Ravenclaw |
0% |
Absolwent |
|
b. bogaty |
? |
Pióra: 5
Kamienna zatoka Niewielka zatoka znajdująca się po północnej stronie jeziora. Popularne miejsce wśród uczniów szukających chwili samotności lub w spokoju i miłym otoczeniu chcących popatrzeć na wielką kałamarnicę, która co jakiś czas wynurza się ze środka jeziora. Niezliczona ilość głazów pozwala na kapkę wytchnienia i zanurzenie stóp w przyjemnej wodzie. Należy jednak pamiętać, że wiele z nich jest wyjątkowo śliskich, co może skończyć się niechcianą kąpielą.
Hufflepuff |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 45
5 września, godzina 15:10
Niedługo po zjedzeniu lekkiego lunchu, Aurora sprintem udała się nad jezioro. Od jakiegoś czasu coraz częściej myślała i śniła o zanurkowaniu w głębinach, bo wiedziała czego będzie tam szukać. Obecność trytonów na terenie Hogwartu nie była tajemnicą. Jak mogłaby nie wykorzystać takiej okazji? Nie musiała wybierać się w daleką podróż ani zatrudniać całej grupy specjalistów, bo nie wybierała się w zupełnie nieznane okolice. No dobra, tak, nie miała pojęcia jak wygląda dno jeziora, bo nigdy przecież tam nie była, ale przeczytała ile znalazła na temat fauny i flory otaczających szkołę, więc była pewna łatwości zadania.
Poza tym naprawdę chciała nauczyć się języka trytońskiego i jak zrobić to lepiej, jeśli nie właśnie z przedstawicielem gatunku, który się nim posługuje? Nie spodziewała się, że tak po prostu z chęcią rzucą się jej z pomocą. Miała nadzieję zdobyć ich zaufanie i może dojść do porozumienia. Pierwszym krokiem było w ogóle wejść do jeziora, więc po co i na co miała czekać? Przecież to takie łatwe.
Nie planowała nikogo zabierać ze sobą, bo jednak nurkowanie w jeziorze było dużo mniej pewne niż wyprawa do Zakazanego Lasu. Wolała nie martwić się o kogoś poza sobą samą, kiedy eksplorowała jakieś miejsce po raz pierwszy. Niby w dwójkę raźniej, ale...
Sowa? A to ci niespodziewane towarzystwo siedzące na dużym kamieniu nad brzegiem wody. Aurora zatrzymała się kilka metrów od zwierzęcia, patrząc na nie z uśmiechem.
- Hej. Czyżbyś na mnie czekała? - Odłożywszy torbę tak po prostu na ziemię, podeszła powoli do zwierzęcia. Kucnęła, żeby znaleźć się na jego poziomie. Tylko jej się wydawało, czy to była ta sama sowa szkolna, którą bardzo często wybierała jej kuzynka do przesyłek? - Mogę cię prosić o przysługę? Niewielka przesyłka. - Uśmiechnęła się lekko, jakby ten gest miał zapewnić jej ptasią przychylność. Cofnęła się po swoją torbę, wygrzebała z niej kawałek kartki, pióro i kałamarz i naskrobała krótki liścik. Zgięty na cztery papier podała sowie i pogłaskała ją delikatnie po szyi. - Wiesz do kogo zanieść. - Nie musiała czekać, żeby białe ptaszysko wzniosło się w powietrze i skierowało do Hogwartu. Przecież nie mogło być przypadkiem, że właśnie tutaj gdzie miała zamiar zacząć swoją wyprawę badawczą, spotkała ulubioną sowę szkolną kuzynki. Najwidoczniej miała ją poinformować o swoich zamiarach.
W oczekiwaniu na odpowiedź zaplotła włosy w warkocz, żeby nie przeszkadzały pod wodą. Nie krępując się ewentualnymi przypadkowymi spojrzeniami, rozebrała się z niepotrzebnych warstw ubrań. Będąc w samej bieliźnie z torby szkolnej wyciągnęła koszulkę i spodenki wykonane z takiego samego materiału, jak stroje kąpielowe. Przecież należało zaopatrzyć się przynajmniej w tak podstawowe rzeczy!
Zanim zdążyła się ubrać, otrzymała krótką odpowiedź, która wielce ją ucieszyła. Na nowym, mniejszym kawałku papieru naskrobała odpowiedź, po czym wróciła do przygotowań. W kilka sekund przeskoczyła z bielizny w komplet do pływania, po czym zgarnęła swoje rzeczy na kupkę, w bezpiecznej odległości od brzegu. Weszła do wody po kolana, żeby już zacząć przyzwyczajać się do jej temperatury i czekała na kuzynkę.
Hufflepuff |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 135
Saoirse nie miała większego celu wychodząc tego dnia na spacer. A jeśli miała w tym jednak jakiś cel, to zdążyła już zapomnieć! Może miała gdzieś zajść po drodze, a dopiero potem wybrać się nad jezioro w ramach jakiejś aktywności, która wyczerpałaby choć ułamek energii, która rozpierała ją na co dzień? Każdemu przecież zdarza się, że coś umknie... Nawet jeśli mógłby być to główny cel całej wyprawy. Najwyraźniej ta potencjalnie niewiadoma rzecz była też mniej ekscytująca niż spotkanie z naturą. Cóż, właśnie tak została wychowana i potrzebowała takich wypadów raz na jakiś czas. Co prawda milej byłoby znaleźć przy tym jakieś towarzystwo, ale co do tego nie miała póki co zbyt wiele szczęścia. Wszyscy zdawali się być póki co zajęci sobą... Może miało to coś wspólnego z powrotem do obowiązków szkolnych i ponownym zderzeniem z tą rzeczywistością. Ale jak mogłaby marnować taki ładny dzień tylko i wyłącznie na pracę? Ostatnio zdecydowana większość dni była pochmurna, a przecież miało być tylko coraz gorzej.
Po pewnym czasie, ku własnemu zaskoczeniu, zauważyła w oddali czyjąś sylwetkę... W dodatku osoba ta najwyraźniej szykowała się do wejścia do wody? Może wiele osób uznałoby, że to właściwie nie ich sprawa - i całkiem słusznie - ale nie Saoirse. Ona tylko przyspieszyła kroku, by zaraz dowiedzieć się, cóż chodziło po głowie Puchonce, która zdążyła już wejść do wody aż po kolana. Kierowała nią oczywiście ciekawość, ale i pewna doza troski.
- O, wow. Hej! - przywitała rozpoznaną już koleżankę z domu z uśmiechem, podchodząc jak najbliżej wody tylko mogła, nie mocząc przy tym butów.
Zmierzyła ją krótko wzrokiem, jeszcze krótką chwilę starając się ocenić jej zamiary, czy może raczej plan... To jasne, miała zamiar się przepłynąć, niemniej nie było to mimo wszystko tak popularne, a już na pewno średnio legalne biorąc pod uwagę szkolny regulamin. Nie to, żeby Saoirse uważała, że wszystko, co można tam przeczytać było absolutnie święte. Sama często naruszała niektóre z zasad. A jednak kąpiele w jeziorze nadal nie wydawały jej się tak często uskuteczniane przez uczniów. Chyba że do tej pory o zbyt wielu nie słyszała, a jednak była to popularna aktywność? Jeśli tak, na pewno ośmieliłoby to ją do własnej próby! Może nie samotnej, ze względu na obecność zwierząt żyjących w wodzie, ale właściwie czemu nie?
- Przychodzisz tu popływać? - spytała ze szczerym zainteresowaniem.
Bo może to tylko pierwsza taka przygoda? Albo kryje się za tym coś więcej?
- Cholera, sama tak długo nie pływałam, brzmi właściwie na super pomysł... - dodała szybko, nie dając jej jeszcze szansy na odpowiedź, ani sobie na przemyślenie tej wypowiedzi. Owszem, pływała niedawno. Pływała często, kiedy tylko była w domu podczas wakacji. - Ciepła?
Hufflepuff |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 45
Po krótkiej wymianie listów z kuzynką, Aurora nie spodziewała się spotkać tu kogokolwiek innego, jak właśnie kuzynkę - w końcu zaprosiła ją na tę małą wyprawę! Dlatego też czekała, brodząc w wodzie po kolana, zamiast od razu zanurkować w głębinach jeziora. Woda nie była wcale taka zła, szczególnie wziąwszy pod uwagę ogólny klimat Szkocji. Ochlapała przedramiona i twarz, żeby zminimalizować ewentualny szok przy zanurzeniu, bo przy dnie temperatura wody znacząco różniła się od powierzchni.
Kroki usłyszała z odległości kilku metrów, niosły się niewielkim echem po tafli jeziora. Uśmiechnęła się sama do siebie, zanim zorientowała się, że to nie były kroki należące do osoby, na którą czekała. Nie mniej wciąż były znajome, słyszała je setki, jeśli nie nawet tysiące razy. Odwróciła się, na co zaakompaniował jej plusk poruszonej nogami wody, żeby od razu rozpoznać Saoirse.
- O, cześć. Nie spodziewałam się spotkać tu kogokolwiek. - Podeszła te kilka kroków do brzegu, żeby zatrzymać się dużo bliżej Puchonki. Wciąż pozostała w wodzie, tym razem sięgającej do kostek. - Nie widziałaś gdzieś po drodze mojej kuzynki? Miała zaraz przyjść. - Nie było żadną tajemnicą ani niewiadomą kto jest jej rodziną, a już tym bardziej wiedzieli o tym wszyscy mieszkańcy domu borsuka, Sao szczególnie, bo przecież znają się nie od dziś. Wychyliła się odrobinę, żeby spojrzeć ponad ramieniem O'Donovan w kierunku prowadzącym do zamku, ale nigdzie nie było widać nawet śladu znajomej burzy loków. Z nieco szerszym uśmiechem przyjrzała się rudej koleżance. Jak zwykle buzia jej się nie zamykała, co Aurorze ani trochę nie przeszkadzało, w końcu sama była wiecznie nakręconą kataryną.
- Popływać w sumie nie, raczej nie tutaj, są lepsze miejsca. - Wzruszyła jednym ramieniem i machnęła ręką w nieokreślonym kierunku, jakby miało to w jakiś sposób naprowadzić Sao na odpowiedniejsze do tego celu miejsce. - Tutaj najłatwiej dostać się w głąb jeziora. - Odwróciła się nieznacznie, spoglądając przez własne ramię w kierunku środka wspomnianego zbiornika wodnego, bo właśnie tam się w tej chwili wybierała. Na pytanie o temperaturę wody zaśmiała się króciutko pod nosem, po czym rzuciła dziewczynie nieco łobuzerskie spojrzenie.
- Nie najgorsza, przyjemne orzeźwienie po cieplejszych letnich dniach dniach, ale nie wykręca stawów z zimna. Spróbuj, polecam. - I jakby nigdy nic schyliła się i ochlapała Saoirse na tyle, żeby zmoczyć odrobinę jej twarz, ale nie narazić jej na ociekanie wodą. Zachichotała, tą samą ręką zasłaniając usta. Och, no nie mogła się powstrzymać, mała wyśmienity humor!
- Wskakuj, serio jest przyjemna. Możemy się przepłynąć. - Nie zdradziła jej jeszcze swoich planów, ale z pewnością właśnie w tym kierunku zmierzała. Po prostu ten mały żarcik wydał jej się w tej chwili nieco bardziej priorytetowy, bo miała element zaskoczenia.
Hufflepuff |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 135
Oczywiście, że Aurora mogła nie spodziewać się tu nikogo... Nawet Saoirse nie spodziewała się, że zajdzie aż tutaj, kiedy wychodziła z zamku! A jednak absolutnie nie narzekała. Dobry spacer każdemu był czasem potrzebny, a jak na końcu miała jeszcze spotkać kogoś równie przyjaznego, to już w ogóle nie było mowy o jakimkolwiek żalu.
Pytanie koleżanki jednak nieco ją przerosło. Obejrzała się nawet za siebie, by upewnić się, że nikogo nie widziała. Szczerze mówiąc była jedynie prawie pewna, że nikogo nie mijała w drodze nad zatokę... Ale czy aby na pewno? Mogła się zagapić, zamyślić i nawet jeśli ktoś zdecydowałby się przywitać. Takie sytuacje się zdarzały i miała już tego pełną świadomość, dlatego gdy tylko wróciła wzrokiem do Aurory, popatrzyła na nią z pewnym zagubieniem malującym się na twarzy.
- Nie... - zaczęła ostrożnie, jeszcze chwilę zastanawiając się, czy aby na pewno mówi prawdę. - Nie, nie wydaje mi się, chyba bym zauważyła, ale może idzie inną drogą? Albo wyszła później, czy może musiała gdzieś zajść, nie wiem.
Zaraz z kolei Saoirse spojrzała w kierunku jeziora, za Aurorę. Czy to miało być już oczywiste, co tutaj robi? Powinna wiedzieć, dlaczego ktoś miałby wypływać wgłąb jeziora?
- A-ha... - zaczęła ledwie chwilę hamując się przed wylaniem potoku pytań na drugą Puchonkę. - No dobra, fajnie, ale po co? Znaczy, chyba nic ci się nie utopiło? Nie, czekaj, to głupie. To byłoby prawie na pewno stracone, a już na pewno bardzo trudne do odzyskania i nie potrzebujesz do tego znaleźć się akurat na środku jeziora, a... No nie wiem, jest jakiś powód, że chcesz się znaleźć właśnie tam? Skoro nie dla samego przepłynięcia się? Musi być.
Może gdyby to był ktoś inny, zdecydowałaby w połowie, że ta osoba niekoniecznie musi dzielić się tym, co robi w wodzie, ale tu chodziło o Aurorę! W najgorszym wypadku chyba po prostu odpowiedziałaby jej teraz, że to jakaś wielka tajemnica?
Uśmiechnęła się nieco szerzej, kiedy Puchonka zdecydowała się ochlapać ją wodą. Cóż, przepłynięcie się nie zdawało się tak złym pomysłem... W pierwszej kolejności ściągnęła buty i skarpetki, by najpierw wejść do wody po kolana i dopiero tu zdecydować, czy aby na pewno woda jest odpowiednia i chce się w to bawić.
- I chuj, no dobra, racja, do wytrzymania, da radę.
Po tej decyzji skierowała się ponownie na brzeg, by tam zacząć się rozbierać. Brak kostiumu nie był najmniejszym problemem. Przecież i tak potem narzuci na siebie szatę. Nie wspominając już o tym, że w takim towarzystwie nie miała nawet chwili zawahania, czy aby na pewno coś wypada... Ale czy przy większej ilości osób krępowałaby się? Pewnie nie.
Zaraz zaczęła wchodzić do jeziora. Sądziła, że powrót do szkoły oznacza dłuższą przerwę od pływania, ale skoro nadarzyła się taka okazja!
Hufflepuff |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 45
Machnęła ręką, jakby totalnie bagatelizując sprawę kuzynki. Nie martwiła się o nią, w końcu była dużą dziewczynką, na pewno sobie poradzi i znajdzie drogę. A w tak zwanym międzyczasie mogła spędzić miłe kilka chwil z jedną ze swoich ulubionych osób - Saoirse! Poza tym kto powiedział, że nie mogą sobie zrobić babskiej Puchońskiej wyprawy? Wszyscy byli tacy przekonani, że Puchoni to ciapy i dzieci słońca, które niczym hippisi skaczą nago po kwietnych łąkach z pieśnią na ustach. Cóż, nie mylili się zbyt wiele, bo Aurora była dokładnie taką Puchonką, ale poza tym miała dużo więcej do zaoferowania. Przede wszystkim była nieustraszona i realizowała swoje szalone pomysły niemalże od ręki. Jak wiele osób porywało się na tego typu rzeczy? Pewnie Gryfoni uparliby się, że każdy z nich, ale mimo wszystko Flosadóttir nigdy nie była w stanie namówić nikogo z nich na wyprawę poszukiwawczą w głąb Zakazanego Lasu. I naprawdę nie podejrzewała, żeby ktokolwiek z pozostałych uczniów znał puszczę tak dobrze, jak ona sama. Gajowy mógł się schować, z pewnością nie zapuszczał się dobrowolnie za daleko, a ona, Aurora? Dobrze wiedziała gdzie znajduje się gniazdo akromantul, raz widziała jednorożca, miała przyjemność spotkać centaury, z uporem maniaka szukała (już wyrośniętych) szczeniąt wilkołaków, odnalazła tajemnicze ruiny na tyle oddalone od szkoły, że powrót do zamku zajął jej ponad dwie godziny... Nie, nie miała sobie równych, była o tym przekonana. A teraz chciała w końcu spotkać trytony zamieszkujące dno jeziora.
Uśmiechnęła się szeroko, z powodzeniem wzbudziwszy zainteresowanie Sao. Był to uśmiech tak promienny, jakby właśnie zamierzała zdradzić przyjaciółce gdzie znajduje się starożytny skarb wikingów, albo jeszcze inna bzdura.
- Wiedziałaś, że w szkolnym jeziorze mieszkają trytony? Pf, po co pytam, oczywiście, że wiedziałaś! To nie jest wcale tajemnicą. Znasz ten korytarz szklany w lochach, byłaś tam kiedyś? Ma rewelacyjne widoki na przynajmniej część dna i w nocy można tam zauważyć przeróżne stworzenia. Widziałam trytony! - Czy aby na pewno? A może to był sen? Ciężko powiedzieć, bo kipiał z niej taki entuzjazm, jakby zaraz miała eksplodować z podniecenia. - Poza tym tata mi o nich mówił. Wiesz, chcę nauczyć się między innymi języka trytońskiego, znam nawet kilka słów. - Wydała z siebie dziwne, szczekliwe dźwięki, które nie przypominały nic w jakikolwiek sposób zbliżonego do ludzkiej mowy. - To znaczy "miło mi cię poznać". Chcę je znaleźć, bo jak najlepiej nauczyć się języka, jeśli właśnie nie z kimś, kto używa go płynnie? A dzisiejszy dzień jest tak samo dobry, jak każdy inny, prawda? No i kuzynce wysłałam sowę, dlatego o nią pytałam. Chcesz się wybrać z nami? - Oczywiście z góry założyła, że kuzynka z entuzjazmem przystanie na pomysł wyprawy, a nie że użyje tonu nudnej odpowiedzialnej uczennicy i stwierdzi, że Aurora postradała zmysły. A jeśli dołączy do nich Sao, to już w ogóle na pewno się zgodzi!
W trakcie tego potoku słów, obserwowała Puchonkę przygotowującą się do wejścia do wody. Z uśmiechem zauważyła, że O'Donovan najpierw wchodzi po kolana, a za chwilę wraca na brzeg, żeby się rozebrać. Nie był to pierwszy raz, kiedy widziały się czy w bieliźnie, czy nawet zdarzyło się pewnie i bez gdzieś pod prysznicami. Aurora nie miała kompleksów na punkcie swojego ciała i uważała, że nikt nie powinien. Potrafiła docenić piękno, ale nie gapiła się na nikogo niczym jakiś oblech. No dobra, zdarzało jej się zagapić, ale raczej nie w takich sytuacjach.
- Na początek możemy się po prostu przepłynąć, żeby przyzwyczaić się do wody. I nie chciałabym, żebyś mi utonęła tu! - Zaśmiała się krótko, po czym zrównała się z Sao i razem zaczęły coraz bardziej się zagłębiać. Kolana, uda, biodra, pas. Przy dnie woda stawała się chłodniejsza, ale na powierzchni wciąż była całkiem cieplutka i przyjemna, ułatwiało to stopniowe zanurzanie.
Hufflepuff |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 135
Mimo że Saoirse często miała problemy ze skupieniem, nic nie odwróciło jej uwagi, gdy Aurora tłumaczyła jej, po co właściwie zdecydowała się tu przyjść. Raczej to właśnie wyjaśnienia troszkę rozpraszały ją, bo starała się patrzeć na drugą Puchonkę i zdejmując spódniczkę udało jej się stracić równowagę i niemal upaść na trawę. Niemal! Ostatecznie ustała! Może w innym towarzystwie też nieco przejęłaby się, że wykonuje jakieś dziwne akrobacje przy tak prostej czynności, jednak wśród większości Puchonów, a w szczególności w towarzystwie Aurory czuła się swobodnie. Co prawda Saoirse nie była też osobą, która przejmowała się na każdym kroku tym, co myślą inni... Raczej zdawała sobie zwyczajnie sprawę z tego, że niektórzy w szkole potrafią być złośliwi i zwyczajnie podli. A jednak nadal nie przeszkadzało jej to między innymi w coraz częstszym towarzyszeniu jednemu ze Ślizgonów, który starał się zniechęcić ją na każdym kroku. Ale co, miała zostawić go takiego samego i smutnego?! I tak wyglądało to tak, jakby już zrobili to inni. No dobrze, może zdarzało mu się przebywać w towarzystwie paru innych chłopaków, ale to też stanowczo za mało. Przecież nic dziwnego, że jest równie zgorzkniały, jak większość czasu spędza samotnie!
- Jej, ale jak mamy właściwie trytony pod nosem, to byłoby chyba, kurwa, logiczne, żeby dali z tego jakieś zajęcia, takie dla osób chętnych, właśnie z trytońskiego, no bo chyba znaleźliby kogoś, kto zna go dobrze, nie? - podłapała od razu entuzjazm Aurory.
Być może takie zajęcia nie odbywały się dlatego, że nie byłyby nawet szczególnie popularne, a trzeba byłoby znaleźć eksperta w tej dziedzinie, albo ze względu na to, że uczniowie tłumniej zbieraliby się nad jeziorem by terroryzować społeczeństwo trytonów... Ale oczywiście Saoirse nie dostrzegła tych powodów.
- A skąd znasz te kilka słów? - dopytała z pewną dozą fascynacji. - Znaczy, wow, nie potrafiłabym tego zapisać, więc nawet jeśli są jakieś podręczniki... A są? Ee... Jeśli są, to nadal brzmi problematycznie.
Z kolei na propozycję zareagowała natychmiastowym szerokim uśmiechem, który właściwie był już wystarczającą odpowiedzią.
- Nie no, jasne, możemy się wybrać. To znaczy, ja nie będę miała jak ci pomóc, ale ogólnie to brzmi zajebiście, więc jasne.
Woda była najcieplejsza przy powierzchni, dlatego gdy tylko udało im się bardziej zanurzyć, Aurora nawet nie musiała zapraszać jej do pływania. Tuż po zanurzeniu się po pas Saoirse doskonale wiedziała, że dużo przyjemniej będzie stale poruszać się w wodzie, zamiast leniwie stąpać głębiej i głębiej.
- Raczej mi to nie grozi! - odpowiedziała od razu pewnym tonem, choć wciąż z uśmiechem.
Faktycznie potrafiła pływać, co zaraz udowodniła, zanurzając się do końca i odpływając nieco do przodu.
Hufflepuff |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 45
Gdyby ktokolwiek w Hogwarcie dawał lekcje z trytońskiego, to Aurora z pewnością byłaby pierwszą chętną do nauki, ale najwyraźniej mogła o tym tylko pomarzyć. Chyba miało to coś wspólnego właśnie z tym, że wtedy spokój mieszkańców jeziora mógłby być bez przerwy zakłócany przed nadgorliwców. Gdyby się zastanowiła, to siebie też by za taką mogła uznać, ale z tego co jej było wiadomo, to od czasów ostatniego Turnieju Trójmagicznego, który miał miejsce właśnie w Hogwarcie, nikt nie zapędzał się tak głęboko pod wodę. Skrzywiła się nieznacznie i pokręciła przecząco głową.
- No właśnie problem w tym, że nie. Żadne języki innych gatunków nigdy nie były nauczane u nas w szkole, a szkoda! To by pewnie dało wielu uczniom ciekawy pomysł na przyszłość i może teraz byłoby nam dużo łatwiej komunikować się z innymi gatunkami. Tata mówił mi, że Dumbledore potrafił mówić biegle po trytońsku, ale jakoś niekoniecznie był skory do nauczania kogokolwiek nawet w ramach zajęć dodatkowych. - Wzruszyła lekko ramionami, bo teraz i tak była to sprawa stracona - Dumel nie żyje od wielu lat. Z pewnością Ministerstwo miałoby dużo przeciwko lekcjom tego typu, bo uznaliby je za niebezpieczne do stopnia zagrożenia życia. Może i Aurora by się z nimi zgodziła, bo jednak nie każdy uczeń miał umiejętności odpowiednie do tak wyspecjalizowanych wypraw pod wodę, gdzie mogli spotkać przeróżne magiczne stworzenia zanim jeszcze dotrą do osady.
Sao z pewnością wiedziała, że Aurora ma bardzo ciekawie wypełniony czas pozaszkolny, głównie ze względu na pracę i pasję jej rodziców, którą zaszczepili i w niej od najmłodszych lat dziecięcych. Ale mogła nie znać szczegółów, albo po prostu o nich zapomnieć, bo przecież Flosadóttir opowiadała tyle różnych historii, co chwilę nowych, że każdemu by umykały niektóre z nich.
- Wiesz, tyle razy była z rodzicami w przeróżnych miejscach na świecie, że spotkałam kilku specjalistów. Strasznie drogo się cenią za tłumaczenie bezpośrednie, skubańce jedne! Nie miałam okazji nigdy zejść pod wodę, bo moja mama uważała, że jestem na to wciąż za młoda blablabla, ale raz mogłam przysłuchać się rozmowie z odległości, kiedy trytony wyszły nam na spotkanie. Książki są, ale tak skonstruowane i zaczarowane, żeby wszystkie zapisane dźwięki od razu przedstawić, inaczej chyba nikt nie byłby w stanie się nauczyć. I wydaje mi się, że właśnie najlepiej uczyć się z trytonem, bo w ten sposób nad wodą można ćwiczyć język a pod wodą może ci tłumaczyć wszystko. - Taki właśnie był jej plan, zaprzyjaźnić się z mieszkańcami jeziora i przekonać jednego z nich, żeby raz na jakiś czas podpłynął bliżej powierzchni i może dał jej krótką lekcję, przedstawił podstawowe zwroty, poprawił wymowę. Albo może nawet zgodziliby się na wspólne stworzenie artefaktu podobnego do jaja, którego użyto w tym wspomnianym już wcześniej Turnieju Trójmagicznym? Wydawało się to ciekawą alternatywą, która zapewniłaby bezpieczeństwo trytonom i naukę Aurorze.
Uśmiechnęła się szeroko, kiedy Sao wyraziła chęć uczestniczenia w tej małej wyprawie. Zawsze to raźniej i jednak jedna różdżka więcej w razie potrzeby.
- Ale super, im więcej tym fajniej! Tylko wiesz, będę musiała trochę cię wprowadzić w to, jak takie wyprawy wyglądają, bo są pewne zasady. Moja kuzynka już coś wie, bo nie raz słyszała jak moi rodzice o tym mówią. Ale spokojnie, to nic strasznego, najbardziej chodzi o bezpieczeństwo. - Puściła oko do koleżanki, zanim jeszcze całkiem zanurzyły się w wodzie. I kiedy już to zrobiły, Aurora ze śmiechem przyspieszyła, żeby dogonić Saoirse.
- Ale zanim przejdziemy do rzeczy poważnych, możemy chwilę się rozgrzać pływając. Jak ci minął ten tydzień? Coś ciekawego się stało? Nowe znajomości? I co z tym Ślizgonem, z którym zawsze na lekcjach siadasz? - Poruszyła zabawnie brwiami góra-dół, nie umknęło jej, że O'Donovan kręciła się wokół tego dość ponurego dzieciaka od zielonych i po prostu ją to zaciekawiło.
Hufflepuff |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 135
- No to całkowicie bez sensu. Znaczy, nie wiem, czy byłabym w stanie nauczyć się takiego języka, bo mogłabym nie ogarnąć, to brzmi jak kupa roboty, ale brzmi zajebiście i to przecież mnóstwo nowych możliwości. A jeszcze nie wiem, nie sądzę, żeby było tak dużo osób, które w ogóle potrafią, a to jednak chyba ważne, a jak nie mamy uczyć się tego w szkole, to gdzie właściwie? Bo zakładam, że jednak po Hogwarcie też każdy będzie zajęty mnóstwem innych rzeczy, a takie ogarnianie czegoś całkowicie nowego od zera wtedy nie wydawałoby się równie kuszące, chyba. Jakby zupełnie tego nie przemyśleli.
Coś w tym było... Może zdawała się wczuć w to wszystko aż za bardzo, ale dostrzegła tu dużą niesprawiedliwość, a nawet niebezpieczeństwo. Co jakby nagle byłaby potrzeba dogadania się z trytonami, a nie byłoby nikogo wystarczająco kompetentnego? Nie mogło tak być.
- O, wow. To gdzie już byłaś? Mi się w sumie marzy, żeby zwiedzić parę miejsc, ale chwilowo chyba trochę utknęłam w Wielkiej Brytanii. Co nie jest takie złe, jakby, ma mnóstwo swoich uroków.
W końcu jej rodzina była stale odpowiedzialna za rodzinny pub. W dodatku zdawało jej się, że raczej wygodnie było się im wszystkim zwyczajnie nie ruszać... Nikogo aż tak nie ciągnęło w świat. Saoirse też nie sądziła, żeby podróże miały stać się jej drogą życiową, ale miło byłoby zobaczyć parę miejsc w swoim życiu.
- Ale jasne, jak już coś wiesz, to zajebiście byłoby to pociągnąć. Tylko pytanie co generalnie na to trytony, bo chyba też nie są przyzwyczajeni, żeby tak do nich mówić, co?
Puchonka bardzo szybko zaangażowała się w cały pomysł i zdecydowała, że cała wyprawa jest najlepszym pomysłem na świecie.
- No dobra, to mów. Jakie zasady? - spytała dla odmiany krótko, będąc bardziej zainteresowana odpowiedzią, niż własnym monologiem.
Zaraz jednak padły pytania odnośnie Romilly'ego, który cóż... Sam w sobie był dla niej ciekawym tematem. Problematycznym, ale ciekawym!
- Aa... Hmm... - zawahała się przez chwilę przed odpowiedzią, zastanawiając się, jak ubrać to w słowa. - No bo wiesz, on w sumie siedział zwykle sam, no to pomyślałam, że właściwie czemu jakoś mu nie potowarzyszyć, nie? Tak całkiem bez powodu, no bo chujowo tak być z dala od wszystkich chyba. Ale w sumie z czasem okazuje się naprawdę spoko, tylko... No bo on zachowuje się, jakby starał się na każdym kroku udowodnić, że wcale spoko nie jest, co nie ma sensu, właściwie.
Hufflepuff |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 45
- Wiesz, jeśli chodzi o językoznawstwo międzygatunkowe, to można to studiować. Wtedy poznaje się kilka języków, ale w sumie po takich studiach możesz być tylko tłumaczem, a to trochę ograniczające, jeśli chcesz robić w życiu bardziej ekscytujące rzeczy. No bo na przykład ja chcę poznać języki, ale moim głównym zajęciem będzie coś zupełnie innego, nie mam czasu na naukę tylko języków, bo stracę lata praktyki w terenie. Bo ci, co umieją jakiś język, to jakoś niechętnie chcą go nauczyć inną osobę. - Miała styczność z tłumaczami, bo na niektóre wyprawy potrzebowali osobę, która będzie mogła dogadać się z danym gatunkiem i choć próbowała dopytywać o jakieś wskazówki, lekcje w trasie, czy choćby pomoc w spisaniu kilku podstawowych wyrażeń, to zbywano ją czym prędzej. Zupełnie tak, jakby nie brano jej zainteresowania na poważnie, a Aurora odchodziła do takich spraw nad wyraz poważnie!
- Byłam na każdym kontynencie, bo na szczęście moi rodzice nie ograniczają się do tylko jednej strefy klimatycznej. Co prawda nie zwiedziłam ich dogłębnie, bo na to chyba nikomu życia by nie wystarczyło, ale miałam to szczęście, że mogłam poznać niektóre gatunki istniejące tylko w konkretnych zakątkach świata. Widziałam nawet smoki! O rany, nawet sobie nie wyobrażasz jak wspaniałe i majestatyczne z nich stworzenia. - Jeśli nie po jej podekscytowanym tonie, to z pewnością po roziskrzonym spojrzeniu można było poznać, że Aurora zdecydowanie jest zafascynowana właśnie tym gatunkiem. Właściwie brała poważnie pod uwagę karierę smokologa, ale też nie chciała się ograniczać, dlatego ogół magozoologii był dla niej bardzo atrakcyjną opcją.
Entuzjazm Saoirse w obliczu uczestnictwa w mini wyprawie i poznaniu pewnych zasad, jakimi kierowała się Flosadóttir tylko jeszcze bardziej podkręcił ekscytację. Nie ma to jak dobrze dobrane towarzystwo do ekspedycji! I można było to wszystko przedstawić nawet teraz, pływając sobie po płyciznach jeziora, jak przyjemnie!
- Okej, jeśli o trytony chodzi, to będzie to dość delikatna sprawa, bo to dumny gatunek, ale to zostaw mnie, ja się tym zajmę. W trakcie takich wypraw bardzo ważne jest, żebyś była gotowa na nieoczekiwane, więc nie można opuścić gardy w żadnej chwili. Skupienie i refleks często ratują skórę. Ja mam już doświadczenie z różnego rodzaju sytuacjami, więc jak mówię "wiejemy", to spierdalamy, a jak mówię "nie ruszaj się", to niech ci nawet powieka nie drgnie. Innymi słowy lepiej żebyś mnie słuchała, bo po prostu mam więcej doświadczenia w terenie. Czy to w porządku? To ważne, żebyś ufała, że zadbam o twoje bezpieczeństwo, nawet jeśli może ci się wydawać inaczej. - Aurora dobrze wiedziała, że nie jest łatwo oddać swojego losu w czyjeś ręce, ale na tym właśnie polegało bycie liderem - to ona, jako ta bardziej doświadczona i z większą wiedzą, miała być odpowiedzialna za bezpieczeństwo całej ekipy i to ona miała podejmować decyzje, bo po prostu w wielu sytuacjach tego typu już była. Kiedy podróżowała z rodzicami, to jej tata był tym ostatecznym liderem i wszyscy bezdyskusyjnie się go słuchali, co niejednokrotnie uratowało im skórę. Może ona sama czasem nieco naginała te zasady, ale wtedy też to ona za to obrywała.
Na słowa dotyczące pewnego Ślizgona, uśmiechnęła się nieco łobuzersko, jakby coś wiedziała. Jedyne co, to mogła po prostu coś podejrzewać i sobie w głowie własne historie tworzyć, ale nie przeszkodziło jej to w podążeniu tym tropem.
- Hm, no zawsze sprawiał na mnie wrażenie wyobcowanego. Ale prawda, to chujowe siedzieć tak zawsze samemu, więc rozumiem twój altruizm jak najbardziej. Ja bym tak nie mogła z dala od ludzi i jeszcze cały czas w ciszy, przecież idzie zwariować! I jak? Co on na to, że teraz ma towarzystwo zajebistej Puchonki? - Tak, Aurora jak najbardziej uważała Sao za zajebistą dziewczynę. Nie dość, że przesympatyczna, energiczna i chętna do rozmów, to na dodatek bardzo ładna! Kto nie chciałby takiego towarzystwa? No chyba tylko ślepy i tępy.
Hufflepuff |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 135
- No tak, studiować... Ale to też chyba lepiej już coś wiedzieć, no bo masz wtedy więcej obowiązków niż tylko takie latanie z sali do sali i nauka, no... Znaczy, jasne, to też trudne, no bo czasem mam dosyć, w tym roku jeszcze nie, ale jakby, wszystko przede mną i już jestem tego pewna, bo zawsze jest taki moment, że wszystkim na raz odbija i szastają tymi, nie wiem, wypracowaniami. Więc ogólnie jakoś to tak słabo przemyślane, nie wiem.
Mimo że do tej pory Saoirse nawet nie myślała o nauce języka, jakim posługuje się jakikolwiek inny gatunek, czy nawet zwyczajnie ludzie zagranicą, nagle odczuła ogromną niesprawiedliwość! Potem przyszła drobna niepewność, czy aby to na pewno nie jest dziwna, skoro sama nie miała do tej pory podobnych ambicji. W końcu Aurora nie była tu wcale pierwszą osobą, z jaką rozmawiała o nauce języków w tym roku szkolnym. Z drugiej strony, tą pierwszą był Romilly, który wspominał o nauce... No właśnie, jaki to był język? Portugalski? Była prawie pewna, ale już "zanotowała" w głowie, że warto byłoby się potem upewnić. O ile nie zdąży zapomnieć, oczywiście. Niemniej jednak chłopak, z tego co wiedziała, nie robił tego z własnej woli i trzeba przyznać, że język portugalski nie brzmiał ani w połowie tak fascynująco jak trytoński.
Zaraz jednak pełne zainteresowanie Saoirse przeskoczyło z języków - nieważne czy ludzkich, czy trytońskich! - na smoki. Tak! To było to! Przecież bardzo chętnie zobaczyłaby takie prawdziwe smoki na żywo, zamiast ilustracji w książkach, czy zdjęć. Może stanowiło to bardziej rodzaj zachcianki, która przejdzie jej, gdy tylko coś na nowo zastąpi temat w jej głowie, ale oczywiście, gdy tylko ponownie przypomni sobie o tych stworzeniach, zacznie zastanawiać się, jak zrealizować ten punkt swojej bucket list. Inna sprawa, że wcale tego nie zapisywała, żyjąc chwilą i zmieniając swoje zachcianki co parę minut.
- Ale dokładnie, ja też totalnie muszę kiedyś zobaczyć smoki... Jakoś. Jeszcze nie wiem jak i przy jakiej okazji, ale na pewno coś się w końcu znajdzie. Nie że teraz, bo trochę nie ma szans, ale wow...
Na moment rozmarzyła się i odpłynęła myślami do majestatycznych widoków i smoków frunących nad wzgórzami... A na jednym z nich ona! Cudem zauważyła po chwili, że Aurora dalej do niej mówiła i na nowo skupiła się na koleżance z domu.
- Nie, jasne, spoko, przecież ci ufam, czemu miałabym nie? - odparła szybko ze szczerym zdziwieniem. - To przecież jasne, że ty się znasz, a ja... No, na innych rzeczach.
Nosząc żółte szaty uchodziła w pewnych kręgach za naiwną i pewnie wielu uznałoby to za jeden z wielu dowodów, ale to jedynie pozory! Wcale nie ufała wszystkim. Co najwyżej wielu dawała szanse, absolutnie przygotowana na to, że się sparzy. Co z tego? W większości nie była to kwestia życia i śmierci, czy nawet trwałego ośmieszenia... Znała pewne granice. A to, że niektórzy uważali ją za tak niewinną uważała za swój atut. I proszę, nie trzeba być Ślizgonem, żeby być sprytnym! Niemniej jednak Aurorę uważała za osobą szczerze godną zaufania - w dodatku mądrą i odpowiedzialną! Co mogłoby pójść przy niej nie tak?
- Nie wiem, czy to tak serio altruizm, bo to też nie tak, że jakoś mi z tym źle, no bo nie, on jest naprawdę spoko. Tylko...
Tylko ma zjebaną rodzinę.
- Hm... No nie wiem. W każdym razie dla mnie jest spoko i już nie jest tak na "nie", wiesz o co chodzi? I może nie wie, że ma towarzystwo zajebistej Puchonki, no ale myślę, że też jest zadowolony. Raczej to ten typ, który raczej by powiedział, gdyby nie.
A przecież mówił... Z początku.
Hufflepuff |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 45
Na wspomnienie o nawale wypracowań, które zawsze następowało w mniej więcej tych samych momentach roku szkolnego, Aurora westchnęła ciężko i przewróciła oczami.
- Zgadzam się totalnie! Nasze szkolnictwo jest mega źle zorganizowane. Jakby, nie wiem, nagle wszyscy się zmówili i stwierdzili, że im więcej nam dadzą wypracowań do napisania, to to nas zachęci do pisania tych esejów hurtowo? A gdzie miejsce na relaks? Na odpoczynek? Na trochę rozrywki i spędzenia czasu samemu ze sobą albo z grupą przyjaciół? Przecież to jest cholernie ważne! - Odpychając wodę samymi nogami, uniosła nieco rękę ponad powierzchnię, żeby zaraz opuścić je z pluskiem. - Gdzie czas na dodatkowe zainteresowania? Na przykład takie właśnie uczenie się języków? - Odpłynęła kawałek dalej, żeby zaraz "położyć się" i po prostu dryfować, obserwując przepływające po niebie obłoczki. Długo tak w bezruchu nie wytrzymała, zaraz zanurzyła się całkowicie, żeby po sekundzie znów wynurzyć się obok Sao.
- Wiesz, jeśli kiedyś miałabyś ochotę, to namówię rodziców, żeby pozwolili mi zabrać cię z nami do sanktuarium albo rezerwatu smoków! Na wyprawę terenową raczej nie ma co liczyć, to jest strasznie niebezpieczne i wymaga odpowiedniego doświadczenia, ale w niektóre miejsca ekspedycja może mieć w grupie amatorów. - Pokiwała pewnie głową, podkreślając prawdziwość swojej wypowiedzi. Skoro w tym roku rodzice pozwolili jej zabrać Emily do Amazonii, to czemu mieliby nie zgodzić się na zabranie Saoirse do Rumunii, czy gdzieś?
Zdawało się, że nawet nie bardzo zauważyła chwilowe myślowe dryfowanie koleżanki po płaszczyźnie marzeń i po prostu kontynuowała kolejną kwestię, jakby nigdy nic.
- Doskonale! W takim razie nic ci nie będzie, jak będziesz podążać za moimi instrukcjami. I nie ma się co obawiać, spotkałam już trytony, więc wiem jak się z nimi dogadać. - Może i nigdy osobiście nie negocjowała z żadnym mieszkańcem dna zbiorników wodnych, ale tyle się naczytała, nasłuchała i naobserwowała, że była święcie przekonana o swojej zaradności w obliczu jakiejkolwiek sytuacji, która mogła nastąpić.
- No ładnie, może uda ci się przekonać go, że bycie ślizgonem wcale nie znaczy, że musi siedzieć zamknięty w swojej skorupce, bo dużo straci. Go for it, girl! - Pochwaliła zapał Sao, unosząc zwycięsko pięść i uśmiechając się nieco szerzej. - Gdyby tylko wszyscy zieloni okazywali się tak otwarci na znajomości z innymi, to w Hogwarcie byłoby dużo radośniej! - Nie to, żeby było ponuro, ale jakoś tak zawsze brakowało uczniowskiej jedności, a za dużo było jawnej rywalizacji.
Hufflepuff |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 135
- Jakby wszyscy się zmówili, ale właśnie nie, bo zwyczajnie mają wyjebane na to, że może coś dzieje się na innych lekcjach i może też jest trochę ważne i fajnie byłoby je zaliczyć bez problemów? - wyrzucała z siebie dalej własną frustrację, płynąc spokojnie tuż przy Aurorze.
Wreszcie sapnęła i zaraz również położyła się na wodzie podobnie jak druga Puchonka, tylko zaraz zamknęła oczy.
- Ale nie, spoko, wiesz, może w tym roku będzie też trochę inaczej, w sumie póki co nie wiadomo...
Nie, nie wierzyła we własne słowa. Wierzyła za to w siłę pozytywnego myślenia, które może nie miało złagodzić prac domowych, ale na pewno oszczędzało jej mnóstwo nerwów. Mogła myśleć ile rzeczy pójdzie nie tak, albo dać sobie z tym spokój i liczyć na jak najlepszy rok! A o wypracowaniach i tak zapomni i mogła jedynie liczyć, że ktoś w porę ją upomni...
- No właśnie, języków... Czy jeszcze latania, bo poza quidditchem też można robić rzeczy! Albo czegoś związanego, nie wiem, z dziennikarstwem... Jakby, wydaje mi się, że na to, że ktoś może mieć zainteresowania mają tak już całkowicie wyjebane. To znaczy, jasne, jeśli ktoś się interesuje, no nie wiem, na przykład transmutacją, no to wow, łatwo, tak? Bo mamy z tego zajęcia i może jakby poświęcić temu mnóstwo czasu i się cieszy i może do tego jeszcze lubi wróżbiarstwo, to sobie tak ułoży, żeby najbardziej skupiać się na tym, a jak ja na przykład lubię eliksiry, ale też zajebiście byłoby być fotoreporterką, to co? No właśnie, z eliksirami mam niby szczęście i super, ale raz, że troszkę nie zawsze mogę się zająć na przykład właśnie fotografią, bo to też wymaga czasem czasu, skupienia i w ogóle, a dwa, że to też jest coś, co może mogłabym pociągnąć w przyszłości, ale jak z czegoś nie ma egzaminów i na coś nie trzeba zdawać, bo nie chcę na przykład być aurorem, to właśnie dokładnie wyjebane...
Oczywiście obrana droga życiowa mogła zmienić jej się w kolejnych latach jeszcze tyle razy, ile dni czego ją do ukończenia szkoły, jednak na ten moment była dosyć zdeterminowana. Widziała dla siebie dwie ścieżki i tego się trzymała - dumna, że znalazła coś, co sprawiałoby jej przyjemność. Po rozmowach ze znajomymi wiedziała, że nie dla każdego to równie oczywiste.
- Ej, byłoby zajebiście! - zareagowała od razu na propozycję wspólnej ekspedycji i szybko obróciła się w wodzie, by z powrotem płynąć normalnie tuż przy Aurorze. - Jakby się zgodzili, to super, ja bardzo chętnie i też pewnie zawsze będę. W sumie my zwykle nie planujemy wyjazdów, więc serio, byłoby mega.
Nawet nie myślała o tym, czy jej rodzice mieli przystać na taką wyprawę... To prawda, że byli dosyć otwarci na nowe doświadczenia, ale obserwacja smoków mogła brzmieć na nieco ekstremalną wycieczkę.
- To w sumie jak długo póki co się uczyłaś, żeby tak faktycznie umieć się dogadać? - spytała patrząc na nią z zainteresowaniem, płynąc powoli przed siebie. Prawdopodobnie gdyby tryton wyrósł teraz przed nią, nawet nie zwróciłaby uwagi, póki nie wpłynęłaby twarzą prosto w niego - tak skupiona była na koleżance!
- Nie wiem, może są... Znaczy, może więcej jest, ale żeby tak dotrzeć do każdego, to chyba nie starczyłoby nawet czasu. No bo oni chyba po prostu nie ufają, że można tak być miłym bezinteresownie? No ale halo, jakbym chciała ich w coś wrobić, to by nie wiedzieli, jakby, to że jestem Puchonką to nie znaczy, że mogą mnie tak po prostu lekceważyć, nie? - dodała na koniec z rozbawieniem.
Owszem, była w Hufflepuffie, ale to nie znaczy, że nie potrafiłaby kogoś zwieść! Oczywiście nie chciała przy tym niczyjej krzywdy, a przynajmniej na ten moment nie przychodziła jej na myśl ani jedna osoba, która na krzywdę z jej strony by sobie zasłużyła, ale potrafiła być sprytna. To że nie miała tego wpisanego w charakterystyczne cechy domu, to nic. Tak, miała więcej cech niż trzy, czy cztery!
Hufflepuff |
75% |
Klasa VII |
17 |
zamożny |
Bi |
Pióra: 45
- Gdyby nie było dla mnie jasnym co chcę robić w przyszłości, to może zajęłabym się reformą magicznego szkolnictwa... ale to praca tak typowo biurowa, że na samą myśl już umieram z nudów! - Kto, jak kto, ale Aurora ani trochę nie nadawała się do pracy w zamknięciu, przy biurku, milionie dokumentów i użeraniu się z innymi urzędasami. Nie, nie. Całe szczęście doskonale wiedziała co chce i co będzie w życiu robić.
- Hm, Może tym bardziej moich rodziców przekona fakt, że robisz zdjęcia. No wiesz, fajnie jakby ktoś dokumentował ekspedycję, a tobie też mogłoby to pomóc na przyszłość, jeśli właśnie chciałabyś skupić się na fotografii i dziennikarstwie. Miałabyś już jakiś warsztat w terenie! - Błyskawicznie uznała to za niezmiernie genialny pomysł! Nie dość, że miałaby możliwość spędzić więcej czasu z przyjaciółką i to gdzieś poza szkołą, to mogłaby jej pomóc w rozwoju osobistym w kierunku, który mógłby być jej przyszłością. Jeśli szkoła nie zawsze stwarzała warunki - tak jak zauważyła to Sao - to trzeba było sobie pomagać!
- Nie no, znam trochę zwrotów podstawowych, ale jeszcze nie jestem w stanie przeprowadzić rozbudowanej konwersacji, dlatego też chcę odnaleźć nasze szkolne trytony, bo zawsze najlepiej uczyć się języka z kimś, kto w tym języku mówi. Z Angielskim, portugalskim i islandzkim nie mam problemu, bo się z tymi językami wychowałam, ale nauczyć się języka innego gatunku niestety wcale nie jest łatwo. Mam szczęście, że moi rodzice czasem współpracują z tłumaczami, to miałam okazję co nieco zapamiętać, ale gdyby nie to... - przerwała w połowie zdania, bo znienacka drobne siąpienie zamieniło się w gęstą ulewę. Duże krople spadające bardzo gęsto wzburzyły taflę jeziora i skutecznie zagłuszyłyby jej dalsze słowa.
- O kurwa! Chyba czas wracać, to nie najlepsza pogoda na nurkowanie! - Musiała podnieść głos, żeby Sao mogła ją usłyszeć w tym deszczowym szumie. Machnąwszy ręką w kierunku brzegu, zaczęła tam właśnie płynąć, mając nadzieję, że koleżanka za nią podąża.
Po wyjściu na brzeg od razu podeszły do swoich rzeczy, które już nie były niestety tak suche, jak jeszcze pół godziny temu. Wróciły do zamku truchtem, ale zanim zdążyły ukryć się w budynku, ulewa równie nagle ustąpiła. Mimo wszystko Aurora postanowiła przełożyć podwodną wyprawę na inny dzień.
/zt x2
|