Ravenclaw |
0% |
Absolwent |
|
b. bogaty |
? |
Pióra: 5
Kwiecista łąka Niewielka łąka znajdująca się przy jednym z brzegów jeziora. Niemal w całości pokryta jest różnego rodzaju kwiatami, które swoją barwą, jak i zapachem zachęcają do spędzenia na niej chociaż jednej chwili w słoneczne dni. Idealne miejsce na relaks z dala od szkolnego zgiełku, jak i na piknik w romantycznym otoczeniu.
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 lat |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 219
5 września 2020, godzina 17:50
Nie skomentował jej odpowiedzi na swój ponowny komplement, po prostu idąc przed siebie. Jego mina podpowiadała, że wcale nie czuł się źle i nie było to milczenie upartego kiedy myśli jest za dużo. Raczej był po prostu zamyślony, przechodząc po całej ich relacji i wyciągając wnioski, podejrzenia czy też dostrzegając nowe rzeczy. Bo kto wiedział, że coś poczuje, do Saoirse? Kto wiedział, że w ogóle ją polubi, nie mówiąc o takim rodzaju sympatii? Czuł jak ciągnie go czasem do bycia tak energicznym, pozytywnym, pełnym nadziei i ufności, jednak sądził, że tylko przes to, że niewiele tego miał w życiu i może po prostu tego potrzebował. A jednak teraz dostrzegł, że niekoniecznie tylko to było powodem. Była też chęć bycia bardziej... Pasującym do Saoirse. Bardziej jej godnym. Tak jakby to niby miało sprawić, że poczuje do niego coś podobnego.
Nie uważał by w ogóle ona czy ktokolwiek był w stanie darzyć go uczuciem. Nie jego, takiego jakim był.
- To z kim pływałaś? Chyba że sama? - Zagadnął, zerkając na nią krótko, troszkę nadal nieobecnie.
"The echo, as wide as the equator,
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."
Hufflepuff |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 135
Gdy tylko dotarli na łąkę, Saoirse przyspieszyła kilka ostatnich kroków i wyprzedziła Romilly'ego, jakby miała przy tym jakikolwiek powód. Nie miała. Nie poza tym, że wypatrzyła właśnie idealne miejsce - kawałek trawy skryty pod drzewem. Wystarczająco blisko kwiatów, ale niepokryty nimi w całości.
Przysiadła w tym miejscu i zaczęła powoli zrywać sobie kwiatki, z których póki co zdawała się robić bukiet, gromadząc je w garstce.
- Mmm... Z Aurorą. I to w sumie nieplanowane, no bo ona interesuje się trytonami i uczy się trytońskiego, co w sumie brzmi zajebiście.
Nie to co portugalski...
- Samej chyba byłoby tak nudno... I głupio, jakby ktoś zauważył i się przyczepił, nie? Jakoś tak raźniej razem, mimo wszystko.
Naprawdę nie chciała w tej chwili przekonywać go usilnie do siły w grupie, ale chyba trochę właśnie tak wyszło. Nie myślała jednak o swojej wypowiedzi w tym kontekście.
- A co, lubisz pływać? - podniosła wreszcie wzrok na niego ze szczerym zainteresowaniem, lekkim uśmiechem, jasno sugerującym, że coś chodziło jej po głowie.
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 lat |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 219
Romilly spokojnym krokiem dogonił Saoirse, przyglądając się jak ta biegnie zająć wypatrzone miejsce. Nie przeszkadzało mu to, w zasadzie nawet trochę rozbawiło. Nie skomentował tego jednak, siadając w słońcu obok jej plamki cienia.
- Huh.
Dla niego nie brzmiało zajebiście. Myślał, że portugalski jest zbędny, a jednak trytoński bije wszystko na głowę. Po co, dlaczego? Gdzie będzie to wykorzystywać? Będzie żyła pod wodą i gadała z trytonami przez szkło? O ile wiedział, nie były to najprzyjaźniejsze stworzenia. A przynajmniej tak mu się zdawało. Acz nie komentował tego nie tylko nie chcąc prowokować przemowy Saoirse o tym, że niepotrzebnie się czepia, jak i mając na uwadze, że sam nie błyszczy swoim portugalskim.
- Nie wiem czy lubię. - Urwał przypadkowy kwiatek, błękitny, obracajac go w palcach i przyglądając mu się. - Umiem, ale chyba nie mam szczególnych emocji związku z tym. Nie nie-lubię pływania, to na pewno.
Wzruszył ramieniem lekko, a jego włosy powoli zaczęły zmieniać barwę na dokładnie ten błękit, którego kwiatek trzymał.
- Wolę pływanie od biegania, to na pewno. - Dodał zaraz, sięgając po kolejny kwiatek, fioletowy, i po chwili ponownie zmieniając barwę włosów na podobną. - My nie mamy gdzie pływać w domu, raczej jak gdzieś wyjeżdżaliśmy na wakacje to pływałem jeśli akurat była taka możliwość. Poza tym, łatwo marznę w niezagrzanej wodzie.
Panicz się znalazł.
"The echo, as wide as the equator,
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."
Hufflepuff |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 135
Oczywiście, że chętnie wyjaśniłaby mu, dlaczego trytoński jest tak zajebisty! Ale skoro ani trochę tego nie kwestionował, to znaczy, że rozumiał. Niektóre rzeczy były oczywiste. Jak to, że trytoński bił na głowę wszystko! Ironicznie musieli się w tym zgadzać - każdy na swój sposób, przeciwny sobie...
Zaraz zaczęła splatać wybrane kwiatki ze sobą, powoli tworząc wianek. Bardzo powoli, ale widać była skupiona na swoim zadaniu oraz rozmowie. Dużo łatwiej było skupić się, gdy miała zajęte ręce. Uspokajało ją to.
Sapnęła cicho na jego odpowiedź o pływaniu, nie kryjąc zawodu. To nawet nie to, że bał się wody - to byłaby w stanie u niektórych zrozumieć... Ale jak już umie się pływać, to chyba jasne, że jest to jeden z najprzyjemniejszych rodzajów aktywności! Może tylko Romilly nie przepadał za aktywnością... Tak ogólnie.
Zerknęła na niego, kiedy jego włosy zmieniły kolor, na co od razu się uśmiechnęła. Każda z tych zmian nie wymagała już komentarzy. Była zachwycona jego umiejętnościami, ale przecież zauważyła to już wielokrotnie na głos. Nie chciała być z tym już nudna... A uśmiech i tak był wymowny.
- Jak to nienagrzanej? - spytała z rozbawieniem.
Przecież woda zwykle była nienagrzana. Dlatego trzeba było się ruszać! Szybko robiło się ciepło.
- Przecież jak pływasz, to i tak nie czujesz, żeby było zimno - kontynuowała, wracając do plecenia wianka. - No, chyba że akurat stoisz, bo to wygodnie, kiedy masz grunt pod nogami, ale to też już wtedy nie jest wcale pływanie. Wystarczy się ruszać i zawsze jest miło, ciepło, a jeszcze w taką pogodę, jak dziś, to w ogóle jest super, bo nawet jak tak położyć się na chwilę na wodzie, to słoneczko trochę zagrzeje? Albo jak było parę takich serio cholernie gorących dni w to lato? No to jednak, że woda była troszkę chłodniejsza było w sumie nawet wybawieniem, serio.
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 lat |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 219
Uniósł brwi na jej rozbawienie, jednak jakoś nie potrafił odbierać tego atakująco, nie od niej, choć zwykle tak to wyglądało z innymi. Może to przez to, jak cieszył go widok jej uśmiechu, a może powoli uczył się, że nie wszystko jest przeciwko niemu. A może oba? Przewrócił oczami, po czym wzruszył ramionami z lekkim uśmieszkiem.
- Ja marznę. - Rzucił lekko, odkłądając oba kwiatki przed siebie. Przeniósł wzrok na wianek, który plotła Puchonka. - Lubię jak woda jest ciepła nawet kiedy dopiero wchodzisz. Kiedy nie musisz się miotać żeby było ciepło. Raz... Raz, pamiętam, było gorące lato. Bardzo, wyszedłem w nocy na spacer, i kawałek od naszego domu jest jeziorko. Jest bardzo małe, szybko się nagrzewa, szczególnie kiedy w nocy nadal jest bardzo ciepło.
Zmrużył lekko oczy nieświadomie, wspominając tamtą noc. W zasadzie myślał o tym co jakiś czas, odkąd zaczął zatracać się zbyt bardzo w ciemność swojej psychiki. A jednak faktycznie, było to przyjemne, wtedy. Ten jeden raz kiedy potrafił czerpać z czegoś przyjemność zamiast odmawiać sobie wszystkiego i zamykać się na świat dookoła. Chociaż czy była to tylko przyjemność?
- Nie pływałem w zasadzie, nie nazwałbym tego tak. Znaczy, może chwilę, ale więcej dryfowałem na plecach i liczyłem gwiazdy. Uspokajało mi myśli.
A potem pamiętał jak dziś, jak wypuścił całe powietrze z płuc, aż do ostatniego tchnienia. Pamiętał to uczucie gdy woda powoli pływała jego ciało, jak opadał na dno swobodnie, niemal leniwie. Jak gwiazdy przestawały być wydoczne i widział tylko lśnienie księżyca przez ledwo uchylone oczy. Zamknął je gdy tylko dotnął plecami dna. I kiedy już czuł, że odpływa nie tylko w wodzie, ale i w życiu... Pamiętał jak wszystkie stresy, zmartwienia, cały bunt, wszystko co złe... Wszystko co dobre, po prostu cała przytłaczająca rzeczywistość, wszystko zatonęło razem z nim, znikło uciszone przez taflę wody, tafla uspokoiła się i przez chwilę, sekundę, może dwie, trzy, sam nie wiedział, psychicznie wydawało się jak długie minuty... Przez dwie sekundy nie było niczego.
A potem wyłonił się, nabrał powietrza głęboko. Poczuł jak jego serce odzyskuje swój rytm, jak ciśnienie się normuje, jak jego rzeczywistość ponownie ożywa i nabiera kolorów.
Wyłonił się, wyszedł. Nigdy w życiu serce nie biło mu tak szybko, i szczerze mówiąc przestraszył się tego momentu tak bardzo, że nie wrócił tam nigdy więcej. A jednak nie przestał o nim myśleć, jak i o uczuciu, lekkości, które mu towarzyszyły gdy płynął coraz głębiej, jak i o chwili ciszy i spokoju, jakie go ogarnęły.
Potrząsnął głową, przywracając czarno-granatową przez rozmyślania barwę włosów do swojego blondu, nieświadomie. Zerknął na Saoirse, posyłając jej lekki uśmiech.
- Ale tylko raz, bo było ciepło. Tak to zaraz marznę i psuje mi to chwilę.
Wystawił przed siebie dłoń, jakby przykładając do wianka, a jego paznokcie po kolei zmieniały barwy na takie, jakie kwiaty były w wianku.
"The echo, as wide as the equator,
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."
Hufflepuff |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 135
Już miała coś wtrącić, ale powstrzymała się, zauważywszy, że jednak będzie z tego jakaś historia, a nie jedynie podkreślenie, że woda ma być ciepła nim do niej wejdzie. Pominęła więc podkreślenie po raz kolejny, że to jakiś absurd i przecież chłodna woda wcale nie jest problemem. Z drugiej strony, to była Saoirse, która nie pływała jeszcze nigdy w lodowatej wodzie - a w każdym razie nie celowo - tylko i wyłącznie dlatego, że nigdy wcześniej nikt podobnej aktywności jej nie zaproponował. Być może wszystko było przed nią... W związku z czym może nie powinna była tak surowo oceniać Ślizgona.
- No ale właśnie, pływanie nocą ogólnie jest najlepsze. Chociaż nie miałam tak jakoś często, no bo w sumie rodzice nie lubią, jak odpływa się za daleko po ciemku. No i chyba też co innego, bo zwykle nie było tak w pełni tak, wiesz, żeby być, mm... Odizolowanym i w ciszy? Wiesz? Tylko raczej jak masz obok dom i palą się światała i jeszcze słyszysz rozmowy, czy muzykę, no to chyba mimo wszystko nie to samo, co na przykład... Na przykład, nie wiem, wybranie się tu do nas na pływanie po nocy, to inny taki klimat.
Brzmiało to zachęcająco i właściwie chętnie by spróbowała... Może niekoniecznie z Romillym, dla którego woda na pewno byłaby za zimna.
- Wiesz, kiedyś kogoś wyciągnę - zdecydowała niemal triumfalnym tonem, posyłając mu uśmiech.
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 lat |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 219
Pokiwał głową powoli.
- Jeśli w szkole, uważaj na woźnego. Nie jest z tych wyrozumiałych. - zauważył spokojnie, zupełnie nie biorąc do siebie, że Saoirse nie pomyślała o nim jako o towarzystwie na nocne pływanie. Nie był przekonany do tego pomysłu, trochę go przerażało, że coś go zeżre, widział to wszystko nawet z pokoju wspólnego.Poza tym, tak, też był przekonany, że byłoby mu zimno. To jezioro jest ogromne i choćby upały trwały tydzień, woda nadal byłaby zimna jak samo dno morza i po prostu nie. To, że był nieco pulchny, nic nie zmieniało w temacie wrażliwości na niskie temperatury.
Teraz wszystkie paznokcie miał kolorowe, obu dłoni, i kiedy skończył z barwieniem każdego na inny kolor, pokazał je dziewczynie z zadowoleniem.
- Załóż jak skończysz, będziemy pasować. - powiedział spontanicznie. Jednak jak już palnął, uznał, że to chyba jednak zbyt śmiałe i dziwne zresztą jak na niego, po prostu nie był taki, przez co zmieszał się wyraźnie. Odchrząknął, zabierając ręce i chowając je w zgięcia kolan, siedząc po turecku.
- W każdym razie, wolę to niż latanie. Nie przepadam za wysokościami. A ty?
"The echo, as wide as the equator,
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."
Hufflepuff |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 135
- Tak, tak, jasne - oderwała się na chwilę od robienia wianka, by machnąć na niego ręką. - Jeziora sprzątać nie będzie. A w sumie i tak nie mamy daleko do wyjścia, więc nic się nie stanie.
Może nieco za bardzo lekceważyła prawdopodobieństwo przyłapania... Ale przecież nie było to jakieś śmiertelne zagrożenie! W najgorszym wypadku byłoby trochę głupio. I może dostałaby ujemne punkty... I jeszcze szlaban... Dobrze, nie brzmiało to najlepiej, ale tylko i wyłącznie w sytuacji, gdyby została przyłapana!
Zaraz popatrzyła na niego pytająco. W pierwszej kolejności nie zwróciła uwagi na jego dłonie i nawet otworzyła usta, by zapytać od razu, w jaki sposób, mieliby pasować... Aż w końcu jej wzrok padł na paznokcie i w krótkiej chwili zamiast zdezorientowanej miny, na jej twarz wrócił uśmiech - tylko trochę szerszy niż przed chwilą. Na moment odłożyła wianek, by oburącz chwycić go delikatnie za nadgarstek i pociągnąć lekko jego rękę do siebie. Chciała przyjrzeć się temu z bliska! Po chwili trzymała jego dłoń w swoich i nawet pochyliła się nieco ku niej, przesuwając palcami jednej z rąk przez wierzch jego dłoni, aż do paznokci.
- Wiesz, ja w sumie nawet nie wiem, co cię, eee, ogranicza? Znaczy, jakie są ograniczenia? Bo nigdy wcześniej nie wpadłam na to, że tak też możesz umieć.
Z kolei na jego kolejne pytanie, zaczęła odpowiedź od wzruszenia ramieniem.
- Lubię latać, ale... Nie wiem, nie jestem w tym najlepsza. Inaczej pewnie chciałabym być w drużynie, czy coś, ale nie, to nie dałoby radę, zjebałabym się przy jakiejś pierwszej niedogodności, to raczej nie to, czego potrzeba Puchonom.
Tak, chciałaby być w drużynie... A jednak latać potrafiła na takim poziomie, by nie spadać z miotły, kiedy wokół niej nic się nie działo. W każdym innym wypadku nie był to po prostu sport dla niej.
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 lat |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 219
Zaśmiał się lekko na jej komentarz. No faktycznie, piasku nie zmiecie, jednak obchody też robi. Chociaż na zewnątrz to faktycznie nie jego rzecz, chyba. Tak? Nie znał się na zakresie obowiązków woźnego, raczej nie miał z nim zbytnio styczności poza mijaniem się na korytarzu.
- Tylko uważaj żeby trytony nie sprawdziły twoich umiejętności komunikacji. - Zauważył z rozbawieniem.
Zerknął na nią niepewnie i już bez śladu rozbawienia kiedy ta ujęła jego dłoń, oglądając ją z zainteresowaniem. Dla niej było to tylko sprawdzenie efektów jego zabawy metamorfomagią, jednak jego serce zabiło mocniej i bardziej niespokojnie na ten gest, jakby to było nie wiadomo jaką bliskością. Niby nie było, ale jednak serce logiczne nie było, ani uczucia.
Wzruszył lekko ramieniem, na chwilę się zawieszając i potrzebując sekundy by skleić sensownie zdanie.
- Um... W sumie wszystko, co dotyczy mojego ciała, mogę. Nie mogę zmienić się w smoka jak zamek, na przykład, raczej pewnie w coś mojego wzrostu i humanoidalnego. Ale tak ogólnie to... No nie, nie wiem w sumie. Mogę cokolwiek, tylko im większa zmiana, tym większy wysiłek i skupienie. Plus, jak idziesz spać, wszystko wraca do normy.
W różny sposób badał swoje granice, choć nie doszedł do skrajnych przemian, nieludzkich, gdzie miałby być człowiekiem-jaszczurką czy cokolwiek, co by mu przyszło do głowy. Może kiedyś, teraz jednak takie zmiany wymagały od niego naprawdę dużego wysiłku i tak naprawdę nieszczególnie mu się chciało wysilać. Może i by mógł, ale na boga, po co? W inne osoby przemieniać się potrafił i to wystarczyło. Zwierzęce przemiany po nic mu były i wydawały się zwyczajnie niepotrzebne.
- Huh. No w sumie głupio jakbyś w połowie meczu sobie odleciała. - Przyznał, unosząc brew z lekkim rozbawieniem.
"The echo, as wide as the equator,
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."
Hufflepuff |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 135
- Na pewno na mnie nie naskarżą - uznała, kiwając nieznacznie głową na boki, powoli splatając ze sobą kolejne kwiatki.
Zaraz zamarła na chwilę, marszcząc lekko brwi.
- Myślisz, że nasz dyrektor na przykład zna cokolwiek po trytońsku, właściwie? Bo głupio byłoby mieć takie sąsiedztwo i w ogóle się nie dogadać nijak? - spytała zwracając na niego na moment wzrok. - Albo ktoś? Nie wiem, ktoś od nas, z nauczycieli? Bo jeśli tak, to w sumie czemu by tego nie uczyli?
Wcześniej jakoś o tym nie pomyślała. Założyła z góry, że po prostu nikt nie zna tak trudnego języka, ale z drugiej strony przecież mogłoby dojść do jakiejś konfrontacji i wypadałoby się dogadać... Czy wzywaliby wtedy specjalnie tłumacza? Czy może to trytony są tą lepiej przygotowaną stroną? Czy kiedykolwiek doszło do podobnej sytuacji? I przede wszystkim, czy nie przeoczyła podobnych informacji na historii magii, kiedy wspominali o fragmentach historii Hogwartu?
Zmierzyła go wzrokiem, przekrzywiając nieświadomie lekko głowę.
- I każdy tak ma?
W tym momencie uświadomiła sobie, że chciałaby wiedzieć o metamorfomagach dużo więcej i że być może to trochę wstyd, że jeszcze nie wie wystarczająco... Zdaje się że będzie musiała trochę poczytać. Czas się dokształcić!
Zaraz zasadziła mu jednak cios łokciem w bok - może trochę za mało delikatnie, ale to tylko świadczyło o tym, że czuła się w jego towarzystwie pewniej. Jeszcze parę miesięcy temu starała się uważać na każde słowo. Teraz była gotowa do przemocy.
- Nie odleciała, tylko zjebała się, dwie różne rzeczy! - odkrzyknęła karcąco.
Oczywiście nie miała zamiaru chować urazy, ale zasłużył sobie na tyle...
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 lat |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 219
Słuchał jej z rosnącym powiątpiewaniem, a kiedy faktycznie zdawała się oczekiwać jego odpowiedzi, w końcu powiedział to, co od początku siedziało mu w głowie, odkąd w ogóle powstał ten temat.
- A po co mieliby uczyć? Już wolę mój portugalski, na pewno częściej wykorzystam niż język przypadkowych istot z wody. - Skomentował sucho, wyraźnie raczej gardząc tym pomysłem niż cokolwiek innego. - Jeśli umie się dogadać, fajnie, ale ja podziękuję.
Bo dosłownie, na co? Po co? I kto właściwie potem miałby okazję KIEDYKOLWIEK rozmawiać z trytonem, nie wspominając juz o tym, że tematy do rozmowy się raczej pewnie nie pokrywają przez skrajnie różne realia? Ani nie rozumiał potrzeby czy chęci uczenia się tego języka, ani nie chciał rozumieć, po prostu umywał ręce.
Wzruszył ramieniem na jej pytanie.
- Chyba? Nie wiem, tylko mój dziadek tak ma z tych, co znam, a nie gadam z nim zbytnio, poza uprzejmościami. - Przyznał szczerze.
Zaśmiał się lekko, trochę pytająco patrząc na dziewczynę kiedy dała mu kuksańca w bok. Cóż, w sumie uważał, że obie wersje były napr awdę realne i mogłyby się wydarzyć, ale jakoś nie chciał jej tego wyrzucać. Nie było to nawet istotne. Dlatego wzruszył jednym ramieniem.
- Obyś nie była szukającą, bo to trochę przegrany mecz ze startu. - Dodał z lekkim rozbawieniem, jako że w sumie wynik meczu go szczerze nie interesował.
"The echo, as wide as the equator,
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."
Hufflepuff |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 135
Portugalski... Portugalski nie brzmiał tak pasjonująco. Właściwie wcale nie brzmiał ciekawie. Ostatecznie ona na przykład zakładała, że znajduje się dużo bliżej trytonów, niż Portugalczyków. Nie wspominając już o tym, że zdaje się lepiej było znać język, który zna zdecydowanie mniej osób! Dlatego też popatrzyła na niego niemal z niedowierzaniem, unosząc brwi.
- Właściwie to częściej kiedy? - spytała nie do końca przekonana.
Co innego jeśli wybierał się do Portugalii... O tym nic nie było jej wiadomo, ale przecież nie byli też tak blisko, by mówił jej tak dokładnie o każdym ze swoich planów.
- Ale nie wiem, wydaje mi się, że takie dogadywanie się z innymi... Eee... Gatunkami? To raczej dosyć ważne? Nie że jako coś takiego obowiązkowego, ale po prostu ja myślę, że to fajne.
Tak, "ja myślę" było celowym zagraniem. Przy opiniach nie ma racji. I na tym mieli zapewne skończyć - na dwóch przeciwnych opiniach.
- Z tych, co znasz... Znaczy, znasz dużo metamorfomagów, tak w ogóle?
Zaraz burknęła z niezadowoleniem, gdy łodyżka jednego z kwiatków przerwała jej się w rękach. Następnie odrzuciła kwiatek na bok z obrażonym wyrazem twarzy i sięgnęła po kolejne.
- A ty co? Jak ty byś sobie poradził? - skinęła ku niemu głową, odpuszczając sobie wskazanie na niego oskarżycielskim palcem tylko dlatego, że miała póki co zajęte ręce.
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 lat |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 219
On nie był typem, który uczy się tego, co "pasjonujące", a jedynie jakkolwiek potrzebne, praktyczne. Jak język ludzki, a nie pół-ryby. Pewnie by to stosownie skomentował, zdecydowanie niezbyt uprzejmie, jednak oczywiście, faworyzacji ciąg dalszy.
- W przyszłej pracy, jeśli jednak powieje mnie do Międzynarodowej, albo jeśli będę aurorem, to lepsza przykrywka. Plus, mamy daleką rodzinę w Portugalii, na oczy ich nie widziałem, ale zdaje się, że wszystko przede mną.
Mówił wszystko pewnie i z pełnym przekonaniem, że to bardzo dobry argument przeciwko trytońskiemu. Może to kwestia jego ogromnej bagatelizacji zainteresowania i przedkładania takiegoż nad praktyczność i użyteczność. Przy czym oczywiście z Saoirse by się najpewniej dalej spierał w kwestii użyteczności obu języków, ale... Cóż, kolejna wypowiedź Saoirse nieco złagodziła jego potrzebę dowiedzenia swojej racji.
- Nie wiem czy ważne, chyba że planujesz z nimi pracować, ale dodatkowo czemu nie. Chociaż nie wiem czy byłoby dość chętnych żeby się im opłacało. - Powiedział szczerze, jednak nie powstrzymując pełni swojej krytyki, a jedynie część sceptyzmu.
Uniósł kącik ust nikle na jej dopytanie. Cóż, odpowiedź była mało optymistyczna.
- Jednego. Mój dziadek jest, po nim ja też tak potrafię.
Zerknął na kwiatek rzucony na bok kiedy się zdenerwowała na łodygę. Zawiesił się na chwilę we własnych myślach, by urwać jeden z ładniejszych jego zdaniem kwiatków obok, taki z długą łodygą, i podać go rudowłosej. Był złoto-żółty, z szerokimi płatkami, choć nie był wcale szczególnie duży. Ale ładny, kojarzył mu się z mini-słonecznikiem.
- Ja bym zginął tragicznie zamordowany tłuczkiem. - Powiedział pewnie, wprost, absolutnie znając swoje możliwości w tym temacie.
"The echo, as wide as the equator,
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."
Hufflepuff |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 135
Do tej pory odnosiła wrażenie, że Romilly wcale nie przepada za nauką tego języka... Teraz jednak ochoczo tego bronił.
- W sumie jakoś jak wcześniej o tym mówiłeś, to nie myślałam, że tak to widzisz - zauważyła spokojnym tonem, kiwając nieznacznie głową. - Raczej, że tego nie lubisz i myślisz, że niekoniecznie się przyda. Ale tak to w sumie lepiej.
Mówiła to całkiem szczerze! Jeśli widział dla siebie przyszłość, w której byłby zmuszony do posługiwania się tym językiem, to świetnie!
- Erm... No dosyć ważne, jak masz takie na przykład obok, chyba dobrze byłoby. Albo jak ktoś bada takie rzeczy, czy coś. Na przykład jakby u nas w jeziorze były trytony, to byłabym jednak nieźle wkurwiona, że nigdzie nie da się tego nauczyć, no bo to w sumie ej, jeśli tylko coś by się odjebało, to wolałabym mieć jakiś ten kontakt, jakikolwiek, serio.
Cóż, odpowiedź odnośnie znajomych metamorfomagów była pewnym zawodem, ale nie mogła powiedzieć, by spodziewała się, by Romilly miał szerokie znajomości... W jakimkolwiek towarzystwie. Znaczy, te wszystkie duże rody na pewno znały całe mnóstwo ludzi! Tylko jakoś wydawało się jej, że Ślizgon utrzymuje taki sam dystans z ludźmi ze swojego bezpośredniego otoczenia, jak tu w szkole...
- No tak... - mruknęła ciszej w odpowiedzi, na nowo spuszczając wzrok.
Ponownie uśmiechnęła się lekko, gdy tylko otrzymała nowy kwiatek do swojego wianka.
- O, no widzisz! A ja nie! Ja albo zrobiłabym sobie krzywdę sama, albo bym absolutnie wymiatała! - rzuciła półżartem.
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 lat |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 219
To głupie, tak. Faktycznie, uważał, że po nic mu to i nie znosił portugalskiego. A jednak przy tym wszystkim nadal go bronił, czy to nie godząc się z krytyką czegokolwiek, czemu poświęca czas, czy to kontrast, gdzie akurat szczerze uważał język trytoński za najbardziej bezużyteczny, jaki można wymyślić do nauki. Może był ignorantem, a może przede wszystkim liczyła się dla niego częstotliwość użycia i jakoś lepiej mu się kalkulował faktycznie portugalski.
- Nie lubię, ale przyda mi się znacznie bardziej. - Rzucił więc tylko na zakończenie tematu, dość beznamiętnie.
Zdecydował się też świadomie nie mówić nic na temat jej wykładu gdzie i po co miałaby rozmawiać z trytonami. Przede wszystkim nie uważał tego za prawdopodobne, by szukać u nich pomocy, poza tym co niby by się miało wydarzyć, że akurat ich pomoc byłaby potrzebna? Nie mówiąc już o tym, że wątpił w ich chęć kooperacji, wydawały mu się raczej surowe i zamknięte w... Swojej ławicy, czy jak by ich zgromadzenia nie nazwać. Pewnie niektórzy nazywają to społeczeństwem, ale tak to każde byle stado jego zdaniem od razu można nazwać i olać sens tego wyrażenia.
Wzruszył ramionami, widząc jej zawód.
- To rzadka umiejętność, jedynie dziedziczona. Ciężko kogokolwiek takiego poznać poza tym, po kim to masz.
Niestety, może i by to ułatwiło mu parę kwestii związanych z przemianami, o których z dziadkiem gadać nie zamierzał, chociażby z braku zaufania i chęci jakiejkolwiek formy spoufalania się.
- Ewentualnie oba i byłby to mecz, który by przeszedł do historii. - Zauważył z lekkim rozbawieniem, podając jej kolejny kwiatek, tym razem fioletowy z większą ilością węższych płatków.
"The echo, as wide as the equator,
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."
Hufflepuff |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 135
Gdyby tylko Saoirse wiedziała, że Romilly uważał, iż nie ma co komunikować się z trytonami ze względu na to, że są tak zamknięte i mało pomocne, musiałaby powstrzymać uśmiech. Och, jak dobrze, że nie pociągnęła tego tematu... Nie chciała musieć ponownie hamować się przed powiedzeniem za dużo, a miałaby dziwne wrażenie, że tłumaczenie Ślizgonowi jego podobieństwa do tych stworzeń nie zakończyłoby się w jakimkolwiek stopniu sukcesem. W dodatku być może oburzyłby się i na nowo odsunął nieco bardziej. Wciąż była trochę ostrożna. Pozwalała sobie na dużo więcej w jego towarzystwie, ale istniały tematy, przy których zapalała jej się w głowie czerwona lampeczka sygnalizująca "stop".
- Mmm... Z jednej strony to dlatego wyjątkowe, z drugiej przejebane, że masz jednak taką ograniczoną ilość osób, z którymi mógłbyś tak o tym pogadać i które by rozumiały. Bo ja na przykład bardzo bym chciała, ale totalnie nie ogarniam, nawet nie udaję, że tak... To znaczy, wiem trochę, wiem o co chodzi, ale to też nie tak, że... Że rozumiem? Tak? Po prostu pewnych rzeczy się nie rozumie, chyba, jeśli nie dotyczą jakoś tak ciebie osobiście, nie?
Sama często o tym zapominała i nie zawsze łapała się na sytuacjach, w których zgrywała najmądrzejszą i wiedziała, co komu potrzeba. Ale bez tego nie byłoby ich tutaj teraz!
Przyjęła kolejny kwiatek i sprawnie wplotła go w wianek, który był już prawie gotowy.
- Nie no, to na pewno, w każdej konfiguracji przeszedłby do historii, ale chyba nie do końca tak, jak bym chciała - odparła z rozbawieniem. - Jestem prawie pewna, że ktoś byłby kontuzjowany... Jak grałam z braćmi i kuzynami, to zwykle byłam ja i było w sumie było to całkiem spoko, póki nie wyjebałam się tak, żeby złamać rękę.
Skrzywiła się na to wspomnienie. Cóż, oczywiście szybko ją poskładali, ale to nie znaczy, że nie bolało. Zwłaszcza łupnięcie o ziemię.
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 lat |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 219
Fatycznie taki tok rozmowy poszzedłby tragicznie. Samo porównanie, najmniejsze nawet, Romilly'ego do trytonów by zaskutkowało dużą urazą i złością na to, że portównuje się go do, jak by to określił, zmutowanej ryby. Ślizgon był wrażliwy na komentarze wobec siebie, łatwo było go urazić i wiele nadinterpretował. Rozmowy z nim bywały ciężkie jeśli nie zwracało się na to uwagi.
Rozumiał co miała na myśli. Oczywiście, że tak, bo choć matka zgrywała najmądrzejszą w kwestii metamorfomagii, on wiedział, że nijak się to miało do rzeczywistości, która była trudniejsza i bardziej skomplikowana. Owszem, Saoirse zdawała się naprawdę chcieć i próbować zrozumieć, jednak choć mogła mieć większą wiedzę rzeczywistą niż jego matka, nadal nie wiedziała wszystkiego. Tak jak sama powiedziała, nie wszystko dało się w pełni rozumieć bez bezpośredniej możliwości zbadania tematu.
- Tak. - Zgodził się, a lekki uśmiech zszedł mu z twarzy nieco. Wziął kwiatek, jakikolwiek obok, który miał dużo płatków, i zaczął wyrywać jeden płatek po drugim powoli. - A dziadek też nie jest tak dobrą pomocą, jak bym chciał, więc w zasadzie w dużej mierze uczę się i dowiaduję jakie są bariery sam.
Choć mówił neutralnym tonem, było mu nie raz przykro z tego powodu, choć przy tym wiedział, że o tą pomoc nie prosił, a i pytania zadawał tak, by nie były odebrane jako dociekanie o swego rodzaju pomoc. Z jakiegoś powodu w rodzinie czuł się, jakby to go poniżało w jakiś sposób, choć z innymi nie miał aż takich drastycznych odczuć.
- Nigdy nie złamałem ręki. Ale za to oberwałem piłką w twarz i myślę, że tłuczek by wziął z niej przykład.
Brr. Porażająca wizja, na pewno.
- Graliśmy wtedy z siostrą, jak nam się nudziło, a mój refleks nie istnieje.
Uśmiechnął się lekko na to wspomnienie, z sentymentem, odrzucając łodygę zmaltretowanego kwiatka na bok. Dobrze wspominał te czasy, był wtedy z siostrą blisko i jakoś tak wspominał jej obecność jako cieplejszy okres jego życia.
"The echo, as wide as the equator,
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."
Hufflepuff |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 135
Zastanowiła się przez chwilę zawieszając wzrok na Ślizgonie.
- Może to głupie, co teraz powiem, ale nie ma na przykład jakichś książek, które by opisywały właśnie jak to jest umieć takie rzeczy i jak je kontrolować, czy coś w tym stylu, może jakaś biografia? - zamilkła ledwie na chwilę, aby za moment jeśli tylko Romilly chciał odpowiedzieć, ponownie się wtrącić. - Ale nie, no, to faktycznie chyba nie to... Znaczy, pewnie takie książki, jeśli by były, a pewnie jakieś tam są, to bardziej adresowany do na przykład mnie, czy ogólnie osób, które kompletnie nie mają o tym pojęcia, no bo nie mają nikogo takiego w rodzinie i same też nie są metamorfomagami...
Tak, na pewno nie było poradnika... Przecież odbiorców podobnej książki byłoby stanowczo za mało! Była to pewna nisza, to prawda, ale na pewno nie taka, jaką należałoby zapełnić akurat literaturą. Już nie wspominając o tym, że Saoirse była absolutnie przekonana, że najlepiej uczy się w praktyce. Podobna książka, jeśli tylko komukolwiek chciałoby się ją napisać, a następnie wydać, mogłaby stanowić co najwyżej pojedyncze porady i wskazówki. Dodatkowo, jeśli ktokolwiek miałby chęć to opisać, jego chęci musiałyby wynikać chociażby z chęci przekazania tej wiedzy kolejnym pokoleniom - prawdopodobnie przede wszystkim w obrębie własnej rodziny. A jeśli osoby takie jak dziadek Romilly'ego nie pokusiły się o nic podobnego, to chyba zamykało cały temat.
- Wiesz, z dwojga złego chyba wolałabym właśnie, żeby ktoś przyjebał mi taką piłką w twarz - odparła z uśmiechem, jakby nie mówiła właśnie wcale o potencjalnych kontuzjach.
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 lat |
b. bogaty |
Hetero |
Pióra: 219
Słuchał jej w milczeniu i faktycznie w miarę jak mówiła, w zasadzie powiedziałby dokładnie to samo co ona. Ba, nawet jej myśli, choć ich nie znał, były odzwierciedleniem jego opinii, miała przecież rację - jeśli jego dziadek nie starał się być użyteczznym, dlaczego miałby ktokolwiek inny? Poza tym, inna sprawa, że przez "pomoc" matki nieszczególnie dobrze kojarzyła mu się praktyczna praca z innymi. Było to dla niego w odczuciu narzucające, wymagającce i agresywne nawet, nie dziwne więc, że i do dziadka o rady się nie prosił. Nie miał zamiaru sam na siebie zrzucić drugiego nadambitnego tyrana ze skrajną potrzebą kontroli wszystkiego dookoła.
Pokiwał więc tylko głową w niemej zgodzie. Nie musiał nic mówić, komentować, nie czuł potrzeby. Zgadzał się, a w przeciwieństwie do rudowłosej, rzadko czuł potrzebę mówienia tak ogólnie. Gdyby mógł, pewnie wcale by nic nie mówił, jednak życie oczekiwało komunikacji, której zazwyczaj on sam unikał.
Uniósł kącik ust na jej ostatnie słowa.
- Zaufam na słowo. - Spojrzał na wianek, kiwając zaraz na niego lekko. - Pani jesień? - rzucił z lekkim rozbawieniem. W sumie faktycznie "panią jesień" obrazowało się jako rudą, nawet pasowało!
"The echo, as wide as the equator,
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."
|