Ravenclaw |
0% |
Absolwent |
|
b. bogaty |
? |
Pióra: 5
Wielkie Schody Choć na początku mogą spotkać się z niemałą fascynacją nowych uczniów, szybko stają się zmorą wielu z nich - a przynajmniej aż do momentu, w którym zapoznają się oni z systemem, według którego funkcjonują. Należy bowiem pamiętać o stopniach znikających w określonych dniach tygodnia oraz o tym, jak często przemieszczają się prowadząc do różnych miejsc na tym samym piętrze, lub nawet między piętrami… Oczywiście nawet osoby, które mają przyjemność uczęszczać do Hogwartu już siódmy rok mogą zdziwić się nieoczekiwanym przeniesieniem się na inne piętro, czy też odkryciem jednego z nowych tajnych przejść, które otwiera się jedynie w określonych dniach i godzinach.
Dodatkową atrakcją mogą być portrety, które pokrywają niemal całe ściany - od poziomu lochów, aż na najwyższe piętra. Co prawda niektóre są bardziej przyjazne, inne mniej…
Powodzenia.
Hufflepuff |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 135
8 września, godzina 13:53
Pierwszy wtorek zajęć przebiegał do tej pory... Cóż, pomyślnie. Trzeba przyznać, że Saoirse tęskniła nieco za lekcjami w trakcie wakacji i jeszcze nie zdążyła znienawidzić ich do reszty! Prawdopodobnie było to ściśle związane z tym, że jeszcze nie wszyscy nauczyciele zdążyli sterroryzować ich pracami domowymi, a w szczególności esejami o różnej długości... Jedynym problemem na teraz było spamiętanie własnego planu. Akurat była przekonana, że uda jej się to pod koniec roku szkolnego i być może dwa ostatnie tygodnie szkoły będzie pewna, gdzie oraz kiedy powinna iść. No dobrze, może tylko troszkę przesadzała w podobnych przewidywaniach, ale jej roztrzepanie pozwalało zapomnieć jej o pojedynczych lekcjach nawet w połowie roku szkolnego! Z kolei nauczyciele nie zawsze wierzyli, że jej nieobecność to przypadek... Zwłaszcza jeśli na jedną z takich lekcji faktycznie zadana była praca pisemna o dużej objętości. Na szczęście póki co nosiła ze sobą starannie rozpisany plan i obiecała sobie nie zapodziać go nigdzie. A w szczególności nie w trakcie pierwszego miesiąca nauki! To zaliczyła już na drugim roku i zdecydowanie nie chciała powtarzać takiego doświadczenia. Niby wystarczyło jedynie przepytać paru uczniów i ponownie rozpisać plan od nich, ale dziewczyna niezmiennie tłumiła w sobie ogromny żal do siebie, który wracał za każdym razem, kiedy własne roztrzepanie sprawiało jej kolejne problemy.
Obecnie na przykład może szanse Puchonki na dotarcie na zajęcia wróżbiarstwa w siedem minut graniczyły z cudem, ale była zdeterminowana, by faktycznie dotrzeć na czas! Pewności siebie dodawały jej brak poczucia czasu - była absolutnie przekonana, że jest wcześniej - oraz fakt, iż wierzyła, że schody będą tego dnia po jej stronie. Aby tylko trafić na najbliższy korytarz prowadzący do wieży... Dalej miało być już łatwo i będzie mogła pognać przed siebie biegiem.
Saoirse ledwo co opuściła Wielką Salę po zjedzeniu porządnego lunchu, udało jej się sprawnie - a więc zgodnie z planem - wskoczyć na półpiętro, a następnie przyszło jej czekać z nadzieją, że kolejne schody wrócą zaraz w tym kierunku... W przeciwnym wypadku mogła co najwyżej obrać inną trasę i już teraz zaczęła rozglądać się za alternatywną drogą. Zamiast tego dostrzegła Ślizgonkę, którą miała zaczepić już jakiś czas temu, ale najwyraźniej albo się mijały, albo to Saoirse była zabiegana? Może spędzała ostatnio zbyt dużo czasu z Romillym... Ze współlokatorami z dormitorium też musiała sporo nadrobić, dlatego też czasem niemal wbrew sobie siedziała zamknięta w czterech ścianach! Przecież zawsze wolała spędzać czas na powietrzu, tylko parę deszczowych dni z zeszłego tygodnia wcale nie pomagało...
Byłoby świetnie, gdyby nie czekała ją teraz kolejna lekcja, na którą powinna już pędzić. Z Aspasią nie zdążyła jeszcze zbyt wiele porozmawiać od rozpoczęcia roku szkolnego i chętnie poświęciłaby tą pojedynczą lekcję wróżbiarstwa, ale sumienie podpowiadało jej, że nie powinna tego robić. Naprawdę zależało jej na dobrych wynikach! W dodatku ogólnie rzecz biorąc nie chciała robić sobie problemów... Jeszcze we wrześniu! Dlatego też w pierwszej kolejności pomachała Ślizgonce, rzucając w jej stronę donośnym "Hej!". To musiało na ten moment wystarczyć. A przynajmniej sądziła, że wystarczy. Zdecydowanie nie miała zamiaru jej zignorować, skoro już zwróciła na nią uwagę, ale chyba zrozumie, że nie mogła pognać od razu w jej stronę, prawda? Prawda. Zdecydowanie tak. Puchonka była o tym na tyle przekonana, że przez myśl nie przeszło jej, by Aspasia mogła być na nią z jakiegokolwiek powodu zła.
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 |
b. bogaty |
Bi |
Pióra: 121
Co poszło tym razem nie tak? Naprawdę zadawała sobie to pytanie za każdym razem, kiedy ktoś, o kim myślała, że się przyjaźnią, albo ją unikał albo ignorował. W tym nowym roku szkolnym najwidoczniej wszyscy zmówili się, żeby zgotować jej ciepłe przyjęcie i zostawić ją samą sobie.
Dlaczego? Co się zmieniło podczas tych wakacji? Świat zdawał się stanąć na głowie, a ona za tym wszystkim nie nadążała.
Zaledwie poprzedniego dnia awanturowała się z Philipem na temat tego, jak bardzo ją ignorował od czasu przyjazdu. Bo nikt, naprawdę nikt z jakiegoś powodu nagle nie mógł poświęcić chociaż odrobiny czasu, aby upewnić ją, że wszystko jest w porządku – nadal świat biegnie swoim torem, a ona nadal jest chciana wśród społeczności, nadal zawarte przyjaźnie są aktualne. Ale to nie był jedyny przypadek. I naprawdę bardzo nie chciała myśleć o tym, że wszyscy w końcu zaczęli mieć jej dość. Że w wakacje zdarzyło się coś, że zrozumieli, że Aspasia Avery ciągnie ich wszystkich w dół i należy jej się pozbyć z życia, bo jest tylko przeszkodą. Pasożytem. Nikim więcej.
Jak ona to wszystko wytrzyma…?
Ale na samym początku mogliby powiedzieć jej to w twarz!
Kiedy dzisiaj zobaczyła Saoirse, taką zabieganą, nieobecną, coś znów w niej pękło. Były w tej samej klasie, chodziły na te same zajęcia – a jednak „przyjaciółka” miała ją zdecydowanie gdzieś! Zachowywała się tak, jakby nie istniała. Dlaczego…? Co się zmieniło…?
Obserwowała ją podczas lunchu, ale nie potrafiła tego zrozumieć. Nadal wyglądała na nieobecną i roztargnioną, i nawet ani razu nie spojrzała w jej stronę. Miała tego serdecznie dość. Muszą sobie to wszystko wyjaśnić. Teraz. Natychmiast. Może nie tutaj, ale gdy wyjdą z Wielkiej Sali.
Aspasia opuściła ją jako pierwsza i zaczekała na korytarzu. Nie musiała długo czekać, Saoirse wręcz wybiegła i pospieszyła czym prędzej w stronę schodów. Tym razem też jej nie zauważyła. Aspasia poczuła, jak w jej wnętrzu wręcz się gotuje. Ale nie. Nie da za wygraną. Tak łatwo się jej nie pozbędzie! Podeszła więc bliżej i stanęła tak, że Saoirse nie mogła jej już zignorować.
I faktycznie, po raz pierwszy ją zauważyła. I… zachowywała się jak gdyby nigdy nic! Pomachała jej, radośnie wykrzykując „hej”! Gdyby to zrobiła już dobry tydzień temu, może nie byłoby takiej sytuacji!
— Teraz to hej, tak?! – niemalże wykrzyczała, zbliżając się do Saoirse. – A gdzie się podziało to olewanie, którym mnie łaskawie obdarowałaś przez cały poprzedni tydzień, co?!
Somewhere over the rainbow, bluebirds fly
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?
poszukiwania
Hufflepuff |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 135
Zaraz schody zaczęły przesuwać się łaskawie w odpowiednią stronę, torując tym samym drogę Puchonce - i to prawdopodobnie aż na samą górę, bez zbędnych przeszkód. Była gotowa biec. Cóż, zawsze była gotowa biec, ale świadomość potencjalnego spóźnienia tylko tym bardziej ją napędzała. I pobiegłaby! Właściwie zrezygnowała z tego w połowie drugiego kroku, kiedy dotarły do niej słowa Ślizgonki.
Zachwiała się lekko w wyniku nagłej zmiany zdania, co do jak najszybszego przemieszczenia się wzwyż i oparła rękę na balustradzie, obok której stała. Głupio byłoby teraz upaść, ale na szczęście gwałtowna zmiana zdania w temacie kierunku, jaki obierała była czymś, w czym nabierała wprawy. Najwyższy czas.
Obróciła się ku Aspasii, kiedy zapadła między nimi cisza, przerwana jedynie tupnięciem - oczywiście poza ogólnym zgiełkiem, jaki panował dookoła. I to zdaje się jedynie ten hałas pozwolił Saoirse wątpić w to, co właśnie usłyszała. Musiała źle usłyszeć. W końcu nie zdawało jej się, by Ślizgona powinna być na nią zła. Niemniej jednak zdecydowanie wyglądała na złą i trzeba było to sobie wyjaśnić. Lekcja poczeka te... Pięć minut... Prawda? Bo to będzie pięć minut?
Ledwie chwilę przyglądała jej się z pytającym wyrazem twarzy na nowo układając sobie słowa, które sądziła, że usłyszała w głowie.
- Co? - spytała wreszcie całkowicie bezpośrednio. - Znaczy... Eee... Jeszcze raz. Co się stało?
A choć Puchonka była niemal pewna, że to niewinne nieporozumienie, które szybko rozwiążą, poczuła pewne ukłucie stresu oraz zmartwienia. Nie dlatego, że miałaby sobie cokolwiek do zarzucenia! Raczej tego rodzaju powitanie ze strony koleżanki było niepokojące. Cóż, przynajmniej teraz rozmawiały, co jest pierwszym krokiem do rozwiązania większości problemów.
Bezwiednie zerknęła jeszcze w stronę schodów. Oczywiście nie miała najmniejszego zamiaru jej teraz zostawiać, ale opuszczanie zajęć nie pomagało jej... W zasadzie w niczym. W dodatku chodziło o jedne z jej ulubionych zajęć. Chociaż może dzięki temu łatwiej będzie jej wybrnąć przed nauczycielem?
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 |
b. bogaty |
Bi |
Pióra: 121
Sądziła już, że Puchonka ją po prostu znowu bezczelnie oleje i sobie pójdzie. A jednak! Przynajmniej ta odrobina ciśnienia spadła i nie uzbroiła tykającej bomby. Jeszcze. Chociaż była już na granicy. Bo gdyby Saoirse przyszła do niej wcześniej pogadać, nie byłoby w ogóle tej sytuacji!
Uniosła brew, krzyżując ręce pod biustem i patrząc na nią z powątpiewaniem, kiedy wyglądała na zagubioną, jakby nie wiedziała, co się działo. No przecież doskonale wiedziała, to po co grała taką niedojdę!
Prychnęła z poirytowaniem.
— Wiesz co, naprawdę, mogłabyś sobie darować ten cały teatrzyk – stwierdziła lekceważąco i oparła się biodrem o barierkę, wzrok kierując gdziekolwiek indziej, byleby tylko nie patrzeć na twarz dziewczyny. – Minął już dobry tydzień odkąd przyjechałyśmy do Hogwartu, a moja podobno jedna z bliższych koleżanek nagle przestała zwracać na mnie uwagę, nie mówiąc już o jakimkolwiek cześć albo pocałuj mnie w dupę]. Wiesz, jeśli tak bardzo Ci przeszkadzałam w życiu, to mogłaś mi to od razu powiedzieć, zamiast mnie olewać i teraz udawać, że nic się nie stało albo nie wiesz, o co chodzi.
To było bezczelne! I że w ogóle musiała jej jeszcze tłumaczyć, co takiego się stało! No to jest po prostu śmieszne i poniżej wszelakiej krytyki!
Somewhere over the rainbow, bluebirds fly
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?
poszukiwania
Hufflepuff |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 135
Oczywiście Saoirse najwyraźniej naprawdę była niedojdą. Niewiele osób wiedziało, że faktycznie wbrew swojemu pozytywnemu usposobieniu i otwartości do wszystkich, potrafiła udawać i grać, jeśli tylko było jej to na rękę - choć szczerze mówiąc nigdy nie miała złych intencji - ale teraz była szczerze zagubiona. Dopiero po chwili obudziła się w niej też pewna drobna iskierka waleczności. Zdaje się, że była w tym momencie traktowana nieco zbyt ostro i chyba niesprawiedliwie? Choć czuła niezadowolenie z tego, jak z kolei czuła się jej koleżanka, chciała dla niej jak najlepiej, ale coś tu było nie tak i nie do końca wiedziała, jak ma z tego wybrnąć... Jedyną opcją mogła być szczerość.
- Właściwie to nie olewałam... - zaczęła z pewną dozą ostrożności, skupiając teraz w pełni uwagę na Ślizgonce.
Powoli zapominała też o zbliżających się - o ile nie już rozpoczynających się - zajęciach wróżbiarstwa.
- To znaczy, nie wiem, chyba mogłam jakoś do tej pory cię nie zauważać, albo coś... I sporo się ostatnio... Nie no, właściwie tak jak ciągle, to sporo się dzieje.
Saoirse otaczała się sporą ilością osób. To prawda, że ostatnio zdawała się skupiać więcej czasu na jednej, ale przecież od zawsze można było ją spotykać cały dzień po parę razy - za każdym z kimś innym. Może faktycznie troszkę nie nadążała za swoim życiem towarzyskim, ale szczerze mówiąc nikt nigdy nie wytknął jej podobnego zaniedbania. Wiele osób przychodziło do niej samych. Może poza Romillym, ale to też jedynie do niedawna.
- Nie wiem, chcesz dzisiaj gdzieś się przejść, czy coś?
Naprawdę chętnie spędziłaby z nią czasem. Nawet mimo, że - a może w szczególności dlatego - dziwnie się zachowywała.
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 |
b. bogaty |
Bi |
Pióra: 121
Nagła ostrożność Puchonki wcale nie wcisnęła w temperamencie Aspasii żadnego hamulca, jak to zapewnie bywa w normalnych przypadkach u normalnych osób – a Ślizgonka stała się jeszcze bardziej podejrzliwa. Zmarszczyła brwi, patrząc, jak Saoirse zwraca się ku niej i próbuje się jakoś wytłumaczyć, że wcale nie olewa. Jeśli nie olewa, to nie umiała inaczej nazwać tej sytuacji.
Ale przyznanie, że mogła jej ostatnio nie zauważać, jakoś… sama nie wiedziała, ale jakoś podziałało na nią. I to nie jak płachta na byka – a o to było w tym momencie bardzo łatwo – lecz bardziej… uspokajająco? Sama nie wiedziała, ale postanowiła mimo wszystko dać się jej wytłumaczyć.
Chociaż nie za bardzo wiedziała, co się działo w jej życiu, ani tym bardziej – dlaczego ona o tym nie wiedziała. I czemu to było takie absorbujące.
Mimo wszystko, nagła propozycja Puchonki zdziwiła Aspasię. Nie wiedziała, czego się powinna spodziewać, ale na pewno nie tego, że zaproponuje jej, żeby razem gdzieś poszły. Czuła się winna? A może po prostu Aspasia ją złapała na gorącym uczynku i teraz Saoirse czuła się niezręcznie, próbowała jakoś wyplątać?
Spojrzała na nią dość nieufnie, chociaż odezwała się już zdecydowanie spokojniej:
— Po co? Jeśli nie chcesz już się ze mną kolegować, ale głupio Ci przyznać albo masz wyrzuty sumienia, to nie miej.
Somewhere over the rainbow, bluebirds fly
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?
poszukiwania
Hufflepuff |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 135
Wbrew kolejnym słowom Ślizgonki, Saoirse zdawało się, że jednak dokładnie to chciała wywołać. Zachowywała się tak, jakby oczekiwała, że Puchonka będzie miała wyrzuty sumienia! Czy jednak wyszło? Nie, nie do końca. Za to było jej szczerze przykro, że Aspasia czuła się w ten sposób i jeśli tylko wiedziałaby wcześniej, faktycznie postarałaby się zapobiec nieprzyjemnej sytuacji, która nie była potrzebna żadnej ze stron. Oczywiście nie miała zamiaru też próbować dociec, czy aby na pewno nie chce u niej wyrzutów sumienia. Wyuczyła się pewnej ostrożności w rozmowach z niektórymi osobami, które wykazywały się w danym momencie wrogością... Jak Romilly, który zdawał się być przypadkiem beznadziejnym.
- No ale ja tak nie mówiłam - odparła od razu, marszcząc lekko brwi. - Znaczy, jakbyś faktycznie mi jakoś przeszkadzała, to raczej bym ci powiedziała...
Przerwała na chwilę, przekrzywiając głowę i zatrzymując się na moment z tą myślą. Nie, nie ma mowy. Nie powiedziałaby.
- No dobra, nie powiedziałabym pewnie - przyznała, wzruszając lekko ramieniem. - Znaczy, przynajmniej do teraz, bo jakby był jakiś problem, to jednak chyba by się jakoś wyjaśniło, nie wiem, jakkolwiek. Ale nigdy nie mówiłam i w sumie, ej, nawet nie myślałam, żeby przestać się kolegować. Po prostu jak czułaś się olana, czy coś, to chyba dobrze jakoś nadrobić ten tydzień?
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 |
b. bogaty |
Bi |
Pióra: 121
Pierwotnie uniosła nieco brew, słysząc, że gdyby tak było, to by jej raczej powiedziała. Znaczy – chciałaby, żeby tak było, bo chciałaby wiedzieć na czym stoi. Ale z drugiej strony…
Zaraz jednak Saoirse sprostowała, że jednak by nie powiedziała, a Aspasia zacisnęła nieco wargi w kolejnym przypływie złości. No właśnie! Czyli miała rację, że miała się czego obawiać! Saoirse mogłaby nie chcieć mieć z nią nic już do czynienia, i nawet by jej o tym nie powiedziała! Przecież takie zostawianie kogoś bez słowa jest w cholerę bolesne i praktycznie sadystyczne! Jak tak można?!
Sama już nie wiedziała, co myśleć. Miała mętlik w głowie. Z jednej strony czuła się zagrożona – jakby cały jej licho zbudowany, ledwie stabilny świat miał zaraz runąć, bo okazać się może w każdej chwili, że Saoirse nie chce już z nią rozmawiać ani się kolegować, ani nic… Ale z drugiej strony… teraz mówiła, że w ogóle nie myślała o tym, żeby zrywać jakąkolwiek znajomość. I chyba nie chciała, żeby Aspasia czuła się w ten sposób, skoro proponowała jej teraz jakieś wspólne spędzenie czasu.
Przyjrzała jej się dokładniej, nieco podejrzliwym spojrzeniem, jakby próbowała znaleźć w posturze Puchonki jakiś podstęp albo ponury żart, który miałby zakpić z emocji Ślizgonki. Ale najwidoczniej mówiła szczerze. Nie umiała się niczego doszukać. I… i…
No przecież tak naprawdę nie chciała zostawać sama. Chciała dalej się przyjaźnić z Saoirse. Przecież właśnie dlatego tutaj przyszła!
Wzięła głęboki oddech tylko po to, żeby za moment wypuścić powietrze. A wraz z nim poczuła dziwnie ulatujące napięcie. Nadal nie czuła się dobrze, ale już nieco lepiej niż chwilę temu.
— Okej – powiedziała w końcu i na moment dotknęła dłonią swoich skroni, jakby rozbolała ją głowa. – Jest dość ciepło i ładnie, możemy gdzieś wyjść na błonia, czy coś.
Oczywiście, że teraz będzie się zachowywała, jakby nic się nie stało. W sumie cieszyła się, że to wszystko rozwiązało się właśnie w taki sposób.
Somewhere over the rainbow, bluebirds fly
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?
poszukiwania
Hufflepuff |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 135
Szczerze mówiąc nie wiedziała, czy przekona jakkolwiek Aspasię. Wyglądała do tej pory na wściekłą i chociaż zdecydowanie bardziej w jej stylu było staranie się - choćby miało być desperackie - niż pesymistyczne założenie, że i tak się nie uda, nie robiła sobie wielkich nadziei. Co prawda ogólnie nie wybiegała myślami zbyt daleko, jednak sądziła, że na ten moment uda jej się co najwyżej lekko załagodzić niepotrzebny konflikt... A jednak nadeszła chwila, kiedy Ślizgonka odezwała się do niej w taki sposób, jakby cała rozmowa sprzed chwili wcale nie miała miejsca. A choć było w tym coś nieprzyjemnie nieuczciwego, Saoirse nie miała zamiaru jej tego wytykać. Zamiast tego uśmiechnęła się lekko, czując sporą ulgę. Dopiero parę sekund później uświadomiła sobie, że sytuacja wcale nie jest tak idealna i nie powinno jej tu być.
- A... O kurwa... - mruknęła, zerkając ku schodom na górę.
Jeszcze żeby chociaż wiedziała, która godzina i czy tak naprawdę warto lecieć na zajęcia! Tyle obrazów dookoła, ale nie dało się wcisnąć ani jednego zegara?
- A dałabyś... Wiesz która godzina? Mogłoby to być na przykład jakoś o piętnastej? Znaczy, bo właściwie chyba już czternastej, a mam wróżbiarstwo - mówiąc to, wskazała palcem w górę, jasno sugerując, że właśnie mniej więcej w tamtym kierunku powinna się już znajdować. - Wiesz, może po piętnastej na przykład, nie wiem, przy jeziorze, albo jak wolisz inne miejsce, to gdzie indziej. Możemy też na przykład zobaczyć się przy wyjściu, albo może na przykład przy cieplarniach, żeby było łatwiej się spotkać, jak już skończę?
Choć proponowała już rozstanie, nie ruszyła się póki co ani o krok! Przybrała też nieco niepewny ton - w końcu nie wiedziała, czy właśnie nie rujnuje tego, co udało się jej osiągnąć. Oczywiście obrażanie się za to, że chciała iść na zajęcia byłoby absurdalne, a jednak Puchonka czuła, że koleżanka może być tego dnia nieprzewidywalna...
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 |
b. bogaty |
Bi |
Pióra: 121
Uniosła brwi, bo raczej nie takiej odpowiedzi się spodziewała. Zaraz na powrót wróciły do niej nękające ją potwory – a jeśli Saoirse proponowała to wszystko tylko po to, żeby Aspasia się już na nią nie wydzierała i wcale nie przewidywała, że faktycznie zgodzi się na wspólne spędzenie czasu? Może liczyła na zerwanie znajomości, tylko nie potrafiła lub nie chciała tego powiedzieć wprost?
Lecz pytanie o godzinę zupełnie zbiło ją z tropu. W sensie… jakie to miało znaczenie? Zamrugała oczami, patrząc na nią bez większego zrozumienia, przynajmniej do czasu, kiedy Puchonka powiedziała jej, że ma teraz wróżbiarstwo i powinna na nim jednak być.
Zerknęła w górę schodów, jakby one miały w jakikolwiek sposób potwierdzić wersję wydarzeń Saoirse, a potem spojrzała na samą dziewczynę. I… chyba nie powinna jej zabraniać iść na lekcję. Tym bardziej, że chyba jednak chciała się umówić i spędzić razem jakiś czas, skoro zaproponowała jej miejsce gdzieś koło piętnastej…
Odetchnęła głęboko. Dobra. Wkurzanie się, że musiała iść na lekcje, byłoby bez sensu. Cokolwiek sądziła o samym przedmiocie, na którym Saoirse właśnie szła, to mimo wszystko. Nawet rodzice nie pochwaliliby zatrzymywanie jej na schować i zabranianie pójścia na zajęcia…
— Dobra. Przyjdź po prostu jak skończysz zajęcia. Będę gdzieś koło kamiennego klifu – stwierdziła. Może w jej obecnym stanie psychicznym brzmiało nieco niebezpiecznie, ale z jakiegoś powodu bardzo lubiła to miejsce. Z jakiegoś powodu dziwnie ją… przyciągało.
Somewhere over the rainbow, bluebirds fly
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?
poszukiwania
Hufflepuff |
75% |
Klasa V |
15 lat |
średni |
? |
Pióra: 135
Choć propozycja Ślizgonki brzmiała co najmniej, jakby chciała ją z owego klifu zrzucić i na tą myśl Saoirse nie powstrzymała uśmiechu - a był on po części spowodowany też ogólnym porozumieniem, oczywiście - darowała sobie zapytanie w żartach, czy to aby na pewno nie jest jej planem. Dosyć często mówiła rzeczy nim pomyślała, jednak zdarzały się sytuacje, podczas których była w pełni skupiona na ich przebiegu i doskonale wiedziała, że może pozwolić sobie na nieco mniej... Zresztą, czy aby na pewno miała jeszcze czas na żarty i ciągnięcie tej rozmowy? Nie, zupełnie nie miała. Była ostro spóźniona, ale jej optymizm kazał jej wierzyć, że lekcja ledwo co się zaczęła.
- Okej, super, dzięki, to ja lecę i widzimy się właśnie jakoś za godzinę - odparła wreszcie pospiesznie, gotowa do biegu ku na wyższe piętro, następnie korytarzem do wieży i dalej w górę. - A. No i nie planuję cię olewać, tak ogólnie, jakby co. To jak już, to przypadkiem.
Po zapewnieniach rzuciła się do biegu po schodach, licząc że nie tylko niewiele się spóźniła, ale również że uda jej się zająć miejsce nim nauczyciel zwróci uwagę na jej nieobecność... Nie miało prawa to wyjść.
z/t
Slytherin |
100% |
Klasa V |
15 |
b. bogaty |
Bi |
Pióra: 121
Aspasia skinęła tylko głową na jej odpowiedź. Chociaż godzina to strasznie dużo czasu, nie mogła mieć pretensji o zajęcia. W końcu to nie było olewanie tylko wypełnianie obowiązków, a Puchonka mogła mieć potem nieprzyjemności ze strony nauczycieli i obarczać winą o nie Się. Już wolała przesiedzieć tą godzinę sama niż potem się z tego tłumaczyć i czuć wyrzuty sumienia na swoich barkach.
Po jej kolejnych słowach tylko uśmiechnęła się niemrawo, bo jakoś niespecjalnie pocieszało ją olewanie tylko „przypadkiem”. W sensie, jaka to różnica, jak konsekwencje będą i tak takie same?
Ale już nie drożyła tematu, szczególnie, że Puchonka od razu rzuciła się do biegu po schodach. Przez chwilę jeszcze odprowadziła ją wzrokiem, a potem odeszła – najpierw do lochów, do pokoju wspólnego, żeby trochę odpocząć i po samych zajęciach, i po posiłku, a dopiero potem – kiedy przebrana już była w zwykłe, normalne ciuchy, ruszyła ku błoniom.
z/t
Somewhere over the rainbow, bluebirds fly
Birds fly over the rainbow, why then oh why can't I?
poszukiwania
|