył.
- Damn, ile to by było sprytu i uroku osobistego, musiałbym chyba cały czas na ciebie zezować. To niezdrowe. - Pokręcił głową z ostentacyjnym pożałowaniem dla pomysłu. - Starczy jedna, przynajmniej mam szansę nie wyglądać przy tobie jak parobek.
Co jak co, ale umiał w dzikie komplementy. I nawet jak wcale nie uważał, że wyglądał, nie liczyło się co faktycznie uważał. Ważne było by Nico poczuł się dobrze. Zawsze w komplementach o to chodziło, nie? Kłamać nie kłamał, ale żarty to przecież nie kłamstwo.
- Oh? - Uniósł brwi, patrząc na niego w szczerym zainteresowaniu. Teraz to rozbudził w nim rozwiązłą kreatywność, nie ma co. - Wezmę go w całości, zdradź mi. Albo czekaj, zgadnę. Śnił ci się ktoś bosko przystojny, niemal jakby go sami bogowie ciosali, szalenie zabawny i inteligentny. - Wydął pierś dumnie dla podkreślenia o kim mowa.
Slytherin |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
Homo |
Pióra: 137
Żaden temat nie zdawał się być tabu dla Nico... On zwyczajnie zgrabnie obchodził każdy problem w ramach potrzeby, zamiast uciekać w popłochu. Tak więc nawet, gdyby Donovan podjął temat jego rodziny, Ślizgon pozostałby względnie spokojny i na głos nie powiedziałby wiele prawdy. Nie mówiłby o romansie matki, o ojcu w Azkabanie, o eliksirach, które rodzice produkowali w celach, o których mógł tylko cieszyć się, że nie wie wystarczająco dużo... Niemniej to nadal lepiej, że nie pytał. Było całe mnóstwo przyjemniejszych tematów. Zwłaszcza na pierwszą randkę!
- Nie wspominając już o tym, że mogłoby dojść do sytuacji, kiedy ta druga głowa mogłaby być żałosna - zauważył mówiąc to z pełną powagą.
Cóż, bardzo chciał wplatać takie drobne sugestie... Tu na przykład niewinne zainteresowanie pocałunkiem.
Zaśmiał się krótko na jego zainteresowanie snem.
- Nie, nie. Evemer Kerrain nie śnił mi się odkąd wydało się, że nie jest gejem - odparł z rozbawieniem. Oczywiście wiedział, że Donovan sugerował mu kogoś innego, ale mógł się z nim podroczyć! - Ale to też nie ta noc. Ten z wczoraj jest póki co tylko mój, może poczytasz kiedyś stare... A na razie dedykuję ci ten z nocy, która będzie... Zobaczymy, jak mnie nastroisz.
Nico oczywiście wierzył, że sny mają znaczenie. Był przekonany, że też mogą zdradzać czasem przyszłość, ale miał również świadomość, że często są przesycone emocjami z całego dnia, tygodnia, czy nawet miesiąca.
Gryffindor |
25% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Homo |
Pióra: 103
Uniósł brwi pytająco na jego stwierdzenie. Znaczy, MOGŁA BYĆ, ale dlaczego akurat jemu to przyszło do głowy? W zasadzie, no dobra, zaraz dostał odpowiedź i wcale nie musiał pytać, ale głupio śmiać się na nieistniejący w głos komizm sytuacji. Poza tym, nie wszystko wiedział, może było w ty coś jeszcze?
- Dlaczego żałosna? - zapytał więc z rozbawieniem.
Może powinien był sam aktualnie faktycznie wyczytać chęć pocałunku, ale szczerze, gdyby nie usłyszał podpowiedzi z głowy, nie byłby nawet w okolicy podejrzenia o czym Nico mówi.
Sekunda minęła, króciutka, po której Donovan roześmiał się ze szczerym rozbawieniem na komentarz chłopaka. Nie spodziewał się tego, ale przyjął sprostowanie lekko i wręcz z niemal entuzjazmem, jako że to było dokładnie to poczucie humoru, które lubił, sarkastyczne, nieco zwodnicze i pomiędzy mniej lub bardziej dwuznaczne. Jak dotąd pomimo niedoskonałości Nico go nie zawodził i tak samo jak przed randką, tak teraz nadal był równie podekscytowany całym spotkaniem.
- Wielka strata, straszne... - Skomentował, mimo aury rozbawienia wzorowo parodiując zawód i cierpienie, nawet przykłądając sobie wolną rękę do piersi na chwilę i kręcąc głową smutno. - Taki potencjał. - Wtedy dopiero spojrzał z ukosa na Nico z uśmieszkiem dwuznacznej zawadiackości mogącej potencjalnie zawrócić w głowie. A przynajmniej tak miał nadzieję.
- Rozumiem. Aż sam jestem ciekawy. Czy to jakaś wróżba, albo rytuał przejścia? Mam się postarać? Może powinienem zakraść się i umilić, tak na lepszy start, będę miał potem łatwiej.
Gdyby tylko to było możliwe... Ale faktycznie zainteresował się czy Nico wierzy w znaczenie snów, czego w nich szuka, na co zwraca uwagę. Choć sam nie parał się wróżbiarstwem i twierdził, że byłby w tym beznadziejny, z poziomu obserwatora bardzo go to fascynowało.
|